Darijo Srna, piłkarz obcojęzyczny

Osobliwość Oscarowej kategorii „najlepszy film obcojęzyczny” pewnie rozpoznajecie. Amerykanie wpychają tam dzieła, które zrozumieją bez dubbingu (lub wyczerpującego czytania napisów), i te rywalizują o statuetkę mniej prestiżową niż przyznawany „najlepszemu filmowi” w ogóle, choć niekoniecznie ustępują jakością produkcjom głównego nurtu. Wystarczy wspomnieć zeszłoroczną edycję, w której irańskie, brzmiące po persku „Rozstanie” górowało nad tytułami nominowanymi w najważniejszej w kategorii – także nagrodzonym „Artystą”, niby francuskim, ale na swoje szczęście niemym.

Pojmowanie, czym są kandydaci na „najlepszy film obcojęzyczny” przydaje się dla zrozumienia sytuacji Darijo Srny, który wczoraj znów rozegrał świetny mecz. Nie dość, że strzelił Borussii Dortmund gola, to jeszcze przyskrzynił rozpędzonego dotąd w Lidze Mistrzów Marco Reusa.

Nic nowego pod jupiterami, chorwacki prawy obrońca od dawna dokazuje lokalnie i międzynarodowo. Zdobył Puchar UEFA (w pożegnalnym sezonie, tuż przed przemianowaniem go na Ligę Europejską), trafił do jedenastki sezonu w Champions League, siedmiokrotnie był mistrzem kraju, sześciokrotnie podnosił krajowy puchar. Podnosił jako pierwszy, bo w Szachtarze Donieck dochrapał się – lata temu – kapitańskich szlifów.

Jako kapitan wyprowadza też na boisko reprezentację Chorwacji, której służył już w 100 meczach. Wystąpił na Euro 2004, niemieckim mundialu, Euro 2008 (strzelił gola, gdy jego drużyna sensacyjnie wygrywała z Niemcami) i Euro 2012, na których współtworzył najlepszą drużynę wśród wyeliminowanych w rundzie grupowej (miała pecha zderzyć się z późniejszymi mistrzami i wicemistrzami).

Jego atuty musiał dostrzec, choćby mimochodem, każdy, kto w miarę regularnie spogląda na futbol. Nienaganny technicznie, wytrzymały, oddany w walce, sprawdza się również wyrzucony na skrzydło. Znakomicie bije rzuty wolne i znakomicie dośrodkowuje, dzięki czemu zbiera mnóstwo asyst – do jedenastki gwiazd Ligi Mistrzów został wtedy zaproszony ze względu na statystyki, jego podania poprzedziły pięć donieckich bramek. Klasyczny przedstawiciel gatunku nowoczesnego, wielofunkcyjnego bocznego obrońcy, który i zasuwa na tyłach, i grasuje pod polem karnym wroga.

Skaza? Odkąd w 2003 roku opuścił Hajduka Split, pozostaje wierny Szachtarowi, choć może wymachiwanie „wiernością” jest nie całkiem na miejscu – Rinat Achmetów na pewno ją hojnie opłaca. Chorwat, który całą karierę spędził na Ukrainie. W megahitach pojawia się na ekranie tylko gościnnie, na co dzień występuje w produkcjach niszowych. Ot, idealny kandydat na Oscara dla najlepszego piłkarza obcojęzycznego.

Byłby Srna w ostatnich latach najznakomitszym graczem, który nawet na chwilę nie dał się wynająć żadnej mocnej lidze zachodniej? Czy kogoś, kto się nie zmierzył z jej wyzwaniami, wolno podejrzewać o najwyższą klasę światową? Czy na nominację do Złotej Piłki nie zasługiwał bardziej niż polegający w zeszłym roku głównie na barcelońskiej reputacji Dani Alves? Czy odkąd zmarnieli wspomniany Brazylijczyk i jego rodak Maicon, nie mamy powodów, by obwołać Srnę najlepszym prawym obrońcą na planecie?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s