Michaił Osipow miał trzy lata, gdy w styczniu 2017 roku został zaproszony do popularnego w Rosji telewizyjnego show „The Best”. Czekała tam przyjemna niespodzianka – partia szachów z Anatolijem Karpowym, byłym mistrzem świata, którego grę analizował i podziwiał.
Rywalizowali z zegarem. Genialny chłopiec, którego będę chyba nazywał Miszą, dostał 10 minut na myślenie, a weteran – dwie minuty. Rozstrzygnięcie i tak wydawało się w całej anegdocie mało ważne, u trzylatka imponowała sama świadomość, w co się bawi. On nie tylko przesuwał z sensem figury, ale jeszcze potrafił nazwać wybrane przez siebie otwarcie (obrona Nimzowitscha). Przygotowany teoretycznie jak zawodowiec. Magnus Carlsen i Siergiej Karjakin, którzy w ubiegłym roku stoczyli porywający bój o mistrzostwo świata, w jego wieku w ogóle nie umieli grać. A też zaczęli bardzo wcześnie, jako cudowne dzieci szachów.
W pewnym momencie Karpow zaproponował remis. Misza się nie zgodził, a parę chwil potem przegrał – zabrakło mu czasu. Rozpłakał się, załzawiony pobiegł do mamy. Zresztą zerknijcie sami:
Jurij Osipow, ojciec brzdąca, nie rozumiał, dlaczego Misza płacze. Do porażek był przyzwyczajony, do gry z zegarem również, nigdy nie reagował na niepowodzenie histerycznie ani nawet zbyt emocjonalnie. Trema? Światła kamer i w ogóle okoliczności publicznego występu, którego nigdy wcześniej nie doświadczył?
Do łez Miszy jeszcze wrócimy, w każdym razie tamten epizod jak zwykle sprowokował dyskusję o tym, do czego wolno zmuszać dzieci, którego nie wypracowały jeszcze metod radzenia sobie ze stresem, i jak poznać, że już są gotowe. W szachach to stały wątek, tam zazwyczaj zaczyna się wcześnie (choć Osipow bije wszelkie rekordy). Klasyfikuje się już graczy do lat 7, talentów w wieku niemal niemowlęcym w zorganizowany sposób szuka się na całym świecie, od Rosji po USA. Ze statystyk wynika jednak, że aż połowa arcyzdolnych – przyklejonych do szachownicy jeszcze przed dziesiątymi urodzinami – całkowicie rzuca grę. Nie wytrzymują presji. Zabawa zamienia się w udrękę głównie dzięki dorosłym, którzy nie rozumieją, że malec wyczuwa znacznie więcej niż potrafi wyrazić słowami.
Czasami jednak rodzice inwestują w zdolne dziecko nie dużo, lecz wszystko. Jak państwo Cupini, właściciele prowadzonej od półtorej dekady restauracji w Kansas City, którzy dla 10-letniego syna postanowili rzucić całe swoje dotychczasowe życie. W Ameryce Alessandro miał kilku indywidualnych trenerów oraz „wybudowany w piwnicy prywatny ministadion”, ale to przestało wystarczać. I zapadła decyzja, że wraz z rodzicami, dziadkami i trzyletnią siostrą poleci do Włoch, by dołączyć do szkółki AS Romy:
Wszystkich przelicytowali działacze sportowi z Bahrajnu, którzy zorganizują Dziecięce Igrzyska (Baby Games) dla krajów znad Zatoki Perskiej. W imprezie udział wezmą zawodnicy od lat 2 do 4, a porywalizują w lekkiej atletyce (np. bieg na 15 metrów), podnoszeniu ciężarów, gimnastyce, piłce nożnej i koszykówce (wykonają zadania indywidualne). Cel: zachęcić młodych do uprawiania sportu oraz krzewić wartości i zasady olimpijskie. Pomysłodawcy chcą na serio potraktować ten żartobliwy filmik nagrany przez MKOl:
Dla amatorów: impreza odbędzie się w kwietniu w Ar-Rifie, drugim co do wielkości mieście Bahrajnu. A jestem wam jeszcze winny wyjaśnienie, dlaczego po porażce z Karpowem płakał Misza Osipow. Jego ojciec wypytał go dopiero po programie: otóż trzylatek posługiwał się wcześniej wyłącznie zegarem elektronicznym, czytać czasu na tarczowym nie potrafił i zwyczajnie nie rozumiał, dlaczego przegrał.