O siatkówce jeszcze kilkunastogodzinnie nie nadawałem, a okazji ładniejszej niż olimpijska nie znajdę, więc czas spróbować. Wieczorem pewnie w TVP padnie rekord olimpijskiej oglądalności, wszak awantury Polaków z Rosjanami mają nad siatkę taki wymiar, jaki w futbolu mają mecze z Anglią lub Niemcami. O okolicznej piłce kopanej może jednak litościwie pomilczmy, to nasze dziewczyny i chłopaki odbijające piłkę rękami stanowią w naszych sportach drużynowych wspaniały wyjątek. Jeśli ułożyć na sobie medale wyskakane przez obie płcie od 2003 roku, stos będzie liczył dziewięć krążków – cztery złota, dwa srebra, trzy brązy.
Męska reprezentacja wdzięczyła się już na podium mistrzostw świata, mistrzostw Europy, Ligi Światowej, Pucharu Świata. Pozostało jeszcze wdrapać się na najwyższe, olimpijskie.
13.12. Polacy zderzą się z potęgą, która dla rodaków pozostaje wyjątkowo nieobojętna. Kiedy grają piłkarze, do zatracenia ekscytujemy się meczami z Anglią – bo heroicznie wybroniony remis na Wembley rozpoczął krótką erę potęgi nadwiślańskiego futbolu. Potem wyspiarze już zawsze srogo się za tamto niepowodzenie mścili. Poruszają nas też starcia z Niemcami – ich Polacy nie pobili nigdy, nawet w sparingach bez znaczenia. W siatkówce to właśnie batalie z Rosją uchodzą za klasyk nad klasykami.
13.19. My wysłaliśmy na igrzyskach tylko siatkarzy, dzisiejsi rywale są w drużynowych zabawach potęgą. Do londyńskich ćwierćfinałów zakwalifikowały się wszystkie wysłane przez Rosję reprezentacje! Przejrzałem skład tej fazy w turniejach hokeja na trawie, koszykówki, piłki nożnej, piłki ręcznej, piłki wodnej i siatkówki, by stwierdzić, co następuje: USA mają tam 7 przedstawicieli; Australia, Brazylia oraz Rosja po 6; Francja, Hiszpania, Korea Płd. i Wlk. Brytania po 5; Chiny i Włochy po 4; Argentyna, Chorwacja, Japonia, Niemcy i Węgry po 3; Czarnogóra, Holandia, Kanada, Nowa Zelandia i Szwecja po 2. Polska należy do grona 16 państw, które podziwiają w ćwierćfinałach turniejów zespołowych swoją jedną reprezentację.
13.29. Rosyjscy siatkarze od dekad prężą się w ścisłej światowej czołówce, ale współcześnie oklapli do wielorękiego ucieleśnienia przegranej szansy. Wszyscy widzą w nich supermocarstwo, a im prawie zawsze czegoś zabraknie, by wyskoczyć ponad wszystkich. Mistrzostwa olimpijskiego nie zdobyli od 1980 roku. Mistrzostwa świata – od 1982 r. Mistrzostwa Europy – od 1991 r. Ligę Światową też wygrali ledwie dwukrotnie, choć rozgrywki trwają się już ponad dwie dekady. Przeświadczenia o swojej wszechmocy nasi sąsiedzi jednak nie tracą. Rozgrywający Aleksander Butko wypalił przed kilkoma dniami z właściwą dla Rosjan skromnością: „Jak gramy na 80 procent szans, nikt nie ma z nami szans”.
13.59. Na widok Andrei Anastasiego rywale też się pewnie wzdrygają. To przez niego ponieśli najboleśniejszą z długiej serii klęsk – we własnej, moskiewskiej hali, w finale ME ulegli kierowanym przez Włocha Hiszpanom, którzy nigdy wcześniej ani później nie dochrapali się medalu żadnej imprezy rangi mistrzowskiej. To była jedna z siatkarskich sensacji wszech czasów.
14.17. Rosjanie są najwyżsi, jak zwykle zresztą. Jeśli zagrają w składzie: Butko (198), Muserski (218), Chtiej (205), Michajłow (203), Tietiuchin (197), Wołkow (210), to wniosą na boisko grupę o przeciętnej wzrostu 205,2 cm. Polacy powinni odrastać od ziemi na średnio 203,2 cm: Żygadło (200), Winiarski (200), Możdżonek (211), Bartman (198), Kurek (205), Nowakowski (205). Gabarytowo wyraźnie rywalom nasi nie ustępują, ich szóstka wystaje ponad wszystkie poza rosyjską szóstki na turnieju.
Różnice rosną w rezerwie. Anastasi, sam przezywany jeszcze jako zawodnik „krasnalem”, postawił na kieszonkowy duet rezerwowych przyjmujących: Ruciak (189) oraz Kubiak (191) na tle konkurentów wyglądają mikrusowato, ale wkomponowują się w wizję selekcjonera, który wymógł na polskiej reprezentacji przyspieszenie gry.
14.33. U nich najjaśniej świecie gwiazda Maksima Michajłowa, kolekcjonującego różne indywidualne nagrody na wszystkich prestiżowych turniejach. Odbierał je w LŚ 2011, ME 2011 i PŚ 2011, został też bohaterem turnieju finałowego ostatniej Ligi Mistrzów – najczęściej punktował i najgroźniej serwował, a jego Zenit Kazań zdetronizował włoskie Trentino.
14.45. Nasz atakujący nadal pozostaje natomiast chyba najbardziej niepewnym punktem podstawowej szóstki. Co zresztą naturalne – Zbigniew Bartman w nową rolę wchodzi tylko w kadrze, wciąż się do niej przyucza, nie umie strzelać seriami w sytuacjach krytycznych, w których rozgrywający lubi odwoływać się przede wszystkim do ofensywnych mocy głównego ogniowego. W oficjalnych londyńskich statystykach wygląda nieźle (czwarty w wydajności zbić, po Aleksiewie, Michajłowie, Sokołowie), ale one trochę łudzą. Nie bierze się w nich pod uwagę o skali trudności, przy jakiej atakowali konkurenci z drugiej grupy (Bartman natłukł punktów w meczyku z Wielką Brytanią), nie analizuje detalicznie przebiegu meczów, nie premiuje specjalnie akcji rozstrzygających o zwycięstwie w secie. Nawiasem mówiąc, skoro już przyglądamy się rozmiarom siatkarzy, polski tandem atakujących też warunkami nie imponuje (198, 197). W czołówce tylko nasza kadra nie umieszcza na tej pozycji żadnego dwumetrowca.
15.22. Najbogatszy w doświadczenia po tamtej stronie siatki to Siergiej Tietiuchin, niespełna 37-letni skaczący dla Rosji Uzbek, wszechstronnością przypominający naszego Winiarskiego. Wśród Polaków wszystkich przysłania Paweł Zagumny, niespełna 35-letni. Jako jedyny nasz siatkarz wystąpił na czterech igrzyskach (Atlanta, Ateny, Pekin, Londyn), rozegrał na nich rekordowe 19 meczów (w poniedziałek wyprzedził Ryszarda Boska i Wiesława Gawłowskiego), w sumie wystawiał dla kraju w 361 spotkaniach (ściga Piotra Gruszkę i Gawłowskiego). Nad współczesnymi mu kadrowiczami góruje Zagumny sukcesami. Tylko on zasłużył się przy obu złotach (ME 2009, LŚ 2012) i obu srebrach (MŚ 2006, PŚ 2011), w dodatku był wybierany na najlepszego wystawiającego MŚ 2006, LŚ 2007, IO 2008 oraz ME 2009. Obszerny rozdział historii polskiego siatkówki.
16.01. Nigdy dość przypominania, że choć za faworytów właściwie zawsze uchodzą Rosjanie, to Polacy zazwyczaj zwyciężają. Nawet w dołująco niesprzyjających okolicznościach. Nasi mieli przegrać na mundialu w 2006 r., gdy rywal prowadził 2:0, ale wygrali. Wygrali olimpijski bój w Pekinie w 2008 r., choć rywal też prowadził (2:1). Wygrali wreszcie jesienią 2011 r. walkę o brąz mistrzostw Europy. Oczywiście nie zawsze dają radę, ale regułą się stało to, że zawodzą tylko w imprezach niższej rangi. I przed igrzyskami rosyjska prasa przestrzegała: „Najważniejsze to uniknąć Polski”.
Niepokojący sygnał dali rywale dopiero na jesiennym PŚ. Zwyciężyli pomimo polskiego prowadzenia 14:9 (!) w tie-breaku. Sygnał jest niepokojący dlatego, że dotąd to Rosjan blokowała mentalna miękkość. A miniony sezon, pomimo ich tradycyjnej klęski na ME (poza podium), miał znamiona przełomu. Rosjanie wygrali i LŚ, i PŚ. To jedyny za mojego świadomego życia rok, który zdołali ozdobić podwójnym triumfem…
16.22. Jeszcze w niedzielę Polacy byli faworytami bukmacherów do złota. Już nie są, wyprzedzili ich Amerykanie i Brazylijczycy. A dziś powinni wygrać Rosjanie (1,53), za zwycięstwo naszych William Hill płaci 2,37. Wygląda to na rozsądne oszacowanie szans.
17.06. Ciekawe, co się działo po klapie z Australią, bo porażki doprowadzają do Anastasiego do furii. A kiedy on sam się wścieknie, lubi doprowadzić do pasji również swoich siatkarzy. Z autobiografii „Il nano diventato gigante”, wspomnienia z trenowania Hiszpanów: „Wieczorem w fatalnym stylu przegraliśmy z Turcją, dlatego postanowiłem wcześnie wyrwać ich łóżek. Zaordynowałem trening o ósmej rano, na kilka godzin przed następnym meczem. Nadąsali się, potem zdenerwowali, nie wiedzieli, o co mi chodzi. Ale ćwiczyli z determinacją. A niedługo po południu wygrali z Chorwacją. Po bardzo długich pięciu setach”.
Brazylia już w półfinale, Argentynę zdmuchnęła do zera. A teraz Amerykanie, na razie wyglądający najmocniej, tną się z Włochami, na razie najmocniej rozczarowującymi.
17.35. Jeszcze jeden cytat z selekcjonera, już podany u nas: „Czuję się w waszym kraju bardzo dobrze. Kiedy pierwszy raz na dłużej jechałem do Warszawy, zastanawiałem się, co się wydarzy. Mówiłem, że jadę do mieszkania w Polsce, teraz mówię, że jadę do domu. Oglądam wszystko z dystansem obcokrajowca, widzę, jak nowe pokolenie rośnie, jak rosną miasta, cały kraj. Warszawa jest międzynarodowa, multikulturalna. Może było mi łatwiej niż gdzie indziej na Wschodzie, bo jesteście katolikami, ale czuję się jednym z was. To jedna z tych spraw, o których mówisz: Nie wiem dlaczego, ale właśnie tak jest”.
Tymczasem w Londynie Włosi bronią trzy setbole, żeby wygrać z USA 28:26. Zaczyna się duża gra!
18.04. Odsetek zwycięstw z reprezentacją Polski selekcjonerów ostatnich i największego (bez sparingów): 1) Hubert Wagner 73,2 proc. (56 meczów); 2) Raul Lozano 70,8 proc. (106); 3) Anastasi 68,6 proc. (51).; 4) Daniel Castellani i Waldemar Wspaniały 60 proc. (45 i 50).
Tymczasem nasi bracia Słowianie pod falgą włoską – Rosjanin Zajcew, Polak Łasko, Chorwat Travica – prowadzą z Amerykanami 2:0 w setach!
18.36. Mistrzowie olimpijscy wyautowani! Włosi najwyraźniej śmiertelnie poważnie potraktowali tezę, że runda grupowa jest kompletnie bez znaczenia, a właściwy turniej rozpoczyna się od ćwierćfinału. W poprzednich meczach używali serwisowych atrap, dziś wyciągnęli oryginały. I strącili Amerykanów z boiska. Amerykanów, którzy wyglądali na najbardziej zwartą grupę – bez żadnej szczeliny, najdrobniejszej rysy. Totalnie poplątana jest ta siatkówka w Londynie.
18.40. Aż trudno się otrząsnąć. Cztery asy Savaniego, cztery Travicy, jeden Zajcewa. Serwowali Włosi jakby jutra nie było. A ze dwie notki temu zmuszaliście mnie na forum, żebym precyzyjnie wytypował, jak to będzie między Rosjanami i Polakami…
19.35. Czołówka jest wąska, reprezentacje siatkarzy grają ze sobą na okrągłą, wiedzą o sobie wszystko, kibice zresztą też zdają sobie sprawę z przywar i zalet potentatów. Pamiętają, że Rosjanie pokracznie przyjmują – choć oczywiście nie tak pokracznie, jak sugerują oficjalne turniejowe statystyki, w których nasi rywale zajmują ostatnie miejsce, nawet pod Wielką Brytanią i Tunezją. Pamiętamy też, że siłą skruszyć wschodniego wielkoluda raczej nie sposób, więc trzeba się zasadzić sposobem. Odbijać piłkę szybciej, wymyślać wyrafinowane akcje ofensywne, wykazywać się ofiarnością w obronie, błysnąć przebiegłością taktyczną. Mnie intryguje jednak, czy wyzwanie rzuci im nasz potężny skrzydłowy Bartosz Kurek – to 24-letni rówieśnik Michajłowa, a już w 2009 roku na ME w Turcji nasłuchałem się, że to gracz przyszłości, że będzie aspirował do indywidualności ponad wszystkie. Czas na jego wielki mecz w wielkich chwilach, gdy wielcy skaczą po wielki cel.
20.16. Oni mogą ocalić te igrzyska. Na razie, pomimo kilku medali, nieudane, znaczone horrendalnym odsetkiem ostatnich albo prawie ostatnich miejsc. Jeśli przeskoczą Rosję, w półfinale trafią na Bułgarię bądź Niemcy. Tam byliby już naturalnymi faworytami, a igrzyska rozpalałyby polskie emocje aż po ostatni dzień – mecze o miejsca na podium odbędą się w niedzielę. Jeśli dziś się nie uda, dla polskich fanów olimpiada się jutro w sporej mierze skończy.
20.29. Rosjanie się wiosną zagapili, nie zadbali odpowiednio wcześnie o sparingpartnerów, szukali ich tuż przed igrzyskami – desperacko i bez skutku. Nie przetarli się też w finale LŚ, co może wyjaśniać, dlaczego wolno się rozpędzali.
Piłka w ruch i gramy!
20.53. Rozwałka. 17:24. Jak brutalnie to nie zabrzmi, wynik wygląda lepiej niż gra. Nasi punktowali rzadko, Rosjanie popsuli aż siedem (!) serwisów…
21.24. Rosjanie lodowaci. W drugim secie nasi próbowali groźniej ryknąć, ale Muserski, ten z drugiej piętra, raczej nie dosłyszał. Podniebny siatkarz. 23:25. Bez jakiegoś solidnego zakrzywienia czasoprzestrzeni najdalej za dwa kwadranse koniec igrzysk. I wyklinanie wpadki z Australią.
21.54. 21:25. W całym meczu 0:3. To już jest inna Rosja. Po dużym upgradzie. Wyższa siatkarska inżynieria. Na teraz wygląda jak główny pretendent do złota.
22.01. Najpierw lapidarnie: nasi siatkarze wznosili się ostatnio wyżej i wyżej, ale igrzyska w Londynie wysmażyli, o zgrozo, bardzo niesmaczne. Wyszło znacznie gorzej niż w Pekinie, ba, wyszło nie lepiej niż w Atenach, w ponurych czasach selekcjonera Stanisława Gościniaka. Przegrali Polacy połowę meczów. Ze zdziesiątkowaną Bułgarią 1:3. Z operującą daleko pod czołówką Australią 1:3. Ze świetną Rosją 0:3. Zakalec.
22.12. Aż mam ochotę podsumowywać wszystko, choć igrzyska trwają. Najbardziej zawiedli najpopularniejsi, najwięksi: Radwańska, siatkarze, Dołęga.
22.21. Środkowi wyglądali dziś przy Muserskim i Wołkowie, jak chłopcy z niższej klasy, którzy już próbują się ze starszakami, ale jeszcze muszą poczekać, ciut urosnąć. Z przykrością patrzyłem jednak przede wszystkim na Kurka. Czekałem na jego eksplozję, a on rzucał niewypałami – 23 proc. skuteczności zbić (8 punktów, 3 ataki w aut, 21 prób), ani jednego asa, aż 4 zepsute serwisy, ani jednego bloku. Lichota.
22.32. Tym smutniejsze, że tym razem sterował tym samolotem pilot, który wszędzie już był, wszędzie wygrywał, z naszymi to nawet wygrywał masowo. Rosję mogę zrozumieć (choć wolałbym jakikolwiek opór), ale ta Australia uwiera mnie cholernie. Bułgaria zresztą też. Tak czy owak cieszę, że to będzie porażka osobliwa, bo nie sprowokuje jazgotliwego nawoływania o dymisję selekcjonera.
22.53. Zastanawiające, że fachura klasy Anastasiego dopuścił do tego, by siatkarze ledwie się ruszali akurat w momencie kulminacyjnym. Już słyszę debatę, czy miał rację, upierając się za wygrywanie wszystkiego i wszędzie. W roku 2011 podziałało…
22.55. Zastanawiam się, czy Włoch przegrał kiedyś jako trener boleśniej. Swoich rodaków przejął w krytycznym momencie – gdy „pokolenie fenomenów” schodziło w fazę schyłkową, po dekadzie masowego wygrywania – a jednak coś jeszcze z nimi zdołał naskubać.
23.40. W piątek Brazylia naskoczy na Włochów, a Rosjanie na Bułgarię. Ich wspólny bilans z dzisiaj: 12-0.
Bohaterów z podium Ligi Światowej w tym zacnym gronie nie stwierdzono. Kubańczycy nie awansowali, Amerykanie i Polacy zbici w ćwierćfinałach. Najtrudniejsza sztuka w sporcie – wygrywać wtedy, kiedy wygrywanie najcenniejsze…