Igrzyska dyktatorów

Soczi 2014, igrzyska olimpijskie

Najpierw z ubiegania się o organizację zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku zrezygnowało Monachium – zbuntowali się mieszkańcy bawarskiego powiatu Berchtesgadener, który odrzucili pomysł w referendum. Następnie, w styczniu bieżącego roku, kandydaturę wycofał Sztokholm. W maju finansowania imprezy MKOl odmówił Kraków, również w wyniku lokalnego referendum. Aż wreszcie na igrzyska wypięło się Oslo.

Pisałem przed dwoma laty, że liberalne demokracje coraz częściej debatują, czy warto porywać się na kosztowne sportowe ekstrawagancje, natomiast kandydaci kontrowersyjni – niegotowi infrastrukturalnie, pełni nędzy, gwałcący prawa człowieka – toczą o turnieje zażarte wojny, zwycięstwo nierzadko zawdzięczając łapówkom. I prorokowałem, że już wkrótce rozważania, czy to etyczne zaszczycać mundialami lub olimpiadami dyktatury w typie Chin, Rosji czy Kataru o tyle stracą sens, że nikt inny nie będzie przyjmowaniem sportowców zainteresowany.

To się właśnie stało. O igrzyska w 2022 roku rywalizują już tylko Pekin oraz Ałmaty. MKOl wybiera między metropolią z kraju twórczo modyfikującym ideę komunizmu, a metropolią podległą kazachskiemu satrapie Nursułtanowi Nazarbajewowi.

Rezygnacja Oslo jest wyjątkowo symptomatyczna. Norwegia to ojczyzna narciarstwa, zbzikowana na punkcie zimowego sportu, fantastycznie przygotowana infrastrukturalnie oraz pogodowo – w przeciwieństwie do Soczi nie musiałaby rozpylać sztucznego śniegu. W dodatku pozostaje enklawą luksusu, która mogłaby sobie okleić banknotami wszystkie fiordy – dzięki gigantycznym złożom ropy i gazu uzbierała gigantyczne rezerwy finansowe, jej PKB na głowę obywatela ustępuje tylko Luksemburgowi (według Międzynarodowego Funduszu Walutowego), ewentualnie Liechtensteinowi i Monaco (według Banku Światowego).

Jeśli komuś powinno zależeć, by zorganizować święto zimowego sportu, to właśnie Norwegii. Jeśli kogoś stać na najbardziej wystawne święto zimowego sportu, to właśnie Norwegię.

Tamtejszych polityków łatwo jednak zrozumieć. Podjęli decyzję zgodną z nastrojami społecznymi ponad połowa obywateli sprzeciwiała się organizacji igrzysk. Nie chcieli zaakceptować wielkopańskich żądań bonzów z MKOl, którzy zażyczyli sobie sułtańskich rautów i honorów od rodziny królewskiej (przez nią opłaconych!), a także ekonomicznych przywilejów, by na imprezie dorobili się tylko oni. Do bezgranicznej zuchwałości działaczy sportowych przywykliśmy, zresztą niedawno śledziliśmy, jak szantażystom z FIFA bezskutecznie opierała się prezydent Brazylii Dilma Rousseff. Wielkie turnieje futbolowe i igrzyska to zdarzenia całkowicie osobne – ludzkość zabawia się na mnóstwo sposobów, ale nikt nigdzie nie płaci tyle jedynie za to, żeby zbudować scenę i zaprosić resztę kontynentów na tańce. FIFA i MKOl nie dają od siebie właściwie niczego, mundialowe i olimpijskie know-how to nie jest wyrafinowana, przechowywana w arcytajnym sejfie receptura, do której wynalezienia potrzeba najtęższych umysłów. Działacze czerpią gargantuiczne zyski z praw autorskich do piłki nożnej i innych dyscyplin sportu. Albo inaczej: żerują na ich atrakcyjności. Żerują, bo choć są niezbędni – organizacyjny nadzór jest niezbędny – to nawet przy maksymalnym wysiłku woli nie dostrzeżemy w nim misji tak doniosłej, by wynagradzać ją tantiemami wyższymi niż jakiekolwiek inne w świecie.

Dlatego w najbliższej przyszłości będą musieli prawdopodobnie rozstrzygnąć dylemat – czy organizować imprezy skromniejsze lub dzielić się zyskami i dzięki temu wysyłać sportowców do okolic cywilizowanych, czy wpychać ich tam, gdzie dobrze żyje się tylko władzy.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s