50 mgnień Antigi

 Puchar Świata siatkarzy

W trzecim meczu polscy siatkarze wypadli słabiej, ale i tak uporali się z Argentyną. Ich popisy pozwalają coraz mocniej wierzyć, że mają spore szanse, by po raz pierwszy w historii zdobyć Puchar Świata.

We wtorek przefrunęli nad wątłą Tunezją, nie stracili seta. W środę musieli wkładać w niemal każde zbicie maksimum mocy, by powalić muskularnych Rosjan – też się udało, wygrali 3:1. W czwartek chyba odczuwali skutki bijatyki z poprzedniego dnia, bo z niższymi i uprawiającymi bardziej wyrafinowaną siatkówkę Argentyńczykami zagrali przeciętnie – ale znów zdołali wygrać 3:1.

Trzy kompletnie odmienne wyzwania, trzy zakończone pełnym powodzeniem. Bez zbędnych tie-breaków, które odbierają punkty i siły – fizyczne oraz mentalne. Owszem, Polacy przeżyli wczoraj zapaść. Trwała niemal półtora seta, wywołały ją m.in. dyskusyjne wybory rozgrywającego Fabiana Drzyzgi – przez skręcenie kostki Grzegorza Łomacza niemogącego odpocząć w żadnej akcji. Ale podczas japońskiego maratonu sztuka polega właśnie na tym, żeby słabość okazywać w chwilach bezpiecznych i ją przezwyciężać, a przechodzić samych siebie w starciach najbardziej wymagających. Zaliczani do grona faworytów Rosjanie oraz Irańczycy małe kryzysy miewali nawet w meczach ze wspomnianą Tunezją – pierwsi wymęczyli wygraną w jednym secie do 25, drudzy seta oddali.

Bilans jeszcze bliższy ideału niż Polacy mają jedynie Amerykanie, którym jednak harmonogram gier podarował najlżejszy początek turnieju – mecze z Australią, Japonią i Kanadą. Na nich najcięższe wyzwania spadną na finiszu. Gdy będą już wymordowani dwoma tygodniami skakania, w odstępie 24 godzin zderzą się z Polską i Rosją.

U nas najbardziej budująco wygląda Bartosz Kurek. O ile podczas Ligi Światowej odetchnęliśmy z ulgą, że bezboleśnie zniósł przenosiny na nową pozycję, o tyle teraz daje mnóstwo powodów, by krzyknąć, że urósł na czołowego atakującego świata. W końcówce meczu z Rosją – jego najlepszy popis w sezonie – zdobył ważny punkt, gdy dostał piłkę „na złamanie kręgosłupa”, daleko za plecy, a w rozstrzygających chwilach meczu z Argentyną trzy razy z rzędu połamał potrójny blok. Zbija jak opętany, wystrzeliwuje serwisowe asy lub prawie asy, mecz w mecz jest czołowym blokującym. I jeszcze sprawia wrażenie przygotowanego atletycznie jak nigdy. Jeśli nie zwolni, stanie się naturalnym kandydatem na najlepszego gracza turnieju.

Cieszy też ekspresowy powrót do formy obolałego ostatnio Michała Kubiaka oraz sumienna regularność wymyślonego dla reprezentacji dopiero przez trenera Antigę Rafała Buszka (debiutował jako 27-latek), cieszą pełnowartościowe epizody rezerwowych (Marcin Możdżonek z Rosją). Martwi tylko uraz Łomacza, którego polski selekcjoner nazwał na wczorajszej konferencji „pierwszym rozgrywającym” – dotąd wszelkiego hierarchizowania na tej pozycji unikał. Ale to uraz niegroźny, Łomacz wróci na boisko być może już w weekend.

Dzisiaj Polacy mają przerwę. Z piątku na sobotę o godz. 5 nad ranem czasu warszawskiego naskoczą na Irańczyków, drużynę przypominającą gang perfidnych prowokatorów, z którymi od ubiegłego sezonu toczą zażarte boje (sześć wygrali, trzy przegrali) i zwyczajnie ich nie lubią. Ale rywale, bodaj największa sensacja siatkówki ostatnich lat, wyraźnie zmaleli, w Japonii ulegli już Argentynie. I jeśli ulegną ponownie, to naszym siatkarzom zostaną jeszcze tylko dwie próby najpoważniejsze – mecze z Włochami oraz USA. Ich naczelny cel, czyli zajęcie jednego z dwóch miejsc dających awans na igrzyska w Rio, wydaje się dziś wręcz zbyt skromny – tu wypada szarpnąć się na wzięcie trofeum. Jedynego wśród prestiżowych, którego Polacy nie dopadli. Złota igrzysk, MŚ, ME i LŚ już mają.

Szanse są spore, bowiem drużyna Antigi pozostaje najstabilniejszą obok Amerykanów wśród uczestników PŚ. Wczoraj rozegrała 50. oficjalny mecz pod obecnym przywództwem, z których wygrała 35. Jeśli dorzucić do tego 5 zwycięstw w 6 spotkaniach Memoriałów Wagnera, odsetek wygranych francuskiego selekcjonera wzrasta do 71,4 proc. – to najlepszy bilans od czasów Huberta Wagnera. A jeśli zmierzyć dorobek wszystkich czołowych drużyn globu z bieżącego oraz ubiegłego sezonu, Polacy minimalnie ustępują jedynie siatkarzom USA, którzy odnieśli 35 zwycięstw w 48 spotkaniach (72,9 proc.). Nawet nieobecna na japońskiej imprezie Brazylia, pomimo serii przegranych lub nie całkiem satysfakcjonujących wyników utrzymująca reputację supermocarstwa, wygrywa ledwie 67,4 proc. meczów.

Co więcej, Polacy nawet niepomyślne rozstrzygnięcia poprzedzają twardą walką, w minionych 15 miesiącach tylko raz przytrafiła im się porażka do zera. A w Pucharze Świata właśnie o to chodzi. Tu nie można odpaść ani niczego zaprzepaścić odosobnionym nieudanym wieczorem, tu najważniejszą cnotą jest mordercza systematyczność.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s