Od USA do Syrii. Kwadratura piłki nożnej

Mundial 2018, Syria, Katar, USA, Chiny

„To były boiska na Manhattanie, grały dzieci, patrzyłem osłupiały. Drużyny koedukacyjne, szczera międzypłciowa współpraca, chłopcy wjeżdżają wślizgami w dziewczyny, dziewczyny podkładają nogi chłopcom i w ogóle pełne równouprawnienie. Gdyby zamieszkała tam Magdalena Środa, musiałaby wyruszyć na poszukiwanie nowego celu w życiu.

Mocniej uderzało po oczach co innego – nikt, ani on, ani ona, nie chciał zabawić się w Maradonę. Nie próbował dryblować do zatracenia, nie nurkował z piłką w sam środek tłumu, nie tracił jej głupio, jak przystało na beztroskiego brzdąca. Wszyscy już w wieku szczenięcym rozumieli, że uprawiają sport zespołowy. Biegali, żeby sobie pomagać i się poświęcać, solowych popisów unikali, piłkę brali po to, by zaraz ją oddać. Mourinho też poczułby się niepotrzebny.

Zapamiętałem, bo tamci młodzi wydali mi się przedwcześnie dojrzali. Każdy normalnie rozwijający się szkrab marzy o tym, by okiwać całą ludzkość, dosunąć do bramki, tuż przed linią bramkową położyć się i popchnąć leżącą na trawie piłkę głową. Nie Amerykanie.

Kiedy podziwiam reprezentację USA na mundialu, stają mi przed oczami ich rodacy, sensacyjni mistrzowie olimpijscy w siatkówce. Też fenomenalnie zjednoczeni, waleczni do omdlenia, skrywający wady za niezłomną niezgodą na porażkę. Ale wspominam też juniorów z Manhattanu, którzy nie tyle nie umieli, ile nie zamierzali dryblować. W ich nawykach widzę echo odruchów dorosłych piłkarzy. Atletów ewidentnie wyrosłych z wysokiej kultury sportowej swojego kraju, wierzących w etos pracy, przedkładających na boisku interes grupy nad interes osobisty, wiedzionych przez instynkt gry do końca, ale pozbawionych indywidualności. Niemal wszyscy Amerykanie w boiskowym stylu bycia wyglądają jak bracia, cała drużyna składa się z egzemplarzy do siebie podobnych. Silnych, twardych i wytrzymałych, a zarazem żadnym gestem niezdradzających ochoty, by się wyróżnić. Armia sklonowanych gladiatorów.

Kraje o bogatych futbolowych tradycjach mają swoje specjalizacje. Na znakomitą markę zapracowali brazylijscy ponaddźwiękowi boczni obrońcy, argentyńscy drobni rozgrywający, holenderscy dryblerzy, portugalscy skrzydłowi, włoscy stoperzy etc. USA wychowuje graczy doskonale przeciętnych, jakby zdjętych z jednej sztancy. Jeśli zapadają w pamięć, to dlatego że schodzą z boiska w zakrwawionych koszulkach. Doceniamy ich wysiłek, nie zachwycamy się kunsztem. Doceniamy wydajność rozwijającego się w USA piłkarskiego przemysłu, nie odnajdujemy w jego wyrobach naturalnego, rzucającego na kolana talentu”.

Podaję powyższe akapity pochyłą czcionką, ponieważ wklejam fragmenty własnego felietonu – zniknął z internetu – który spisałem gdzieś w RPA, w czerwcu 2010 roku, jako korespondent gazety. Piłkarze USA właśnie odpadli z turnieju, choć szeroko zakrojona strategia, wcielana w życie od lat 90., zakładała, że założą wówczas złote medale. Analizowałem więc cechy ich stylu, szukałem przyczyn porażki, dzieliłem się publicystycznie wrażeniami.

Medali żadnego koloru nie założyli Amerykanie do dzisiaj. Ale nie to oddaje skalę niepowodzenia – żeby zdobyć szczyt w tak konkurencyjnej dyscyplinie, trzeba pomyślnego splotu różnych okoliczności, olbrzymią rolę do odegrania ma tu nawet łut szczęścia. Ważniejsze, że ów bogaty kraj, bogaty również w tradycje sportowe, wciąż nie wymyślił siebie piłkarsko. Nie ma przyzwoitej ligi, nie wychowuje gwiazd, nie potrafi rządzić nawet na swoim kontynencie (choć stawka tam mizerna). Reprezentacja USA wygląda ostatnio tak beznadziejnie, że poważnie grozi jej pierwsze od 31 lat przegranie eliminacji mundialu, a trener Bruce Arena nie wstydzi się narzekać, że krzywdę wyrządza im Donald Trump. Ściślej – prezydencka retoryka i polityka antyimigrancka. Piszę o tym więcej tutaj.

Amerykańska klapa uzmysławia, jak potwornie trudno zaprojektować sukces w piłce nożnej, nie wspominając o wzniesieniu trwałej potęgi. Uzmysławia to zresztą cały trwający tydzień, bo w zupełnie innych zakątkach globu klęski ponieśli inni napaleni na podbijanie boisk – Chińczycy, o których obszernie pisałem tutaj, i Katarczycy, których manewry jeszcze obszerniej relacjonuję tutaj. Pierwsi zajęli przedostatnie miejsce w grupie azjatyckich kwalifikacji do MŚ, a drudzy zostali wgnieceni na ostatnie. Owszem, oni zaczęli reformować futbol później, ale… Zrekapitulujmy.

USA, czyli pożądający sukcesu w piłce najpotężniejszy kraj świata, wisi w tabeli pod Panamą, klęka u siebie przed Kostaryką, ledwie ratuje remis w Hondurasie.

Chiny, czyli pożądający sukcesu w piłce drugi najpotężniejszy i najludniejszy kraj świata, leży w tabeli pod Uzbekistanem oraz Syrią – zrujnowaną, od sześciu lat pogrążoną w wojnie domowej.

Katar, czyli pożądające sukcesu w piłce najbogatsze społeczeństwo świata, leży w tabeli jeszcze niżej, wyciera jej dno 7 punkcikami uciułanymi w 10 meczach, a Syria wrzuciła mu właśnie trzy gole.

Ta ostatnia reprezentacja to przypadek szczególny. Jej piłkarze – zwyciężający ku radości rodaków, ale i ku radości zbrodniczego prezydenta Baszara al-Asada – na mecze rozgrywane formalnie u siebie wyjeżdżają za granicę, niekiedy odległą, ostatnio polecieli aż do malezyjskiego Kuala Lumpur. Na ich murawach z oczywistych względów nikt korka nie postawi, ze wstrząsających reportaży z tamtej okolicy mocno zapadł mi w pamięć obrazek dzieci rywalizujących w turnieju taekwondo, które tak przywykły do odgłosów wojny, że właściwie nie słyszą huku eksplodujących bomb. Albo opowiastka o służącym w wojsku arbitrze, który po ostatnim gwizdku w ligowym meczu zawsze chwyta AK-47 i wraca na pole bitwy.

Syryjscy piłkarze żyją jak wszyscy. Z przerwami w dostawie prądu, z brakami wody, w lęku o rodziny, milcząc o reżimie albo go chwaląc. Wciąż jednak pozostają w grze o mundial. Niebawem w barażu zmierzą się z Australią, a jeśli jej podołają, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że bój o awans stoczą z drużyną USA.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s