No i wraca futbolowa kadra, ta nasza drużyna jak skaranie boskie, więc przyjechałem do Wiednia, żeby popatrzeć, jak wystartuje w eliminacjach Euro 2020. Na łamach „Gazety” pozwoliłem sobie wcześniej zawyrokować, że trener Jerzy Brzęczek pracuje w warunkach sielankowych – jak na standardy grupy z Austrią, Izraelem, Słowenią, Macedonią Północną i Łotwą ma dosłownie wszystko, czego dusza zapragnie.
Przejrzyjmy kluczowe parametry. Kompetencje piłkarzy podstawowego składu (Szczęsny – Kędziora, Glik, Bednarek, Bereszyński – Grosicki, Krychowiak, Klich, Zieliński – Milik, Lewandowski): więcej niż wystarczające, o czym świadczy status na rynku pracy, kadrowiczów zatrudniają zasadniczo bardzo porządne firmy. Głębia całej kadry: personalnie jeszcze mocniejsza niż w kadencji Adama Nawałki, rezerwy wypada wręcz obwołać obsadzonymi jak nigdy w XXI wieku. Pomyśleć, że obok boiska przycupnie napastnik Milanu, a zarazem wicelider klasyfikacji strzelców Serie A! Pomyśleć, że Szczęsnemu łatwiej wygrać rywalizację między słupki w Juventusie niż w polskiej kadrze (selekcjoner miał dylemat do końca)! Wiek: zawodnicy doświadczeni, ale jeszcze nie tetrycy, nawet Błaszczykowski, który ewidentnie wszedł w smugę cienia, w Krakowie ożył i na ostatnie 20 minut gry będzie jak znalazł. Zdrowie: końskie lub w normie, kontuzji nie wykryto, drobniejszych stłuczeń czy zadrapań też nie. Ogólna dynamika wydarzeń: wszystkim kadrowiczom, którym ostatnio w sportowym życiu nie wychodziło, zimą się poprawiło, drugą młodość przeżywa nawet przewlekle zdołowany ostatnio Pazdan, Bednarek w Southampton z gracza całkowicie zbędnego awansował na absolutnie niezbędnego. Trudność eliminacji: stosunkowo niewielka. Do awansu na Euro 2020 wystarczy pozycja wicelidera, Polaków bukmacherzy wskazują na faworytów, tymczasem rywale…
Ich umieśćmy w osobnym akapicie. Fakt: żaden nie został wpuszczony na ostatni mundial, żaden nie wcisnął się w kwalifikacjach choćby do baraży, ba, żaden (!) nie wyścibolił nędznego trzeciego miejsca w grupie. Fakt: tylko Austria wykopała zaproszenie na Euro 2016, ale wypadła tam tragicznie, na dnie tabeli rozsmarowali ją Węgrzy, Islandczycy i Portugalczycy. Fakt: tylko Austria rywalizowała jesienią w Dywizji B Ligi Narodów, a Słoweńcy, których należy traktować z respektem jako drugiego głównego konkurenta, zlecieli do Dywizji D, oberwali nawet od Cypru, w całym ubiegłym roku uciułali jedną wygraną (towarzyską). Fakt: z żadnym z przeciwników nie mamy ujemnego bilansu w ujęciu historycznym, a takie towarzystwo znaleźć niełatwo, pomimo naszych imperialnych ambicji reprezentacja Polski od dekad zajmuje się zasadniczo przegrywaniem. Fakt: choć na wstępie nasi wizytują stadion należący do teoretycznie głównego rywala, to Austriakom kontuzje trochę składu wykosiły, z formą też bywa rozmaicie, na przykład taki Arnautovic nie wcisnął nikomu gola 5 stycznia. Tam o błogostanie nie ma mowy.
Nie odmalowuję polskiej potęgi i mizeroty przeciwników, żeby ogłosić: odkapslujcie browar albo jarzynowy soczek, rozsiądźcie się i rozkoszujcie, tych eliminacji nie da się spieprzyć. Usiłuję tylko możliwie rzetelnie przedstawić, jak jest. A zarazem na wszelki wypadek pozostaję umiarkowanym pesymistą, bo zdaję sobie sprawę, że reprezentacja Polski to konstrukcja nader krucha, prognozowanie jej wszechwygrywania byłoby gwałtem na zdrowym rozsądku. Minął krótki czas stabilizacji ze szczytowego okresu rządów Nawałki, znów trzeba drżeć o wynik zawsze – tęsknię do przewidywalności tamtej drużyny, do rzekomej zachowawczości tamtego selekcjonera, do stylu z pogranicza zerozeryzmu z Euro 2016. Jego następca na razie dał się poznać tylko z kombinowania, nie przekonał właściwie niczym. Tego parametru wśród wyżej wymienionych parametrów brakuje – trenerskiego. I aż strach pomyśleć, co zagra w duszach podwładnych Brzęczka, gdyby nie powiodło im się w Wiedniu.
PS Gdyby ktoś reflektował, to tutaj pakiecik tekstów z „Gazety”: 1) Jan Bednarek opowiada, jak Jerzy Brzęczek utrzymywał go przy życiu (najładniejszy na razie rozdzialik z kadencji obecnego selekcjonera); 2) Krzysztof Piątek przysięga, że się nie obrazi; 3) Co to za cudaki te Austriaki; 4) Wspomniany kawałek o idylli Brzęczka; 5) spóźniony coponiedziałkowy felieton, tym razem o strachu, który zawsze nas oblatuje, gdy karierę kończy supergwiazda polskiego sportu.
@Rafał
Co do ogółu- zgoda. A jednak o grę obrony się boję. Dla Glika to prawdopodobnie najgorszy sezon odkąd ustabilizował formę w Torino. Bereszyński nie będzie grał na swojej pozycji. Nawet Bednarek gra na co dzien w innym systemie, w bloku 3 obrońców. Kędziora to dla mnie z kolei niewiadoma- a takie sytuacje spostrzegam raczej jako zagrożenie niż szansa. Zresztą- idąc dalej: Krycha i jego forma dla większości z nas też jest niewiadomą. Zieliński jest chimeryczny- nawet w Napoli ostatnio grał słabiej niż jeszcze kilka tygodni wcześniej. Grosicki prawdopodobnie nie zagra na swojej nominalnej lewej stronie. Sporo powodów którymi możnaby tłumaczyć ewentualną porażkę.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
@Kamil
Pewnie. I jej wcale nie wykluczam. Zresztą buki za najbardziej prawdopodobny wynik uważają wygraną Austrii.
PolubieniePolubienie
@Rafał
Jak buk mowi to trzeba wysłuchać z pokorą. A następnie spojrzeć na naszych napastników i powiedzieć: Austria faworytem? Potrzymaj mi piwo 😉 Tak, w ataku obrodziło, Zieliński akurat jutro zagra dobry mecz, nasze niewiadome staną się game changerami a Glik będzie Glikiem:) I wtedy jako umiarkowani optymiści (bo i ja się do nich zaliczam) będziemy mogli powiedzieć: jest tak jak przewidywaliśmy. Zresztą- przy każdym innym wyniku też będziemy mogli tak powiedzieć 😉
PolubieniePolubienie
Przepraszam za żonglerkę nickami- dopiero tworzę i upiększam swoje konto na WordPress:) Oba wpisy były moje.
PolubieniePolubienie
there iS not AN easy MAtch in inteRnatIoNal foOtball
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Już kiedyś (nie tak znowu dawno temu) Austriacy byli pogrążeni w kłopotach, kibice nawet apelowali o wycofanie się ze współorganizowanych(!) mistrzostw, a potem – gdyby nie Boruc – mogli na drugą połowę z nami wystawić rezerwy.
Wieczorem faktyczny debiut Brzęczka – wielkiej trenerskiej niewiadomej.
PolubieniePolubienie
W zasadzie nic dodać, nic ująć. I tylko ta refleksja (być może maniakalna) z tyłu głowy… – czy mu już nigdy nie uciekniemy od podziału na reprezentantów i dublerów, myślenia pierwszym składem a zmiennikami – nie mającego nic wspólnego z z zasadami sportowej rywalizacji.
A mi się marzy, że trener na zgrupowania powołuje samych zdrowych, w wysokiej formie i regularnie grających (to kryterium akurat wydaje mi się tym razem w zasadzie spełnione) , a w pierwszym składzie na mecz wychodzą Ci, którzy są w najlepszej dyspozycji meczowej.
Chociaż wiem, że to trudne dla wszystkich.
Dla trenerów – bo to nie tylko kwestia rozpiętości kierowania, której optimum wyznaczają/ograniczają wiedza, doświadczenie, indywidualne predyspozycje i umiejętności, ale także konieczność ciągłego dostosowywania zadań i schematów do indywidualnych predyspozycji piłkarzy desygnowanych do gry.
Dla piłkarzy – w końcu jest coś takiego jak piłkarskie ego, a poza tym każdy kto chociaż na podwórku kopał piłkę wie, ze najlepiej kopie się ją z kumplami, z którymi razem sikało się do piaskownicy.
Dla mediów – w końcu łatwiej jest wykreować kilka wizerunków piłkarskich i jechać na nich, niż przy każdym zgrupowaniu budować nowe. W końcu wszyscy widzieliśmy co się stało po – z reklamami nakręconymi przed MŚ.
No i wreszcie dla nas kibiców – kilkanaście nazwisk trudno spamiętać i co rusz któreś w najważniejszym momencie dyskusji ucieka (co się zdarza nie tylko takim tetrykom jak ja), a zwłaszcza utrudnia tym, którzy zainteresowanie piłką ogranicza się/dynamicznie rośnie w okresie reprezentacyjnych występów, odgrywanie w towarzystwie roli wybitnych piłkarskich ekspertów
P.S.
Ograniczyłem się do ogólnych uwag bo obiecałem sobie, że na razie nie będę się wypowiadał na temat pracy Brzęczka, chociaż po niektórych jego wypowiedziach to trudne, a nawet w komentarzu pod poprzednią notką Rafała wyrwało mi się coś na temat „castingu na striptizerkę”. Nie wiem tylko dlaczego w trakcie śledzenia informacji ze zgrupowania zaczęła mi w uszach brzęczeć piosenka Młynarskiego „co by tu jeszcze spieprzyć Panowie, co by tu spieprzyć?”. Chyba będę się musiał wybrać do laryngologa…
PolubieniePolubienie
Czy może mi ktoś wyjaśnić dlaczego mecz towarzyski młodzieżowców Polska – Anglia musi się odbywać w tym samym czasie co mecz pierwszej reprezentacji?
PolubieniePolubienie
Odnosząc się do felietonu o strachu, który oblatuje polskich kibiców, gdy karierę kończy supergwiazda polskiego sportu- być może tak się dzieje dlatego, że tych supergwiazd(przynajmniej po 1989 roku) nie było dużo. Przynajmniej w tych dyscyplinach, gdzie mamy do czynienia z rywalizacją ogólnoświatową.
W boksie- lata 90. to była dekada Gołoty(idola na rynku amerykańskim) i Michalczewskiego(idola na rynku europejskim, nigdy nie walczył w USA). Później status idola osiągnął Adamek(mistrz świata w dwóch kategoriach wagowych). Teraz polski sport niestety nie ma pięściarskiego idola z prawdziwego zdarzenia. Ani w boksie amatorskim(przy okazji- boks to najbardziej spektakularny przykład zmarnowania tradycji sportowych w Polsce), ani zawodowym. Być może zostanie nim po ewentualnym zdobyciu mistrzowskiego pasa Szeremeta? Sulęcki? Głowackiemu(chociaż ma mistrzowski pas WBO Interim) mam wrażenie, że do roli pięściarskiego idola brakuje charyzmy. Stadionu Narodowego raczej by nie wypełnił.
W lekkiej atletyce mistrzów było(i jest) chyba najwięcej. Zaczynając od Partyki i Korzeniowskiego, poprzez Majewskiego, na Anicie Włodarczyk skończywszy. Trudno się dziwić, bodaj najwięcej medali na igrzyskach olimpijskich z polskich sportowców od 2000 r. wywalczyli właśnie oni.
Ostatnie mistrzostwa świata w Londynie polscy lekkoatleci zakończyli na ósmym miejscu w tabeli medalowej i czwartym w tabeli punktowej.
W pływaniu- pod tym względem pustka po fenomenalnej Jędrzejczak(swego czasu największej gwiazdy polskiego sportu, nikt po niej z polskich sportowców nie zdobył trzech medali na jednych igrzyskach olimpijskich) i Pawle Korzeniowskim(wielki pechowiec na igrzyskach olimpijskich, a dodajmy, że jego medale na mistrzostwach świata dzieli aż osiem lat- w pływaniu to bardzo dużo).
W tenisie- pamiętam, że jak doszedł do finału Paris Masters Jerzy Janowicz, oglądał jego mecze nawet mój tata. A podejrzewałabym go o wszystko, tylko nie o oglądanie meczów tenisowych. Czas pokazał, że okazał się być może największym zmarnowanym talentem sportowym w historii polskiego sportu. A wydawało się, że będzie to jedna z największych karier w polskim sporcie ostatnich lat.
W koszykówce-idolami byli Adam Wójcik(w latach 90. i dwutysięcznych), który grał w meczach gwiazd Euroligi, a później Marcin Gortat(jedyny Polak, któremu udało się przebić w NBA).
Piłka ręczna- ze złotego pokolenia w reprezentacji został jedynie Kamil Syprzak(od niedawna gra w PSG, wcześniej Barcelona). W 2009 r. Sławomira Szmala wybrano najlepszym piłkarzem ręcznym na świecie.
I na koniec piłka nożna. Jest cała masa idoli lokalnych(chociażby Grosicki), ale światowymi idolami z polskich piłkarzy są jedynie Lewandowski(bardziej) i Szczęsny(troszkę mniej, chociaż jak zostanie bohaterem w finale Ligi Mistrzów jak niegdyś Jerzy Dudek…). Krzysztof Piątek do tego miana na razie pretenduje. Chociaż jest jednym z rywali wielkiego Cristiano Ronaldo o koronę króla strzelców Serie A.
PolubieniePolubienie
Jak zwykle w rywalizacji z Austrią można się cieszyć, że oni nie mają poważnego napastnika.
PolubieniePolubienie
Dekadę temu. Tak, tak, jesteśmy starzy.
PolubieniePolubienie
Organizacyjny dramat w tej kadrze Brzęczka. Nie wiem jaki był pomysł na pierwszą połowę i on sam chyba tego nie wie.
Szkoda urazu Zielińskiego, facet wreszcie pokazuje się w tej kadrze(pomimo całej bryndzy), kiedyś dziękowaliśmy Kloppowi za „polskie trio” możliwie że podziękujemy Ancelottiemu za zbudowanie mentalne Piotra Zielińskiego.
PolubieniePolubienie
Aczkolwiek bez urazu Ziela prawdopodobnie nie uświadczylibyśmy na boisku Piątka.
Chyba, że już na sam koniec.
Milik nie istniał (znowu) – a po meczu Brzęczek tłumaczył się, że był chory – interesująca logika…
PolubieniePolubienie
Gdyby moje marzenia się spełniły, takich tłumaczeń by nie było. Może też nie musielibyśmy wczoraj grać bez defensywnych pomocników.
PolubieniePolubienie
To, jak Brzęczek traktuje Piątka, jest dla mnie niezrozumiale. Facet w takim gazie musi być na boisku przez 90 minut, bo Lewemu można znaleźć kilka innych pozycji, na której w kadrze będzie i tak najlepszy. Wolał chorego Milika? serio, nie łapię Zobaczymy co w niedzielę będzie
PolubieniePolubienie