Polscy siatkarze nie tyle wygrywają, co spadają na wszystkich przeciwników jak gradobicie, więc znów co rusz słyszę albo czytam jęki sceptyków – i w necie, i w realu. „Przecież ten sport nikogo poza nami nie obchodzi”, „nikt w to nie gra”, „inne kraje nie traktują poważnie”, „ile jest porządnych zawodowych lig w Europie” itd. Nudziarze są nieprawdopodobnie namolni, a w uproszczeniu chodzi im oczywiście o to, że nasi odnoszą sukces w dyscyplinie niszowej, czyli odnoszą co najwyżej sukcesik, wręcz mikrosukcesik, i to mikrosukcesik pozorny, czysto teoretyczny, z czego tutaj właściwie się cieszyć. Tylko czekać, aż ktoś zażąda, by Wilfredo León, Michał Kubiak i reszta przeprosili, że zajęli się sportem niewystarczająco szlachetnym.
Cholernie mnie intryguje, czy gdziekolwiek indziej na świecie uprawiają podobne samobiczowanie, ale u nas występuje ono powszechnie, jakby skrywało jakieś głębokie, niekoniecznie uświadomione kompleksy.
Siatkówkę sam od lat uporczywie krytykuję, bo jako dyscyplina choruje ciężko, niemal na każdym turnieju stykamy się z wszechogarniającą patologią. Także trwające mistrzostwa Europy to gigantyczny skandal, widoczny nawet w miejscach niedostrzegalnych dla kibica – co sam odczułem w Apeldoorn, gdzie na hali nie było osobnego sektora prasowego, więc laptopa musiałem chronić najpierw przed zalaniem (bo browar przewracał się na browar), a potem przed podeptaniem (bo publika wskoczyła na pulpit, by przybijać „piątki” z zawodnikami). Nie skarżę się na warunki pracy, lecz relacjonuję dla dodatkowego poparcia tezy: owszem, mówimy o sporcie małym, niecieszącym się globalną popularnością, prawie wszędzie Polską stojącym na beznadziejnym poziomie organizacyjnym. Euro 2019 wymyślono tak fatalnie, że fatalniej się nie da.
Co powiedziawszy, wyznaję, że nijak nie umiem pojąć, dlaczego mielibyśmy biadać na osławioną „niszowością” siatkówki za każdym razem, gdy nasi zwyciężają.
Holendrzy, którzy współorganizują trwające mistrzostwa Europy, mają fioła na punkcie ścigania się na łyżwach, więc sezon w sezon zgarniają ciężarówki medali, a na igrzyskach olimpijskich dzięki tej jednej dyscyplinie prężą się wysoko w klasyfikacji generalnej. I co, powinni oklaskiwać swoich aerodynamicznych herosów bardziej umiarkowanie, bo również osiągają sukcesy w zawodach, na które większość ludzkości nawet nie spojrzy?
No i jak właściwie zdefiniować „niszowość”? Czy ewentualny, wyśniony u nas prymat Roberta Kubicy na torach Formuły 1 na pewno spełniałby warunki sukcesu godnego najwyższego uznania, skoro mistrz wyprzedza tylko 19 innych kierowców? W dodatku na metę najpierw wjeżdżają posiadacze samochodów lepszych niż ci, którzy wjeżdżają na samym końcu, nie ma mowy o równości szans… Tutaj nie wypada niczego podważać, bo mamy obowiązek ulegać globalnej marketingowej ofensywie sponsorujących wyścigi koncernów?
Jako rozstrzygające kryterium zostaje nam jeszcze „masowość”. Ale i ono bywa zwodnicze, bo zmuszałoby nas do klękania przed mistrzami krykieta oraz tenisa stołowego, którzy demonstrują wyższość nad elitą graczy wyselekcjonowanych z milionów zafascynowanych tymi grami zawodników z Pakistanu, Indii oraz Chin. Widzielibyście tutaj kandydatury na miejsce w czołówce konkursu na Najważniejszy Ze Sportów?
Nie prowadziłem badań terenowych, ale trudno mi wyobrazić sobie, że rozentuzjazmowany Pakistańczyk po efektownym zwycięstwie nad Indiami wyrzuca ramiona w górę, a następnie znienacka zamiera, bo zreflektował się, że mało kto na innych kontynentach zauważył jego wiktorię. Raczej przyznałbym każdej nacji prawo do swojej szajby i hipotetyzował, że nigdzie nie przyjął się zwyczaj żmudnego obliczania, kiedy po sportowym sukcesie warto się cieszyć, a kiedy nie. Kogo fascynuje siatkówka, ten opiewa medale w siatkówce i tyle. Jak coś cieszy, to cieszy, a jak nie cieszy, to nie cieszy.
Pamiętam czas, gdy w analizach kondycji naszego sportu też posługiwałem się kategorią dyscyplin niszowych – na przełomie XX i XXI wieku, wtedy faktycznie Polacy umieli wygrywać jedynie tam, gdzie konkurencja była niewielka. Minęło, mówimy o zamierzchłej przeszłości. Oklaskujemy świetnych piłkarzy, tenisistów czy kolarzy. Dlatego dzisiaj gdy słyszę, że ludy z innych stron świata nie interesują się siatkówką, myślę z politowaniem: ich problem, niech sobie błądzą.
Jeszcze lepszym przykładem są skoki narciarskie. Tu kilka nacji w ogóle wie, co to za dyscyplina…
PolubieniePolubienie
„Euro 2019 wymyślono tak fatalnie, że fatalniej się nie da”
Federacja: hold my beer.
PolubieniePolubienie
Przecież skoki narciarskie, sport narodowy, ledwo wyprzedza bieg z żoną na plecach…
PolubieniePolubienie
@up
To przebiegnij się z żoną na plecach tak, żeby 4F zaprosiło Cię do tworzenia kolekcji ciuchów (przypuszczam, że nie za darmo), Renault puściło z Tobą reklamy w TV, a kilka innych firm chciało powiesić swoje loga obok Twojej gęby na milionie bilbordów. Zaimponisz mi wtedy, Wuju
@meritum
To jest syndrom niższości ubogiego kraju (kiedyś ubogiego – mentalność ubogiego lub też mentalność socjalistyczna – zwał jak zwał – trzyma się u nas jeszcze bardzo mocno). Na to nachodzi jeszcze marketingowa papka, która gówno owinięte w sreberko sprzedaje jako złoto (byle miało kształt futbolówki), wobec której polski naród (w swojej masie – nie mówię o indywidualnościach) jest bezsilny, bo system edukacji nie nauczył go jak się przed tym bronić. Do tego dochodzi jeszcze być może w ogóle percepcja siatkówki jako sportu – wydaje mi się, że mniej atrakcyjnego niż piłka nożna – dla niewprawnego obserwatora, takiego, który nie wie na co zwrócić uwagę w ocenie meczu, nie potrafi zauważyć kunsztu zawodnika w wykonaniu poszczególnych elementów itd. Podobnie jest w skokach – jak ktoś nie rozumie jaki wpływ na odległość i jakość skoku ma wiatr to przeliczniki za wiatr/belkę wydają mu się bez sensu – mi się teraz bez sensu wydaje dawny system bez przeliczników.
No więc jak jest trudno zrozumieć i telewizja nie robi odpowiedniego show to czemu statystyczny Janusz ma się tym interesować. A że u statystycznego Janusza wszystko podlega wartościowaniu to trzeba sobie do tego braku zainteresowania wymyślić alibi – najlepiej takie, które zdeprecjonuje tych, którzy się interesują – to pozwala się poczuć lepszym, przynajmniej na chwilę.
PolubieniePolubienie
BTW ja mam też wrażenie że przy tym określaniu, który sport jest niszowy a który nie dziwnie często kierujemy się perspektywą angielską (pewnie dlatego że więcej dziennikarzy i komentatorów umie po angielsku niż po włosku czy francusku).
Więc niszowa jest siatkówka, ale rugby, uprawiane na poważnie poza Commonwealthem w trzech krajach na krzyż, jest ultrapoplularnym sportem, a Puchar Świata trzecią najpopularniejszą imprezą sportową (LOL).
PolubieniePolubienie
Myślę, że samobiczowanie jest po prostu reakcją na histeryczną postawę nam-w stepie -szerokim-nikt-nie-podskoczy-potęgą-jesteśmy -i-basta. I ci którzy mówią, że nie ma się czym podniecać, i ci twierdzący, że nie ma niczego wspanialszego niż Polska, to podobne grupy, i raczej mniejszościowe.
@airborell
Z tą trzecią najpopularniejszą imprezą to ciekawa sprawa. Rzekomo da się to wyliczyć, ale nie wiem jaka metodologia jest stosowana przez tych, którzy podają takie informacje. Ja słyszałem, że trzecią imprezą jest Tour de France. A kolarstwo na poważnie to zaledwie jakieś 6 europejskich państw.
PolubieniePolubienie
Uprawiane czy oglądane? Tak czy owak bez przesady, Poza Europą (gdzie tych państw wymieniłbym więcej niż 6) na pewno USA, Australia, Kolumbia. Faktem jest że kolarstwo pozostaje głównie sportem białych, Azja czy Afryka mają pojedynczych kolarzy w peletonie.
Tak czy owak liczby podawane dla WC w rugby to jest bullshit nawet bez specjalnego sprawdzania. W krajach, w których rugby jest jakoś tam popularne, mieszka jakieś ćwierć miliarda ludzi. To się po prostu nie sumuje.
PolubieniePolubienie
A a propos niszowych sportów: Polacy właśnie awansowali do finału mistrzostw świata w brydżu.
PolubieniePolubienie
Myślę sobie że to czynnik naczyń połączonych. Sukcesy siatkarzy wykorzystywano by dopiec piłkarzom, sami siatkarze nawet chyba nie są święci i zdarzało im się kopać kolegów z tej dyscypliny, w odwecie powstała teza o „niszowej siatkówce” i tak sobie funkcjonuje.
Generalnie Polacy mają ciekawą cechę „szeregowania i hierarchizowania” poszczególnych krajów, od niektórych uważają się za lepszych w każdym calu, i każda porażka sportowca polskiego, z sportowcem powiedzmy z Armenii, skończy się rozrywaniem szat i medialnym płaczem, nie ważne czy to piłkarze, czy pływak przegrał z anonimem z Armenii(nawet jeśli takowy wykręci fenomenalny czas, obraźliwego i pośledniego pochodzenia z niego o nie zdejmie, tak długo jak nie pobił rekordu świata czy zdobył mistrzostwa świata).
Są też kraje od których Polacy czują się gorsi i zakładają że wszystko tam się robi lepiej i sensowniej – przykładowo Niemcy, nie ważne co robią i czy to ma sens, polak zawsze zakłada że to co robi Niemiec ma sens. Znakomitym przykładem jest rozliczenie po mundialu 2018 – jak się Polacy nie mogli nachwalić, jaką to ładną prezentację nie zrobił Loew, jak ładnie wypunktował błędy, co musi przełożyć się na lepsze wyniki kadry w przyszłości, nie to co u nas(faktycznie sam raport Iwana nie błyszczał, a forma jego zaprezentowania, czyli ulegliśmy presji społecznej wywołanej tym że w Niemczech pokazali taką ładną prezentację). Progresu nie widać, w LN dostali jeszcze gorszy oklep niż my, Loew nie tylko nie wyciągną wniosków, ale jeszcze zaczął robić totalne idiotyzmy, na które nawet Brzęczek by nie wpadł – ogłosił publicznie iż nie będzie powoływał Mullera, Hummenlsa i Boatenga. Zamiast po prostu ich nie powoływać, i odpowiadać na konfie że widzi piłkarzy w lepszej dyspozycji, wywalił z kadry 3 piłkarzy wcale nie starych, ledwo 30-letnich, zamknął sobie możliwość ich powołania, nawet gdyby byli z różnych przyczyn najlepszą opcją, bo tak. I zrobił z tego totalną aferę. Nie widzę jednego pozytywnego aspektu tej decyzji, niby zablokował wieczne pytania na konfach „dlaczego ich pan nie powołuje” ale zastępuje je naturalnie”czy nie zamierza pan zmienić decyzji”. Za to masę negatywów, atmosfera afery, pijarowa wpadka, brak szacunku wobec piłkarzy, no i sam sobie Loew zabiera swobodę ruchu, nawet gdyby powołanie tej trójki było najlepszym rozwiązaniem, on sam nie może tego zrobić.
Zresztą Niemcy piłkarskie rozrywa nawa afera, MATS po popisach w bramce Barcelony stwierdził iż czuje że zasługuje na szanse w kadrze, w odpowiedzi w Bayernie rozpoczęto wręcz kampanię dyskredytującą MATS-a, a jej ostatnim aktem na razie jest publiczne grożenie że piłkarze Bayernu nie przyjadą na kadrę, jesli cokolwiek zagrozi pozycji Neuera. U nas problem Bogactwa w bramce jest od dawien dawna, od Dudka, przez Boruca, po Fabiańskiego, Szczęsnego, w międzyczasie Tytonia, a i inne kandydatury się znajdą. I jakoś udawało się uniknąć nie tylko takich idiotyzmów, ale kontrowersji w ogóle.
@Airboell
To zapatrzenie w angielskich dziennikarzy należy uzupełnić małą psychologiczną tendencją – ludzie zakompleksieni przedkładają cudze wybory i sympatię nad własne, konkretnie osoby która zapracowała u nich na szacunek. Takim najbardziej sugestywnym przykładem tej tendencji są kobiety które odbijają, wszelkimi sposobami, facetów koleżankom – ci którzy im się podobają, nie mogą być fajni, wszak im się podobają, a ci którzy podobają się fajnym koleżankom no musza być najlepsi. I tak kończą, mniej więcej tak samo godnie jak ludzie samobiczujący się za niszowość siatkówki.
@XAVRASW
jakby w trakcie meczu piłkarskiego ludzie wiedzieli na co patrzeć xD
Ja tam tezę o niszowej siatkówce olewam, ale sam nie oglądam, bo zwyczajnie mnie nudzi, nie wywołuje emocji. Serwis-przyjęcie-wystawienie-atak-przyjecie-wystawienie-atak i tak aż do błędu. Mogę gdzieś docenić, ze siatkówka nagradza konsekwencję, przy dziesiątkach punktów do zdobycia, lepszy winien zatriumfować, ale jakoś nie wyobrażam sobie „nagrody Giby” czy czyjegokolwiek imienia, dla „najlepsze akcji w siatkówce”. To na pewno odbiera jej medialność. I ok, pewnie znajomość tych wszystkich taktycznych zagrywek, w stylu że konkretne rozbiegnięcie się siatkarzy w akcji daje takie a takie możliwości i takie a takie szanse na zamarkowanie intencji i tego gdzie rozgrywający zagra, ale give me a break.
PolubieniePolubienie
No i znów spadli, ale tym razem nie na, a z rywala… Co za cholerny potykacz ta Słowenia.
Ale może to i potrzebne przed igrzyskami.
PolubieniePolubienie
No tak. Zachciało mi się emocji, to miałem… – mało zawału nie dostałem.
A Słoweńcom wypada pogratulować. Sprawiali wrażenie, jakby przez moment nie wątpili w końcowy sukces.
Być może ta porażka faktycznie przyda się naszym przed igrzyskami. Zwłaszcza, że przegraliśmy mecz pięcioma punktami, a kilka straciliśmy tylko dlatego, że po świetnym ataku zlekceważyliśmy desperacką obronę rywala. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie w trakcie oglądania transmisji.
P.S.
@Otwojastara
Nie jesteśmy (przynajmniej niektórzy) chyba lepsi od „przykładowych kobiet”. Wielokrotnie widziałem facetów od dawna niezwracających uwagi na starą kumpelę, którzy zaczynali merdać ogonkami jak stado piesków otaczających suczkę z cieczką, gdy pojawiała się na imprezie z nowym facetem i gołym okiem było widać, ze między nimi iskrzy. Czasami te popisy i żarty były wręcz żałosne.
PolubieniePolubienie
@0Twojastara
No widzisz, ja sobie wyobrażam, ale,tak jak pisałem wcześniej, myślę, że to kwestia percepcji. Albo może też doświadczenia – bo jak sam próbowałeś (nawet na o wiele niższym levelu) to masz trochę lepsze pojęcie jak trudne jest to, co pokazał właśnie gość na parkiecie.
@wczorajszy mecz
Też sobie pomyślałem, że to dobrze zaliczyć taki prysznic przed igrzyskami, bo po fazie grupowej i tych pierwszych meczach pucharowych to większość (komentatorów szczególnie, ale kibiców pewnie też) wołała, że oto naddrużyna przyjechała wziąć co swoje. Wczorajszy mecz pokazał, że w sporcie nie ma takich sytuacji, że o ile Leona nie da się seryjnie blokować, o tyle można go seryjnie wyblokowywać i grać kontry. Że o ile Heynen zazwyczaj podejmuje decyzje optymalne, o tyle zdarzają mu się (a w zasadzie wczoraj pierwszy raz ja zauważyłem, że się zdarzyły) momenty, w których optymalnie nie reaguje, że o ile Kubiak jest zazwyczaj dla tej drużyny nieoceniony to niestety, są też takie momenty, w których jest dla niej balastem (to samo zresztą z Drzyzgą).
Inną kwestią jest, że ta Słowenia ma na nas faktycznie jakiś patent, którego nie ma nikt inny. Nie chodzę do booka, ale byłbym w stanie postawić sporo, że w finale Francuzom urwą co najwyżej seta albo nawet i nie (tak jak 4 lata temu), ale to też trzeba przeanalizować, bo inni to przed igrzyskami na pewno zrobią.
PolubieniePolubienie
Ujmę to tak. W Polsce ze sportem jest tak jak z kinem- polskie kino jest postrzegane przez pryzmat nieśmiesznych komedii romantycznych i filmów Patryka Vegi, a polski sport jest postrzegany przez pryzmat piłki nożnej.
PolubieniePolubienie
W dzisiejszej Wyborczej Bińczyk pisze o „spokoju pod siatką” mimo porażki, byle nie było za spokojnie. Bo jakby nie patrzeć po całej zgrai statystów do obijania, pierwszy poważniejszy rywal i od razu wtopa… A przede wszystkim tego spokoju nie było za grosz na boisku – i to jest chyba główna przyczyna wtopy. Tak nerwowo grających biało-czerwonych już dawno się nie widziało.
PolubieniePolubienie
Nazwać Niemców statystami to trochę przesada jednak. Było nie było to aktualny wicemistrz Europy, ok, może ostatnio trochę słabiej się prezentują, ale to ciągle ekipa pewna miejsca w TOP 8 w Europie.
Po prostu ze Słowenią przydarzył się słabszy dzień – tylko tyle i aż tyle. Dlatego spokój mnie ani nie dziwi ani nie bulwersuje.
PolubieniePolubienie
Nikt się nie domaga histerii, po prostu kierownictwu reprezentacji powinno dać do myślenia to, co się stało z drużyną w spotkaniu z pierwszym poważnym rywalem. Porażka, bo porażka – naturalny składnik sportu, ale takie roztrzęsienie trochę niepokoi.
PolubieniePolubienie
Irek,
Tak na dzień dobry pomyślałem – fajnie, dobra zmiana, bo zdaje się pamiętam wpis sprzed lat, gdy biadolono tutaj o zadaje się małyszomanii, że mała rozpoznawalność, nie ma na czołówkach w głównych wiadomościach na świecie itd. Porównywano to do panujących wtedy w medialnych dyscyplinach Hiszpanów, to były czasy panowania w F1 Fernando Alonso, dawno.
Tyle, że gdyby się dokładniej wczytać w ostatni akapit to robi się jednak smutniej, bo wynika z niego, że gdyby nie oklaskiwać tych świetnych piłkarzy, kolarzy i tenisistów dalej obowiązywałaby paplanina o dyscyplinach niszowych. Niedobrze.
Zresztą, jak tych opinii, o których pisze Rafał nie widzę, to raczej pojedyncze głosy, jeśli mówimy o klimatach zakompleksienia, ale może to kwestia towarzystwa czy forach, na których się bywa. Oczywiście można na chłodno porozmawiać o tej niszowości, popularności, wielkości konkurencji itd. Są suche fakty i liczy i nie ma na co się obrażać.
Tyle, że mnie wydaje się, że w Polsce siatkarze są niezwykle wielbieni i doceniani. Wydaje mi się, że to należy się każdemu prawdziwemu sportowcowi, nieważne czy dyscyplinę uprawia miliard czy sto pięćdziesiąt osób. Bo sport to przede wszystkim walka z samym sobą, przełamywanie barier i słabości, wyrzeczenia, pot i łzy na treningu.
Mnie siatkówka akurat tak bardzo nie kręci (zresztą podobnie jak kurde skoki), pooglądam naszych reprezentantów i to zwykle od połowy seta, jak robi się naprawdę ciekawie, ale to tak jak pisze TwojaStara, przyjmij, wystaw, bomba i tak w kółko, zależy co kto lubi. A lubię na przykład rugby, fascynująca gra, zwłaszcza na tym najwyższym poziomie i jedynie szkoda, że nie ma tam naszej reprezentacji.
W USA prawie tylko tam grają w bejsbol, finał nazywają meczem o mistrzostwo świata, gracze są herosami, to że nikt indziej tego nie ogląda mają gdzieś. Brytole mają wywalone na gry indoor, kosza, siatkę, ręczną, nie istnieją w tych dyscyplinach, mimo, że pewnie gdyby bardzo chcieli trochę by pograli. W TV są za to pokazywane na żywo zawody w darcie. To powinno dać do myślenia. Zresztą to nie tyczy się tylko sportu. I można pogadać, czy to kwestia tradycji, wciąć jakoś tam zakorzenionej mentalności imperialnej i postkolonialnej itd. Ciekawy i nie tylko polski przecież wątek.
PolubieniePolubienie
No i Robert ma rekord ligi i to odebrany legendzie legend niemieckiej piłki.
……………….
A za chwilę siatka… – nastawiam się na kolejne emocje.
P.S.
A z niszowatością nie mam żadnych problemów. Może dlatego, ze wielu dyscyplin próbowałem. Prawie zawsze więc mogę się odnieść do swoich amatorskich doświadczeń. Jedyne co mnie drażni to zajęcza mentalność… – grać na nie przegrać zamiast na wygrać. A w co, to już bez znaczenia.
PolubieniePolubienie
No i co to było przedwczoraj?… Po obejrzeniu meczu z Francją można dojść do wniosku, że Słowenia rzuca na nich jakieś uroki.
PolubieniePolubienie
@Antropoid
Odpowiedź na Twoje pytanie poznamy jutro. Siatkarsko i jednym i drugim nic nie można zarzucić. A na dodatek spodziewam się walki bullterierów. Emocje na pewno będą.
A dla naszych gratulacje. Pozbierali się po trudnym początku i już do końca nie odpuścili. A trzeci set zagrali wręcz po profesorsku… – zbudowali minimalną przewagę i punkt za punkt, bez żadnego ryzyka nie odpuścili już do końca. Brawo!
PolubieniePolubienie
Ze Słowenią Polacy zagrali pierwszy mecz na wyjeździe na tych ME.
Wszystkie poprzednie grali „u siebie”.
(tak to wyglądało w TV, może na żywo inaczej)
To miało znaczenie, choć się do tego sami zawodnicy oczywiście nie przyznają…
PolubieniePolubienie
Jest prawdą, że Słowenia im po prostu nie leży albo ma jakąś tajemną receptę na nich. O ile drużyna De Giorgiego była po prostu katastrofalnie przygotowana do mistrzostw (co było widać od pierwszego meczu) o tyle i drużyna Antigi i teraz Heynena były bardzo dobrze przygotowane. Słoweńcy radzili sobie bez problemu z naszymi flotami podczas, gdy inni przeciwnicy zawsze tracą na tym kilka punktów co najmniej. Silną zagrywkę też przyjmowali poprawnie – zdarzały się asy, ale nie w seriach, na które oni odpowiadali swoimi asami. Byli lepsi w ataku, szczególnie na kontrach – co z reguły jest naszym atutem – czemu nie było w czwartek nie wiem – może podróż, może przygoda z samolotem, może hala. W sumie to nie ma znaczenia. Mam tylko nadzieję, że wyciągną z tej porażki wnioski, zarówno zawodnicy jak i trener, może nawet bardziej on.
Finalnie uważam, że wynik jest bardzo dobry. Zawsze po sukcesie była u nas bryndza: w 2007 11 miejsce po fatalnej grze, w 2010 jeszcze gorzej, w 2015 ten ćwierćfinał ze Słowenią. Teraz, w porównaniu z tamtymi wynikami i tamtą grą jest super. A widoki są takie, że będzie jeszcze lepiej.
PolubieniePolubienie
No i emocji wielkich nie było…
A teraz pomimo, ze mam podobnie jak Rafał, siadam do oglądania Milanu.
PolubieniePolubienie
(i ostatecznie Słoweńcy urwali tylko seta w finale)
PolubieniePolubienie
Paradoksalnie o niszowości siatkówki czytam prawie wyłącznie u Ciebie..
PolubieniePolubienie