Kłamstwa i kłamstewka o polskim mundialu

MŚ 2018

Nawoływanie o umiar zabrzmi teraz straceńczo, ale spróbuję. Wokół klapy na MŚ krąży już bowiem mnóstwo tez ciężkich i prostych jak konstrukcja cepa – czasami wzajemnie ze sobą sprzecznych – które wybrzmiewają tym głośniej, im mniej wspólnego mają z rzeczywistością.

Uporządkujmy, choćby dla higieny.

1) Ponoć każdy rozgarnięty wiedział, że nie będzie niczego, bo mundial to wyzwanie o zupełnie innej skali niż mistrzostwa kontynentu, dopiero tutaj zderzyliśmy się z potentatami. Fałsz. Polscy piłkarze przed dwoma laty zatrzymywali i najlepszych na świecie Niemców (byli nawet bliżsi zwycięstwa!), i Portugalię kroczącą ku złotu Euro, i Szwajcarię, która należy do najstabilniejszych współczesnych reprezentacji – od czerwca 2016 roku zawaliła tylko jeden mecz, jej ubiegłotygodniowego remisu z Brazylią w żadnym razie nie wolno uważać za przypadkowy, przeciwnie, stanowi logiczne rozwinięcie tematu. Wniosek: to nie w poziomie mundialowej trudności leży problem, lecz w aktualnej formie Polaków. Gdyby zagrali jak przed dwoma laty, zapewne wciąż rywalizowaliby o awans. Nie zagrali, bo o ile stać nas na przezwyciężenie pojedynczych problemów, to nie przezwyciężymy kaskady problemów. To specjalność sąsiadów zza zachodniej granicy i podobnych supermocarstw.

2) Ponoć szczególnie zaszkodzili pokrzywdzonemu narodowi nieprzytomni optymiści sugerujący, że Polaków stać na cokolwiek. Fałsz. Nie wiem, jaka propaganda sukcesu wylewała się z mediów niespecjalistycznych, to luksus bycia korespondentem – omija cię okres, w którym głos na temat piłki nożnej zabiera każdy, ci niezbyt zorientowani opowiadają androny ze szczególną beztroską, nikt ich za bajdurzenie nie rozliczy. Wiem natomiast, że awans piłkarzy Adama Nawałki do 1/8 finału prognozowali również kompetentni ludzie, nie tylko nawiedzeni dziennikarze znad Wisły. Od trenera José Mourinho, którego słuchałem tutaj w Russia Today, po bukmacherów, którzy gromadnie umieszczali nas na pozycji wicelidera tabeli, pod Kolumbią.

3) Ponoć nasi piłkarze wypadli najgorzej ze wszystkich, zajmą ostatnie, 32. miejsce w hierarchii MŚ, może nawet nie zostaną sklasyfikowani; ponoć nikt nie zawala mundiali jak oni. Fałsz. Oczywiście, że Polacy rozczarowali, ale zachowajmy minimum zdrowego rozsądku. Jak oni przylecieli wyjść z grupy i im się nie powiodło, tak Argentyna, uświęcona posiadaniem Leo Messiego, przyleciała po medal, a na razie modli się, by doczołgać się do 1/8 finału. To upadek porównywalny. A jeśli szukać drużyn niegodnych turnieju, to należy raczej przyjrzeć się Panamie (moja główna kandydatura, badałem jej kazus po awansie na MŚ) czy Arabii Saudyjskiej. A jeśli szukać najbardziej szokujących i/lub zawstydzających popisów w XXI w., to proponuję, sięgając do pierwszego skojarzenia, choćby reprezentację Włoch AD 2010, który miała w RPA bronić złota, tymczasem osiadła na dnie grupy z, uwaga, Nową Zelandią, Słowacją i Paragwajem. Przecież nasi po zbliżonym wybryku, choć nie paradowali jako mistrzowie świata, zostaliby zlinczowani jako niedojdy wszech czasów i zdrajcy narodu. A pamiętam również skandaliczne występy Serbów (rekrutują tłumy wyczynowców cenionych na czołowych europejskich rynkach) czy Anglików, którzy przewracali się po starciu z Kostaryką. Trochę się tego nazbierało.

Znów: nie wyławiam cudzych katastrof, żeby naszą zagadać czy usprawiedliwić, lecz próbuję przywrócić sprawom właściwe proporcje. Jeśli nawet nasze negatywne emocje się skumulowały, ponieważ zbyt dobrze pamiętamy niepowodzenia z lat 2002 i 2006, to Nawałka, Lewandowski i reszta ferajny odpowiadają tylko za mundialową edycję 2018, z poprzednimi nic ich nie łączy. I nikt bezstronny nie sklasyfikowałby ich występu wśród najgrubszych obciachów, bezkonkurencyjni pozostają tu wspomniani Włosi czy Francuzi, którzy w RPA strajkowali i wymyślali trenerowi od „kawałka gówna”. Ewentualnie, nie chcę być zbyt nachalny, pewna reprezentacja wystrojona na kanarkowo, która cztery lata temu w dwumeczu o medale podała kibicom 1:7 z Niemcami oraz 0:3 z Holandią. Serio, nie takie nieszczęścia jak Kolumbia w Kazaniu chodzą po ludziach, starajmy się trzymać poręczy.

4) Ponoć ranking FIFA służył do robienia ludziom z wody z mózgu, wymachiwaliśmy nim dla mamienia publiki, że nasi należą do globalnej czołówki. No nie wiem. Pamiętam, że raczej wielokrotnie pisałem, że pełni on funkcję jedynie pomocniczą i że Polacy korzystają z regulaminowej luki, by poprawić swoją pozycję – unikają mianowicie sparingów, które nawet wobec pomyślnych wyników zaniżają. Zresztą do dzisiaj czytam, w angielskim „Timesie” czy amerykańskim serwisie ESPN, że nasi piłkarze w pewnym sensie oszukiwali, by wyłudzić rozstawienie w losowaniu mundialowych grup.

5) Ponoć nieuchronnie nadciąga mroczna reprezentacyjna przyszłość, ponieważ Piszczek, Błaszczykowski, Glik czy Grosicki przekroczyli trzydziestkę, a „następców nie widać”. Fałsz. Przypominam, że Piszczkowi, Glikowi czy Grosickiemu nikt nie przepowiadał niczego dobrego, gdy byli w obecnym wieku Kownackiego, Linettego, Bereszyńskiego, Bednarka, Zielińskiego czy Milika, zatrudnionych w porządnych firmach zachodnich. Nie wiadomo, czy ci ostatni osiągną tyle, ile starsi koledzy, ale nie ma racjonalnych przesłanek, by wmawiać im i nam, że muszą osiągnąć mniej. Dzisiaj znaczą więcej niż tamci znaczyli na tym samym etapie kariery.

Owszem, trzeba szkolić z sensem i systemowo, owszem, systemowe szkolenie u nas leży i kwiczy, ale opłakane skutki ogólnego stanu piłkarstwa widać raczej w tzw. ekstraklasie czy europejskich pucharach – drużyna narodowa to kwestia osobna, jak niedomagania futbolowej edukacji nie przeszkodziły w zbudowaniu porządnej reprezentacji na Euro 2016, tak nie muszą przeszkodzić w przyzwoitym przygotowaniu Euro 2020.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s