Lewandowski bez granic

Robert Lewandowski

Dinamu Zagrzeb polski napastnik strzelił właśnie 24., 25. i 26. gola w Lidze Mistrzów. Regularniejsi od niego są w tych rozgrywkach już tylko dwaj aktywni piłkarze – Messi i Ronaldo.

Supergwiazdor Barcelony zdobywa średnio 0,77 bramki na wieczór w Champions League. Supergwiazdor Realu Madryt – 0,69. Przeciętna Roberta Lewandowskiego sięgnęła właśnie 0,62 gola na mecz. W rankingu wciąż grających w piłkę wyprzedził Karima Benzemę (0,58), jeszcze niżej są Sergio Agüero (0,51), Thomas Müller (0,43), Zlatan Ibrahimovic (0,39) oraz Wayne Rooney (0,36).

Zalety Polaka – gracza coraz wszechstronniejszego, wydajnego także w defensywie – moglibyśmy wyliczać akapitami, ale nade wszystko stał się on morderczo regularnym snajperem. Po dzisiejszym meczu jest liderem klasyfikacji strzelców i w Lidze Mistrzów, i w Bundeslidze, i w eliminacjach Euro 2016. Ilekroć pomyślimy, że osiągnął swój szczyt, że tym razem już na pewno nie zdoła wyewoluować na drapieżnika jeszcze groźniejszego, tylekroć Lewandowski udowadnia, że krępuje nas ubóstwo wyobraźni, przytłumionej dekadami oczekiwania na kogokolwiek zdolnego podbijać najsłynniejsze stadiony świata. Zabawia się z nami trochę jak – zachowując proporcje – Messi i Ronaldo, którzy śrubują snajperskie rekordy zawsze, gdy krzykniemy, że dotarli do granic możliwości.

Zanosi się, że Lewandowski też będzie je poszerzał. Dzięki sobie, bo stale się rozwija, piękniejąc na napastnika kompletnego – wszystko mu jedno, czy strzela lewą, czy prawą nogą, z pola karnego czy spoza pola karnego, z ziemi czy z powietrza etc. A także dzięki okolicznościom, bo sprzyjają mu taktyczne korekty trenera Pepa Guardioli (chce szybszego przerzucania piłki pod bramkę rywala) oraz charakterystyka pozyskanych latem przez Bayern zawodników.

Monachijczycy od lat słyną ze skrzydłowych znakomitych, ale zarazem specyficznych. 31-letni Arjen Robben to samolub, który uwielbia zbiegać z piłką do środka, by osobiście zakończyć akcję strzałem. 32-letni Franck Ribéry myśli o partnerach chętniej, jednak również chętnie ucieka od linii bocznej, odbierając sobie możliwość dośrodkowania. Obaj z oczywistych względów ograniczali snajperskie zapędy Lewandowskiego, tymczasem ich wpływy w Bayernie będą stopniowo maleć. Stąd transfery Douglasa Costy oraz Kingsleya Comana, skrzydłowych zdecydowanie bardziej tradycyjnych. Zwłaszcza gdy spojrzymy na tego pierwszego – 10 asyst w siedmiu kolejkach Bundesligi! – możemy dojść do wniosku, że w Monachium wybuchła kulturowa rewolucja. Skrajny egoizm został wyparty przez skrajny altruizm.

Lewandowskiemu służy też – o czym sam wspominał – sąsiedztwo przesuniętego w jego pobliże Müllera. Dzięki przyciągającemu uwagę rywali wsparciu rzadziej wpada w klatkę złożoną ze stoperów oraz defensywnych pomocników przeciwnika, którzy uwieszają mu się na plecach, szarpią, podkładają nogi etc, a wszystko oczywiście grupowo, bo uziemić napastnika Bayernu niełatwo. I Polak rozpoczął sezon najlepiej w karierze. Nie dość, że wbił 14 goli w 10 meczach, to w każdym spotkaniu Bundesligi oddaje średnio 5,33 strzału, przy ledwie 3,39 w minionych sezonie. Co więcej, odsetek uderzeń celnych z ubiegłorocznych 53 proc. wzrósł do 81 proc. Bilans imponujący nie tylko w porównaniu z Ronaldo (49 proc.) czy Messim (63 proc.), ale wręcz najokazalszy wśród wszystkich napastników czołowych lig Europy, którzy oddali dwucyfrową liczbę strzałów.

Właściwie z każdym tygodniem przybywa powodów – wyrażanych nie tylko twardym statystycznym konkretem – by obwoływać monachijczyka najlepszym środkowym napastnikiem świata. Zwłaszcza wobec słabszego roku kilku konkurentów, w typie Ibrahimovicia czy Rooneya, oraz przewlekłych kłopotów zdrowotnych innych, np. Agüero. Przybywa również barier do pokonania lub rekordów do pobicia, które wizerunek Polaka jeszcze by udoskonaliły. Nie tylko w Champions League.

W klasyfikacji zagranicznych strzelców Bundesligi ze 101 golami zajmuje piąte miejsce – o ile lidera Claudio Pizarro (176) oraz wicelidera Giovanne Elbera (133) prędko nie doścignie, o tyle Ailtona oraz Stephane’a Chapuisata (obaj po 106) z podium powinien zepchnąć już niebawem. A zamiast pytać, czy Polak zostanie królem strzelców w bieżącym sezonie, wypada już chyba pytać, czy pobije rekord mitycznego Gerda Müllera, który w 1972 r. koronę zakładał po zdobyciu 40 bramek. To oczywiście cel potwornie trudny do zrealizowania – trzeba niemal utrzymać dotychczasową skuteczność, prawie nie odpoczywać – ale ustaliliśmy już, że im bardziej nam się zdaje, że Lewandowski osiągnął granicę swoich możliwości, tym bardziej on je przekracza.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s