Zwierzałem się tutaj kilkakrotnie, że w bieżącym sezonie Milan – dla niezorientowanych: moją drużynę – znów warto przeżywać. Nie powiem, że mnie piłkarze z San Siro ponownie uwiedli, bo to będzie prawdopodobnie nierealne latami, za bardzo zostałem zdeprawowany wspaniałą erą Carlo Ancelottiego i w ogóle dekadami sponsorowanymi przez Silvio Berlusconiego, czyli całym czasem mojego kibicowania temu klubowi. Ale doceniam mentalną moc, jaka bije od Milanu. Moc pozwalającą czasami powalić Juventus, a czasami wbić zwycięskiego gola po przyjęciu dwóch czerwonych kartek (istny psychiatryk, mówię wam), i generalnie nigdy nie nanieść wstydu.
Teraz znów poczułem tę moc. Po przeczytaniu, że dla Ignazio Abate, mediolańskiego wicekapitana, sezon właśnie się skończył.
Kiedy doznawał urazu w końcówce meczu z Sassuolo, łatwo było przeoczyć doniosłość incydentu. Abate wrócił do gry i jeszcze jął intensywnie udzielać się w ataku. On, prawy obrońca.
Potem dowiedzieliśmy się, że nie doznał wówczas ofensywnej iluminacji. Raczej przeciwnie. Przestał widzieć na lewe oko, ale nie chciał zostawić drużyny zredukowanej do dziesięciu ludzi w bardzo nerwowym momencie. Uciekł więc ze strefy obronnej, gdzie starcia z dążącymi do wyrównania rywalami groziły pogłębieniem urazu, do ataku. Udało się, Milan wygrał. Abate opuszczał natomiast stadion z zaczerwienionym, spuchniętym oczodołem. I wciąż bez wzroku w lewym oku.
Nie wiem, jaki humor wy mielibyście w tych okolicznościach, ja prawie na pewno wpadłbym w panikę. A absolutnie na pewno nie w głowie byłoby mi grać w piłkę. Trzy punkty z Sassuolo? Jakie punkty, jakie Sassuolo, gdy tracisz połowę swojej aparatury optycznej?! Ciemno to widzę, utrata wzroku jest kalectwem, które przeraża mnie najbardziej.
Nie waham się zawyrokować – uprzedzam, nie przyjmuję zdań odrębnych – że Abate zachował się wręcz heroicznie. Jak Patrice Evra, który swego czasu tygodniami wkładał do buta kawałek piersi z kurczaka, by osłaniać zmasakrowaną kostkę. (Kto nie czytał, ten trąba, niech czym prędzej nadrobi). Skoro kombinował z przesuwaniem się do ataku, by ograniczyć ryzyko, to znaczy, że zakładał, iż ryzyko istnieje. I podjął je dla trzech punktów z pieprzonym Sassuolo.
Taki Milan należy szanować.
Umieszczam tę opowiastkę w blogowym pamiętniku akurat dzisiaj, bo właśnie okazało się, po badaniach przeprowadzonych najnowocześniejszym sprzętem w Miami, jak poważnie ucierpiał Abate. Uszkodził wnętrze gałki ocznej, wciąż ma kłopoty z widzeniem, przez przynajmniej 40-60 dni nie może wykonywać żadnego wysiłku fizycznego. Lekarze jednak przysięgają, że lewe oko odzyska pełną sprawność.