Pod butem Bayernu

Bayern Monachium, Robert Lewandowski

Gdyby Gary Lineker był Niemcem, powiedziałby, że piłka nożna to jest taka gra, w której 22 facetów biega za nadmuchanym świńskim pęcherzem, a na końcu zawsze wygrywa Bayern Monachium.

Wygrywa zawsze, a nawet coraz bardziej – właśnie wziął mistrzostwo Bundesligi po raz szósty z rzędu, jak zwykle wiele tygodni przed ostatnią kolejką, jak zwykle w okolicznościach uniemożliwiających popadnięcie w ekstazę. Im pokaźniejszą wypracowujesz przewagę na rywalami, tym bardziej rozmywa się wszak moment, w którym odnosisz triumf – dzisiaj monachijscy piłkarze dopełnili tylko formalności, gdyby złożyli ostateczny podpis w meczu poprzednim lub następnym, nikt nie poczułby zasadniczej różnicy. Ile szczerych emocji może wywołać tytuł, gdy w minionych edycjach rozgrywek od wicelidera tabeli dzieliło cię kolejno 25, 19, 10, 10 i 15 punktów, a teraz dzieli cię 20?

Konkurenci – o ile to nie jest zbyt duże słowo – mają więcej niż przechlapane.

Owszem, trwa akurat taki okres dziejowy, że na potęgę wygrywają również hegemoni z sąsiednich mocnych futbolowo krajów. Jednak we Włoszech wszyscy czekają, aż Juventusowi ponownie zagrożą inni potentaci (już stawia się Napoli), a we Francji dominację Paris Saint-Germain kibice znoszą jako historię nowiutką, o mimo wszystko nieznanej przyszłości (egzotyczni właściciele z Kataru), przed chwilą zakłóconą przez tytuł dla Monaco – zresztą w minionej dekadzie jeszcze dłużej rządził tam Lyon. Inaczej w Niemczech, gdzie sytuacja pozostaje stabilna. Co widać i na murawie, i w spokojnych ruchach szefów Bayernu, którzy wytargają za uszy każdego, kto próbuje się wychylić. Rosło w tym sezonie Schalke, rozrabiające na pozycji wicelidera? To zimą dowiedziało się, że latem straci Leona Goretzkę, swego najbardziej utalentowanego piłkarza.

Bayern plądruje ligę bezwględnie, w równiutkim rytmie. W 2018 roku podbierze Goretzkę – za darmo. W poprzednim sezonie dokazywało Hoffenheim, w latem 2017 oddało monachijczykom i Sebastiana Rudy’ego (za darmo), i Niklasa Süle (za 20 mln euro). Jeszcze wcześniej awanturowała się Borussia Dortmund, to w 2016 roku pożegnała Matsa Hummelsa (za 35 mln), a w 2015 – Roberta Lewandowskiego (za darmo). Wcześniej były wrogie przejęcia Mario Götzego, Manuela Neuera… Deprymujący cios otrzymują poddani mistrza co sezon, a odpowiedzieć nie są w stanie, mogą co najwyżej wypucować Bayernowi korki.

I jeszcze ten władczy styl: monachijscy zarządcy prowadzą najbardziej uporządkowany klub w europejskiej czołówce, więc transfery zazwyczaj załatwiają jeszcze zimą, by nie zaburzać letnich przygotowań. Trenerów też nigdy nie zwalniają w trakcie sezonu – choć kiedy uznają, że nie istnieje sensowna alternatywa, to zasadę łamią, jak jesienią w przypadku Carlo Ancelottiego. Kluczowa cecha mądrych menedżerów: pozostań elastyczny, nie pozwól zniewolić się starym nawykom, bądź gotowy zakwestionować prawdy, w które wierzysz najmocniej.

Po bieżącym sezonie przeświadczenie rywali, że znikąd nadziei, chyba jeszcze ulegnie wzmocnieniu. Okazało się, że nawet po ewidentnej zapaści – przy stratach punktowych tabeli tak dużych i sytuacji w szatni tak beznadziejnej, że trzeba podjąć bezprecedensowo drastyczną decyzję w  kwestii renomowanego trenera – Bayernowi wystarczy się otrzepać, tupnąć nogą, i znów rozstawia wszystkich po kątach.

Jak Robert Lewandowski – również sześciokrotny mistrz Niemiec, dwa tytuły zdobywał w Borussii Dortmund – który od wielu tygodni kopie sobie na pół etatu, a i tak zostanie królem strzelców z przewagą nad resztką stawki kolosalną, niespotykaną w Bundeslidze od początku lat 70., gdy grasował w niej Gerd Müller. Ciekawe, czy to możliwe: nie poczuć znużenia. I dla polskiego napastnika, i dla całego wielkopańskiego Bayernu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s