Paciorki, Michniewicz i przyszłość reprezentacji Polski

W gazetowej korespondencji z Bolonii zwierzałem się, że siedziałem na sobotnim meczu polskiej młodzieżówki osłupiały, ponieważ patrzyłem na fenomen kompletnie nieprzystający do poważnej gry o poważną stawkę na poważnym turnieju. Jako dziennikarz relacjonowałem z bliska cztery mundiale i cztery Euro, ale nigdy, przenigdy nie byłem świadkiem – bezpośrednim, siedzącym na trybunach – niczego podobnego. Naszym piłkarzom musiało się zdawać, że Hiszpanie uprawiają tajemną sztukę o nieuchwytnej naturze, coś jak gra szklanych paciorków, do której nie tylko trudno dołączyć, ale nawet trudno objąć jej zasady.

Zanim jednak biało-czerwona fortyfikacja została unicestwiona, wpatrywałem się w Polaków jak urzeczony. Podejrzewam, że kilku czytelników bloga zbaranieje – jak można zachwycać się stylem gry prymitywnym? – ale ja zdawałem sobie sprawę, ile umieją wybrańcy trenera Czesława 711 połączeń z „Fryzjerem” Michniewicza i ile dzieli ich od czołówki, dawno wyzbyłem się też nadziei, że kiedykolwiek nastanie u nas epoka futbolu wyrafinowanego, dawno też śniłem o drużynie skrajnie topornej, ale skutecznej, mającej przejrzystą wizję samej siebie, doprowadzającej do łez rywali przekonanych, że zostali niesłusznie ukarani. Wyjazdowe 3:1 z Portugalią w barażu, 3:2 z Belgią już na mistrzostwach, 1:0 z gospodarzami imprezy Włochami – wytężcie pamięć i powiedzcie, kiedy ostatnio jakakolwiek nadwiślańska drużyna miała choćby zbliżoną serię, trzymeczowy łańcuszek wygranych z potentatami. Dla mnie na tzw. młodzieżowym Euro (co za myląca nazwa!) liczył się wyłącznie wynik, to wbrew popularnej opinii turniej ściśle seniorski – o czym obszerniej piszę tutaj, opłakując zarazem pewną zmarnowaną szansę, której wartości chyba nie docenialiśmy.

I jeszcze ostatnia część tryptyku o Euro 2019. Coponiedziałkowy felieton do „Gazety” rozciągam od Janusza Wójcika (zdobył srebro olimpijskie w początkach wolnej Polski) do Czesława 711 połączeń z „Fryzjerem” Michniewicza (omal nie awansował na igrzyska w 30. rocznicę jej istnienia), bo nie ukrywam – cały staję się niepokojem i rozterką na myśl, iż moje marzenie o pięknej polskiej bestii spełnił czy też prawie spełnił akurat ten trener. Co więcej, mam przeczucie, że dylematy jeszcze wrócą. W przyszłości selekcjoner młodzieżówki może zostać naturalnym kandydatem na selekcjonera seniorów zarówno ze względu na pamięć o całej misji Euro 2019 (jeszcze raz moja recenzja: wykonanie było znakomite), jak i popularność w środowisku, obejmującą także dziennikarzy (oraz paradziennikarzy).

Zresztą niewykluczone, że na tle polskich pretendentów będzie pretendentem merytorycznie mocnym. Nawet jeśli obrana w młodzieżówce strategia nie zadziała wszędzie i okoliczności wymuszą na trenerze elastyczność. Robert Lewandowski czy Piotr Zieliński mogliby zasugerować, że preferują inny styl, a w eliminacjach widzieliśmy, że gra na przetrwanie bywa łatwiejsza niż uporanie się z Wyspami Owczymi.

22 myśli na temat “Paciorki, Michniewicz i przyszłość reprezentacji Polski

  1. „Hiszpanie uprawiają tajemną sztukę o nieuchwytnej naturze, coś jak gra szklanych paciorków, do której nie tylko trudno dołączyć, ale nawet trudno objąć jej zasady.”

    Ukłuł mnie latający po TT fragment wypowiedzi Bartłomieja Pawłowskiego, zawodnika, który zaliczył jakiś epizodzik w Hiszpanii. Nadwiślanin podsumował swoją przygodę w ojczyźnie tiki-taki mniej więcej tak: gdy trzeba było szybko pobiec, byłem jednym z najszybszych; jeśli chodzi o tkankę tłuszczową to tak samo, bo oni nie przywiązują do tego takiej wagi; zaliczałem najwięcej podciągnięć na drążku; wyróżniałem się w dryblingu i grze 1:1; ale kiedy wychodziliśmy 11 na 11, baraniałem, po prostu nie rozumiałem gry.

    Trochę tak to w sobotę wyglądało. Przecież nasz prawoskrzydłowy był znacznie szybszy niż jego przeciwnik face to face, Szymański czy Buksa nieźli dawali sobie radę, gdy dochodziło do 1 na 1 (tylko Hiszpanie w zasadzie nie dopuszczali nas do 1 na 1 na swojej połowie), ale to każdy Hiszpan w każdym momencie miał zawsze dwa – trzy warianty rozegrania, uzupełniali się i zazębiali w każdym fragmencie boiska, tam gdzie była piłka lub tam gdzie mogła trafić, zaś nasi z rozpaczą szukali jakiegokolwiek innego wariantu niż długa (i to nawet nie w boisko, tylko częściej chyba w aut).

    Biedujemy nad wyszkoleniem technicznym. Oczywiście odstajemy, nie zamierzam tego kwestionować. Ale pozostawiam do rozważenia, czy świat nie ucieka w innych aspektach, które – jak się wydaje – znacznie ciężej nadrobić.

    „Coponiedziałkowy felieton do „Gazety” rozciągam od Janusza Wójcika (zdobył srebro olimpijskie w początkach wolnej Polski) do Czesława 711 połączeń z „Fryzjerem” Michniewicza (omal nie awansował na igrzyska w 30. rocznicę jej istnienia)”

    Tę klamrę felietonową uzupełniłbym o spostrzeżenie, że futbol polski w Barcelonie był na wskroś romantyczny, wypełniony ofensywną grą, pełen polotu i fantazji, a gospodarzom ulegliśmy 3:2 w finale po przepięknej walce. We Włoszech graliśmy na wskroś racjonalnie, mimo to Hiszpanie nas zgnietli. Barcelońskie pokolenie (na tamtym etapie, u progu karier) nie ustępowało hiszpańskiemu. Dzisiejsze ustępuje wyraźnie. My być może się trochę rozwinęliśmy na przestrzeni ostatnich lat, ale Hiszpanie odlecieli w Kosmos.

    Polubienie

  2. „Barcelońskie pokolenie (na tamtym etapie, u progu karier) nie ustępowało hiszpańskiemu”

    Otóż to. Zresztą nie tylko to pokolenie. Barcelona’92 była przecież ledwie chwilę po tym, kiedy w pucharach polskie kluby (grające TYLKO Polakami) odpadały Barceloną/Realem różnicą gola (Legia), dwóch (Górnik – i to głównie przez nieskuteczność), lub wręcz po karnych (Lech), mając ostatniego decydującego… Ktoś sobie to umie wyobrazić dzisiaj?
    To barcelońskie pokolenie wkrótce zasiliło pierwszą reprezentację, stojącą piłkarzami ze wspomnianych klubów, mającymi te dobre pucharowe boje na koncie i doprawdy zagadką 30-lecia w polskim futbolu pozostaje, dlaczego nawet nie otarła się ona o awans na żadne mistrzostwa.

    Odpowiedzi trzeba chyba szukać w selekcjonerach, którzy mieli piłkarzy potrafiących grać w piłkę coś innego, niż tylko kopnij i biegnij, lub po prostu wykopuj byle gdzie (tak wyglądały mecze z potentatami na wyjazdach). Kiedy dowódca ma pełne portki, to czego oczekiwać od żołnierzy. Ja nigdy nie zapomnę przerażonego Łazarka, który na Wembley ukrył twarz w dłoniach jeszcze PRZED pierwszym gwizdkiem… 🙂 Z pewnymi wyjątkami można by tym obrazkiem podsumować całe 30-lecie.

    Polubienie

  3. @711 połączeń z „Fryzjerem”.

    „nie ukrywam – cały staję się niepokojem i rozterką na myśl, iż moje marzenie o pięknej polskiej bestii spełnił czy też prawie spełnił akurat ten trener.”

    W sumie gdzie jest powiedziane, że tylko partacze, nieudacznicy włażą w bagno?

    Polubienie

  4. Nie ma nic do piętnowanie 711 połączeń Czesława z Fryzjerem, choć, z tego co wiem, ostatecznie nic mu nie przedstawiono.

    Tyle że nie widziałem ani tu, ani nigdzie indziej zwrotów „Łukasza prawomocnie skazanego za korupcję Piszczka, którego ze względu na dobro reprezentacji i Borussi, nie zdyskwalifikowaliśmy, w przeciwieństwie do jego gorzej grających kolegów, skazanych za to samo”.

    Jeśli więc winny reprezentant jest niewinny bo tak dobrze gra, to tym bardziej „formalnie” niewinny trener jest niewinny, gdy dobrze trenuje. Kropka.

    Polubienie

  5. @Stanisław
    „futbol polski w Barcelonie…” – no tak, ale ponoć Wójt motywował swoich piłkarzy przed wyjściem z szatni słynnym: – „no to Panowie pały w garść i golić frajerów”. Tymczasem Michniewicz od trzech dni przed meczem z Hiszpanami każdego z sitkiem przekonywał: – „piłkarze są zmęczeni”. Do szatni też to musiało dojść.
    P.S.
    Alibi „zmęczenie” skomentowałem już przed poprzednią notką Rafała.
    ………………………..
    Przeczytałem parę relacji pomeczowych, opinii i komentarzy, a także większość wywiadów i nadal nic z meczu z Hiszpanami nie rozumiem. Chyba najbardziej mi „leży” wypowiedź Juskowiaka i Żurkowskiego.
    Przecież my z Portugalią i Włochami (ograli Hiszpanów 3:1) stawialiśmy zasieki już na czterdziestym metrze i stopniowo cofaliśmy się wraz z akcją pod własne pole karne. Skutecznie zablokowaliśmy środek przed własną szesnastką utrudniając rywalom rozegranie akcji ofensywnych, po stracie piłki natychmiast do rywala doskakiwało 2-3 naszych zawodników paraliżując ich akcje, po odzyskaniu piłki z akcją wychodziło 3-4 naszych zawodników, a linia obrony możliwie szybko opuszczała własne pole karne, odbudowując wysokie ustawienie. I pomimo, że rywale (zwłaszcza Włosi) parę razy nas mocno przycisnęli to ta taktyka dała efekt.
    Kiedy usłyszałem, że na Hiszpanów wychodzimy 5 w linii obrony, pomyślałem sobie: – o.k. to jest jakiś pomysł, żeby ograniczyć możliwość szerokiego rozgrywania. Ale przez myśl mi nie przyszło, że Michniewicz stłoczy linię we własnym polu karnym, a na dodatek dopakuje im czwórkę z drugiej linii. W efekcie oddaliśmy nie tylko flanki ale i środek przed szesnastką, co nie tylko Hiszpanom, ale nawet naszym przedszkolakom dawałoby pełną swobodę rozegrania. W konsekwencji Grabara niewiele widział, nasi stali tak blisko siebie, że sprawiali wrażenie jakby nie wiedzieli który ma doskoczyć do rywala z piłką w polu karnym, a który paraliżować możliwość podania. W tej sytuacji 5 w plecy to minimum jak słusznie wczoraj zauważył Otwojastara.
    Dlatego wcale się nie dziwię Włochom, że mają do nas pretensje o odpuszczenie meczu. I ciekaw jestem jak nasi kondotierzy wytłumaczą, to co się stało, swoim kolegom po powrocie z urlopów do klubów.

    Polubienie

  6. ” Włochami (ograli Hiszpanów 3:1)”

    No i tu też jest pewien problem w patrzeniu, bo w analizach pomeczowych potrafimy tylko w lustro. Nic to, że i Hiszpanie mają swoją taktykę, selekcję i wiele innych rzeczy do zrobienia, a nie tylko bawić się piłeczką.

    To że wygrało się z kadra A, a ta pobiła kadrę B, nie stanowi że my jako kadra C jesteśmy sumą ich potencjału i powinniśmy wygrać zawsze.

    Hiszpanie też mieli swoją drogę w tych mistrzostwach, też popełniali błędy. Ich selekcjoner nie bał się do nich przyznać, na mecz z Polska wybiegło 3 piłkarzy, którzy z Włochami w wyjściowym składzie się nie znaleźli. Forlans strzelił gola, Olmo takie zabawy sobie urządzał na skrzydle że miło by się patrzyło, gdyby to naszych tak w ziemię nie wkręcał.

    Polubienie

  7. @Otwojastara
    Nie twierdzę, ze wczoraj mogliśmy z Hiszpanami wygrać, czy zremisować. Myślę jednak, że ten mecz mogliśmy rozegrać lepiej.
    Tak napisałem w komentarzu pod poprzednią notką Rafała, właśnie dlatego, że zwycięstwo Włochów nad Hiszpanami nie gwarantowało nam zwycięstwa, a Hiszpanie też ze swoich i naszych meczów wyciągnęli wnioski, a bezdyskusyjnie są drużyną lepszą i to we wszystkich aspektach piłkarskiego rzemiosła. Problem w tym, że my (w przeciwieństwie do Hiszpanów) wyciągnęliśmy wnioski fatalne, co miało wpływ na obraz naszej gry… – może nawet większy niż na wynik.

    Polubienie

  8. @stanislaw414
    „Ale pozostawiam do rozważenia, czy świat nie ucieka w innych aspektach, które – jak się wydaje – znacznie ciężej nadrobić”.

    To jedna z nienapisanych rzeczy, która leży na dysku i ma nawet pierwszy akapit. Stara, już nawet nie pamiętam, co mnie oderwało.

    Polubienie

  9. @Twojastara
    „Tyle że nie widziałem ani tu, ani nigdzie indziej zwrotów…”

    To, co jeden z nas widział, rzadko bywa całym światem, więc w takim przypadku lepiej najpierw zapytać, czy powstawały teksty podobnych wątpliwościach dotyczących Piszczka. Powstawały. I na tym blogu, i w GW. Kropka.

    Polubienie

  10. @RafalStec
    To fajnie. Pozostaje ubolewać, że konsekwencji zabrakło, która jest widoczna w tym tekście, by przy każdej okazji wypominać zło. Wszak należałoby o tym wspominać przy każdej okazji, gdy Piszczek się pokazywał.

    Zresztą, o jakich wątpliwościach mówimy? W wypadku Piszczka nie ma takowych, co zrobił jest opisane, i przeszło przewody sądowe, a my tu o „wątpliwościach”. W wypadku Michniewicza o wątpliwościach można pogadać, bo nie było zarzutów, procesu i wyroku. Choć zabójcza konsekwencja autora, by skleić z nim ksywkę, sugeruje że te trzy rzeczy winny nastąpić. Ale dobra, bo będzie że nadinterpretuję hiperbole etc.

    Zwyczajnie nie lubię ostentacji. Wspominanie o 711 zawsze przy nazwisku, pojechało potworną ostentacją. Tyle.

    Polubienie

  11. @0twojastara
    Fajnie? Nie widzę w tym nic fajnego.
    Ale tak, właśnie o to chodzi – w przypadku Piszczka nie ma żadnych wątpliwości, został skazany. W przypadku Czesława 771 połączeń z „Fryzjerem” Michniewicza są potworne wątpliwości, które 99,99 proc. środowiska przemilcza. Na moim blogu nie będzie przemilczania.
    W przypadku Piszczka była konsekwencja, wspominałem o o jego mrocznej przeszłości wielokrotnie, ale oczywiście nie w każdej relacji z meczu. To samo z Michniewiczem, też nie wspominałem o jego mrocznej przeszłości w żadnym z poprzednich tekstów o Euro 2019. Szacowałbym nawet, że Piszczkowi poświęciłem więcej przykrych słów.
    Powtarzam – jeśli opinia ma mieć sens, należy przed jej wydaniem przynajmniej pobieżnie zapoznać się z ocenianym tematem.

    Polubienie

  12. „W przypadku Czesława 771 połączeń z „Fryzjerem” Michniewicza są potworne wątpliwości, które 99,99 proc. środowiska przemilcza”.
    I 99,9% to jest główny problem naszej piłki, a nie dwudziestoletni Piszczek, który dołączając się do koleżeńskiej składki zorganizowanej przez starszyznę klubową, siedział spakowany na walizkach z kontraktem w kieszeni do niemieckiego klubu. Piszczek, który w kupionym meczu nie był nawet na ławce rezerwowych i żadnych korzyści z kupionego tytułu nie odniósł, a kiedy sprawa została ujawniona wyjaśnił wszystkie znane mu okoliczności i poddał się karze.
    Komentowałem to swego czasu na blogu pod wpisem Rafała i zdania od tamtej pory nie zmieniłem. Nadal uważam (podobnie jak kierownictwo Borussii kiedy dowiedziało się o sprawie), że Piszczek był bardziej ofiarą koleżeńskich relacji i powszechnej praktyki w naszej piłce niż aktywnym uczestnikiem przestępczego procederu.
    W ogóle cała afera to dla mnie propagandowa hucpa. Paru winnych, którzy się dali złapać z ręką w nocniku, „powieszono” ku uciesze gawiedzi, 99% poszło w zaparte (nic o powszechnej praktyce nie wiedzieli ani nie słyszeli) i sprawę zamieciono pod dywan. A wielu z tych 99% nadal polską piłką rządzi!
    I to dlatego ukarani wracają do piłki, a mocno obgównieni bezpiecznie w niej funkcjonują, bo gdyby im to uniemożliwiono, to mogliby zacząć gadać. A wtedy 99%, a przynajmniej wielu z nich, musiałoby z piłki odejść.
    Zasada domniemania niewinności, niezwykle ważna dla demokratycznych procedur prawnych, niestety jest też oprócz wspólnoty interesów najsilniejszym mafijnym spoiwem.

    Polubienie

  13. „poddał się karze”

    Poddał się tym 6 miesiącom zawieszenia jak nic.

    Ale fakt, ktoś go z tej kary zwolnił. I tak, tu jest problem.

    Ale dość już o tym. Są i dobre newsy. pamiętacie tego holendra od szkolenia w Zagłębiu i znakomitego wywiadu ostatnio?

    Miodek w pierwszych trenerów nie umie, ale tu nie mógł raczej trafić lepiej.

    @rafal
    W perfekcyjnym świecie, zapoznanie się z wszystkimi Twoimi tekstami byłoby oczywistością, niestety, mamy taką gdzie Czesław wydzwania do Fryzjera, a siedzący na nowym kontrakcie Piszczek jest jednym z prowodyrów sprzedania meczu.

    Po prostu nie lubię ostentacji.

    A że nie będzie przemilczania, to wiem.

    Polubienie

  14. @Otwojastara
    „siedzący na nowym kontrakcie Piszczek jest jednym z prowodyrów sprzedania meczu”.
    Coś chyba w ferworze dyskusji pokręciłeś. „Prowodyra” pominę, to kwestia interpretacji. Ale z tego co pamiętam zagłębiacy kupili sobie „Miszcza”, a nie sprzedali mecz. Jak myślisz… – ci co zostawali w klubie, mieli taki kaprys czy interes?
    P.S.
    W moich szczenięcych latach za szczyt zręczności uchodziło złapanie komara za lewe jajo prawą ręką w rękawicy bokserskiej. Dla mnie takim szczytem piarowskiego przekrętu było pozwanie (wtedy gdy jeszcze w tej sprawie wszyscy szli w zaparte) przez klub Piszczka o odszkodowanie. Nie słyszałem tylko jak to powództwo ostatecznie się zakończyło.

    Polubienie

  15. @Twojastara

    „… nie widziałem ani tu, ani nigdzie indziej zwrotów „Łukasza prawomocnie skazanego za korupcję Piszczka …”

    Ja widziałem tu na blogu.

    Polubienie

  16. @22drexler
    Ale przy okazji euro 2016? 😉
    Ale wierzę, wierzę.

    @alp
    to był ostatni mecz 05/06 o miejsce w pucharach dla Zagłębia. Tytuł wygrali rok później. Już za nowego, wspomnianego tu trenera xD

    I tak, doprowadzili do sprzedania meczu. Przez piłkarzy Cracovii. Jak już tak bardzo bawimy się w słówka.

    Polubienie

  17. @Otwojastara
    Sorry. Zasugerowałem się odniesioną korzyścią, która jest motorem przestępstw korupcyjnych (to nie tylko słówka).
    P.S..
    Holenderki walczą z Japonkami o półfinał MŚ. Na razie 1:1. Obie bramki urokliwe.

    Polubienie

  18. @Antropoid
    Nasi owszem grali tylko Polakami, ale i kluby hiszpańskie cudzoziemców mogły mieć maksimum 2. A i nie były to wybiotne drużyny. Real po wygranej z Górnkiem przepchnął PSV, ale potem dostał 5-0 od Milanu, który zresztą puchar zawdzięcza w dużej mierze mgle, bo inaczej na jego miejscu znalazłaby się Ćrvena… Barca po przpchnięciu Legii odpadła z Andrlechtemi tylko Lech może dumnie głosić, że o mało nie wyeliminował zwycięzcy. Kiedyś te puchary były ciekawsze…
    A i sama Hiszpania nie była potęgą, odpadając najpierw w grupie na Euro, a potem na mistrzostwach z Jugosławią w II rundzie, a w 1992 wpadła w kryzys i w eliminacjach zajęła 3 miejsce, na wyjeździe zdobywając 0 (!) punktów. Więc ci ich młodzi wpadli akurat na dobrą chwilę, żeby wejść do kadry, ale i tak nic wielkiego nie osiągnęli. Jedni i drudzy byli przereklamowani. Trudno traktować super poważnie zwycięstwo u siebie. A o naszych tyle samo mówi wygrana 3-0 z Włochami, co porażka 0-5 z Danią w eliminacjach. Nie byli znacząco lepsi od innych rówieśników. Więc dlaczego niby mieli wygrywać?
    No ale przypadkowy sukces zrodził mit.

    @Twoja stara
    711 nie dostał zarzutów, bo z własnej inicjatywy poszedł się wyspowiadać, To rzecz znana w środowisku. On oczywiście zaprzecza, bo w tej do cna zepsutej grupie społecznej trzeba zaprzeczać.
    Minęły lata i wygląda na to, że umie nie tylko dzwonić, ale i trenować, ale nominacja na trenera kadry powinna być poprzedzona publicznym wyznaniem grzechów zamiast gadania, że mu Fryzjer życzenia świąteczne 700 razy składał.

    Polubienie

  19. @Anonim

    „Nie byli znacząco lepsi od innych rówieśników.”

    Przede wszystkim nie byli znacząco gorsi.
    Piłkarsko.

    Polubienie

  20. A pobawię się jeszcze w adwokata diabła, a co mi tam.

    Generalnie o magicznych 711 połączeniach nie wiele wiadomo, a już w szczególności kiedy miały one miejsce. Pomyślałem – a może jest jakiś logiczny powód, dla którego Michniewicz kontaktował się tak często z Fryzjerem? I w ogóle, kim jest ten Fryzjer, bo wiem o nim tyle co inni – że ustawiał mecze i to tyle.

    No to goglujemy, Ryszard Forbrich alias „Fryzjer” ze względu na wykształcenie. Działacz Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, nawet wiceprezes, oraz… działacz w Amice Wronki! Najpierw kierownik drużyny, potem manager klubu. Wyciągnął Amicę z czeluści 6 ligi do ekstraklapy w błyskawicznym tempie, aż zarobił na wilczy bilet ze struktur PZNP w 2000r. który jednak został uchylony po odwołaniu. Rysiek w Amicie był szarą eminencją przez całe dekady.

    Coś mi to mówi… a tak! Przecież Michniewicz był najpierw bramkarzem Amiki w latach 96-00, potem trenerem bramkarzy i II drużyny, w latach 2000-03. Przez 7 lat funkcjonował jako podwładny(?) Fryzjera, z tego 3 lata na stanowisku menadżerskim. Czyż zatem kontakt jednego pracownika klubu z innym pracownikiem klubu, jest rzeczą aż tak nieprawdopodobną?

    Ciekawe, że nigdy gdy czytałem u dziennikarzy o 711 połączeniach, nie wypłynął wątek, iż panowie funkcjonowali w jednym klubie przez 7 lat. A źródło, czyli Blog Piłkarska Mafia, dość jasno o tym wspomina. Ale może znów mi pamięć szwankuje.

    Oczywiście, to niczego nie dowodzi, ustalenia prokuratury dowodzą więcej. Jeśli ktoś nie chce im ufać, to spoko,

    Jedziemy dalej, Czesiek zgłosił się do prokuratury w roku 2008, afera wybuchła w 2005, Fryzjerowi postawiono zarzuty, a Czesiek twardo wytrzymał 3 lata, zanim puścił parę. jako „jeden z najbliższych współpracowników Fryzjera” wydawałoby się że powinien być wyłowiony z miejsca.

    Oczywiście, to wszystko zabawa w szybkie guglowanie i patrzenie na wszystkie możliwe kombinacje, a nie te które się narzucają, bo dają klikalność na portalach. Może, kto wie, Czesio ocalił sobie tyłek, wsypując wspólasów. Możliwe że realia polskiej piłki zmuszały go do częstych kontaktów z jednym z najważniejszych działaczy piłkarskich w jego regionie. Kto wie.

    oczywiście, od kandydata na selekcjonera, wymagalibyśmy najwyższych prób etycznych, żeby nawet nie był skalany rozmową z postaciami jak Fryzjer. Tyle że selekcjonerzy z Fryckiem dyskutowali raczej często, Janusz Wójcik, przyłapany i skazany. Jedna strona medalu. Paweł Janas, w latach 99-02 działacz i wiceprezes Amiki, bez wątpienia w tym okresie wymienił z Fryzjerem masę telefonów. Druga strona medalu.

    Polubienie

  21. No tak, „adwocatus diaboli”… – w/g tej konwencji wszystko da się poukładać w logiczną całość.
    Zwłaszcza, że cały czas poruszamy się we mgle tego co się stało dziesięć lat temu w prokuraturze.
    Do dzisiaj nie wiemy czy Michniewicz wyznał i pokajał się ze wszystkich 711 grzechów i przyrzekł nie grzeszyć więcej, czy zawarł z prokuraturą „diel”… – dostarczę niepodważalnych dowodów na Fryzjera, w zamian wy uznacie, że te „711” to zwykłe piłkarskie pogaduchy ze starym kumplem. Skala piłkarskiego pokera i tak wymagała odrębnych postępowań, a na dodatek środki jakie mogła zaangażować prokuratura (w tym czasie było wyjaśniane wiele afer o znaczeniu wielokrotnie większym dla gospodarki i porządku społecznego niż przekupstwo meczowe) były daleko niewystarczające dla wyjaśnienia korupcji w środowisku piłkarskim.
    A jeżeli jeszcze prokuratura uznała, że „Bolo Łącznik” to nie jest kluczowa postać dla rozwikłania układanki na szczycie piłkarskiej piramidy???
    W sumie wszystko zakończyło/nie zakończyło się jak w starym polskim przysłowiu; – kowal zawinił, cygana powiesili. I tylko paru krzykaczy ciągle sieje ferment na wsi, utrudniając kręcenie lodów.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s