Aby to ustalić, trzeba znajomości ułamków, bo nad reprezentacją odbywa się gra interesów, w której reprezentacji przeznaczono niewielką rólkę – królika doświadczalnego. A za rok impreza ponad wszystkie, mistrzostwa świata w Polsce.
We francuskich portalach sportowych można było gdzieniegdzie wyczytać, że rodacy Stéphane’a Antigi i Philippe’a Blaina – na wszelki wypadek stosuję kolejność alfabetyczną – zostali współselekcjonerami naszej kadry. To wariant znany z futbolowej reprezentacji Szwecji, przez lata kierowanej przez duet równych sobie Larsa Lagerbäcka i Tommy’ego Söderberga. PZPS obu zatrudnionych zhierarchizował, ale autorom francuskich artykułów najwyraźniej nie mieściło się w głowie to, jak zhierarchizował. Że w bardzo silnej, stawiającej sobie bardzo ambitne cele drużynie bardzo doświadczony trener będzie asystentem trenera bardzo niedoświadczonego. Czy raczej – asystentem kandydata na trenera.
53-letni Blain na wylot poznał specyfikę pracy z reprezentacją, bo francuską rządził dekadę z okładem. 37-letni Antiga nie próbował nawet w klubie – wciąż pozostaje aktywnym graczem, kontrakt wiąże go ze Skrą Bełchatów, uwaga, do 2015 roku. Gdyby ten pierwszy wziął sobie do pomocy tego drugiego (obeznanego z realiami, od sześciu sezonów skaczącego po polskiej lidze), wszystko wyglądałoby logicznie. Ba, żółtodziób dojrzewający przy rodaku rósłby na jego naturalnego następcę. Być może wreszcie udałoby się zachować ciągłość pracy z kadrą przy kolejnej wymianie selekcjonerów.
PZPS jednak oczywistą relację odwrócił. To czeladnika uczynił szefem mistrza. Rozwiązanie w zawodowym sporcie na najwyższym poziomie niespotykane.
I wygodne dla obu współtrenerów. Po wrześniowej porażce z Bułgarią, która wyrzuciła Polaków z mistrzostw Europy, usłyszałem od jednej z czołowych związkowych postaci, że nowy selekcjoner musi być selekcjonerem przez okrągły rok. Wynajmowanym ostatnio obcokrajowcom wyrzucano, iż uciekają do rodzin w trakcie sezonu ligowego. Czytaj: poświęcają pracy z reprezentacją prawie wszystko, a powinni poświęcać wszystko.
Blain nie zamierza rzucać posady w klubie Montpellier? Niech więc zostanie „tylko” wicetrenerem. Niełatwo na stanowisko głównego bossa wynaleźć kogoś, kto od zaraz włoży pełną energię w projektowanie przyszłości polskiej kadry? Oddajmy ją Antidze, który co prawda nie skończył jeszcze kariery zawodniczej, ale przynajmniej przebywa na co dzień w Polsce. (Poza tym nie ma wyboru, gdy presję wywierają media, jak w najbardziej humorystycznym fragmencie tego wywiadu mówi, chyba serio, prezes Mirosław Przedpełski).
Przeciętny kibic nasłuchał się o naszej siatkówce jako supermocarstwie i żyje w przeświadczeniu, że PZPS stać na każdego. Tymczasem dopaść wymarzonego kandydata na szefa misji „Mundial 2014” nie było łatwo, z wielu przyczyn. Pierwsza: płytki rynek. Druga: w związku się nie przelewa (czego zresztą nie sposób nijak usprawiedliwić). Trzecia: wizja trudnych negocjacji ze zwolnionym, lecz zabezpieczonym kontraktem Andreą Anastasim. Czwarta: cały świat wie, że Polska ma problem, nikt nie przyleci pracować i ponosić odpowiedzialność za drobne.
I zamiast powierzyć reprezentację wyczynowcowi na więcej niż pełnym etacie, który będzie mentalnie tkwił w niej dniami i nocami, oddaliśmy ją pół- lub wręcz ćwierćetatowcom – oddalonym myślami od najważniejszego wyzwania polskiej siatkówki do końca sezonu ligowego. Blain się do nas nie pofatyguje, bo jest zajęty w Montpellier, Antiga nie będzie podróżował po klubach i główkował jak selekcjoner, bo sam uwija się nad siatką. Co więcej, właśnie się okazało, że wbrew kolportowanej przez PZPS wersji wcale nie podpisał kontraktu – i nic dziwnego, że chciałby gwarancji pracy do igrzysk w Rio de Janeiro w 2016 roku, jeśli po sezonie ma zrezygnować z ostatniego roku kontraktu ze Skrą. Nawiasem mówiąc, atrakcyjniejszego niż proponowany przez związek…
Przygotowaniom do MŚ miało przyświecać mobilizujące totalnie hasło „wszystkie ręce na pokład”, stąd marzenia działaczy, by selekcjoner odzyskał dla kadry wszystkich ostatnio nieobecnych siatkarzy, ze szczególnym uwzględnieniem Wlazłego i Zagumnego. A na razie nawet z selekcjonerem jest kłopot. Teoretycznie sprawiliśmy sobie dwóch, praktycznie dysponujemy ułamkiem Blaina (zarobiony w lidze francuskiej) oraz zerem Antigi (działaczom w tej sprawie ufać już nie wolno, więc należy uznać, że negocjacje trwają). Sławą czołowych innowatorów w światowej siatkówce szczycimy się od dawna, ale tym razem chyba przesadziliśmy.