Barcelona – Real Madryt na żywo

El Clasico, Gran Derbi, Real Madryt, FC Barcelona

Dawno już nie blogowałem wielogodzinnie o żadnym meczu, dzisiaj też nie osiągnę pełnej mocy z powodu tradycyjnej niedzielnej zawieruchy redakcyjnej, ale perspektywa El Clásico właśnie znienacka skusiła mnie, by jednak postukać w klawiaturę. W miarę możliwości, choćby w okrojonym wymiarze.

17.58. Nie lubię redukowania starć drużyn tak wszechbogatych w talent do pojedynku dwóch solistów – choćby najwybitniejszych – ale nie sposób nie zacząć od Leo Messiego oraz Cristiano Ronaldo, skoro aktualne nastroje i aktualną formę obu Barcelony i Realu Madryt zawsze można odczytać nawet w ich mowie ciała.

Kiedy rozpoczął się rok 2015, z muchami w nosie człapał po boisku Argentyńczyk, prasa donosiła w dodatku, że nie rozmawia z trenerem Luisem Enrique, że żąda jego dymisji, że symulował zatrucie, by nie przyjść na trening. A Portugalczyk promieniał – załzawiony odbierał Złotą Piłkę, strzelał gole w tempie gwarantującym (jak się wówczas zdawało) pobicie wszelkich snajperskich rekordów, jego osobistym osiągnięciom towarzyszyła bezprecedensowa 22 zwycięstw Realu z rzędu.

Minęły trzy miesiące, Barcelona wyprzedziła w tabeli Real i… nawet gdybyśmy tej tabeli nie widzieli, wyczytalibyśmy wszystko z gestów obu nadpiłkarzy. Messi w środowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Manchesterem City nie tyle grał, ile futbolem się delektował – zakładał rywalom siatkę za siatką, obsługiwał kolegów błyskotliwy podaniami, a wszystkie cuda czynił bez wysiłku, niemal mimowolnie. Cristiano Ronaldo irytuje się natomiast golami, które strzela Gareth Bale, i nie umie tego ukryć, ogłasza, że do końca sezonie nie odezwie się do dziennikarzy, wygląda na permanentnie sfrustrowanego. Aż trudno uwierzyć, że ktoś, komu się w życiu tak powodzi, jest w stanie wpaść w tak dotkliwe psychiczne męki…

18.11. Prawdopodobny skład Realu Madryt: Iler Casillas ­– Dani Carvajal, Pepe, Sergio Ramos, Marcelo – Luka Modrić, Toni Kroos, Isco – Gareth Bale, Karim Benzema, Cristiano Ronaldo.

Wiadomo, najjaśniejszą gwiazdą jest CR7, ale najważniejszy dla postawy całej drużyny pozostaje reżyser gry Modrić – ma atut, którego nie ma Portugalczyk, to znaczy swoimi zagraniami czyni lepszymi piłkarzami partnerów. Wraca po kontuzji w idealnym momencie. Wiadomo też, że kapitańską opaskę wciąż nosi Casillas, ale na murawie na kapitana realnego, nie malowanego, wygląda Ramos. Też wrócił we właściwym momencie.

18.15. (Liczbowe uzupełnienie powyższego). W ostatnim pół roku z okładem Real trzykrotnie stracił cztery gole. W zimowym sparingu z Milanem (2:4), w derbowej klęsce z Atlético (0:4), podczas niedawnego wstrząsającego wieczoru z Schalke w 1/8 finału LM (3:4). Wszystkie wpadki łączy brak tylko jednego nazwiska – Sergio Ramosa.

18.32. Prawdopodobny skład Barcelony: Claudio Bravo – Dani Alves, Gerard Pique, Jeremy Mathieu, Jordi Alba – Ivan Rakitić, Javier Mascherano, Andres Iniesta – Leo Messi, Luis Suarez, Neymar.

Ani myślę silić się na oryginalność, tutaj oszałamiających figur oczekujemy nade wszystko od zjawiskowego tercetu atakujących. Wychowanek Barcelony plus dwie największe gwiazdy Ameryki Płd. minionych lat; reprezentanci wszystkich tamtejszych potęg: Argentyny, Urugwaju i Brazylii; z łatwością można sobie wyobrazić, że obsadzają całe podium Złotej Piłki. Nie pamiętam, by za mojego życia jakakolwiek drużyna dysponowała napadem o porównywalnej skali czystego futbolowego talentu. Trenerowi pozostaje jedno: nie skrępować ich, niech zwyczajnie wyrażają siebie.

18.52. Wszyscy doceniają dyspozycję fizyczną piłkarzy Barcelony w ostatnich tygodniach, ale chyba rzadko podaje się mało znany fakt o ich trenerze. Otóż Luis Enrique po zakończeniu kariery porwał się na ultramaratony i triatlon – a to wystartuje w rozciągniętym na sześć dni, 250-kilometrowym bieganiu po Saharze (w temperaturze sięgającej 50 stopni), a to uczestniczy w zawodach Ironman, czyli udręce składającej się z 42 km biegu, 180 km na rowerze i 3,8 km pływania.

Carlo Ancelotti to po zejściu z boiska sybaryta. Zajrzyjcie do jego biografii – opowiadać o jedzeniu mógłby bez końca, to dziś jego największa pasja obok futbolu:-)

19.22. Jeśli wierzyć Michaelowi Coxowi, to idealna jedenastka El Clásico wyglądałaby tak: Bravo – Dani Alves, Pepe, Ramos, MarceloKroos, Isco, Modrić – Messi, Suarez, Ronaldo.

19.59. (Przepraszam za przerwy w nadawaniu, redakcyjnie się dzieje). Stawka El Clásico jest klasycznie najwyższa, tutaj nie chodzi buchalterię w tabeli, ewentualna wygrana gospodarzy dałaby im znacznie większą przewagę niż czteropunktowa. Otóż jutro w Madrycie rozpętałoby się piekło, znów oglądalibyśmy inspirowaną dziennikarskimi konfabulacjami psychodramę, Carlo Ancelotti zmarniałby do żywego trenerskiego trupa. Pomyślcie – jedno zwycięstwo w pięciu meczach, perspektywa ćwierćfinału Ligi Mistrzów z prześladującym w tym sezonie królewskich Atlético, jeszcze posępniejsza mina Ronaldo. Kiedy Real zapada w kryzys lub choćby minikryzys, jego największym – śmiertelnym – wrogiem staje się Real. Barcelonie wystarczy tylko podać zapałki, lont podpalą sami madrytczycy.

20.04. Są oficjalne składy. Bez niespodzianek. Barcelona: Bravo – Dani Alves, Pique, Mathieu, Alba – Rakitić, Mascherano, Iniesta –Messi, Suarez, Neymar. Real: Casillas ­–Carvajal, Pepe, Ramos, Marcelo – Modrić, Kroos, Isco – Bale, Benzema, Ronaldo.

Gdyby nie istniało Atlético, to bym typował już teraz, że ci ludzie zagrają – o ile losowanie nie zderzy ich ze sobą wcześniej – w finale Ligi Mistrzów. Howgh.

20.19. W tym roku kalendarzowym Messi strzelił 20 goli. Dokładnie tyle, ile CRonaldo, Bale i Benzema razem wzięci.

20.51. Niedziela to nie jest najlepszy moment na blogowanie… W każdym razie zacząłem się w biegu zastanawiać, czy jakikolwiek piłkarz mógłby arcytechniczny tercet Barcelony jeszcze udoskonalić. I nie wymyśliłem nikogo. A arcyfizyczny tercet Realu? Owszem, Ibrahimovic lub Lewandowski w miejsce Benzemy – powstałby najbardziej atletyczny atak nowoczesnego futbolu. Czyli w ogóle w dziejach futbolu.

Jeszcze pięć minut i zaczynają!

21.22. Rzut wolny, Mathieu wyprzedza Ramosa, wystawia głowę, jest 1:0. Trwa najbardziej radykalna odmiana w stylu Barcelony – nie dość, że strzela gole po kontratakach (pamiętacie mecz z Villarrealem), to jeszcze dorzuca te po stałych fragmentach gry. Picasso by tak rzeczywistości nie wykoślawił.

21.48. Do przerwy 1:1. Nie wiem, czy bardziej smakowała mi asysta Benzemy czy wykończenie Ronaldo, w każdym razie goście znajdują mnóstwo wolnej przestrzeni między barcelońskimi obroną i pomocą, goście wyczarowują więcej arcyzagrań solowych i więcej świetnych akcji zespołowych, goście wyglądają, jakby przyjechali po swoje i nie pytali, czy im wolno. Znów mamy dowód, że wyniku El Clásico nie warto prognozować w oparciu o mecze poprzedzające ten szlagier.

Na moją intuicję w drugiej połowie zanosi się na dwie czerwone kartki.

A poza tym – ktoś wie, gdzie się chowa Messi?

22.16. Do wykoślawiania rzeczywistości i uśmiercania najświętszych katalońskich tradycji musimy dorzucić bramkę na 2:1. Dłuuugie (w dawnym słowniku: wstydliwie proste) podanie Daniego Alvesa, potem wspaniałe przyjęcie i strzał Suareza. A wszystko wtedy, gdy wydawało się, że nad sytuacją panuje królewscy. Cały ten mecz jest jakiś na opak.

22.57. Im dłużej grali, tym bardziej grała Barcelona, gości ocalił wtórny snajperski analfabetyzm Neymara. Największej madryckiej zagadce na nazwisko Bale. Jak można trzymać do końca meczu skrzydłowego, dla którego od 48 minuty cały wysiłek ofensywny sprowadził do dwóch nieudanych dryblingów, dwóch przegranych pojedynków główkowych, dwóch niecelnych podań i jednego celnego – trzymetrowego? Zresztą sami zobaczcie tutaj, czy skrzydłowego może bardziej na murawie nie być.

23.03. Gdyby nie odosobniona wpadka z Malagą, byłoby dziś 19. zwycięstwo z rzędu. Barcelona na razie najlepszą drużyną w Europie w 2015 roku.

23.09. A Real? Jedno zwycięstwo w pięciu ostatnich meczach, już cztery punkty dzielą go do Barcy. I ta strata o niczym nie przesądza, tak jak o mistrzostwie Hiszpanii nie przesądzają El Clásico – pamiętajcie, ile mieli niedawno przewagi madrytczycy? – za to gigantyczne szkody może wywołać w w królewskiej szatni histeria, którą już prawdopodobnie słychać w stołecznych mediach. Aż się boję zaglądać, tam zawsze zalatuje psychozą. Brrr.

23.25. Odpowiadam na wątpliwość podaną na forum: owszem, Neymar też partaczy. Ale w odróżnieniu od Bale’a w ogóle uczestniczy w grze. To mi się zdaje warunkiem minimum.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s