Chłopy są jakieś inne

Dziwaczne natręctwo łazi po ludziach. Pasjami recenzują mianowicie mecze piłkarskie rozgrywane przez kobiety, oskarżycielsko porównując je do meczów rozgrywanych przez mężczyzn.

Znerwicowało zwłaszcza samców, którzy non stop przypominają, że samice kopią gorzej, manifestują dla gorszego kopania pogardę, ewidentnie kiepsko znoszą wysoką oglądalność zakończonego właśnie mundialu w gorszym kopaniu, prawdopodobnie oczekiwaliby, że gorsze kopanie będzie się odbywać w podziemiach, poza zasięgiem ich koneserskiego wzroku. Zresztą również samice dają się niekiedy wciągnąć w szarpaninę – i wyłuskują ładne epizody z kobiecych mistrzostw, by udowodnić, że ich płeć potrafi.

Intrygujące, że wytykanie paluchem różnic dotyczy tylko futbolu. Gdy rakietą wywija Serena Williams, nie słychać chóralnego wypominania jej, że przegrała swego czasu z tenisistą sklasyfikowanym na 203. miejscu rankingu ATP. Kiedy punkt za punktem tłuką Paola Egonu czy Malwina Smarzek, nikt nie wrzeszczy im do ucha, by się nie popisywały, skoro siatka wisi 19 cm niżej od męskiej. Wpadającej na metę Tori Bowie nikt nie oskarża, że w stumetrowym wyścigu ze sprinterami przepadłaby w przedwstępnej rundzie kwalifikacji do eliminacji. Różnice między płciami są oczywiste, ponawianie pomiarów każdego dnia nie ma sensu. Kobiety wolniej biegają, mają mniejszą masę mięśniową i wytrzymałość tkanek, niższą koordynację etc. Każdy to wie, ale nikt o tym w kółko nie papla – tak jak nikt nie krzyczy na widok niższego kolegi z pracy „cześć, kurduplu”. Biologicza loteria rozdaje, co rozdaje.

Może w naszym zanieczyszczonym powietrzu zaczął krążyć jakiś wirus? Przecież nie wypada zakładać, że akurat wśród kibiców piłki nożnej występuje nadreprezentacja głupków czy chamów. Na chłopską logikę powinni być oni jak wszyscy inni. Kto chce, to ogląda, kto nie chce, nie ogląda. Namolne zwalczanie kobiecego futbolu przypomina nacieranie z kopią na wiatraki i szkodzi zdrowiu, bo grozi przewlekłą frustracją. Ganianie po boisku to fajna zabawa, więc dziewczyny nie zrezygnują, a popularność zyskają, bo w sporcie mniej ważne od poziomu są emocje i poruszające historie.

Przyjrzyjmy się na przykład losom Vaniny Correi. Rok 2007: Argentynka debiutuje na mundialu i w inauguracyjnym meczu 11 razy wyciąga piłkę z bramki, jej drużyna ponosi rekordowo wysoką klęską w historii turnieju. 2010: rzuca futbol. 2011: rodzi bliźniaki, po udanej terapii leczenia bezpłodności. 2016: wznawia karierę. 2017: daje się namówić na powrót do reprezentacji kraju. 2019: popisuje się najefektowniejszą paradą na mundialu.

Rozczaruję arcychłopów, którzy boją się, że baby ukradną im piłkę: Vaninie nie sposób nie kibicować.

PS I jeszcze do coponiedziałkowego felietonu z „Gazety” zapraszam. Tym razem o cudownych tenisowych dziewczynkach. Przeczytacie go tutaj.

38 myśli na temat “Chłopy są jakieś inne

  1. Śmiem twierdzić, że to tylko kwestia skali i prawa wielkich liczb – futbol to jednak sport wywołujący emocje globalnie, znany i uprawiany wszędzie (vide Amerykanki – oraz jednocześnie trwające dwa kontynentalne turnieje męskie), gromadzący więc na trybunach profesorów, japiszonów oraz lumpenproletariat, trudniący się projektowaniem układów scalonych oraz wybieraniem mułu z brzegów Nilu.

    Tymczasem tak tenis, jak i siatkówka (w naszym kraju trudno to sobie wyobrazić, lecz taka jest po prostu prawda) to sporty mimo wszystko dość niszowe, na swój sposób więc i elitarne. W konsekwencji swego rodzaju selekcja kibiców następuje już „wcześniej”, do komentowania różnic między siostrami Williams a Rogerem Federerem nie zabierają się osoby, które nie wiedzą czym się różnią krecz od smecza – a takich jest jednak dużo więcej niż osób nieznających różnicy między rzutem wolnym a karnym.

    I owszem, między męskimi i kobiecymi edycjami sportów istnieją różnice, niekoniecznie zawsze skutkujące pogardą wobec tych drugich. Bez żadnych prostacko-seksualnych podtekstów wspomnę, iż tytułem przykładu wolę kobiecą siatkówkę od męskiej oraz męski tenis od kobiecego.

    Polubienie

  2. Myślę że nie ma co się przesadne pochylać nad kolejnym starciem lewactwa z prawactwem, chciałbym może żeby zarówno zwolenników „idealnie równych pieniędzy dla kobiet i mężczyzn w futbolu” jak i twierdzących że „kobiecy futbol należy zdelegalizować” wsadzić do jakiegoś osobnego internetu, niechaj tam walczą o ideały.

    W kwestii zaś zadanego pytania, dlaczego Serena, siatkarki, czy biegaczki mają z grubsza spokój, zakładając że pytanie było zadane poważnie, odpowiem – ponieważ ich dyscyplina ma dłuższe tradycje. Kobiecy futbol jest z grubsza dyscypliną raczkującą, pierwszy mundial odbył się w 1991, pierwsza ZP od FIFA przyznana w 2001, a na jakieś szersze medialne zainteresowanie piłkarki zapracowały dopiero w latach ostatnich, czego efektem choćby pierwsza Ballon d’Or Femini w zeszłym roku.

    Dla porównania kobiecy mundial w siatkówce, odbył się po raz pierwszy w 1952 roku, medale olimpijskie dla biegaczek rozdaje się od 1928, a kobiece wygrywanie w Garrosie czy Wimbledonie sięga wieku XIX. Serena miała Steffi Graff, Margaret Court, i legion innych legend dyscypliny, Tori Bowe miała niesławną Marion Jones czy sławną Gali Devers etc. I wszystkie te panie i wiele wiele innych, wywalczyły miejsce dla tych dyscyplin w świadomości opinii publicznej. Inaczej podchodzisz do dyscypliny, gdy o jej wybitnych przedstawicielach słyszałeś jako kilkulatek, dorastałeś w świadomości że to jest i będzie. Inaczej gdy masz lat 37 i jest to novum.

    Piłkarki, które na serio rozkręcają swój interes obecnie, spotykają się z tym samym traktowaniem przez konserwatywną cześć widowni, jak każdy nowy produkt – nieufnością i niechęcią. Część ludzi na wszystko co nowe, z przyzwyczajenia i wychowania kręci nosem, rzuca że „a na co to komu” w egotycznym przeświadczeniu iż skoro jego wspaniałej jednostce istnienie kobiecej piłki do niczego nie jest potrzeba, to nikt w głębi serca nie może logicznie myśleć inaczej, ponieważ nie ma innych logicznych sądów, są wyłącznie aberracje.

    I to samo zbiera e-sport od części komentujących, tak samo było traktowane MMA, tak samo był traktowany i kobiecy tenis, bieganie, skakanie czy odbijanie piłki, tak samo, nie oszukujmy się, traktowany był swego czasu męski futbol, gdzie „banda nierobów” zamiast iść do uczciwej pracy, kopie sobie piłkę i jeszcze oczekuje że ktoś im za to będzie płacił.

    I jakkolwiek to nienormalne – to normalne. Przynajmniej jeszcze.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Faktycznie, różnice płci nie są tak często komentowane przy okazji innych sportów. Mnie tam piłka kobieca bardzo się podoba, szczególnie w wykonaniu reprezentacji Japonii. Córka zaczęła treningi 😉
    Pozdrawiam!

    Polubienie

  4. Jedyny słuszny pogląd: kobieca piłka nożna ma pewne aspekty pozytywne i jednocześnie pewne aspekty negatywne. Jest zatem teza. Teraz potrzebujemy jakiejś sympatycznej antytezy: kobieca piłka nożna nie ma pewnych aspektów pozytywnych i jednocześnie pewnych aspektów negatywnych. I wreszcie – dla pełni szczęścia – pokuśmy się o perłę w koronie dialektyki: kobieca piłka nożna ma pewne aspekty pozytywne i nie ma pewnych aspektów negatywnych oraz – słuchajcie! słuchajcie! – jednocześnie nie ma pewnych aspektów pozytywnych i ma pewne aspekty negatywne. Nauka, moi drodzy – tylko to nas może ocalić. Po co – jak sugeruje Autor – opowiadać historie i zachwycać się nimi, skoro można – za jednym zamachem, wskazując palcem antagonistów – pochwycić prawdę w jej czysto analitycznej postaci?

    Polubienie

  5. E. O różnicy między męską a kobiecą siatkówką pisałem z bloga temu 😉 i nie chce mi się teraz kopać za właściwą notką.

    Przyznam jednak, że przy pierwszym kornerze finału mistrzostw świata jęknąłem z rozczarowania, kiedy centra Rapinoe sprytnie poszła na szesnasty metr, a stojąca tam Amerykanka zamiast rąbnąć z woleja niczym Robben z podania Ribery’ego lub odwrotnie… szczupakiem podała w pole karne.
    Na szczęście później Amerykanki oddały kilka ładnych strzałów.

    Może po prostu jestem rozpaskudzony i xx lat temu w męskim futbolu takich zagrań też nie było?

    Polubienie

  6. Powiem tak, oglądam piłkę nożną(w wydaniu męskim), kluby i różne reprezentację, siatkówkę (w wykonaniu męskim) a z kobiecej to tylko jak gra nasza reprezentacja, bo przy całym szacunku do pięknych pań, zagrywki i ataki są śmieszne w damskiej postaci. Z Polski silni jak na dziewczynę czy kobiętę to potrafiła zaatakować Glinka – Mogentale, czy Skowrońska Dolata i Smarzek. Mówię tylko o Polkach.

    Polubienie

  7. Trochę jak „psze pani, ale to on zaczął”, ale wydaje mi się że cała ta „nagonka” na słaby żeński futbol zaczęła się od narzekań na wypłaty piłkarek.
    I nie chce bronić wyznawców jedynego słusznego futbolu.

    Trochę personifikując te dwie gałęzie piłki. Mamy chłopa który od wielu lat w firmie pracuję i dzięki jego pracy firma dużo zarabia, no to on też dużo zarabia. Przychodzi kobieta, ledwo zaczęła, a już podnoszą się głosy (nie jej), że przecież powinna zarabiać tyle samo, bo równość płci, bo tak z grubsza to robią to samo, chociaż z jej pracy takiej kasy dla firmy nie ma. Wśród obserwatorów tej sytuacji pojawi się poczucie niesprawiedliwości wobec chłopa, prowadzące niestety do atakowania tej Bogu ducha winnej kobiety. Potem jakaś część obserwatorów będzie bronić kobiety, i tak w kółko. Tylko chłopa i kobiety szkoda.

    A radykalnych wyznawców „jedynej słusznej piłki” powinno się zamknąć. Razem z radykalnymi wyznawcami „równości”. I radykalnymi wyznawcami czegokolwiek.

    Polubienie

  8. Po prostu temat kobiece vs męskie zarobki w piłce nożnej był bardzo popularny w mediach.

    „Gdy rakietą wywija Serena Williams, nie słychać chóralnego wypominania jej, że przegrała swego czasu z tenisistą sklasyfikowanym na 203. miejscu rankingu ATP.”
    Do momentu gdy nie wspomni o zrównaniu zarobków z mężczyznami.

    „Każdy to wie, ale nikt o tym w kółko nie papla – tak jak nikt nie krzyczy na widok niższego kolegi z pracy „cześć, kurduplu”. ”
    W pracy raczej nie ma podziałów na np. lekarzy kurdupli i nie kurdupli. W mediach nie ma dyskusji czy najlepszy z lekarzy kurdupli nie powinien czasem zarabiać tyle co najlepszy lekarz.

    Polubienie

  9. Amerykańskie pilkarki oskarżające swoją federacjęo seksizm ponieważ zarabiają mniej niż piłkarze. ASZ dziennik robiący propagandę jakie to mistrzostwa kobiet są super, dlatego umieszczający 12 artykułów w tym 2 relacje z meczy. ONZ wyskakujący z infografiką o tym jak to Messi zarabia więcej niż wszystkie piłkarki z największych lig. Cała seria artykułów o tym jak kobiecy futbol jest źle traktowany bo kobiety zarabiają mniej.

    Węc czemu się dziwić, że zarówno przeciwnicy kobiecego futbolu w ogóle jak i po prostu ludzie nie lubiący kiedy się z nich robi debili wyrazili swoją dezaprobatę dla powyższych tez.
    A niestety we współczesnych mediach społecznościowych nie istnieją opinie pomiędzy, albo się zgadzasz z tezą albo jej przeczysz, nie istnieje „tak, ale…”, ani „nie do końca tak…”

    Co do samego futbolu kobiet, jego największą bolączką jest niski poziom, nie wynikający wcale z biologii, a z ograniczonej rywalizacji. Mało kobiet trenuje, niewiele drużyn/lig gra na wysokim poziomie i dlatego nie ma ani potrzeby ani okazji by zdobywać umiejętności podobne do męskich. Zaklęte koło.

    Polubienie

  10. @jarosław
    „W pracy raczej nie ma podziałów na np. lekarzy kurdupli i nie kurdupli. W mediach nie ma dyskusji czy najlepszy z lekarzy kurdupli nie powinien czasem zarabiać tyle co najlepszy lekarz”.

    A konkretnie o co chodzi? Musiałem przeoczyć.

    Polubienie

  11. @0twojastara

    Sądzę, iż niemało masz racji z tym czynnikiem „nowości” (wystarczy, że pomyśle o moim podejściu do MMA czy mojego ojca do e-sportu), ale zastanawiam się, czy tu też nie należałoby nieco odwrócić przyczyny i skutku. Mianowicie śmiem twierdzić, że jednym ze skutków związanych z „nowością” futbolu jest fakt, iż jeszcze mało gdzie „dorobił się” on w pełni profesjonalnych odmian – to raptem kilka krajów, nawet największe dotychczas-męskie kluby dopiero są na etapie powoływania drużyn kobiecych, w moim mieście jest pierwszoligowy klub kobiecy, które zawodniczki w najlepszym razie są półamatorkami (widziałem kontrakty). W konsekwencji jak nie ma profesjonalnych gaż, to nie ma również profesjonalnego systemu szkolenia od dzieciaka – co przekłada się na techniczną oraz taktyczną nieraz nieporadność zawodniczek, a w konsekwencji ich czasami kabaretowe wpadki. Cóż trudniejszego dzisiaj wszak nad stworzenie jutubowej kompilacji z tychże – i zaczyna się rechot.

    Polubienie

  12. @KLEMENS
    Oczywiście, dyscyplina jest raczkująca. Gdyby przyjąć za cezurę utworzenia datę pierwszego mundialu, to jak porównać jaki poziom prezentują panie po 28 latach od zaistnienia, a jaki poziom był męskiego futbolu w 1958, to nie wygląda to wcale źle, przeciwnie, panie wypadają o niebo lepiej. Oczywiście, nie jest to takie fest uczciwe porównanie 😉

    „nawet największe dotychczas-męskie kluby dopiero są na etapie powoływania drużyn kobiecych”

    Popatrzmy na top 5 obecnie klubów piłkarskich:
    1) Real Madryt – Właśnie „otwiera” swoją sekcję, wchłaniając istniejący od 2014 madrycki CD Tacon.
    2) Barcelona – dużo lepiej, otwarcie sekcji w 1988 roku. I finał LM ostatnio.
    3) Bayern – 1970, choć lwią część klub spędził w niższych klasach rozgrywkowych.
    4) Atletico – otwarcie w 2001.
    5) Juventus – otwarcie w 2017.

    No, dorzućmy ten LFC – 1989.

    Nie da się ukryć, że choć wielkie to kluby, w kobiecym futbolu znaczą niewiele, jedna Barcelona doczłapała się do finału LM, rozgrywanego od 2001. A kto tam się pojawia? Lyon(ok, to props), FFC Frankfurt, Umea, Turbine Potsdam, czy Wolsfsburg. Ok, dwie nazwy pewnie wszyscy kojarzą, ale szczytem futbolowego łańcucha pokarmowego raczej nie nazwą.

    W wypadku Stanów, to chyba odprysk ich ogólnego podejścia do sportu, na który zawsze hajs się znajdzie, i który zawsze warto uprawiać – wszak jak uczy nas legion Amerykańskich filmów, nawet tłuk może skończyć studia, jeśli uczelnie reprezentuje jako sportowiec. To i nic dziwnego, że zawsze chętne do kopania się znajdą.

    Jeszcze trochę wody upłynie, zanim z kobiecego futbolu zejdzie stygmatyzacja, a panie piłkarki dorobią się swojego pokolenia byłych piłkarek, przyszłych trenerek.

    @mtg
    ” ASZ dziennik”

    xD no come on xD Przecież to serwis trollerski

    @bartoszcze
    Szczelam ze tak. Serio, trop, by obejrzeć jak wyglądało męskie kopanie kiedyś, tak całomeczowo a nie w migawkach, wydaje się coraz bardziej wskazany 😉

    Polubienie

  13. zaskoczyło mnie że dyskusja o niskim poziomie piłkarskim kobiet okazała się dla Pana ciekawsza niż same mistrzostwa świata 😦 myślałam że chociaż 1 notkę na tym blogu będzie Pan poświęci 😦

    Polubienie

  14. @Eduardo
    Jestem radykalnym wyznawcą równości w ludzkiej godności, równości słusznych uprawnień (którą od bidy można nazwać równością wobec prawa). Czy powinno się mnie zamknąć? A jeśli tak, to czy powinno się zamknąć również np. panią profesor Delsol i pana profesora Sadurskiego?

    @Zaskoczona
    Odniosłem wrażenie, że Autor jest bardzo przychylny piłce nożnej kobiet i nawet, jeśli wskazuje na jej niższy od męskiej poziom, to sugeruje, że ów jest mało istotny.

    Polubienie

  15. Jestem dziewczyną, od kilkunastu lat fanką piłki nożnej. I jestem tego zdania, że dopóki kobieta w piłce nożnej będzie w naszym kraju postrzegana przez pryzmat żon piłkarzy, dopóty piłkarki nie będą odnosić spektakularnych sukcesów.
    Fakty są takie: polska żeńska reprezentacja piłkarska nigdy nie zagrała ani na igrzyskach olimpijskich, ani na mistrzostwach świata, ani na mistrzostwach Europy.
    Nie wiem, jaki wpływ ma postrzeganie kobiecej piłki nożnej w naszym kraju na ten brak sukcesów, ale nie pozostaje to bez znaczenia.
    Poważniej zaczęli traktować kobiecą piłkę Hiszpanie, Włosi(wystarczy wspomnieć, ile miejsca kobiecemu mundialowi poświęciła „La Gazzetta dello Sport”), Anglicy, Holendrzy(tutaj za moment przełomowy możemy uznać założenie sekcji piłki kobiecej przez Ajax Amsterdam i PSV Eindhoven w 2012 r.).
    Nawet w Portugalii(skądinąd niezbyt liczącej się w piłce kobiecej) kobiece drużyny ma Sporting i Benfica. U nas z czołowych polskich klubów piłkarskich żaden nie ma sekcji kobiecej.
    To kolejna kwestia, w której piłka nożna w Polsce jest kilkanaście lat za Europą. Podobnie było wszak z budową klubowych akademii.

    Polubienie

  16. A „ja mam chyba gust wypaczony” (to nie o wronach) bo finał MŚ obejrzałem z większą przyjemnością niż finał COPAniny. I parę innych meczy na MŚ, które oglądałem, też mi się podobało.
    I nie mam wątpliwości, że rozwój kobiecej piłki, wzrost rywalizacji i profesjonalizacja dostarczą nam w przyszłości wiele frajdy.

    Polubienie

  17. @Zaskoczona
    Przecież nie napisałem, że Autor pisał o tym turnieju, a Pani tego nie zauważyła. Napisałem tylko, że – implicite: pomimo braku tych tekstów – odniosłem wrażenie, że jest przychylny.

    Polubienie

  18. @Zaskoczona
    „zaskoczyło mnie że dyskusja o niskim poziomie piłkarskim kobiet okazała się dla Pana ciekawsza niż same mistrzostwa świata 😦 myślałam że chociaż 1 notkę na tym blogu będzie Pan poświęci 😦”

    Poświęciłem właśnie taką notkę. W gazecie piszę o piłce kobiecej regularniej i nawet częściej, niż sądziłem (zorientowałem się podczas MŚ), ale właściwie zawsze to były rzeczy zbliżone do tej – nie opisuję szczegółowo rozgrywek, bo nie czuję się kompetentny. Za mało oglądam. Chętnie bym był korespondentem z mundialu we Francji, ale nie byłem – nie ukrywam zresztą, że jeszcze wyżej cenię sobie np. wypad do Norwegii dla napisania reportażu o tamtejszej szajbie szachowej. Pokrywało się.
    Nie lubię też wypominania mi tego, o czym NIE nablogowałem, marzyłbym o skupianiu się na tym, o czym zdołałem nablogować. I tak z trudem zdążam – odkąd gazeta jest za twardym paywallem – utrzymywać tutaj jako taką regularność.
    Zresztą czuję się kiepsko z tłumaczeniem się: „Ale przysięgam, piszę o kobiecym futbolu, proszę mi wierzyć”. I z tym, że przez chwilę miałem ochotę powklejać tutaj linki z GW. Nachalność postępowców mierzi mnie prawie tak samo jak opór antypostępowców. Nie ma obowiązku oglądania niczego. A panika moralna i jej pochodne to koszmar.
    Lubię „Nadeshiko”. Oglądam je rzadko, a resztę jeszcze rzadziej, prawie wcale.

    Polubienie

  19. @Rafał
    „odkąd gazeta jest za twardym paywallem”… – stałem się od jakiegoś czasu jej prenumeratorem. Dzięki temu czasami mogę się odnieść na blogu do felietonów, które w niej regularnie publikujesz. Ostatnio o „norweskiej szajbie” przeczytałem z niezwykłym zainteresowaniem, podobnie jak o amerykańskiej 15-latce… – swoją drogą to swoisty paradoks o którym piszesz; – właściwy dla wieku infantylizm i zaskakująca tenisowa dojrzałość na korcie.

    Polubienie

  20. oczywiście można pisać o czym się chce
    po prostu kobieca piłka ma jeszcze długą drogę jeśli dziennikarza sportowego bardziej interesuje dyskusja trolli niż cały mundial 😦

    Polubienie

  21. @Zaskoczona
    „można pisać o czym się chce” – my, kibice sportowi tak mamy. Jedne dyscypliny interesują nas bardziej, inne mniej. Ja na przykład zupełnie odpadłem od boksu. Nie oglądam, a nawet nie czytam informacji z tej dyscypliny. Myślę, że od czasu relacji jednego z naszych mistrzów kabaretu z walki Gołoty, nic interesującego się w tej dyscyplinie nie wydarzy.
    Nie potrafię też emocjonować się pędzlowaniem miotełkami lodu pomimo, że to olimpijska dyscyplina i ma swoich zagorzałych kibiców. I paru innymi też…
    A u dziennikarzy (nie tylko sportowych) cenię właśnie to, ze piszą nie o wszystkim co im tylko do głowy wpadnie czy jest „newsem”, żeby skasować wierszówkę, ale profesjonalizm, czego naszemu gospodarzowi odmówić nie sposób. I wcale się nie dziwię, ze skoro w ramach podziału obowiązków nie „załapał się” na Francję, wybrał się do Norwegii, żeby poznać zjawisko w świecie kibica wręcz niewyobrażalne. Proponuję przeczytać relację z Norwegii na Wyborczej, a pewnie zrozumiesz dlaczego.
    A „kobieca piłka ma jeszcze długą drogę” nie dlatego, że „dziennikarza sportowego bardziej interesuje dyskusja trolli niż cały mundial”, ale m.in. z powodów, które przedstawił w swoim komentarzu Otwojastara. Zainteresowanie kibiców MŚ we Francji, a nawet feta jaką zgotowała Ameryka swoim piłkarkom, to wydarzenia, które rozwój kobiecej piłki mogą pchnąć na nową orbitę. Ale to jeszcze trochę potrwa…

    Polubienie

  22. „odkąd gazeta jest za twardym paywallem…”

    … tradycyjny czytelnik „papierowy” jest poszkodowany – bo żeby komentować artykuły na forum musiałby do gazety kupowanej w kiosku (nie jest tanio) jeszcze dopłacać w internecie.
    Nie rozumiem tego absurdu, ale Wyborcza się uparła.

    Polubienie

  23. A więc nadal uważacie, że piłkarze Legii powinni zarabiać więcej niż piłkarki z Łęcznej bo prezentują wyższy poziom umiejętności?

    Polubienie

  24. Ja w tym, że futbolowe korporacje wyczuły kasę i zabierają się za żeński futbol, nie widzę nic dobrego. Oligarchizacja nie jest niczym dobrym dla tej dyscypliny.
    A co do Legii, to tylko chciałbym zwrócić uwagę na karne gwizdane w finałach LM, CA i meczu z Izraelem, a i jeszcze finale MŚ. Na siłę chcieli znowu z Legii zrobić mistrza, na szczęście nie wyszło. Tym niemniej piłkarki z Łęcznej nie zagrałyby lepiej, kobieca liga też jest słaba.

    Polubienie

  25. ” A więc nadal uważacie, że piłkarze Legii powinni zarabiać więcej niż piłkarki z Łęcznej bo prezentują wyższy poziom umiejętności? ”

    Jasne, że nie, ale pretensję zgłaszaj do tych …. , którzy regularnie płacą kokosy za transmisję z badziewia zwanego Ekstraklasą – to oni się głównie zrzucają na horrendalne pensje dla tych „piłkarzy” i zysk ich lokatego prezesa.

    A propos meritum to jak ktoś już wyżej słusznie zauważył jest to sztandarowy przykład zjawiska „ucierania się opinii” we współczesnym świecie (bo napisać, że tylko w Polsce byłoby pewnym nadużyciem), gdzie nie ma miejsca na poglądy umiarkowane/centrowe/nie czarno-białe. Ciekawe czy Ci zwolennicy równych pensji piłkarek i piłkarzy są świadomi, że robią tym pierwszym krzywdę głosząc takie pierdolety?

    Polubienie

  26. Że z Legii „nie zrobią mistrza”, to nie było aż tak trudne do przewidzenia, kiedy odstawili kolejny cyrk – tym razem z Vukoviciem.
    Piast ma jednak najlepszego ligowego trenera w tym kraju.

    Polubienie

  27. @Zaskoczona
    Kłopot w tym, że tenże dziennikarz sportowy, jak przyznał, pisał w swojej gazecie o kobiecym mundialu. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale Pani w tym przypadku szuka dziury w całym. Życie i twórczość Vaclava Havla i – żeby było równościowo – Hanny Arendt uczą, że jeśli uważamy, iż jakieś pozytywne zjawisko należy promować, to powinniśmy zacząć od siebie, a dopiero potem wymagać od innych. Powinna Pani np. założyć blog pn. „Kobiecy futbol” i w nim propagować tę dyscyplinę sportu w kobiecym wydaniu. Chętnie bym czytał i komentował, ponieważ już od jesieni 2013 fantazjuję o kobiecie, która – oczywiście, niestety, po znajomościach swojego męża, ale nie o to chodzi – przejmuje drugoligową męską drużynę w Hiszpanii, z którą – po raz pierwszy w historii klubu – uzyskuje awans do La Ligi, a potem jej kariera delikatnie zwalnia i znowu przyspiesza. Chciałbym dożyć takiej chwili. Proszę więc robić wszystko, co w Pani mocy, bym dożył. Obiecuję, że również będę się starał, to jest przy każdej okazji podkreślał, że kobiety – co naukowo udowodnione – mają większą od mężczyzn powierzchnię czołowych płatów kory mózgowej i hipokampu i dlatego nadają się, by trenować męskie drużyny piłkarskie. Ale nie będę pouczał innych mężczyzn (i kobiet), że też mają to robić.

    Polubienie

  28. @Wszyscy piszący o Legii
    Z punktu widzenia niedzielnego kibica polskiej piłki nożnej, który w tzw. Ekstraklasie najbardziej lubi Górnika Zabrze, uważam, że piłkarze Legii mogą sobie zarabiać, ile tylko dusza zapragnie, byle tylko nie zdobyli czternastego tytułu.

    Polubienie

  29. @Wszyscy
    A zupełnie poważnie: pełna zgoda z GP, że najszybszą metodą promowania kobiecej piłki jest potrzeba coraz większej opłacalności inwestorów. Trudno, oczywiście, popierać komercjalizację zjawiska, które – na razie – ma w sobie jeszcze coś z romantyzmu. Ale być może – jak to w naszym niedoskonałym świecie prawie zawsze bywa – znowu musimy wybrać: albo romantyzm albo większe zarobki (z pełną świadomością, że – jak mawiali starożytni Polacy podczas uczt i orgii w pałacach przodków Piasta Kołodzieja – tertium non datur).

    Polubienie

  30. A Janusz Kołodziej – wychowanek „moich” Jaskółek – po raz czwarty indywidualnym mistrzem Polski na żużlu!

    Polubienie

  31. To jest tylko i wyłącznie reakcja na głupie gadanie o zrównaniu zarobków kobiet i mężczyzn. Odwracasz kota ogonem Rafał.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s