W piłce Chińczyki trzymają się mocno, a nawet coraz mocniej. Chcą zorganizować mundial i chcą go wygrać, dlatego w 400 tys. szkół wprowadzają futbol jako przedmiot obowiązkowy, w najbliższej dekadzie zamierzają przećwiczyć 260 mln chłopców i dziewcząt. Sprawa jest najwyższej wagi państwowej, osobiście dogląda jej prezydent Xi Jinping. Pisałem o niej obszernie tutaj.
Na razie wysłannicy przyszłego supermocarstwa rozbiegli się po świecie, żeby zebrać odpowiednie know-how.
Miliarder Wang Jian Lin kupił 20 proc. udziałów w Atletico Madryt; firma Ledus przejęła francuskie Sochaux, a pekińskie konsorcjum – holenderskie Den Haag; CEFC China Energy pozyskała 60 proc. udziałów w Slavii Praga; Rastar Group stał się właścicielem większościowego pakietu w Espanyolu; grupa China Media Capital kupiło 13 proc. Manchesteru City. I ubili lub zaraz ubiją jeszcze mnóstwo innych interesów, wszystkich wymienić tu nie sposób. Sprowadzają też zagranicznych trenerów – pracowali tam bądź pracują m.in. Marcello Lippi, Luis Felipe Scolari, Sven Göran Eriksson, Philippe Troussier, Dan Petrescu – i zagranicznych piłkarzy, którzy tak bardzo przewyższają tubylców, że zajmują 23 z 25 czołowych pozycji w klasyfikacji strzelców ligi chińskiej. I to pomimo znacznych ograniczeń, w jedenastce można tam upchnąć maksymalnie pięciu obcokrajowców.
Teraz jednak Chińczycy przeszli samych. Czy może raczej – przeszli samych siebie Portugalczycy, którzy propozycję przyjęli.
Otóż firma Ledman Chinese została tytularnym sponsorem tamtejszej drugiej ligi, ale nie zadowoliła się obklejeniem rozgrywek swoim logo. Zagwarantowała sobie jeszcze, że od przyszłego sezonu czołowe 10 klubów obowiązkowo zatrudni 10 chińskich piłkarzy (każdy po jednym) i zapewni im określony w kontrakcie czas spędzony na boisku, by „podnosili swój poziom sportowy”. To, że tamtejsze drużyny będą musiały też przyjąć trzech trenerów asystentów z Chin, to już właściwie detal.
Związek zawodowy portugalskich piłkarzy skrytykował umowę, argumentując, że przybysze z Azji będą grali niezależnie od umiejętności i formy – czyli pozostali ligowcy będą dyskryminowani. Ale umowa została podpisana. I nie ma sensu nawet zastanawiać się, czy faworyzowani piłkarze z Azji nie będą czuli obciachu, skoro działają na chwałę narodu – rozkwit chińskiej piłki nożnej ma być częścią jeszcze większej strategii, czyli zbudowania do 2025 roku sportowego sektora gospodarki o wartości 850 miliardów dol.
Tu wypada dodać, że wartość całego globalnego biznesu sportowego szacuje się obecnie na blisko 400 miliardów.