Tam, gdzie Barcelona przechwyci każdego genialnego dzieciaka z drugiego końca świata, zanim wychowają go (a potem zarobią na sprzedaży) tubylcy. I tam, gdzie Chelsea pozwoli zdolnym grać dla kogo innego, tylko jeśli zagwarantuje sobie, że w każdej chwili może wezwać go do siebie (lub zarobić na jego sprzedaży). Mój felieton do „Sport.pl Extra”, magazynu z dzisiejszej „Wyborczej”, przeczytacie tutaj.