P$G otwiera nową €rę futbolu?

Paris Saint Germain

Piłkarze rozbiegli się po całej planecie. Jeszcze przed chwilą tłoczyli się – najlepsi, najsławniejsi, najdrożsi – na małym skrawku małego kontynentu, kopiąc na chwałę klubów trzech-czterech czołowych lig Europy. Dziś coraz chętniej uciekają na drugi koniec świata, ewentualnie na drugim końcu świata zostają.

Do Brazylii przenieśli się właśnie Clarence Seedorf i Diego Forlan; tamtejszy Santos od dawna nie wypuszcza Neymara, choć wyrywają go firmy o rozmiarach Barcelony, Chelsea czy Realu; Corinthians wygrał właśnie z ligą włoską wyścig o Juana Manuela Martineza z Velezu Sarsfield; do ojczyzny wracają kolejni średnioformatowi gracze w typie Fabio Aurelio (z Liverpoolu) czy Denilsona (z Arsenalu), zaraz być może wróci też znacznie lepszy Robinho (z Milanu). Kanadyjski Montreal Impact zebrał już czterech byłych reprezentantów Włoch. Do ligi tureckiej przybyli przed chwilą Dirk Kuyt (z Liverpoolu), Hamit Altintop (z Realu Madryt) i Mehmet Topal (z Valencii), do katarskiej Nilmar (z rozbieranego właśnie Villarrealu), do szwajcarskiej Gennaro Gattuso (z Milanu). Tajlandzkie Muangthong United zabiega o Alessandro del Piero i Louisa Sahę. Chińskie Shanghai Shenhua wzięło Didiera Drogbę i Nicolasa Anelkę, Guangzhou Evergrande importowało klasowego Paragwajczyka Lucasa Barriosa, kilku niezłych Brazylijczyków i trenera Marcello Lippiego, Dalian Aerbin podebrało Barcelonie Seydou Keitę, Qingdao Jonoon proponuje 9 mln dolarów za sezon Andrijowi Szewczence.

Czasami dobrobyt odległych klubów stanowi część znacznie większej całości – skoro owładnięta futbolową szajbą Brazylia ma drugi najwyższy w świecie wzrost PKB, jej gospodarka prześcignęła niedawno włoską i mknie za francuską, wartość waluty rośnie, a koniunkturę (sponsorów) napędza perspektywa mundialu w 2014 roku, to nic dziwnego, że lidze powodzi się coraz lepiej, a roczne przychody mistrzów z Corinthians puchną do 144 mln dol. Czasami jednak dobrobyt peryferyjnych klubików wynika z fanaberii pojedynczych bogaczy – chiński futbol leży, zżera go korupcja o nieprawdopodobnej skali (dwaj ostatni prezesi federacji dostali za łapówkarstwo dziesięcioletnie wyroki), ale potentat rynku nieruchomości o pieniądze nie dba, więc wepchnął Argentyńczyka Dario Concę do wąziutkiej elity najhojniej opłacanych graczy świata. To w Chinach (i w USA) mieszka najwięcej milionerów, to stamtąd wywodzą się nuworysze buszujący po najekskluzywniejszych domach aukcyjnych Paryża i Tokio oraz londyńskim rynku nieruchomości, teraz padło na futbol.

Za najgwałtowniejsze tektoniczne ruchy muraw odpowiadają jednak przede wszystkim ci bogacze ze wschodu, którzy postanowili podbić Europę. Kampanię ledwie zaczęli, drastyczne zmiany w futbolowej geografii dopiero przed nami. To oni płacili za niemal wszystkie najwyższe transfery minionych 12 miesięcy – Sergio Aguero (45 mln euro), Javiera Pastore (43 mln), Thiago Silvy (42 mln, najdroższy po Rio Ferdinandzie obrońca w historii), Edena Hazarda (40 mln) oraz Ezequiela Lavezziego (31 mln). Do czołówki kupujących wepchnęła się jeszcze tylko Barcelona (Cesc Fabregas, 34 mln), bo już Atletico Madryt stać było na import Radamela Falcao (40-47 mln) głównie dlatego, że finansowany przez szejków Manchester City wcześniej wstrzyknął mu fortunę za Aguero. Przybysze ze wschodu kupują też już zresztą z niższej półki, drugoligowe angielskie Nottingham Forest przeszło właśnie w ręce kuwejckiego biznesmena Fawaza Al Hasawiego.

Tymczasem Włosi biednieją w oczach, po wczorajszym wypchnięciu Zlatana Ibrahimovicia z Milanu – nie chciał odejść! – Serie A nie zatrudnia ani jednego gracza z czołowej dziesiątki najlepiej zarabiających, co nie zdarzyło się, odkąd istnieją płacowe rankingi. Nawet obaj giganci hiszpańscy, marketingowo wszechpotężni i coraz agresywniejsi, nieco zbledli po zlikwidowaniu przywilejów podatkowych – Barcelona właśnie ze względów podatkowych nie zdołała zatrzymać Keity. Na inwestycyjne szaleństwa stać już tylko firmy niewschodnie będące we wschodnich rękach (PSG po wyjęciu Ibrahimovicia obsadzi szatnię na miarę ostatnich faz Ligi Mistrzów, Chelsea Ligę Mistrzów właśnie wygrała i znów przypuszcza ofensywę transferową, Manchester City rozsiadł się na szczycie Premier League) oraz firmy wschodnie w sensie ścisłym. Bohaterem piątego jak dotąd – biorąc za kryterium cenę – transferu lata został Lacina Traore, ponadwumetrowy napastnik z Wybrzeża Kości Słoniowej, który Kubań Krasnodar na Anży Machaczkałę zmienił za 20 mln. Wzbudzającego zainteresowanie Realu Madryt Mario Fernandesa (Jose Mourinho stracił na wieść o pozaboiskowych kłopotach Brazylijczyka) zatrudniło CSKA Moskwa, płacąc za prawego obrońcę aż 15 mln euro. Sąsiedni Lokomotiw zasadza się na Emmanuela Adebayora i ponoć jest mu gotów 175 tys. funtów, które odstrasza Tottenham. Pożądany przez wierchuszkę włoskiej Serie A Portugalczyk Miguel Veloso wolał Dynamo Kijów, które pozyskało też Argentyńczyka Marco Rubena z Villarrealu. Reprezentację Rosji przejmie Fabio Capello, który dołączy do pracujących już w tym kraju trenerów Luciano Spallettiego, Guusa Hiddinka, Slavena Bilicia i Unaia Emery’ego. (A Jego Cesarska Mość Franz Beckenbauer zostanie twarzą kampanii wizerunkowej kontrolowanej przez Gazprom spółki RGO).

Świat piłki tak bardzo się zatomizował i w wariackim wyścigu zbrojeń oderwał od ekonomicznego zdrowego rozsądku, że najlepiej zarabiający piłkarz świata – wyceniany na 20 mln za sezon Samuel Eto’o – strzela gole dla dagestańskiego Anży Machaczkała, dotąd drużyny spoza europejskich pucharów, więc kibicom napastnik jego klasy właściwie zniknął z oczu. To kuriozum jest możliwe, bo szumnie reklamowanym wprowadzeniem Finansowym Fair Play szefowie nowobogackich klubów zupełnie się nie przejęli i nadal wydają horrendalne sumy, by rzucić wyzwanie starym korporacjom i zburzyć hierarchię podporządkowaną markom manchesterskim i barcelońskim. Francuski szef UEFA Michel Platini pewnie nie przypuszczał, że ostentacyjnie ignorować jego przepisy będzie firma z Paryża. Klub, który nigdy nie dopchał się do finału Pucharu Europy, bieżącego lata polował na Thiago Silvę skuteczniej niż Barcelona. I zgromadził grupę piłkarzy jak na realia Ligue 1 nieprawdopodobnie mocną, teoretycznie skazaną na totalną dominację. A także wywołującą oburzenie. Minister Sportu i Zdrowia Roselyne Bachelot wyraziła już „swoją złość i niesmak niewiarygodnymi kontraktami oferowanymi w czasie, w którym pomniejsze francuskie kluby walczą jak psy o przetrwanie”.

PSG przez minione 12 miesięcy rzuciło na transfery 215 mln euro. A przecież płaci jeszcze pensje (Ibrahimovicowi obiecał wraz z premiami nawet 15 mln za sezon, czyli więcej niż pobory Leo Messiego i Cristiano Ronaldo), a przecież gwiezdne wojny trwają, dyrektor sportowy Leonardo już się zastanawia, czy spróbować ożywić Kakę, czy może rozsądniej byłoby sprzątnąć sprzed nosa Realowi Madryt Lukę Modricia. Kto wie, czy lata AD 2012 nie zapamiętamy jako początku nowej ery w futbolu – kiedy wschodni krezusi przejmowali Chelsea albo Manchester City, to po prostu dołączali do ligi już elitarnej, tymczasem prezes Nasser Al-Khelaifi buduje sztuczną wyspę luksusu w metropolii leżącej daleko od europejskiej czołówki, nawet we własnym kraju klasyfikowanej dopiero w drugiej dziesiątce tabel wszech czasów. Teraz jednym ruchem zagarnął króla strzelców Serie A i jej najznakomitszego obrońcę. Tego dubeltowego transferu chyba nikt bieżącego lata nie przebije.

Paris Saint Germain, Zlatan Ibrahimovic

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s