Mourinho. Usta we krwi

José Mourinho zagroził, że na Liverpool – drużynę w amoku zwyciężania, wykonującą wyroki na kolejnych przeciwnikach, zanim gra na dobre się rozpocznie – wypuści w niedzielę piłkarzy drugorzędnych. Tych, których nie potrzebuje do podstawowego składu na rewanżowy półfinał Ligi Mistrzów z Atlético. Zastrzegł tylko, że o akceptację swego planu zapyta Romana Abramowicza – właściciel Chelsea już ją wyraził. Powód? Od trofeum krajowego klub wyżej ceni sobie triumf europejski, może wykalkulował też, gdzie szanse są większe i tam zamierza zainwestować całą energię.

Oczywiście jest afera. Na przykład piłkarzy Manchesteru City żywo interesuje ewentualna strata punktów przez Liverpool, bo sami ścigają lidera, też pragną mistrzostwa. A słowa Mourinho łatwo zinterpretować jako sugestię, że mecz w pewnym sensie podda. I w pewnym sensie sfałszuje rozgrywki.

W świadomym wystawianiu składu „nie najsilniejszego” nie dostrzegam skandalu, o czym blogowałem już, gdy o tę samą zbrodnię oskarżano przed laty Iana Hollowaya. Wtedy istniały jeszcze przepisy pozwalające za nią karać – szczytne intencje kompletnie rozmijały się w nich ze zdrowym rozsądkiem, bo zakładały istnienie podstawowej jedenastki, czyli tworu nieistniejącego lub istniejącego jedynie w teorii.

Pomysł Mourinho też mnie nie uwiera. Interesuje mnie tylko to, że trener Chelsea go ujawnił.

Gdyby po prostu – bez wstępnych medialnych ceremoniałów – wystawił w niedzielę, kogo zechce, w najgorszym razie wywołałby niewielkie kontrowersje. Przecież będzie miał do dyspozycji Nemanję Maticia i Mohammeda Salaha (nie są zgłoszeni do LM), Franka Lamparda i Johna Obiego Mikela (z rewanżu z Atlético wykluczeni przez kartki), Dembę Ba i André Schürrle (rewanż z Atlético rozpoczną w rezerwie), Branislava Ivanovicia (wypoczęty, pauzował we wtorek), być może też Fernando Torresa (na środę prawdopodobnie wydobrzeje Samuel Eto’o). Z której strony nie spojrzymy, nie dostrzeżemy tu gromady popychadeł z peryferii kadry, ci ludzie kompletnie nie nadają się do rólek halabardników w przedstawieniu o ostentacyjnym poddawaniu meczu.

A jednak Mourinho ujawnił swój plan natychmiast po półfinale Ligi Mistrzów – idealny moment, żeby rozpętać piekło na cały tydzień. Wymyślił intrygę jeszcze przed meczem, jak powiedzą apologeci tezy o totalnym kontrolowaniu przezeń każdego skrawka otaczającej go rzeczywistości, każdego swego słowa i gestu, wszystko w imię wpływania na morale drużyny? Wymyślił w trakcie meczu, gdy tracił kolejnych piłkarzy – kontuzjowanych lub dyskwalifikowanych? A może jednak reagował spontanicznie?

W każdym razie jego potrzeba – naturalna skłonność, umiejętność, wybierzcie sobie sami – żeby siać zamęt, jest jak wszechświat – niby nieskończona, a wciąż się rozszerza. Mourinho nie mówi, Mourinho razi słowem wysokiego napięcia. Gdzie otworzy usta, tam murawy muszą płonąć, podpalał włoskie, hiszpańskie i angielskie, litości nie będzie dla nikogo, niech nastanie chaos, aż by się chciało go obłożyć jokerowym makijażem Heatha Ledgera, forma wreszcie odpowiadałaby treści. Pamiętacie Pepa Guardiolę, który uciekał na przedłużone wakacje do Ameryki m.in. dlatego, że mentalnie wytarmosiła go nieustająca, totalna wojna z Portugalczykiem, wówczas rządzącym Realem? Kiedy w ubiegłym roku Mourinho opuszczał Madryt, pomyślałem, że i jemu przydałoby się spocząć na parę chwil w pustelni. On przecież wojował nawet wewnątrz własnego klubu, i to wojował krwawo, bez brania jeńców, nawet jeśli wróg miał świętą twarz Ikera Casillasa. Ile można wytrzymać w tak toksycznej, wyniszczającej psychicznie codzienności?

Mourinho albo się permanentnym konfliktem żywi, albo posiada niesłychaną umiejętność emocjonalnego odseparowania się – wierzycie w to? – od spraw zawodowych. Wyjść z meczu to jak wyjść z teatru, w którym się występowało, wszyscy wiemy, że wszyscy udajemy, ja tylko deklamuję kwestie w obronie mojej prześladowanej drużyny, jam częścią tej siły, która wiecznie sprawiedliwości pragnąc, wiecznie sieje zamęt. Wśród współczesnych trenerów najwybitniejszych jestem jednym z kilku, najbardziej demoniczny jestem jeden. Mourinho ma przegrać mistrzostwo Anglii? To przynajmniej zdecyduje, kto je wygra.

 

http://swf.tubechop.com/tubechop.swf?vurl=x9Huy-JP1xo&start=11.21&end=60.57&cid=2658082

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s