Polska wersja tytułu książki „Secret Footballer”, napisanej przez anonimowego brytyjskiego piłkarza stale współpracującego z dziennikiem „Guardian”, może o tyle czytelnika zmylić, że sugeruje, iż autor ujawnia jakąś przerażającą prawdę kulisach futbolu, którą dotąd trzymano przed kibicami w sekrecie z klauzulą najwyższej tajności. To byłoby oczywiście niemożliwe, fani chyba nigdy nie mieli, a dziś tym bardziej nie mają złudzeń, jak jest. Czy raczej – jak bywa. Wiedzą o demoralizującym wpływie zarabianych przez młodocianych milionerów pieniądzach; o zagrożeniu popadnięcia w alkoholizm lub uzależnienie od hazardu; o bezwzględności nabrzmiałej testosteronem szatni; o płytkości rozrywek zawodników, ich pozaboiskowych ekscesach i charakterze tradycyjnych „przyjęć” bożonarodzeniowych, erotycznych podbojach, których nie tylko wielcy gracze dokonują bez wysiłku, właściwie od niechcenia.
Tajemniczy narrator niczego zatem nie obnaża, wielokrotnie relacjonowanym nie tylko przez tabloidy zjawiskom przydaje co najwyżej wyższej wiarygodności. Wartość jego wyznań dostrzegam raczej tam, gdzie je błyskotliwie komentuje – jak wtedy, gdy podaje w wątpliwość sens wprowadzenia w Premier League przerwy zimowej. Pomysł wraca, ponieważ wycieńczający kalendarz ma skutkować późniejszym nagromadzeniem kontuzji i utrudniać angielskim klubom i reprezentacji rywalizację międzynarodową. Tymczasem Anonimowy Piłkarz sugeruje, że przerwa na niewiele by się zdała, bowiem ligowcy kultywowaliby tradycję intensywnego wokółświątecznego chlania.
Lubię też, gdy rozprawia się z kibicami, którym wydaje się, że wolno im wyryczeć do zawodnika wszystko, co im plugawego ślina na język naniesie, tylko dlatego, że płacą za bilety. Z zainteresowaniem czytam, jak z pasją i sensowną argumentacją staje w obronie pośredniczących w transferach agentów, zbiorowo postrzeganych jako pozbawieni wszelkich skrupułów naciągacze. Jeszcze raz: autor „Futbolu obnażonego” nie opisuje sytuacji, o których byśmy nie mieli pojęcia, za to wzbogaca nas, pozwalając wejrzeć w jego punkt widzenia – piłkarza refleksyjnego, inteligentnego, wrażliwego. Unikalnego.
Czy nie dlatego zapadł na depresję, z której zwierza się w finale? Z powodu swojej osobności, wewnętrznego niedopasowania do tej specyficznej subkultury?
Ten temat intryguje mnie od zawsze. Jak refleksyjni nadwrażliwcy –zdarzają się i tacy wśród zawodowych graczy – znoszą życie w środowisku, w którym trzymanie w rękach książki wygląda podejrzanie, a jeśli ktoś wejdzie do teatru, to już w ogóle pedał. Sam znam byłego polskiego ligowca o szerokich horyzontach, z którym potrafię rozmawiać godzinami, nie zahaczając o piłkę nożną nawet w nawiasie, i nie umiem sobie wyobrazić, kogo musiał zgrywać w szatni, by przetrwać. To rzeczywistość (psychiczna) wciąż nieopisana, także przez Anonimowego Piłkarza – on wobec stylu życia kumpli z szatni niby się dystansuje, ale zarazem intensywnie w nim uczestniczy i opowiada o nim z fascynacją i dumą chłopaka z biednej dzielnicy, którego po społecznym awansie stać na wszystko.
Zresztą sami przeczytajcie, rzecz leży już w księgarniach, a ja mam pięć przysłanych przez wydawnictwo egzemplarzy do rozdania. Losowo oczywiście rozdawał nie będę, tradycyjnie proponuję mały konkursik – na przewidywanie przyszłości (to też ładna tutejsza tradycja), ze względu na tematykę „Futbolu obnażonego” niech będzie ona związana z kopaniem angielskim.
Zadanie brzmi: wytypujcie na forum podstawową jedenastkę Manchesteru United na wtorkowy mecz z Bayernem Monachium. Termin: do południa w niedzielę. Za każde trafione nazwisko dostaniecie punkt (sami punkty podliczycie i potem wpiszecie), a pięciu czytelnikom z najlepszym bilansem wyślę książkę.
A w razie wyników remisowych na tym samym forum zorganizuję ekspresową minidogrywkę, która będzie dotyczyła środowego meczu Paris Saint Germain – Chelsea. Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać, to do dzieła.