Borussii pociąg do Hollywood

Borussia Dortmund, stadion

Jeszcze nigdy tak wielu Polaków nie miało odegrać tak wielkich ról w zagranicznym spektaklu futbolowym tak prestiżowym, wywołującym tak wielkie zainteresowanie. 450 tys. fanów z Dortmundu chciało biletów na szlagierowy mecz z Bayernem Monachium.

Gospodarze bronią mistrzostwa Bundesligi, najdynamiczniej rozwijających się rozgrywek na kontynencie. Jeśli podołają, dokonają wyczynu niespotykanego od połowy lat 90. Nie dlatego, że wtedy utrzymali mistrzostwo po raz ostatni. Dlatego, że od tamtej pory ich środowi rywale nigdy nie musieli znieść dwóch kolejnych sezonów bez tytułu.

Rywale bezspornie należący dziś do elity elit. Przed chwilą dochrapali się finału Ligi Mistrzów, zaraz porwą się na półfinałowy dwumecz z Realem Madryt, zatrudniają tłumek medalistów ostatniego mundialu. Kto wie, czy Kuba Błaszczykowski, Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek nie pobiegną w środę po najbardziej spektakularny – czytaj: najgromadniej międzynarodowo podziwiany – futbolowy sukces Polaków od niezapomnianych pląsów Jerzego Dudka przed podniesieniem Pucharu Europy w 2005 roku.

Istnieją potężne kluby, które stawiają – z konieczności lub wyboru – przede wszystkim na projekt i szukają lub wychowują odpowiednich dla niego piłkarzy. W Hiszpanii byłyby nimi Barcelona czy Athletic Bilbao, w Anglii Manchester United lub Arsenal. Istnieją też firmy, które przede wszystkim kolekcjonują najjaśniejsze gwiazdy, a notorycznie wymieniani trenerzy mają głowić się, jak złożyć je w sensowną całość. W Hiszpanii na import luksusowych zasobów ludzkich stawia Real Madryt, w Anglii parweniusze z Chelsea czy Manchesteru City.

Ten sam gatunek reprezentuje Bayern, ale w przeciwieństwie do wskazanych drużyn panuje w swoim kraju absolutnie. W innych czołowych ligach zaciekłą walkę toczy dwóch lub więcej gigantów, w Niemczech monachijczycy konkurencji praktycznie nie mają – zdobyli 22 tytuły mistrzowskie, przy zaledwie dziewięciu norymberskiego wicelidera klasyfikacji medalowej wszech czasów. Kogo chcą, tego biorą, z powodu miażdżącej przewagi finansowej wzbudzając powszechną zazdrość – jak, nie przymierzając, w czasach PRL-u warszawska Legia, która werbowała piłkarzy zobowiązanych do odbycia służby wojskowej. Kiedy Niemcy obwoływali bawarską supergrupę FC Hollywoodem, pili głównie do demoralizacji jej rozkapryszonych liderów, ale równie dobrze mogliby ją skojarzyć z superprodukcją pełną gwiazd tyleż arcyzdolnych, co po sułtańsku wynagradzanych i kosztownych.

To z nimi zmierzą się nasi ludzie.

Napalony ofensywnie prawy obrońca Piszczek porówna się z napalonym ofensywnie lewym/prawym obrońcą Philippem Lahmem (kapitanem i w klubie, i w niemieckiej kadrze), który jest najlepiej zarabiającym defensorem świata – jeśli zsumować jego pensję z kontraktami reklamowymi, to w 2012 roku przyjmie 14,3 mln euro. I od lat uchodzi za czołowego bocznego obrońcę świata.

Wibrujący prawoskrzydłowy  Błaszczykowski zderzy się z Arjenem Robbenem, czyli piłkarzem wichurą, w swojej specjalności również wirtuozem, oraz zaglądającym na tę flankę Franckiem Riberym – też graczem wyjątkowym, z samego szczytu, kupionym za rekordowe wówczas dla Bayernu 25 mln euro. W ogóle tamtymi okolicami, okupowanymi przez podanych pędziwiatrów, powinno potargać istne tornado.

Rekord Ribery’ego został unieważniony, kiedy Bayern wykładał ponad 30 mln za Marco Gomeza. To na tle tego zjawiskowego snajpera – w ostatnich 88 meczach Bayernu strzelił 78 goli, wydajniejszego nie było w Monachium od dekad – spróbuje błysnąć Lewandowski, błyskawicznie wyrastający na naszego najwybitniejszego napastnika po upadku komunizmu. Będzie usiłował pokonać Manuela Neuera, zrabowanego Schalke bramkarza pretendującego do numeru jeden nie tylko w Niemczech, ale i na świecie. Polski snajper Bayernu jeszcze golem nie skrzywdził, nawet asysty w meczach z nim nie miał.

Polacy przybyli do Borussii za grosze, to dzisiaj firma oszczędna – niegdyś było inaczej – i wierząca w ideę wcielaną w życie przez zatrudnianego od czterech lat Jurgena Kloppa. Jeśli znów zwyciężą, zapewne jeszcze bardziej zbliżą się do przyjemnego wyboru – pojechać do Hollywood, czyli jednej z firm importującej gwiazdy oraz wschodzące gwiazdy (będą oferty, a jakże, muszą być), czy zostać w Dortmundzie i budować tam Hollywood od podstaw, wraz z Kloppem? Fantastyczna alternatywa. A gdyby nasi rodacy mieli się z nią zmierzyć, to wcześniej dowiedzielibyśmy się, że na Euro 2012 nie staną oko w oko z niczym, z czym wcześniej się już nie zetknęli.

To będzie Mecz, już czuję na skórze. Jutro z okazji tego święta ogłoszę na blogu mały konkurs, którego zwycięzcom wyślę otrzymane od transmitującego hiciora Eurosportu 2 dwie małe nagrody. Oczywiście podpisane przez aktualne oraz – miejmy nadzieję – przyszłe megagwiazdy. Stay tuned.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s