Trzy prawdy o Cristiano Ronaldo

Cristiano Ronaldo

Wielu poważnych ludzi sugerowało, że gaśnie, ja też widziałem, że sił witalnych mu ubywa, bateria ewidentnie się wyczerpywała. Aż nastała wiosna 2017 w Lidze Mistrzów, podczas której Cristiano Ronaldo wysadzał w powietrze każdego, kto się nawinął – Bayernowi załadował pięć goli, Atlético Madryt oberwało trzema, Juventus w finale przyjął dwa. A potem nastała wiosna 2018 i piłkarz ponoć skończony oderwał się od ziemi, wystrzelił gdzieś pod jupitery, zburzył Turyn po przewrotce nie tyle sezonu, ile dekady. Jeśli przesadzam, to tylko trochę, w porywie chwili, zaraz po strzale miałem ochotę nagrodzić Portugalczyka najhojniejszym skojarzeniowym komplementem – porównać go mianowicie do Kamila Stocha.

O kierunku, w jakim Ronaldo ewoluował, najlepiej świadczy zmiana strategii antagonistów. Latami oskarżali go, że znęca się głównie nad słabymi rywalami, mocnych bijąc znacznie rzadziej – ostatnio, w desperackim poszukiwaniu argumentów, wrogowie krzywią się, iż supergwiazdor Realu Madryt oszczędza się tygodniami, by poszpanować w pojedyncze wieczory, wtedy, gdy przyciąga wzrok połowy ludzkości. Choć i to właśnie zostało unieważnione, ponieważ Portugalczyk tłucze już wszystkich, w ostatnich 14 meczach klubu i reprezentacji kraju włożył 25 goli.

Dlatego pomyślałem, że powinny tu wybrzmieć wprost podane następujące kwestie.

Primo, przestańmy analizować, jak Ronaldo się starzeje. On się chwilowo nie starzeje, prędzej obrał kierunek Benjamina Buttona – nie znamy dnia ani godziny, nie wiemy, ile to potrwa, ale na razie blisko mi do wykrzyknięcia, że Portugalczyk jest na boisku bardziej niebezpieczny niż kiedykolwiek wcześniej. Znów: jeśli przesadzam, to tylko trochę. Zmienił się jedynie styl gry.

Secundo, jeśli Ronaldo znów zatriumfuje w Lidze Mistrzów, to znikną ostatnie wątpliwości: zasłuży, by ogłosić, że spotężniał na ikonę Realu o rozmiarach co najmniej równych Alfredo Di Stéfano. I nie wyjeżdżajcie mi tu z wyliczeniami, kto ile czego dla królewskiego klubu nawygrywał, sportu nie wolno redukować do buchalterii wyników. Latający Ronaldo, podobnie jak mityczny poprzednik, wywarł piętno na całej epoce, i to nie tylko w Madrycie, zasięg jego powietrznych podróży jest ogólnoplanetarny.

Tertio, przestańmy powtarzać, że Robert Lewandowski to najlepszy środkowy napastnik na świecie. Najlepszy jest – odkąd uciekł ze skrzydła – Ronaldo.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s