Gdyby Polska była Katarem

Populacja Kataru składa się z 2,67 mln osób – ujawniło tamtejsze Ministerstwo Rozwoju, Planowania i Statystyki. Co oznacza, że odkąd w 2010 r. państewko znad Zatoki Perskiej otrzymało (kupiło?) prawo do piłkarskiego organizacji mundialu, przybyło mu 64 proc. mieszkańców. Wtedy ich liczba sięgała bowiem, również wedle oficjalnych danych, ledwie 1,63 mln.

Dla porównania: gdyby w Polsce otrzymanie prawa do organizacji mistrzostw Europy wywarło identyczny efekt, jej ludność musiałaby spuchnąć z 38 mln do 62 mln głów.

Analogia jest uprawniona, ponieważ Katarczycy wraz pomyślnym werdyktem FIFA rozpoczęli gargantuiczną operację logistyczno-budowlaną, która swój finał ma znaleźć nie tylko w absolutnie niepowtarzalnym mundialu – luksusowym jak nigdy, nowoczesnym jak nigdy, drogim jak nigdy, w ogóle wszystko jak nigdy –  ale także w kompletnym przeobrażeniu kraju. Dlatego potrzebują wielu ton siły roboczej.

Siła robocza – złożona z imigrantów, zwłaszcza z Indii, Nepalu, Bangladeszu oraz Filipin – obejmuje koło 2,1 mln mieszkańców. Niezbędnych tym bardziej, że autochtoni nie paskudzą sobie rąk prostymi pracami, poprzestając na zarządzaniu. Tworzą kastę panów, których ktoś musi obsługiwać.

Znów: gdyby u nas obowiązywały identyczne proporcje, 38-milionowe społeczeństwo składałoby się w przybliżeniu z 8 mln Polaków oraz 30 mln usługujących im importowanych niewolników.

Katarska piaskownica to okolica unikalna, ale nie tak unikalna, jak pomysł, żeby zorganizować tam globalne igrzyska piłkarzy. I nie tak, jak skala przedsięwzięcia – nie zawsze bezpośrednio związana z turniejem – które tamtejsi bonzowie, utuczeni na gazie, finansują.

Wiem, blogowałem już na ten temat, ale wracam, bo sytuacja jest rozwojowa. Stale przybywa dowodów na tezę, że mundial w Katarze to najbardziej groteskowe i najbardziej monstrualne dziwo w całej historii zawodowego sportu. I że w ogóle wszystko, co się tam dzieje, można opisywać wyłącznie słowami ekstremalnymi.

12 mundialowych stadionów Katarczycy muszą pomieścić na powierzchni 11 586 km². Więcej nie mają. Jeszcze raz: wyobrażacie sobie 12 hiperlśniącowypasionych obiektów w świętokrzyskim, drugim najmniejszym województwie w Polsce? A Katarczycy stłoczą je w jeszcze większym ścisku. Dwa najbardziej oddalone od siebie ma oddzielać około 55 km. I wszystkie mają zostać połączone… metrem.

Katar, mundial 2022, stadiony

Nie namawiam do wyobrażania sobie stada stadionów związanych nitkami metra, bo wiem, że akurat to może dalece przekraczać nasze moce mentalne, w końcu nawet pojedynczą niteczkę budowaliśmy dekadami, i to za komuny, która akurat strategicznym zrywom powinna sprzyjać. Podpowiem tylko, że tyle stadionów co najmniej 40-tysięcznych zafundowało sobie kilka krajów na świecie. Ciut większych i ciut ludniejszych – USA, przez Wielką Brytanię i Niemcy, po Chiny i Japonię. Nawiasem mówiąc, niektóre katarskie powstaną w miastach, które na razie nie istnieją. Jak Lusail.

Minister finansów Ali Shareef Al-Emadi poinformował w ubiegłym miesiącu, że na inwestycje związane z mundialem Katar wyda około 200 mld dol. Trochę przesadza, bo miał na myśli m.in. lotnisko, drogi, kolej, porty czy szpitale, czyli infrastrukturę niepiłkarską, ale… Przypominam: to teren jak świętokrzyskie, zamieszkany przez trochę ponad pół miliona tubylców i 2,1 mln niewykwalifikowanych pracowników imigrantów.

Ostatnie porównanie: budżet (ponoć rozdęty) 38-milionowej Polski na bieżący rok to około 94 mld.

Mniej niż połowa niż budżet na 28-dniową imprezę sportową. Na mundial, którego nie chce nikt poza FIFA i Katarem.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s