Przed kilkoma laty opublikowaliśmy w „Gazecie Wyborczej” kilkanaście artykułów o powiązaniach poznańskiego klubu z kibolami. Lech wytoczył wydawcy proces, żądając przeprosin za fragmenty trzech tekstów.
Sąd dwa zarzuty oddalił. Uznał, że w obu materiałach informacyjnych moi redakcyjni koledzy Marcin Kącki i Piotr Żytnicki napisali prawdę – szczegóły znajdziecie tutaj. Zakwestionował natomiast jedno zdanie, a nawet jeden wyraz z mojego felietonu, pisanego w oparciu o oba wspomniane i mnóstwo innych artykułów, w tym ten wywiad z oficerem Centralnego Biura Śledczego, który opowiadał nam o gangsterach oskarżonych m.in. o handel narkotykami na stadionie Lecha. I Agora została zobowiązana do opublikowania poniższego oświadczenia:
Przeprosiny zamieściliśmy dzisiaj (na łamach gazety, tu wklejam je z własnej inicjatywy). Z wyrokami sądu można się nie zgadzać, ale należy je – pomimo, że to dzisiaj niemodne – wykonywać. A ten, choć dla mnie jako autora przykry, z perspektywy naszego środowiska piłkarskiego jest jednak pomyślny. Niedobrze, że zdaniem sądu dziennikarz przesadził w publicystyce, ale jeszcze gorzej byłoby, gdyby sąd oficjalnie potwierdził, iż czołowy polski klub „świadomie współpracował z kryminalistami”.