Szachtar, moja miłość

Szachtar Donieck

Sezonowcem – pożyczając pogardliwe określenie z forów internetowych – bywam pasjami. Kiedy mnie jakaś futbolowa drużyna zauroczy, nawet drugorzędna w perspektywie kontynentalnej, to angażuję się w romans bez wahania, a zarazem z pełną świadomością, że nic ponad przelotny związek mnie nie czeka. W sezonie 2010/2011 flirtowałem z włoskim Udinese, w sezonie 2011/2012 – z baskijskim Athletikiem Bilbao, w sezonie 2012/2013 lubię ukraiński Szachtar.

Kiedy z powodu Euro 2012 eksplorowałem przyciężkawy w odbiorze Donieck i urzekający ośrodek treningowy – wyrzucony daleko poza miasto, ultranowoczesny, zazieleniony – lokalnego klubu, nie przypuszczałem jeszcze, że wkrótce będzie nam tak dobrze razem. Szachtar przykuwał moją uwagę od lat (w czasach dwumeczu z Legią zachwycałem się powszechnym w tej drużynie drygiem do uderzania z dystansu, odpalała wtedy dalekiego zasięgu pocisk za pociskiem), ale dopiero w minionych tygodniach zacząłem, wiedziony niesamowitymi wynikami, polować na jego gole, skróty, w miarę możliwości pełne mecze. I jako wielbiciel perfekcyjnej współpracy drużynowej zadurzyłem się beznadziejnie, bo każdy doniecki manewr przypomina, że Mircea Lucescu (rocznik 1945, w LM więcej przeżył tylko Alex Ferguson) utrzymuje posadę trenera niesłychane w naszych okolicach osiem lat. Rosyjscy oligarchowie wydają na futbolowe fanaberie wielokrotnie więcej, ale to zaskakująco cierpliwy Ukrainiec Rinat Achmetow rozwija projekt najbardziej spójny, przemyślany, o wyrazistej tożsamości.

Szachtar, po naszemu „Górnik”, talent ofensywny wydobywa w Brazylii, a defensywę napędza paliwem wschodnioeuropejskim – w kadrze nie ma nikogo spoza tych regionów. Ufa tej strategii od lat, zmieniają się wyłącznie nazwiska. Zmieniają się powoli, Achmetow zawieruchy w szatni nie lubi, choć rumuński trener co rusz powtarza, że wszyscy jego podwładni są na sprzedaż. Owszem, są, ale oligarcha widzi w nich kruszec luksusowy, odrzuca nawet oferty wcale atrakcyjne. Chelsea, która przyjeżdża dziś na Donbass Arenę, machała 27 milionami funtów, jednak Williana nie przejęła. Nawiasem mówiąc, przyjrzyjcie się temu kanarkowemu diabłowi – technicznie nieskazitelny, szybko myśli, podaniem podstemplowuje każde natarcie. W pełni zasługuje na wczorajszą przestrogę trenera Lucescu: „Chelsea pożałuje, że tak nisko go wyceniła”.

Szachtar płaci obecnie 10 Brazylijczykom, wszyscy biegają w ataku albo nieopodal ataku, niemal wszyscy kosztowali przyzwoite pieniądze – od kilku do kilkunastu milionów euro, wszystkim daleko jeszcze do końca karier (Willian – 24 lata, Luiz Adriano – 25, Douglas Costa – 22, Alex Teixeira – 22, Ilsinho – 27, Dentinho – 23, Fernandinho – 27). To oni od dawna decydowali o donieckiej sile ognia, dopiero ostatnio porozpychał ich Ormianin Henrich Mchitarjan. I został mistrzem ceremonii, w 16 meczach tego sezonu dał 16 goli. Na tyłach jest już po sąsiedzku, tłoczą się tam Ukraincy, a ponad nich wyrastają chorwacki kapitan Darijo Srna oraz czeski zawodowiec od brudnej roboty Tomáš Hübschman. Całością zarządza wspomniany Lucescu, który do ćwierćfinałów, półfinałów lub finału europejskich pucharów docierał już z Dinamem Bukareszt, Interem Mediolan, Galatasaray Stambuł, Besiktasem Stambuł i Szachtarem.

Doniecki klub jest najskuteczniejszym wschodnioeuropejskim XXI wieku. Wygrał Puchar UEFA, przed dwoma laty dotarł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów – w grupie wyprzedził Arsenal, potem wyeliminował Romę (3:0 i 3:2), uległ dopiero późniejszej triumfatorce Barcelonie. Teraz zdaje się jednak silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Europa zwróciła uwagę, że mistrzowie Ukrainy wygrywali we wszystkich kolejkach trwającego sezonu ligowego, ale ich niesamowita passa zaczęła się w końcu listopada zeszłego roku. Od tamtej pory w obu rozgrywkach krajowych rozegrali 30 mecze, odnosząc 29 zwycięstw i raz remisując. W Champions League wystartowali rewelacyjnie – najpierw planowo pokonali duńskich debiutantów z Nordsjælland, potem nastraszyli Juventus, który w kraju również uprawia wygrywanie masowego rażenia. W Turynie zremisowali, jednak wyglądali bezapelacyjnie lepiej, dłużej trzymali piłkę, w 93. minuty centymetry dzieliły ich od pełnego triumfu – trafili w poprzeczkę. Wszyscy inni na nowym stadionie Juve w bieżącym sezonie przegrali.

Przed startem Ligi Mistrzów ćwierkałem na Twitterze, że kandydatów na wywołanie sensacji widzę właśnie u naszych sąsiadów, ale zdaję sobie sprawę, iż Szachtar musi sforsować przeszkody niebotycznie wysokie – broniącego Pucharu Europy aktualnego lidera ligi angielskiej (niepokonana w kraju Chelsea) i mistrza oraz aktualnego lidera ligi włoskiej (niepokonany w kraju Juventus). Dzisiejszy wieczór zapowiada się intrygująco, kiedy słucham Lucescu przekonującego, że dowodzi grupą znakomitszą niż pokonany w weekend przez londyńczyków 4:2 Tottenham, nie słyszę przechwałek, lecz rzetelną ocenę sytuacji. Będzie się działo!

PS Przypominam, że jeszcze tylko do 23.59 we wtorek możecie wziąć udział w waszym ulubionym konkursie na jasnowidza roku.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s