Thomas Hitzlsperger to najbardziej uznany piłkarz pośród nielicznych, którzy odważyli się ujawnić jako geje. 52-występy w reprezentacji Niemiec, brąz mundialu i srebro mistrzostw Europy, triumf w Bundeslidze, przeszłość w lidze angielskiej. Trochę na boisku przeżył.
Mieszka w kraju, w którym o największym tabu w futbolu debatuje się chyba najintensywniej. Napastnik Bayernu Mario Gomez apelował, by homoseksualiści w szatniach się ujawniali. Popierał go szef niemieckiej federacji Theo Zwanziger, obiecując zarazem wsparcie dla odważnych. Kapitan monachijczyków i kadry narodowej Philipp Lahm z taką odrazą mówił o homofobii, że został uhonorowany nagrodą organizacji Weimar Gay Triangle, choć sam otwartość odradzał (bo śmiałkowie mogą nie znieść wrogości trybun). Anonimowy gracz Bundesligi skarżył się w wywiadzie dla magazynu „Fluter”, że wraz z kilkoma innymi gejami musi żyć w zakłamaniu („za spełnianie sportowych marzeń płacę wysoką cenę, muszę być aktorem każdego dnia”), aż sprowokował kanclerz Angelę Merkel do zapewnień, że nie powinien się niczego obawiać. Uli Höness prognozował, iż nieuchronnie nadciąga dzień pierwszego coming outu, więc kluby muszą się przygotować, by odpowiednio zareagować.
Napastnik Arsenalu Lukas Podolski zareagował na wywiad byłego kolegi z reprezentacji na Twitterze: „Odważna i słuszna decyzja. Szacunek, Thomasie Hitzlspergerze. Jego wyjście z ukrycia to ważny znak czasu”. W podobnym tonie wypowiadają się czołowe postaci niemieckiego futbolu, jednak rewolucyjność – o ile to właściwe słowo, trudno tu wymagać od kogokolwiek heroizmu – wyznania osłabiają nieco okoliczności. 31-latek zdobył się na nie kilka miesięcy po przedwczesnym, wymuszonym przez kontuzje zejściu z boiska. – Nie byłem niczego świadomy, kiedy Thomas grał w kadrze – powiedział jej menedżer Oliver Bierhoff. – Poinformował nas [także selekcjonera Joachima Löwa – red.] dopiero po zakończeniu kariery.
To szczegół o fundamentalnym znaczeniu, jedynymi znanymi mi aktywnymi piłkarzami, którzy wyszli z szafy, pozostają Justin Fashanu, Anton Hysén oraz Robbie Rogers. Pierwszy u schyłku kariery – miał potem problem z podpisaniem jakiegokolwiek kontraktu (również z powodu stanu zdrowia), wywołał wściekłe reakcje kolegów z boiska („dla gejów w tym sporcie nie ma miejsca”), został werbalnie zmasakrowany przez kibiców, publicznie wyparł się go brat (również piłkarz), w wieku 37 lat popełnił samobójstwo. Drugi śmiałek to trzecioligowy amator, grający w prekursorsko postępowej, eksperymentującej społecznie Szwecji, trenerem drużyny jest jego ojciec. Trzeci – Amerykanin Robbie Rogers – zawiesił karierę, ale potem poczuł się tchórzem i wrócił.
Słowem, w 2014 roku futbolista nadal musi czekać, aż skończy karierę, zanim ośmieli się przyznać, że przyjemniej mu patrzeć na Brada Pitta niż na Angelinę Jolie. A przecież należy do środowiska, w którym gwiazdorzy obnoszą się ze swoimi erotycznymi podbojami jak z trofeami zdobytymi na murawie. Obnoszą się, o ile są heteroseksualne.
Piłkarze zwyczajnie się gejów boją. I jeśli zanalizujemy kontekst, np. ten pod prysznicem, ich opory można zrozumieć. Przecież nie tylko oni nie lubią obnażać się przed ludźmi, którzy mogą spoglądać na nich jak na obiekty seksualne – inaczej zlikwidowalibyśmy zupełnie nieuzasadniony podział na szatnie żeńskie i męskie, obecny wszędzie. Sytuację może zmienić tylko stopniowe oswajanie się z nieznanym. Na jesiennej debacie o homofobii w naszej redakcji Jan Tomaszewski uporczywie powtarzał, że nie mógłby się przebierać z gejem. Aż poseł Robert Biedroń przypomniał mu, że grali już razem mecz. A przed i po meczu przebywali razem w szatni…
Hitzlsperger proces oswajania niewątpliwie przyspiesza, jednak prawdziwie przełomowe będą dni, w których z ukrycia zaczną wychodzić piłkarze nieemerytowani. I całe środowisko – drużyna, trybuny, media etc – zmierzy się z twardym, codziennym konkretem. A potem zaczną padać następne stereotypy. Już widzę, jak kibicom, którzy graczom delikatnym i nieagresywnym odruchowo wymyślają od „ciot”, staje przed oczami gej krwawy zabijaka na pozycji defensywnego pomocnika.