Wiem, po niewiarygodnym środowym dreszczowcu (tutaj mój tekst pisany na gorąco) wszyscy się żołądkują, że probarceloński spisek, że paryżan obrabował sędzia, że Liga Mistrzów w obliczu tak bezczelnego przekrętu nie ma sensu. Rozumiem i może się jeszcze do tematu odniosę, o ile mnie wystarczająco wnerwi spiskologiczny harmider. Na razie chcę złożyć mały hołd, taki na możliwości niszowego bloga, cichemu bohaterowi środowego szlagieru 1/8 finału. Imię jego Marc-André, nazwisko Ter Stegen.
Poniższy epizod zapisuję zresztą także dla siebie. Wspominałem już, że blog traktuję również jako prywatne archiwum, a te sekundy zasługują na oprawienie w ramkę. Ostatecznie rozstrzygnęły o ekstazie Barcelony i rozpaczy Paris Saint-Germain, a ja wyraźnie zobaczyłem ich szczegóły dopiero nocą, przy powtórnym oglądaniu.
Jesteśmy zatem w doliczonym czasie gry, sędzia już nabiera powietrza, by gwizdnąć na pohybel Barcelonie. Goście modlą się o przetrwanie, gdy wybitą piłkę przejmuje w pobliżu środka boiska Arda Turan:
Marco Verratti atakuje wślizgiem, jeśli mu się powiedzie, to będzie miał przed sobą pustą bramkę – kataloński golkiper Marco Ter Stegen pognał wcześniej w paryskie pole karne, dopiero wraca. I Włoch trafia w piłkę! To jest ruch na 2:5, ostatecznie przesądzający o awansie PSG:
Verrattiego od sukcesu dzielą centymetry, jednak z odsieczą partnerowi z drużyny nadciąga Ter Stegen. Sunie sprintem, odkrywa w sobie wewnętrznego N’Golo Kante, przejmuje piłkę:
Ter Stegen przejmuje piłkę i, atakowany przez Verrattiego, podejmuje kluczową decyzję. Nie kopie jej na oślep, lecz drybluje. Odruch wybitnie barceloński. Verratti nie daje za wygraną, fauluje. Fauluje bramkarza rywali na własnej połowie:
I za chwilę Barcelona wykona rzut wolny. Rzut wolny o nieodwracalnych skutkach… Wklejam zdjęcia zamiast wideo, żeby sześć historycznych sekund rozciągnąć, podelektować się, wdrukować sobie te kadry w łeb. I sporządzić mozaikę hołd.
Oto bramkarz, który na chwilę przeobraził się w defensywnego pomocnika, mgnienie oka później staje się zawodnikiem ofensywnym. Mija rywala, pada po faulu, dzięki odgwizdanemu rzutowi wolnemu Barcelona rozpoczyna ostateczną, zwycięską akcję. A Ter Stegen kilka chwil wcześniej zatrzymał w pojedynku oko w oko Edinsona Cavaniego!
Ilekroć w przyszłości o Niemcu pomyślę, staną mi przed oczami te kadry i poniższy diagram. Z bramkarzem faulowanym tylko raz podczas całego meczu, na połowie przeciwnika. Diagram ikoniczny: