Prapoczątek Legii

Chyba nikt dzisiaj nie ma pojęcia, jak mistrzowie Polski zamierzają grać. Gdy czołgali się przez kolejne rundy eliminacji Champions League, nie grali ani tak, ani siak, lecz zazwyczaj byle jak, nie znamy też kształtów podstawowego składu, który podczas wakacji nawet na chwilę nie przeszedł ze stanu ciekłego w stały. Jedyne, co się rzuca w oczy, to krótki staż niemal wszystkich kandydatów do jedenastki, do których należą: pozyskani dopiero teraz Czerwiński i Kazaiszwili, pozyskani przed chwilą Dąbrowski, Langil, Odjidja-Ofoe (w klubie od miesiąca) i Moulin (od 2 miesięcy), pozyskani przed kilkoma chwilami Hlousek, Hämäläinen (obaj od 7 miesięcy), Aleksandrow (od 6 miesięcy), Pazdan, Nikolić (od 14 miesięcy). Wracający właśnie do Legii Radović żadnego nie widział na oczy, rozminął się nawet z Malarzem (od 19 miesięcy). „Dłużej” przesiadują w warszawskiej szatni tylko Rzeźniczak (od 9 lat, akurat zesłany do rezerw), Kucharczyk (od 6 lat), Jodłowiec i Bereszyński (obaj od 3,5 roku), Guilherme (od 20 miesięcy).

Rachunek jest prosty, piłkarz (przyszłego) podstawowego składu ćwiczy w Legii przeciętnie kilka miesięcy. Co więcej, ćwiczy jako podwładny trenera zżywającego się z Łazienkowską od zaledwie kilku tygodni, którego wciąż uczą się nawet klubowi weterani. A to trener sprawdzony dotychczas – sprawdzony przez chwilę – w jednym miejscu. Tam, gdzie wcześniej spędził kupę lat jako piłkarz i kupę lat dojrzewał jako przyuczający się do nowego zawodu. Warunki miał doprawdy przytulne, dlatego dopiero przekonamy się, jak Besnik Hasi znosi presję w środowisku mu nieznanym, w którym Legii czepiamy się wszyscy i permanentnie, czasu wolnego od pretensji wystarcza tu co najwyżej na łyk szampana po zdobyciu jakiegoś tytułu.

Znów zatem możemy opiewać doniosły nadwiślański wkład w nowoczesną myśl futbolową. Oto do Ligi Mistrzów wydelegujemy nie tyle drużynę nie całkiem zgraną (czy niezbyt doświadczoną), ile drużynę w swoim prapoczątku, z której kompletnie nie wiadomo, co się wyłoni, na Wielki Wybuch dopiero czekamy. I właściwie nie widać żadnego pewnika, można niepokoić się nawet o morale najlepszego piłkarza – wiadomo, że Michał Pazdan rwał się do wyprawy do obcej ligi.

Pesymiści sugerują, że obecna Legia zaczyna przypominać osławioną Wisłę pod trenerem Robertem Maaskantem – wzniesioną na tu i teraz, do wykonania konkretnej misji, a potem stanowiącą kłopot dla właścicieli, którzy nie potrafili się pozbyć balastu z listy płac. To analogia nieuprawniona, skoro krakowianie celu nie osiągnęli, bo nie awansowali do LM, a warszawiacy – choć w okropnym stylu – osiągnęli. A jednak w ich kadrze rzeczywiście niepokoi brak nazwisk z przyszłością, które można wylansować i dobrze sprzedać. Piłkarzy poniżej 25. roku życia znajdziemy zasadniczo trzech – Bereszyński, Kopczyński, Kazaiszwili – przy czym ostatni, prawdopodobnie najzdolniejszy, został jedynie wypożyczony. Od wyśnionego ideału, czyli klubu wychowującego i eksportującego, dzieli Legię cała epoka.

A przecież cała reszta wielkomiejskiej piłki w Polsce leży, ostatnio zapadł się nawet Lech, a Wisła to już w ogóle nie zna dnia ani godziny. Tylko w Legii nadzieja, że jakikolwiek nasz klub osiągnie przynajmniej przyzwoitą pozycję w Europie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s