„Nienawistna ósemka” to prawdopodobnie jedyny film w historii, w którym absolutnie wszystkie, co do jednej, pojawiające się na ekranie postaci… Oczywiście nie mogę tego zdania dokończyć, popsułbym zabawę, z pełną beztroską donoszę natomiast, że jeszcze żaden reżyser nie potraktował kobiecej twarzy z takim okrucieństwem, z jakim Quentin Tarantino traktuje – przez bite trzy godziny, od pierwszych do ostatnich scen – twarz Jennifer Jason Leigh.
Nie tylko dlatego z każdym kolejnym filmem Tarantino coraz bardziej się wstydzę, że gapię się na te wytwory kinofila psychopaty z cielęcym zachwytem oraz rozparskany, i to gapię się wielokrotnie, do upadłego, aż do stoczenia się na skraj obrzydzenia do samego siebie, ilekroć wlezą mi pod oczy wojenne bękarty albo rezerwuarowe psy, to nie odpuszczam już do ostatniego kadru, potem trzeba tylko szybko wbiec pod prysznic. Są to widowiska fantastycznie opowiedziane, szalone i perwersyjne, ale często również sadystyczne i fenomenalnie pozbawione przesłania (choć ambitni krytycy stają na uszach, by znaleźć je w „Hateful Eight”), dlatego co pewien czas rozmarzam się, że oto zaapelowałem publicznie, by ich nie oglądać, a ludzie mnie posłuchali, ba, zdołałem przekonać całą ludzkość, nastąpił globalny bojkot, po raz pierwszy przedstawiciele wszystkich ras i światopoglądów zdołali osiągnąć w jakiejś sprawie kompromis, Tarantino nie oglądał już nikt, urządzano za to publiczne palenie nośników z jego dziełami.
I w ten sposób reżyser „Nienawistnej ósemki” przestaje kręcić, nikt już mu nie chce dać złamanego centa, nikt nie pozwala mu się zbliżyć do kamery – łajdak zostaje nieodwołalnie zakneblowany, może nawet ktoś odstrzelił mu jaja, cywilizacja wreszcie zrobiła postęp.
Choć ja naturalnie bojkot bym zbojkotował i Tarantino nadal bym oglądał, i to oglądał wielokrotnie, do upadłego, aż do stoczenia się na skraj obrzydzenia do samego siebie, ilekroć odpaliłbym wojenne bękarty albo rezerwuarowe psy, nie odpuściłbym już do ostatniego kadru.
Przepraszam za spontaniczne nablogowanie od czapy, dla siebie to zrobiłem natychmiast po seansie, traktujcie ten wybryk jak wpis terapeutyczny.