Pobloguję długodystansowo, a jakże, nie mam alternatywy. Nie mam alternatywy, odkąd zorientowałem się, że kiedy od futbolowego hiciora dzielą mnie jeszcze całe godziny i siłą woli bezskutecznie staram się przyspieszyć pracę zegarów, najlepszą metodą na przetrwanie jest kompulsywne stukanie w klawiaturę. Od razu przyznam się niepatriotycznie, że klasyk angielski kręci mnie dziś bardziej niż polski, również dlatego, że wyspiarze tłuką się o wielką stawkę, a pod Wawelem tylko piłkarze Cracovia mają jeszcze powód, by się pocić.
17.27. Do niedawna derby Manchesteru łączył z derbami Krakowa charakter relacji między klubami. W obu zachłannie pożerający trofea potentaci (United, Wisła) mierzyli się z ligowymi przeciętniakami, którzy w swoich krajach panowali albo w futbolowej starożytności (City), albo w epoce lodowcowej (Cracovia). Ostatnio jednak oba miasta pomknęły w przeciwnych kierunkach. Angielskie się wzbogaciło – City doścignęło United finansowo i sportowo, więc derby przeobraziły się w mecz o tytuł. Polskie zubożało – właściciel Wisły oszczędza, a jego piłkarzy obniżyli poziom, choć jeszcze nie na położyli się przy Cracovii.
17.42. Także cała liga angielska oddala się od polskiej, i to bynajmniej nie piję do poziomu gry, lecz obfitości podstawowych w futbolu atrakcji. Oto w Premier League – do niedawna pełnej taktycznych klinczy, bo dyktatowi José Mourinho i Rafy Beniteza podporządkował się nawet Alex Ferguson – albo podupadła sztuka defensywy, albo trenerom zmieniły się priorytety. Szlagiery przypominają tam naloty dywanowe, i to na ofiary niemal bezbronne – w jesiennych derbach Manchesteru City nokautuje United 6:1, United aplikuje osiem goli naszemu Wojtkowi Szczęsnemu, Arsenal z Chelsea zabawiają się na wynik 5:3, derby północnego Londynu piłkarze ozdabiają siedmioma bramkami, w poprzedni weekend na Old Trafford gospodarze zabawiają się z Evertonem etc.
W ogóle nastał na murawach czas tak upstrzony fajerwerkami, że pozwoliłem sobie nazwać go szumnie wystrzałową erą futbolu. Niestety, nie w Polsce. Niewiele jest lig na kontynencie – o ile jeszcze jakieś się ostały, nie mam czasu teraz sprawdzać – w których piłka wpada do siatki rzadziej. U nas zwłaszcza w tzw. hitach nie zdarzają się wariackie wymiany ciosów, a przyszły mistrz, kto by nim nie został, będzie prawdopodobnie najrzadziej strzelającym od wyłonionego w sezonie 1984/85, w którym Górnik Zabrze w 30 kolejkach wydusił 38 bramek.
17.59. Stadion Wisły to w ogóle jeden z najsmutniejszych, tamtejszym fanom można tylko współczuć. Zanim ich piłkarze pobili przed dwoma tygodniami ŁKS, grali u siebie na 0:0 z Legią, 0:0 z Lechem, 0:1 z Koroną, 0:1 z Polonią, 1:0 z Widzewem, 0:1 z Górnikiem, 0:1 z Cracovią (to wyjazd, ale niezbyt odległy), 0:1 z Podbeskidziem. Między połową października a połową kwietnia widzieli jednego marnego gola dla swoich. I niewiele więcej dla rywali… Martwa cisza. Za Cupiała jeszcze niesłyszana.
18.18. Gdybym miał złożyć manchesterski dream team, to powołałbym jedenastkę: Hart – Valencia, Kompany, Vidić, Evra – Yaya Toure, Scholes – Nani, Rooney, David Silva – Aguero. Wiem, że do zatracenia ofensywna, ale nie umiałem się powstrzymać przed zmieszczeniem w niej ekwadorskiego pędziwiatra, choćby za cenę wycofania go pod własną bramkę. A wasze propozycje? Blogowe forum jest długie, szerokie i głębokie;-) Krakowskiego odpowiednika nie stworzę, bo na Cracovię spoglądałem tylko incydentalnie. Nie znam się.
18.37. Nie umiałem przemóc się, żeby w ogóle rozważać umieszczanie w mojej wirtualnej superjedenastce Carlosa Teveza. Sportowo zasługuje, jego styl gry bardzo lubię, ale cała reszta – sami wiecie, jaka – mnie mierzi. Precz z graczami, dla których stanem naturalnym jest niesubordynacja i którzy sądzą, że są więksi niż klub, poradzimy sobie sami. Tak czy owak jeden poważny ośrodek badawczy ocenia, iż Argentyńczyk był w kwietniu najlepszym po Leo Messim piłkarzem czołowych lig europejskich. W Krakowie już grają, więc ze stadionu płyną dźwięki przypominające kanonadę z broni palnej. Ot, urok naszych trybun, zdominowanych przez mniejszość niezbyt zainteresowaną futbolem, za to sławiącą samą siebie ze skupieniem i zapałem, za przeproszeniem, nałogowego onanisty.
18.59. Wisła prowadzi 1:0. Pierwszy gol w sezonie Maora Meliksona, czyli jedynego obcokrajowca z polskimi korzeniami, którego naprawdę chciałem widzieć przeszczepionego – z różnych powodów – do naszej reprezentacji. To był pierwszy celny strzał w derbach Krakowa, bo pierwsza połowa generalnie wygląda jak materiał dowodowy dla oskarżenia polskiej ligi o absolutną niezdolność do utkania ataku pozycyjnego. To jej największa zmora. Ale przynajmniej pasję do grania na Reymonta mają.
19.17. Przerwa. Za 45 minut gry Cracovia spadnie, zastąpi ją pewnie Nieciecza. Sądziłem, że rozwijająca się ekstraklasa przestanie wpuszczać drużynki z wygwizdowa, tymczasem wpuści wygwizdowo bezprecedensowo wyludnione. Ktoś wie, czy kiedykolwiek wcześniej do najwyższej ligi dostał się klub w sensie dosłownym wiejski?
Co do Wisły, to upieram się przy niemożliwej do udowodnienia tezie, że gdyby Cupiał nie pogonił Maaskanta, to wciąż walczyłby o mistrza. A z dyrektorem sportowym Bednarzem, który stęka w telewizorach, jak jest ciężko, i sam sobie osłabia przyszłą pozycję negocjacyjną opowieściami o masowym skupowaniu Polaków, przyjemnej przyszłości krakowian wyobrazić sobie nie umiem.
19.34. Wdepnąłem w przerwie w tekst, który jest dowodem, że mamy wystrzałową erę futbolu – Premier League idzie na rekord. A tutaj przeczytacie gazetową zapowiedź o manchesterskich „Derbach dla masochistów”. (W Krakowie znów przerwa w grze. Trzeba kibolskim onanistom oddać, że mają bardzo udaną wiosnę, co ważniejszy mecz, to się wpychają na pierwszy plan, orgazm za orgazmem).
19.50. Za Gervasio Nuneza, którego nie znoszę, wchodzi Radosław Sobolewski, najbardziej szanowany przeze mnie wiślak. W grudniu skończył 35 lat, ale należy do piłkarzy, z którymi klub powinien przedłużać kontrakt dopóty, dopóki oni sami nie ogłoszą, że mają dość. Wiecie, gatunek reprezentowany też przez Frankowskiego, del Piero, Tottiego, Zanettiego, Giggsa etc.
20.05. Skład Manchesteru City: Hart, Zabaleta, Clichy, Kompany, Lescott, Barry, Yaya, Silva, Nasri, Tevez, Aguero.
Na tyłach głównie twarde chłopy z Północy, a z przodu błyskotliwość z Południa. Dla mnie gospodarze są faworytami – jak Wisłę przy oszczędzeniu Maaskanta widziałbym dziś w czubie polskiej tabeli, tak City bez zamętu wywołanego przez Teveza widziałbym dziś nad United w tabeli angielskiej. Będzie się działo!
20.13. Skład Manchesteru United: De Gea, Jones, Smalling, Ferdinand, Evra, Carrick, Scholes, Nani, Giggs, Park, Rooney.
Cholernie Ważny Mecz, czyli mój ulubiony koreański pracuś musi wziąć sprawy w swoje nogi. Będzie się działo!
20.19. Trener Roberto Mancini znów konsekwentny po swojemu. Balotelli miał zostać ostatecznie karnie odsunięty od murawy, a siedzi w rezerwie. Najnowsze wieści z jego niezwykle ciekawego życiorysu, transmitowanego na żywo przez tabloidy: Mario lubi się umalować na buzi, założyć na łepek perukę i odziać w damskie ciuszki. Całe szczęście, że przepisy precyzyjnie opisują strój boiskowy.
20.25. Zgodnie z przewidywaniami pojedynczy kop Meliksona wystarczył, że rozstrzygnąć i zesłać rywala o klasę niżej. Żegnam i przypominam, że Wisła tylko jednego gola w tym sezonie zawdzięcza Polakowi (w listopadzie Rafał Boguski ugodził z karnego Śląsk), Cracovia – ledwie cztery. To pod tym względem najmniej biało-czerwone kluby ekstraklasy.
A fajerwerki za pół godziny. Twitterowe statystyki Henry’ego Wintera: Grand occasion? Three more goals would make it 1000 this PL season. 25 games to go. Record is 1063. Current run-rate would take it to 1067.
20.42. Włoscy trenerzy panoszą się wszędzie, i to wszędzie na szczytach. W Serie A o tytuł walczą Antonio Conte i Massimiliano Allegri, w lidze rosyjskiej mistrzostwo właśnie obronił Luciano Spalletti, we francuskiej wiceliderem jest Carlo Ancelotti, na Champions League zasadza się Roberto di Matteo, w angielskiej sąsiadów zamierza zdetronizować Roberto Mancini. Ale ten ostatni powtarza, że jeden triumf go nie usatysfakcjonuje, że chce zostawić po sobie dziedzictwo, dzięki któremu będzie pamiętany przez kibiców City przez całą wieczność. Będzie się działo!
20.57. Zaczynamy. Jak to rozsądnie ujął Nick Hornby, w jednym z najdonioślejszych zdań w dziejach literatury: „Nic poza piłką nożną nie ma znaczenia”.
21.43. Krycie bywa chwilami tak zajadłe, że oni nie powinni być w stanie wymienić trzech podań z rzędu. Manchester United przyczajony, znów podziwiamy zdolność przeciwstawienia się rozgorączkowanym w ruchach rywalom Ryana Giggsa (w listopadzie skończy 39 lat) i Paula Scholesa (w listopadzie skończy 38 lat), jedynej takiej pary w wielkim futbolu. City dłubie i dłubie, ale idei na przedziurawienie defensywnej ściany gości nie ma – ewidentnie chce wyrzeźbić gola barcelońskiego, strzały spoza pola karnego nie wchodzą w grę, wtarabaniamy się do bramki razem z piłką.
Pamiętajmy, że remis to cholernie korzystny wynik dla United.
21.45. Ale do przerwy 1:0 dla City. Bramka po rzucie rożnym, ale właściwie też katalońska – tyle że w roli Carlesa Puyola wystąpił Vincent Kompany. Czy to nie jest najlepszy europejski gracz, który nie przyleci na nasze mistrzostwa?
22.00. W Fergusona niby nie wolno wątpić nigdy, ale… Jeśli United mają odrobić straty, to chyba tylko serduchem.
22.52. City wygrywa 1:0. Lapidarnie to ujmując: piłkarze United usiłowali uwiesić się na Yaya Toure, a on chyba nawet nie zauważył, że ich strzepnął. Nie musiał się ruszać, po prostu wciągnął trochę więcej powietrza do płuc.
22.55. Ani prądu, ani prędkości w drugiej linii MU. Żywszy był Alex Ferguson, kiedy wyrwał w kierunku Manciniego. Jego ludzie nie oddali w ligowym meczu celnego strzału po raz pierwszy od maja 2009 roku.
23.04. Przed City jeszcze Newcastle (wyjazd) i QPR (dom) – pierwsi walczą o Ligę Mistrzów, drudzy o utrzymanie. Przed United Swansea (dom) i Sunderland (wyjazd) – nie walczą o nic.
23.23. Wykrakałem w styczniu, że Manchester United może nie zdobyć żadnego trofeum w tym sezonie i musieć przełknąć najbardziej przykry sezon od połowy lat 90. Jeśli Giggs ze Scholesem okażą się śmiertelni, to mogą nastać dla nich ciężkie czasy. Para Vidić – Ferdinand też już nie ożyje. Biednie.
A Manchester City to taki buldożer z gracją, który jeszcze spotężnieje.
00.04. Pomyślcie o następnej Lidze Mistrzów: „nasza” Borussia Dortmund i latynoski Manchester City, które już nie powtarzają błędów debiutanta; Paris Saint Germain jako kolejna firma na bliskowschodnim dopingu; wraz z nią być może Malaga; złamane w tym sezonie supermocarstwa barcelońskie i madryckie; powrót Juventusu; Arsenal być może już bez dużych personalnych strat poniesionych lat; dyszący żądzą odwetu Manchester United. A jeszcze Bayerny, Milany, być może Intery i inne takie… Będzie się działo!
00.47. Anglicy donoszą, że Kompany wciąż sterczy pod stadionem i rozdaje autografy. Teraz, dwie godziny po meczu.