Atlético robi świetny interes na przeciągającym się wypożyczeniu Thibauta Courtois. Madrytczycy wyciągnęli 20 mln euro ze sprzedaży Davida De Gei, a ich bramkę nadal chroni niezawodny fachowiec, tylko zacierać rękawice i klękać przed regulaminami, dzięki którym nie musisz kupować, żeby mieć.
Jeszcze świetniejszy interes robi Chelsea, jako jedyna obok Realu Madryt kontrolująca aż dwóch bramkarzy ze ścisłej czołówki. Oddaje Courtoisa, a zarazem go zatrzymuje, nie wygania spomiędzy słupków Petra Cecha, a zarazem stale podnosi sportową i rynkową wartość „rezerwowego”, jeśli zechce „rezerwowego” spieniężyć, to Atlético nie weźmie ani eurocenta. Belg rozegrał już w Madrycie 125 meczów, choć do Madrytu nigdy nie należał – to chyba rekordowo rozciągnięte wypożyczenie w futbolu na najwyższym poziomie. Transakcja doskonała.
Agresywną polityką najbogatszych wśród najbogatszych zajmuję się ostatnio obsesyjnie, im bardziej staram się odwrócić wzrok, tym bardziej zauważam, że chcą pożreć wszystkich, cały świat futbolu podzielić między kilka podmiotów, każdy klub nienajbogatszy uczynić filią jednego z najbogatszych, i niech jeszcze ten nienajbogatszy okazuje wdzięczność, że wolno mu służyć najbogatszemu.
O zachłanności londyńczyków blogowałem już u schyłku minionego lata, gdy kompletowali obłędnie szeroką kadrę, skazującą świetnych piłkarzy na usychanie w rezerwie – pojękiwałem, że jest w tym jakieś wynaturzenie, że hierarchia pieniądza burzy hierarchię sportu, że piłkarze słabsi grają (w słabszych firmach), podczas gdy piłkarze wybitni siedzą (w lepszych firmach), ba, coraz wybitniejsi siedzą, niestety, oni też bywają winni, gdy coraz częściej muszą – wodzeni na pokuszenie – wybierać między futbolem a szmalem i wybierają wbrew naturze, znaczy wbrew naturze sportu, natura ludzka lgnie chyba do posiadania, „mieć” wygrywa z „być” walkowerem.
Pazerność Chelsea coraz mocniej rzuca się jednak w oczy również poza Chelsea. Jeśli londyńczycy docierają do swych wewnętrznych granic, zaczynają przekraczać objętość swoich szatni, to piłkarzy się pozbywają, ale tak, by się nie pozbyć. Wszyscy wypożyczają piłkarzy, oni wypożyczają bardziej, choć niekoniecznie liczniej – na przemysłową skalę zajmuje się tym np. właściciel Udinese, mentalnie bardziej fabrykant niż szef klubu sportowego.
Courtois, mocny kandydat na bramkarza numer jeden w Hiszpanii, należy do nich już od blisko trzech lat.
Romelu Lukaku, odkąd do nich należy, strzelał gole – łącznie 26 – tylko dla West Brom i Evertonu.
Thorgan Hazard jako piłkarz Chelsea rozegrał 63 mecze w Zulte Waregem. I jest gwiazdą wicemistrza Belgii, rozdaje najwięcej asyst w lidze.
Lucas Piazón, Christian Atsu, Patrick van Aanholt oraz Cristián Cuevas jako piłkarze Chelsea biją się o mistrzostwo Holandii. Wszyscy grają na chwałę Vitesse Arnhem, wedle lokalnej prasy klubu sterowanego przez wysłanników Romana Abramowicza. W minionym tygodniu dołączył do nich piąty (bywało ich nawet sześciu) gracz zatrudniony przez Chelsea, nastolatek z Burkina Faso Bertrand Traoré. (W tym gronie wyróżnia się van Aanholt – do Chelsea należy od siedmiu lat, jednak w jej barwach rozegrał ledwie 8 ze 114 meczów zawodowej kariery, w pozostałych ubierał się w koszulki Coventry, Newcastle, Leicester, Wigan oraz rzeczonego Vitesse. I niewykluczone, że zwieńczy te podróże wyprawą na mundial z reprezentacją Holandii).
Ogółem londyńczycy trzymają dziś na wypożyczeniu 23 piłkarzy, którzy w bieżącym sezonie mają realne szanse zdobyć mistrzostwo ligi belgijskiej, holenderskiej i hiszpańskiej, a także awansować do pucharów z ligi angielskiej, hiszpańskiej (Marin z Sevilli), włoskiej (Wallace z Interu Mediolan) oraz serbskiej (kolejny młody bramkarz Matej Delač, od 2010 roku przerzucany między klubami portugalskimi i bałkańskimi). Gdyby ten gabinet cieni wysłać do Champions League, śmiało można by zakładać, że wygramoli się z grupy.
Biznes jest łatwy do prowadzenia, kto z młodych odmówi wielkiej Chelsea. I pewny, tylko go rozwijać – ryzykujemy minimalnie, warto gromadzić nawet niewystarczająco perspektywicznych, by mogli przydać się w przyszłości w Londynie, lecz wystarczająco perspektywicznych, by odsprzedać ich z zyskiem po wytrenowaniu w, przepraszam za wulgaryzm, zagranicznej firmie outsourcingowej.