Straszydło przed Euro 2016

Polscy piłkarze zremisowali 0:0 odbębniony rezerwami sparing z Litwą, a wyglądał on tak, jakby trener Adam Nawałka przed wylotem na mistrzostwa postanowił ostudzić entuzjazm kibiców do absolutnego minimum.

Po głowach oberwali już w minioną środę, gdy reprezentacja uległa towarzysko Holandii 1:2. Przerwaliśmy wyliczanie kolejnych zwycięstw – uzbierało się ich pięć – a zaczęliśmy uspokajać, że piłkarze ledwie biegają, ponieważ potrzebują czasu na odzyskanie wigoru po ciężkich treningach w Arłamowie. Na zgrupowaniu zainwestowaliśmy w przyszłość, zyski odbierzemy podczas Euro 2016.

Teraz koszmarny mecz możemy jeszcze usprawiedliwiać decyzją selekcjonera, żeby osadzić w rezerwie liderów kadry Roberta Lewandowskiego i Łukasza Piszczka – czyli tych, którzy najpóźniej kończyli sezon klubowy – oraz Piotra Zielińskiego.

Bo ten mecz to był regularny koszmar. Tym trudniejszy w odbiorze, że zafundowany przez drużynę, która przywróciła blask sparingom, powszechnie dzisiaj pogardzanym. Tuż po awansie na Euro potrafiła wbić cztery gole Islandii oraz trzy Czechom, wiosną przyłożyła pięcioma – grając głębokimi rezerwami – Finom.

Litewski bramkarz Emilijus Zubas, który miniony sezon spędził między słupkami Podbeskidzia, zapewne nie przypuszczał dzisiaj, że czeka go aż tak leniwe popołudnie. Z ekstraklasy niedawno spadł, więc rywale wyrządzili mu mnóstwo przykrości. Tymczasem na stadionie Wisły do przerwy nie musiał bronić żadnego strzału ani wyłapywać żadnego dośrodkowania. I w sumie interweniował ledwie dwukrotnie, pouwijał się dopiero w drugiej połowie.

Działo się za to na polskim polu karnym. Łukasz Fabiański, który niemal na pewno ustąpi miejsca w bramce Wojciechowi Szczęsnemu, aż zbyt wiele razy miał szansę zasugerować trenerowi Adamowi Nawałce, by sprawę jeszcze raz przemyślał. Choć nacierała na niego drużyna na wyjeździe niewygrywająca zasadniczo nigdy. W ostatnich latach poradziła sobie jedynie w San Marino.

Pożegnalne, ostatnie sparingi przed wielkimi impreza to zjawiska dziwaczne. Mogą ewentualnie służyć maksymalnemu poprawieniu nastrojów w drużynie, więc często wybiera się słabiuteńkich przeciwników – ekstremalną zabawę wymyślili sobie w weekend Chorwaci, którzy zasypali 10 golami właśnie wspomnianych amatorów z San Marino. Innych merytorycznych sensów takie gierki raczej nie mają, trenerzy modlą się głównie o to, by nikt z błahego powodu nie naderwał sobie mięśnia albo ścięgna. Nie testują nawet wariantów wymyślonych i przećwiczonych na mistrzostwa, bo nie warto ich palić.

Polacy nastrojów sobie nie poprawili, nawet jeśli po przerwie ruszyli do przodu, Kuba Błaszczykowski huknął nawet w poprzeczkę. Przeciwnie, musimy żyć nadzieją, że Nawałka ich przekona, że wszystko pozostaje pod kontrolą. Że miniony tydzień nie naruszy budowanego przez całe eliminacje spokoju i pewności siebie.

Składu przypominający podstawowy też nie zobaczyliśmy. Przeciwnie, selekcjoner – chciałoby się rzec – ostro nawydziwiał, wyganiając na prawę obronę Bartosza Kapustkę, 19-latka próbowanego dotąd na skrzydle i w środku pola. To ruch wybitnie nie w stylu Nawałki. Owszem, on lubi wymyślić piłkarza na nowo (patrz przypadek również cofniętego do obrony Macieja Rybusa), ale gwałtownych zmian zdecydowanie nie lubi. I trudno sobie wyobrazić okoliczności, w których zastosowałby tę opcję podczas Euro.

Poza lekkim uczuciem dezorientacji zostało nam z krakowskiego sparingu niewiele. Przyjemnie było patrzeć na odzyskanego po urazie Grzegorza Krychowiaka, który wyglądał na bardzo ożywionego i rozochoconego, ewidentnie chciał się wprawiać w rolę rozgrywającego (ambitne podania do Kamila Grosickiego!). I przykro oglądało się Thiago Cionka – niepewnego i niechlujnego, przypominającego smutną prawdę, że jeśli on dochrapał się powołania na Euro 2016, to defensywę mamy w polskim futbolu bardzo biednie obsadzoną. Było słodko-gorzko, z wyraźną przewagą goryczy. Mecz straszydło, do którego pasuje studenckie „Zakuć, zdać, zapomnieć”.

We wtorek rano piłkarze wylatują do La Baule, gdzie będą mieszkać podczas Euro. Odpoczną po podróży, o 14.30 trener Nawałka przemówi na konferencji prasowej. A potem czekają ich wyzwania, po których okoliczności łagodzące nie będą już miały żadnego znaczenia.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s