Dyktatura Bayernu

Bayern Monachium, Pep Guardiola

Zima ledwie odeszła, ćwierćfinały Ligi Mistrzów dopiero przyjdą, a piłkarze z Monachium już obronili mistrzostwo Niemiec. I tworzą zjawisko w najsilniejszych rozgrywkach niespotykane.

Nie zaznał takiego poczucia bezsilności, kto nie grał w Bundeslidze. Bayern chwycił rywali za gardła w listopadzie 2012 r. i od tamtej pory nie zwalnia uścisku. 52 mecze bez porażki, ledwie sześć wpadek remisowych – wszystkie na 1:1 – które nikną w pamięci jako nieistotne skutki króciutkich chwil roztargnienia. Jeśli monachijczycy utrzymają tempo do końca sezonu, zostaną pierwszymi w dziejach Bundesligi mistrzami niezwyciężonymi – od inauguracyjnej do ostatniej kolejki.

Owszem, podziwiała swoich „Niezwyciężonych” liga angielska – w sezonie 2003/04 – ale nawet tamtemu Arsenalowi usiłowały opierać się Chelsea i Manchester Utd., tytuł wzięli londyńczycy dopiero pod koniec kwietnia.

Owszem, potrafiły odlatywać w inny wymiar wszechwładne w lidze hiszpańskiej Barcelona czy Real Madryt, ale one przynajmniej nie rozbrajają najgroźniejszego przeciwnika tak, jak Bayern rozbroił dortmundzką Borussię – po odebraniu Mario Götzego odbierze Roberta Lewandowskiego, nastąpi ostateczny demontaż ataku na miarę sensacyjnego awansu do finału poprzedniej Champions League.

Owszem, rozzuchwalił się w lidze włoskiej pędzący po trzeci z rzędu tytuł Juventus, ale turyńczycy przynajmniej nie bombardują muraw golami przy jednoczesnym zredukowaniu strat własnych do niedostrzegalnego minimum. Tymczasem Bayern utrzymuje tempo na setkę bramek w sezonie, a traci ich tak niewiele, że defensywną skutecznością może się z nim równać tylko jedna współczesna drużyna klubowa – Chelsea z sezonu 2004/05. Chelsea, która jednak sama strzelała znacznie rzadziej.

Monachijczycy – a wraz z nimi Bundesliga – tworzą zjawisko w nowożytnym futbolu na najwyższym poziomie absolutnie bezprecedensowe. Oni defilują, reszta rozstępuje się, tworzy szpaler, może tylko wyczekiwać, aż dyktatura rozpadnie się – albo przynajmniej popęka – od wewnątrz. Może pewnego dnia szatnię podtrują konflikty? Piłkarze się zestarzeją, stracą motywację, ewentualnie przestaną słuchać trenera Pepa Guardioli, który uzna, że nadszedł czas rozstania? Szefowie błędnie wyselekcjonują następców?

W każdym sukcesie tkwi już zalążek przyszłej klęski, zazwyczaj tym bardziej bolesnej, im większy był sukces – to jedyna nadzieja prowincji, czyli z perspektywy mistrza całej resztki niemieckiego futbolu. Na razie monachijczycy sprawują rządy brutalne, przepojone pychą i arogancją. Dyrektor sportowy Matthias Sammer diagnozuje, że wygrywają, ponieważ „trenują więcej i zawsze tak, jakby nie było jutra” – i wywołuje zrozumiałą wściekłość ligowych trenerów. A Guardiola na każdych zajęciach wykrzykuje jak mantrę: „Nie dajcie im czasu myśleć!”. Piłka ma się przesuwać tak szybko, by skołowany przeciwnik zataczał się przez pełne 90 minut, on jako trener też o to dba, nadając drużynie – już w minionym sezonie nieskazitelnej – nieskończoną elastyczność taktyczną. I publicznie zdumiewa się, jak prędko podwładni pojęli i przyswoili jego idee.

To trener wypoczęty, wyczyścił umysł podczas rocznych wakacji spędzonych w Nowym Jorku. Starannie dobrany również jako fachowiec stworzony do utrzymywania podwyższonej mobilizacji w szatni, którą miał prawo rozleniwić zeszłoroczny wyczyn – zdobycie potrójnej korony, pierwszej w historii Niemiec. W Monachium przyzwyczaili się, że jeśli Bayern w minionych latach przegrywał, to zazwyczaj ze sobą. Wybitnych piłkarzy kolekcjonował zawsze, ale często bardziej skupiali się oni na celebrowaniu zwycięstwa w poprzednim meczu, zamiast myśleć o zwycięstwie w następnym.

Świadomość przeorał im Jupp Heynckes, jego następca pobudza ich dalszym i nieustającym modyfikowaniem systemu gry. Pobudza także, jak mówi kapitan Philipp Lahm, intelektualnie. Nagrodą są nie tylko statystyczne rekordy, lecz przede wszystkim komfort przed decydującymi starciami w LM, jakiego nie zaznał jeszcze nikt – ligowe rozgrywki krajowe już odfajkowane, każdy mecz w europejskich można przygotowywać jak finał. A Barcelona, Real czy Chelsea wykrwawiają się w wojnach o każdy punkt, wszak na szczytach lig hiszpańskiej i angielskiej nieprawdopodobny ścisk.

Jeśli Bayern wypełni obie misje – sezon w Bundeslidze nieskażony porażką i triumf w LM – to pobije rekord czołowych lig należący do Milanu, który w latach 1991-93 był niepokonany we włoskiej Serie A w 58 meczach z rzędu, oraz wyrówna osiągnięcie tego samego Milanu, który jako ostatni obronił Puchar Europy (1990). Dyktatura obejmie cały kontynent.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s