Niewiele. Właściwie wcale go nie ma. Musi postanowić już. Dotąd odpowiedzialności nie ponosił, brylował z wygodnym „odziedziczyłem po poprzedniku”. Za każdy następny mecz po wtorkowym z San Marino odpowiada już on. Albo uważa, że Fornalik rokuje i „ja, prezes, na niego stawiam”, albo za parę chwil przedstawia nowego stratega – z misją Euro 2016, choć bez poddawania kwalifikacji mundialu 2014. Mój felieton do dzisiejszej „Gazety” (leży za ścianą płaczu) przeczytacie tutaj.