I znów jego show. Trzy gole sam wbił, przy czwartym pięknie asystował, centymetrów zabrakło mu do przyłożenia Stuttgartowi swoimi czwartym i piątym. Dortmundzcy fani pewnie wniebowzięci, że Robert Lewandowski lojalnie gra dla nich do końca, szefowie Borussii też pewnie odetchnęli z ulgą… A może lojalność nie ma tu nic do rzeczy, może złota Polaka jesień przypomina nam przede wszystkim, że w piłkę gra się głównie dla siebie, nawet jeśli zawodnicy przyznają się do tego niechętnie?
Mnie dzisiejszy wieczór utwierdził w podejrzeniu, że przyszłosezonowa przyszłość Lewandowskiego wcale nie musi być rozstrzygnięta.
W tygodniu naczytaliśmy się, że chce go wziąć Barcelona, inni wypisują właśnie o zainteresowaniu Arsenalu, wiosną zalotne SMS-y miał słać do napastnika ówczesny trener Realu Madryt, wcześniej było o Chelsea i obu klubach manchesterskich. Plotek o kolejnych klubach zasadzających się na Polaka może nie być, bo kończą się kluby, które na niego stać. Zostały jeszcze Paris Saint Germain, ale tam potworny ścisk w ataku, oraz wciąż aspirujące AS Monaco. Juventus raczej nie, nawet gdyby się turyńczycy szarpnęli na pensję, to ryzykowaliby zrujnowanie płacowego budżetu.
Co nie oznacza, jak już wspomniałem, że wojna o Lewandowskiego się skończyła. Raczej się wzmaga. Umowa z Bayernem? W tym biznesie nie istnieją umowy nie do unieważnienia, jeśli tylko masz czym płacić za unieważnienie. Jak wiosną podejrzewałem, że Borussia niekoniecznie – pomimo opowieści o nieuchronności transferu do Monachium – wypuści Polaka już latem 2013, tak dziś wciąż umiem sobie wyobrazić, że wyfruwa gdzie indziej latem 2014.
Wszystko dlatego, że dortmundzki gwiazdor stał się bezapelacyjnie najbardziej atrakcyjnym łupem na światowym rynku.
W Polsce wciąż zdarzają się niedomagający emocjonalnie, którzy klasę Lewandowskiego kwestionują, gdzie indziej nikt przytomny nie pominie go przy wymienianiu najznakomitszych dziś środkowych napastników. Jeśli za kryterium przyjąć szczytowe umiejętności potwierdzone w czołowej lidze i na dystansie dłuższym niż sezon, to musimy Polaka umieścić wśród ośmiu wspaniałych – obok Zlatana Ibrahimovicia, Robina van Persiego, Radamela Falcao, Edinsona Cavaniego, Luisa Suareza, Sergio Aguero i Wayne’a Rooneya.
25-letni Lewandowski jest w elicie elit najmłodszy. Kto go przejmie, będzie prawdopodobnie beneficjentem podwójnym – może liczyć, że po kilku sezonach zdoła go jeszcze nieźle odsprzedać. Jest też Lewandowski w tym gronie najskuteczniejszy. W bieżącym roku kalendarzowym w Lidze Mistrzów oraz lidze krajowej uzbierał 32 gole, konkurentów nie tyle wyprzedzając, ile znikając im z oczu – Cavani nastrzelał ich 25, Zlatan 24, pozostali jeszcze mniej.
I wreszcie tylko kontrakt Lewandowskiego wygasa po sezonie. A wśród wszystkich nominowanych do Złotej Piłki – tylko jego i Andrei Pirlo. Nie pamiętam już, kiedy piłkarz o tak wysokiej wartości rynkowej – tak młody, takiej klasy – był do wzięcia za darmo. Potęgi mają się poddać bez walki?