Powrót ligi. Batmobil kontra hulajnoga

Z okazji jutrzejszego wznowienia rozgrywek wyłuskuję z czołówki akurat Legię oraz Wisłę – rozdzielone w tabeli przez Górnika – nie dlatego, że to największe marki minionych kilkunastu lat, ale powodowany właśnie dzielącą je przepaścią. To te kluby najbardziej sugestywnie reprezentują agresywną przyszłość i rzężącą przeszłość tzw. ekstraklasy.

Legia rozwija się, a Wisła zwija, żarłoczna biznesowo Legia wciąż zwielokrotnia finansową przewagę nad konkurencją, niedożywiona Wisła ledwie dycha. Pasibrzuch i kościotrup. Aż niepokojąco wyglądają przy jednym stole.

Legia plądruje głównych konkurentów, jak na polskie standardy zwerbowała kadrę bez granic, zasila ją i luksusowymi transferami, i młodzieńcami w typie Koseckich, Żyrów, Bereszyńskich czy Łukasików, którzy mają być jutrem reprezentacji Polski. Wisła zbiera złom, eksploatuje wciąż te same 13-14 nazwisk, których właściciele gwiazdorzyli wczoraj, i to odległe wczoraj – jak Brożek z Gargułą, do których dołączył Stilić, a wkrótce dołączy jeszcze Dudka, wszyscy wyrywani z wielu miesięcy bezruchu. Piękni dwudziestoparoletni kontra brzydcy trzydziestoletni. Odrzuceni przez zagranicę kontra szykujący się do podboju zagranicy oraz ci, którzy już ją podbili. Obecni kadrowicze kontra byli kadrowicze.

Legię wziął zimą Henning Berg, jedyny w tzw. ekstraklasie triumfator Ligi Mistrzów, przez zwierzchników zachwalany jako zupełnie nowa jakość – trener jeszcze niezbyt doświadczony, ale ponoć z wizją, mający panować nad wszystkimi grupami wiekowymi i w ogóle organizować całą sportową przestrzeń klubu. Wisłę prowadzi Franciszek Smuda, przygarnięty z dna drugiej ligi niemieckiej, przez rodaków zelżony po niepowodzeniu na Euro 2012 – fachowiec aż nazbyt doświadczony, dla wielu uchodzący za ucieleśnienie zacofania nadwiślańskiego trenerstwa. Laptop kontra obcęgi.

Legią rządzi Bogusław Leśnodorski – pozuje na dynamicznego i nowoczesnego, to prezes rozgadany, brylujący wszędzie, gdzie zaproszą, chyba bardziej rozpoznawalny niż czołowi piłkarze. Wisłę wciąż trzyma Bogusław Cupiał – ociężały biznesmen starej daty, wycofany i milczący, unikający nie tylko kamer, ale nawet wywiadów prasowych, z gwiazdami boiska na popularność nigdy nie konkurował. Stolica kontra osada Myślimira.

Gdzie nie spojrzeć, tam obie firmy dzieli bariera niemal cywilizacyjna, stąd drobne sześć punktów różnicy w tabeli wygląda jak akt oskarżenia Legii i hołd złożony Wiśle, przecież to powinien być wyścig batmobilu z hulajnogą, chciałem powiedzieć – stale ulepszanego batmobilu z wielokrotnie reperowaną hulajnogą. Wiosną nic się nie zmieni. Od warszawskiej drużyny oczekujemy nie tyle seryjnego wygrywania, ile europejskiej elegancji w stylu gry, pozwalającej uwierzyć, że latem w pucharach nie będzie znów wyglądała prowincjonalnie, ze swoją infantylną taktyką i mentalnością. Od krakowian nie wypada wymagać w zasadzie niczego, w przeciwieństwie do lidera mogą zaskakiwać tylko pozytywnie.

Oba kluby dzieli niemal wszystko, ale łączy wyrazistość, w jednym wynikająca ze statusu lokalnej potęgi, w drugim – z zaludniających go osobistości, wciąż u nas rozpoznawalnych i wywołujących emocje. Co tu dużo gadać, powrót na podium weteranów Smudy, braci Brożków, Garguły, Stilicia, Dudki czy Głowackiego to byłoby przedstawienie unikalne, takiej zbiorowej podróży z zaświatów w lidze nie podziwialiśmy. Panie trenerze – najznakomitszy polski trenerze minionych dwóch dekad – niech pan pamięta, że szlachectwo zobowiązuje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s