No już nie będę zwlekał, aż rąbnie gola następnego czy też nieuchronnie jeszcze następnego, ani nie będę się podniecał pięcioma bramkami, którymi wcześniej rozszarpał Deportivo La Coruna niejaki Radamel „El Tigre” Falcao, w ogóle odechciało mi się tę całą siekaninę zliczać. Skoro okazało się, że Leo Messi w środę dla podniesienia dramaturgii symulował ciężkie boleści, skoro właśnie kilkoma półruchami od niechcenia pobił rekord Gerda Müllera, to wreszcie zwierzę się, z kim (i czym) od dawna kojarzy mi się zniewalająca łatwość, z jaką znajduje wokół siebie nieskończoność wolnej przestrzeni i czasu, by wymierzyć kolejnego kopa jak spod lasera. Sorry za nękające mnie od miesięcy skojarzenie (skojarzeń się nie wybiera) i życzę udanej drugiej połowy w Sewilli: