W sobotę przegrał, ale i tak wyszedł spomiędzy słupków, gdy był niemal na szczycie – w finale Ligi Mistrzów. Zasługiwał Edwin van der Sar na felietonowe pożegnanie za tysiąc i jeden wspaniałych wieczorów, więc go pożegnałem. Tutaj.
Blog Rafała Steca
W sobotę przegrał, ale i tak wyszedł spomiędzy słupków, gdy był niemal na szczycie – w finale Ligi Mistrzów. Zasługiwał Edwin van der Sar na felietonowe pożegnanie za tysiąc i jeden wspaniałych wieczorów, więc go pożegnałem. Tutaj.