Zawodowiec na aucie

Gdybym miał wskazać gatunek piłkarzy z tzw. ekstraklasy, za którym wybitnie nie przepadam, wetknąłbym palucha w oczodół właśnie tytułowego „zawodowego ligowca”. Metkę sam wymyśliłem, naklejam ją na bezlik kopaczy, którzy: nie pamiętają już młodości, ale niekoniecznie skończą karierę jutro albo pojutrze; brali fuchę w całej kupie klubów, ale nigdzie nie osiągnęli znacznego sukcesu ani dostrzegalnie się nie zasłużyli; grają jak na nasze standardy w miarę przyzwoicie, ale milion lat temu stracili złudzenia, że wyrosną na futbolistów wartych zapamiętania, znaczy rozstali się również z ambicjami; „z niejednego pieca chleb jedli”, ale sami nie dadzą już żadnego wypieku, od którego poczujemy niebo w gębach. Ot, doświadczeni wyczynowcy sprawnie lawirujący po rynku. Perfekcyjni przeciętniacy. O konkretne nazwiska nie pytajcie, z idiosynkrazji zwierzam się tutaj nie dla prostej złośliwości.

Zwierzam się, bo na szczycie ligowej tabeli owych „zawodowców” nie widzę niemal wcale, ewentualnie widzę nielicznych. I nie piję tutaj do inwazji gołowąsów w typie zabrzańskiego nastolatka Arkadiusza Milika, promowania młodzieży (wiem, modne) w żadnym razie nie fetyszyzuję. Podoba mi się po prostu nowa wysokoligowa demografia – mieszanie nieprzeciętnych obcokrajowców i rodzimych weteranów z przeszłością reprezentacyjną ze stadem żółtodziobim. Lideruje Legia Warszawa, która rdzeń Kuciak – Żewłakow (wiem, gaśnie) – Astiz – Vrdoljak – Ljuboja – Saganowski otoczyła chmarą wiadomych absolwentów wiadomej akademii. Niebawem podejmie ją Lech Poznań, którego zwycięstwo nad Wisłą w Krakowie sprzed chwili oglądałem z tym większą przyjemnością, że przed osią Burić – Arboleda – Murawski popisywał się cały tłum młodzieńców. Ustawieni najbliżej bramki rywala zostali: Bereszyński (lat 20, debiutancki sezon w najwyższej lidze), Drewniak (19, strzelił zwycięskiego gola), Tonew (22) oraz Możdżeń (21), którego po przerwie zastąpił Linetty (17, debiutancki mecz w najwyższej lidze). „Zawodowych ligowców” wypycha nowa jakość. Może i na razie to różnica drobna, ale wystarczająco zauważalna, by mi się zachciało wleźć tutaj i ekspresowo, w kilku zdaniach przyblogować. Lubię to!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s