Piłka nożna choruje wszędzie, także tam, gdzie wzniosłości ma jej przydawać wirtuozeria graczy, zawalona trofeami historia i bezmiar pieniędzy. Niedawno królewski Real Madryt miał problem, żeby przed El Clásico uhonorować tradycyjnym szpalerem mistrzostwo dla Barcelony – co znamienne, decyzja nie zapadła w ferworze chwili, pod wpływem skrajnych emocji, które każdemu mogą na chwilę odebrać rozum, nie, podjęto ją z premedytacją, czyli na zimno uznano złożenie hołdu zwycięzcom za poniżenie. Słabe. Druzgocący triumf szowinizmu nad duchem sportu.
Ale bardziej boli to, co się dzieje się w naszym kraju, a w naszym kraju, naszym futbolu, dzieje się jeszcze żałośniej.
Oto Legia Warszawa, gdyby obroniła w ostatniej kolejce tytuł mistrzowski, nie będzie mogła zostać odznaczona po rozstrzygającym meczu, ponieważ mecz odbędzie się akurat w Poznaniu, na stadionie Lecha. Świętowanie tam byłoby „prowokacją”, ta z kolei wiązałaby się z „ryzykiem” – w przełożeniu na normalny język chodzi o to, że upokorzeni zwolennicy gospodarzy narobią dymu. Podpalą, pobiją, zniszczą, cholera ich wie. Dlatego władze tzw. ekstraklasy ogłosiły, że ceremonia wręczenia trofeum i medali odbędzie się w Warszawie, zaraz po powrocie piłkarzy z Poznania.
Teoretycznie nic się nie zmienia. Odkąd pamiętam, polska piłka nożna pozostaje zakładniczką barbarzyńców, którzy wstydu potrafią nanieść także w Europie – nadwiślańskie kluby należą do najczęściej karanych, przykrą kulminację przeżyliśmy przy okazji wizyty Realu, który kopał dla pustych trybun. O ile jednak po mrocznych latach 90. obyczaje zaczęły nieco łagodnieć, o tyle ostatnio sytuacja znów się pogarsza. Z powodu rozpylanych nad boiskiem dymów nie zdarza się już niemal kolejka bez przerywania gry, zwłaszcza mecze hitowe czy też derbowe trzeba zawieszać na długie minuty, podczas finału Pucharu Polski zapłonął kawałek Stadionu Narodowego. Zwyrole trzymają nas za twarz coraz mocniej. Teraz zaszantażowali również szefów ligi, którzy postanowili okazać – zapewne przepojeni szlachetnymi intencjami i merytoryczną argumentacją – pogardę dla piłkarzy.
Wiadomość od znajomego kibica Lecha: „Każde przegrane mistrzostwo znoszę ostatnio coraz gorzej, ale nigdy mi nie było tak wstyd. To właściwie hańba”.