Zmarł Milos Forman

Jack Nicholson i Milos Forman

Miał 86 lat, był absolutnym mistrzem świata jak Kubrick czy Polański, jednym z kilku ledwie reżyserów, których każdy film lubię lub uwielbiam – u Formana dosłownie każdy, wielokrotnie wracałem i do kameralnych dziełek z wczesnego, czeskiego okresu jego kariery, i do arcydzieł ze szczytu kariery, kręconych już na emigracji w Ameryce w latach 70. i 80., aż po schyłkowe, z przełomu XX i XXI wieku, opowieść o Andym Kaufmanie, uhonorowanym przez muzyków R.E.M. estradowym komiku nie z tej ziemi, włączałem jeszcze w ubiegłym tygodniu. Maniacko wsączałem sobie do łba przede wszystkim „Lot nad kukułczym gniazdem” – podczas studiów starałem się nie przeoczyć żadnego seansu w warszawskim Iluzjonie, a ponieważ Iluzjon pokazywał go co kilka tygodni, uzbierały się tych obejrzeń dziesiątki, to prawdopodobnie najintensywniej obejrzany przeze mnie film w życiu (Zdzisław Ambroziak miał tak samo z „Ragtime”).

Tak, to film najintensywniej obejrzany i jeden z tych, który mnie formował, był jednym z kluczowych wczesnych przeżyć intelektualnych. Spotkałem McMurphy’ego jako 14- albo 15-latek, natychmiast stał się Buntownikiem przez wielkie „B” i to się od tamtej pory nie zmieniło, w siostrze Ratched też do dzisiaj widzę najmrocznejsze możliwe ucieleśnienie opresji, do teraz pamiętam każdy dreszcz, który przelazł po mnie, gdy dowiedziałem się, podobnie jak ekranowy protagonista, że pacjenci psychiatryka siedzą tam z własnej woli. Nawiasem mówiąc, nigdy nie zajrzałem do literackiego oryginału Kena Keseya. Namawiali mnie, tłumaczyli, że przeczytam zupełnie inną, równie inspirującą historię, książka leżała na półce, a ja nie chciałem, nie życzyłem sobie, by ktokolwiek multiplikował mi McMurphy’ego na inne wariacje, aż strach pomyśleć, ile straciłoby kino, gdyby za „Lot” zabrał się Kirk Douglas, który prawa do niej nabył pierwszy – i jeszcze, o zgrozo, zamierzał zagrać główną rolę.

Przepraszam, jeśli ekshibicjonistycznie się zapędzam, ale to dla mnie sprawa osobista, Miloša Formana traktuję jak człowieka bliskiego, choć oczywiście nigdy go nie poznałem. Jego twórczość to monumentalny manifest wolności, hołd dla nieprzystosowanych, sztuka najgłębiej humanistyczna – i uniwersalna, choć wyrosła na wyniesionym z Czechosłowacji doświadczeniu totalitaryzmu. Stop, analizy zostawiam mądrzejszym (nie chcę naćkać tu „zbyt wielu nut”, znacie ten cytat?), jeszcze tylko podrzucę, dla utrzymania notki w przestrzeni sportowej, wspaniałą scenę z „Lotu”, w której McMuprhy próbuje wygrać w głosowaniu prawo do oglądania transmisji z meczu. Piękna alegoria triumfu wyobraźni, będącej jedyną przestrzenią, której nie sposób obezwładnić tępą siłą:



Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s