Anglia wymyślona na nowo

Redakcja włoskiego „Tuttosport” znów poprosiła mnie, żebym wybrał – i zhierarchizował – pięciu kandydatów do nagrody Golden Boy, którą od półtorej dekady sezon w sezon wręcza najlepszemu piłkarzowi poniżej 21 roku życia grającemu w Europie. Oni tworzą listę nominowanych, dziennikarze z całego kontynentu głosują, przydzielając wybrańcom kolejno 10, 7, 5, 3 oraz 1 pkt. Plebiscyt ma specyficzny regulamin, który nie pozwolił mi w ubiegłym roku postawić na Kyliana Mbappé, a w tym roku – na Mathijsa de Ligta, choć nazwiska obu ujrzałem wśród kandydatów. Nie mogli wygrać, bo wzięliby nagrodę po raz drugi z rzędu.

Tym razem wyróżniłem Jadona Sancho (Borussia Dortmund), a także Joao Felixa (Atlético Madryt, wcześniej Benfica Lizbona), Kaia Havertza (Bayern Leverkusen), Nicolò Zaniolo (AS Roma) oraz Erlinga Hålanda (Red Bull Salzburg). Nie upieram się specjalnie ani przy tej kolejności, ani przy tych akurat młodzieńcach, ponieważ zdaję sobie sprawę, że nie istnieją narzędzia pozwalające wiarygodnie ich porównać, że popełniam błędy poznawcze, że i ja, i pozostali jurorzy oglądamy tylko ułamek rozgrywanych meczów, więc ulegamy raczej ulotnym wrażeniom, niż prowadzimy rzetelne obserwacje umożliwiające ustalić, kto kopał lepiej, a kto gorzej.

Nie przyznaję się jednak do swoich typów, by proponować polemikę, lecz dlatego, że znów rozbłysnął mi przed oczami cały krajobraz współczesnego futbolu. Krajobraz coraz rozkoszniejszy dla angielskiego kibica.

Rozejrzałem się jeszcze raz. Młodzieńca ponad wszystkich widzę w 19-letnim Sancho; gdybym miał wskazać numer jeden bez ograniczeń wiekowych, poważnie rozważałbym 24-letniego Raheema Sterlinga; wśród ulubionych bocznych obrońców bez sekundy zawahania wywyższyłbym 21-letniego Trenta Alexandra-Arnolda (od początku minionego sezonu w Champions League i Premier League nastukał 19 asyst, dokładając do nich dwa gole, zresztą wszyscy pamiętamy jego popis z ostatnich sekund meczu z Barceloną); wśród zbyt często wysiadujących fotel rezerwowego szczególnie uwodzi mnie 19-letni Phil Foden; do ścisłej czołówki najbardziej kreatywnych uczestników ligi angielskiej wtargnął 22-letni James Maddison; nałożony na Chelsea zakaz transferowy poskutkował eksplozyjką talentów 22-letniego Tammy’ego Abrahama, 20-letniego Masona Mounta oraz 21-letniego Fikayo Tomoriego. Gdzie spojrzysz, tam dorodnieje kandydat na piłkarza wybitnego.

Angielski renesans obserwujemy od kilku lat. Rozkwit wieloaspektowy, gdzieniegdzie piekielnie szybki, a gdzieniegdzie powolnie systematyczny – patrzyliśmy na ich spektakularny sukces biznesowy, podziwialiśmy bezprecedensowy skok na medalowy bank w turniejach juniorskich, doczekaliśmy się zatrudnienia bodaj najznakomitszych obecnie trenerów (Pep Guardiola, Jürgen Klopp), ujrzeliśmy powrót dorosłej reprezentacji w okolice podium imprez mistrzowskich (po dekadach znów zajrzała do mundialowego półfinału, a następnie wykuła brąz Ligi Narodów), oklaskiwaliśmy absolutną dominację w europejskich pucharach (wiosną Liverpool, Tottenham, Chelsea i Arsenal obsadziły oba finały) i doceniamy więcej niż przyzwoitą kontynuację jesienią (w ostatniej kolejce Ligi Mistrzów wyspiarskie kluby w czterech zwycięskich meczach wykopały stosunek bramkowy 15-1). Aż wreszcie nastał kolejny etap – przejmowanie przez angielskich piłkarzy głównych ról na głównych scenach.

Przez angielskich piłkarzy, którzy czasami w ogóle nie przypominają angielskich piłkarzy.

Przynajmniej takich, do jakich się ostatnio, przez baaardzo długi okres, przyzwyczajaliśmy. Pamiętacie liderów poprzedniego pokolenia obwołanego złotym? David Beckham zachwycał arcydokładnymi uderzeniami z rzutów wolnych, ale poza tym był nade wszystko potwornie pracowity, a przecież również Frank Lampard czy Steven Gerrard zwracali uwagę w największym stopniu siłą fizyczną i siłą woli. Bardzo daleko było im wszystkich do wirtuozów, nawet najzdolniejszy Wayne Rooney szczyt kariery osiągnął, gdy zaharowywał się, służąc Cristiano Ronaldo. A teraz ponownie zerknijmy na Jadona Sancho i Raheema Sterlinga – czyż to nie typy kojarzone raczej z południowcami, nawiedzeni dryblerzy, niekoniecznie barczyści chłopcy o podwórkowej swobodzie ruchów i fantazji? A Phil Foden, wyspiarskie wcielenie Davida Silvy?

Tak, nadciągnęła generacja zupełnie nowa, inna od poprzednich. Niby to wiedzieliśmy, bo podglądaliśmy te wszystkie juniorskie mundiale – z kulminacją w finale MŚ do lat 17 z Hiszpanią, tej niesamowitej podróży od 0:2 do 5:2, wszystkich przysłonił wtedy właśnie Phil Foden – ale wątpiliśmy, bo doświadczenie nauczyło nas, że tamtejszych młodych zdolnych spala na popiół potworna presja. Że im bardziej Anglicy ogłaszają świetlaną przyszłość, z tym większą podejrzliwością należy reagować. Rodzimych piłkarzy stopniowo ubywało ze składów czołowych klubów, aż całkiem poznikali, podobnie zresztą jak trenerzy.

To już przeszłość. Szkoleniowcy odzyskują dumę wolniej, choć wypada zauważyć zarówno Brendana Rogersa i Franka Lamparda (tak, wiem, pierwszy reprezentuje Irlandię Płn., ale nie pamiętam aż dwóch wyspiarzy w czołowej czwórce ligi na tym etapie rywalizacji), jak i Garetha Southgate’a (nie pamiętam porównywalnie uwodzicielskiej osobowości w roli selekcjonera kadry narodowej, wyjąwszy oczywiście obcokrajowców). Natomiast zawodnicy śmiało przejmują pozycję liderów lub prawie liderów drużyn spoglądających ku szczytom w Europie – niemal wszyscy przywoływani kilka akapitów wyżej występują w Lidze Mistrzów, a przecież nie wspomnieliśmy, jak istotne role w rewelacyjnym wiosną Tottenhamie odgrywali Harry Kane (26 lat) czy Dele Alli (23), że w słabującym Manchesterze United mimo wszystko wyróżnia się Marcus Rashford (22), że klasyfikacji strzelców Premier League liderują po raz pierwszy od niepamiętnych czasów aż dwaj Anglicy (Abrahama wyprzedził dzisiaj James Vardy), naciskani w dodatku przez trzeciego (Sterling). Ba, symptomatycznie wygląda nawet niezły start Kierana Trippiera (29) w Atlético Madryt – jeszcze niedawno uznalibyśmy za pewnik, że wyspiarski obrońca nie ma szans przetrwać w czołówce ligi hiszpańskiej, pod dowództwem wyrafinowanego Diego Simeone.

Nieprzypadkowo do każdego nazwiska wystawiałem wiek. Mówimy o graczach młodych lub nieprzyzwoicie młodych i nawet jeśli nie wiadomo, czy to eskadra zdolniejsza jako całość niż w jakimkolwiek obecnie innym kraju na planecie, to jedno jest pewne. Jeśli nawet odważymy się postawić taką tezę, nikt nie chluśnie w odpowiedzi szyderczym rechotem.

PS I jeszcze, dla abonentów „Gazety” (lub tych dopiero zamierzających mieć prenumeratę;-)), długi artykuł, który bardzo chciałem napisać od miesięcy, ale musiałem czekać na rocznicę. O jedynym spotkaniu Muhammada Alego z Mobutu Sese Seko – dwóch ludzi, którzy chcieli wyzwolić czarnych. A przede wszystkim o Kongu.

32 myśli na temat “Anglia wymyślona na nowo

  1. Panie Rafale,
    Korzystając z chwili wolnego czasu postanowiłem nadrobić zaległości na Pana blogu i na moje nieszczęście podliczyłem punkty, które zdobyłem w ostatniej edycji „jasnowidza”. Wyszło mi 37, tj. o punkt więcej niż tryumfator…
    Nie zamierzam wnioskować o ponowne przeliczenie głosów, składać skarg do Sądu Najwyższego… wiem, regulamin…
    Jako wieczny optymista dodam jedynie, że bardziej od koszulki LFC wolałbym koszulkę Podbeskidzia, a że w ubiegłym sezonie nie udało się Góralom wygrać Pucharu Europy, to i moja strata nie taka bolesna…
    pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

  2. @thered00
    Ale mam nadzieję, że gratulacje jeszcze przyjmiesz.
    ……………………….
    Z Anglii od pewnego czasu wieje optymizmem. Skro ich narodowy styl „kopnij i goń” utrwalony mitem MŚ 66 się skończył, to jest nadzieja, że nasza „laga na skrzydło” też za jakieś dziesięć lat przeminie.
    …………………………
    Pojedynek w Kinszasie na zawsze będę miał przed oczami. Cassius Clay (takim go jako boksera poznałem i takim dla mnie pozostanie) faktycznie oparty o liny chował się za podwójną gardą (chyba lubił tak rozgrywać pojedynki, chociaż z reguły były to mniejsze lub większe epizody)), prowokował rywala do większego zaangażowania i czekał na okazję do kontry, którą jak zwykle/często uderzył z za podwójnej zasłony. Foremanem zatrzęsło, a później to już tylko seria silnych, niesamowicie szybkich ciosów bitych hakami z obu rąk na głowę i od spodu na podbródek (chyba nikt tak pięknie nie potrafił uderzyć z dołu jak Clay) i było po walce. Kilkadziesiąt porywających sekund wieńczących czasami kabaretowe a czasami marne wcześniej widowisko.
    Natomiast cała otoczka tamtego pojedynku przeszła wtedy obok mnie (chyba byłem jeszcze niezbyt dojrzały, a później zupełnie „wypadłem” z boksu) i dlatego felieton Rafała przeczytałem z niezwykłym zainteresowaniem.
    P.S.
    Za swoje wrażenia nie ręczę. Pojedynek widziałem raz, może dwa. Natomiast końcówkę telewizja powtarzała wielokrotnie.

    Polubienie

  3. @thered00
    Ojej, jaka to przykra historia. Gdybym miał sponsora na te koszulki (zagapiłem się, niestety), to bym skombinował drugą… Zwycięzcy regulaminowemu też przecież nie odbiorę, zresztą już zamówiłem, a przekonał mnie do zmiany na półfinalistę;-) Brrrr. No niedobrze.

    Tak czy owak gratuluję, muszę chyba to jakoś uwzględnić na liście zwycięzców. No i przynajmniej tyle ładnie, że mamy wicelidera w Podbeskidziu:-)

    Polubienie

  4. Według mnie renesans angielskiej piłki to była konieczność dziejowa: grube miliardy przemielone przez tamtejszy przemysł piłkarski (nowe stadiony, ośrodki treningowe, transfery) po prostu musiały kiedyś przynieść owoce.
    To jest zresztą część o wiele szerszej i starszej dyskusji na temat tego skąd się biorą talenty. Moja teza jest taka, że biorą się z pieniędzy 🙂 Zastanawialiście się kiedyś jak to się stało, że w XIV i XV było tylu wybitnych (uznawanych po kilku wiekach za jednych z największych artystów w historii) malarzy w okolicy raptem kilku włoskich miast, że było ich więcej niż w calutkiej reszcie świata? Ja tak i jedyna sensowna odpowiedź, to pieniądze – jak taki młodzian (albo jego rodzice) widzi gdzie są kokosy do zrobienia, to tam się właśnie pcha i ćwiczy w tym kierunku, więc potencjalnie genialnych malarzy było w okolicach Florencji, Wenecji pewnie tyle samo co w Chinach czy na Syberii, tylko po prostu mieli jak i po co się rozwijać. To samo z piłką nożną: talenty są wszędzie, ale skoro od kilkunastu lat w Anglii są świetne ośrodki treningowe i wizja grubych milionów dla każdego przyszłego piłkarza Premier League, to talenty przeradzają się w świetnych piłkarzy,

    Polubienie

  5. Irek,

    Do tego tzw. „złotego pokolenia” koniecznie dorzuciłbym nazwisko Paul Scholes, niezwykła wizja gry i przegląd pola. Nie będę dyskutował kto jest wirtuozem a kto już czy jeszcze nie, bo to chyba niedefiniowalne i poddane subiektywnej ocenie, niemniej Scholes z piłką przy nodze był wielki, zresztą o ile mnie pamięć nie myli zdaniem Fergusona był największy. Inna sprawa, że gdy przychodziło do zadań defensywnych praktycznie każdy tackle kończył się żółtą kartką. Jego częste przemilczanie bierze się z tego, że był bardzo niemedialny i cichy. Rooney w pierwszej kolejności kojarzy się z niezwykłą harówką i walecznością ale to też ktoś kogo można śmiało pod wirtuozerię podciągnąć.

    Zresztą uważam, że tym młodzianom do tamtej starej gwardii wciąż trochę brakuje. Z reprezentacją był ten półfinał, ale najbardziej zapamiętałem z niego to, że Anglicy, kontrolujący i dominujący mecz po objęciu szybkiego prowadzenia po wyrównującym golu Chorwacji siedli tak dramatycznie, jakby na boisko wyszedł zupełnie inny zespół. Henderson to wielki walczak i maratończyk, niemniej im chyba brakuje tak wielkiej osobowości jak np. Virgil van Dijk. A do wejścia na szczyt to chyba jest ważniejsze niż finezyjne dryblowanie.

    Co do problemów reprezentacji wiele szumu narobił kiedyś wywiad z Rio Ferdinandem, który opowiadał, że szalona presja i antagonizmy związane z walką o tytuł w lidze powodowała, że na zgrupowaniach kompletnie brakowało chemii i entuzjazmu. United sobie, Chelsea sobie, LFC sobie itd. Zwierzał się z jaką zazdrością patrzył na jadących na zgrupowanie kadry radosnych Brazylijczyków, podczas gdy jemu wszystkiego tam się odechciewało. Jakie to ważne może chyba opowiedzieć Vincent del Bosque, który musiał łagodzić skutki wojny madrycko-barcelońskiej wywołanej przez Mourinho.

    Poza tym uważam oczywiście, że Steven Gerrard także był wirtuozem, tym większym, że jak najwięcej starał się dać drużynie, a znikomą wagę przykładał do popisów i gry pod siebie.

    Polubienie

  6. Panie Rafale
    wicemistrza już mamy, na ekstraklasę czekamy! A wtedy the sky is the limit. Kto wie, kto wie, za rok może dwa to koszulka Podbeskidzia będzie główną nagrodą i ja będę mega zmotywowany.
    Tegoroczny laureat w pełni zasłużenie wygrał nagrodę, spełnił wszystkie warunki konkursu, a nie tylko jeden.

    Polubienie

  7. @SaaS
    Porównanie mi się podoba… – nawet bardzo. Bez stworzenia niezbędnych warunków nie da się osiągnąć postępu. Myślę jednak, że warto pamiętać również o o drugim czynniku bez którego nie byłoby Renesansu. O zmianie sposobu myślenia pod wpływem przywrócenia średniowiecznej Europie kultury i wiedzy antyku.
    Piłkarska Anglia przeszła podobny proces tylko, że pod wpływem piłkarskiej myśli przeniesionej na wyspy przez piłkarzy i trenerów z Europy.

    Polubienie

  8. To chyba z przekory, ale jakoś czuję, że to nowe pokolenie skończy jak poprzednie. A to ktoś się rozpije, drugi będzie kontuzjogenny, ci zdrowsi przed każdym turniejem będą przemęczeni sezonem, tradycyjnie bramkarz zrobi babola i sens historii futbolu uratowany. Nie da się kilka razy z rzędu trafić najpierw na kontuzję najlepszego z rywali, a potem na najsłabszego dostępnego przeciwnika.

    Polubienie

  9. Fajny mecz widziałem… – momenty były. Po południu Holenderki rozgromiły w eliminacjach ME Turczynki 8:0. Przeglądam sportowe strony w internetowych mediach i nie widzę wzmianki na ten temat. Nie znam piłkarskich statystyk kobiet, ale wydaje mi się, że taki wynik chyba wart jest odnotowania?
    P.S.
    Piłkę kobiecą oglądam rzadko, ale ostatnio co raz bardziej się przekonuję, że warto częściej.

    Polubienie

  10. „Czasy, w których murowało się bramki i grało na zero z tyłu, minęły bezpowrotnie. Każdy zespół chce oferować kibicom ofensywny styl, czasem atakując nawet na pograniczu wysokiego ryzyka” – Andrzej Juskowiak.

    Polubienie

  11. Podoba mi się ten Bayern w kryzysie. Natomiast Anczello i spółka po dzisiejszym meczu ma znacznie gorsze karty w garści do rozmów z prezesem. Rafał chyba dobrze ulokował swoją miłość do piłki (włoskiej)… – szykuje się niezłe szołłłł.
    P.S.
    A jutro (już dzisiaj) Liverpool – City.

    Polubienie

  12. @Antropoid
    To chyba za daleko idąca opinia, chociaż jednoznaczna ocena Rafała w pomeczowej relacji na Wyborczej, że „sędziowie wyniku nie wypaczyli” też jest dyskusyjna zwłaszcza, (że jeżeli dobrze widziałem) była jeszcze druga ręka obrońcy Liverpoolu na kwadrans przed końcem meczu przy stanie 3:1.
    Nie ulega jednak wątpliwości, że wygrała drużyna lepsza, bardziej zdeterminowana i obejrzeliśmy mecz, którego się długo nie da zapomnieć.

    Polubienie

  13. Oczywiście że to zbyt daleko idąca opinia. Jeśli idzie o drugą rękę, to nie ma nawet dyskusji, nastrzelona, obrońca miał 0 czasu na reakcję i tyle. Jeśli idzie o pierwszą, to kontrowersję tu zrozumiem, ale na końcu przychylam się do zdania arbitrów – iż zagranie było przypadkowe.

    Przypomnijmy, nie dyktuje się karnych za dotknięcie piłki ręką, tylko świadome i z premedytacją zagranie piłki ręką. Arbiter rozstrzyga czy takowe było, za pomocą 3 kryteriów – 1) czy piłka była „spodziewana” czyli ilość czasu na reakcję, 2) czy był ruch ręki do piłki, 3) czy ułożenie ręki było „naturalne”, czyli typowe.

    Jak rzekłem w wypadku drugiej ręki wszystkie trzy aspekty świadczą na korzyść obrońcy – niespodziewana, nie było, naturalne ułożenie. W wypadku pierwszej akcji IMO jest 2:1 na korzyść obrońcy – piłka jest niespodziewana(pinball, w dodatku AA jest zasłonięty), ułożenie jest też naturalne dla zatrzymującego się piłkarza (tu właśnie uniesiona ręka byłby nienaturalna). Jedyne co wypada słabo, to ruch ręki do piłki. IMO wynika zwyczajnie z tego iż AA się zatrzymuje, a leciał w stronę w którą leciał, i niesie go już bardziej impet niż chęć zgarnięcia piłki ręką. Z 2 pozostałymi okolicznościami na jego korzyść, w mojej ocenie zagranie jest przypadkowe.

    Podzielę się też inną refleksją – var jest w istocie pod mocnym ostrzałem, i niby kontrowersji jest dużo, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu iż wynikają głównie z nieznajomości przepisów przez komentujących. Najczęściej jak słyszę o kontrowersjach, jak ostatnio CFC – Ajax, Real – Betis, czy Levante – Barca, to wychodzi mi że sędziwie mieli rację, a poszukiwacze kontrowersji motywują głównie kolory koszulek, a nie lektura przepisów.

    Polubienie

  14. To nie tylko kwestia rąk, było jeszcze popochnięcie Sterlinga w polu karnym, nie mające nic wspólnego z walką o piłkę.

    Polubienie

  15. Irek,

    Tak w ogóle, to jeśli słusznie wyróżniamy tu Lamparda i Rodgersa, to trzeba dorzucić jeszcze tego Chrisa Wildera. Jego stare, poczciwe Sheffield Utd z grupą anonimowych dla przeciętnego zjadacza Premier League graczy plasuje się na pucharowej lokacie, a wedle zgodych przed sezonem opinii, powinno być gdzieś w okolicach Norwich lub niżej.

    „Czasy, w których murowało się bramki i grało na zero z tyłu, minęły bezpowrotnie. Każdy zespół chce oferować kibicom ofensywny styl, czasem atakując nawet na pograniczu wysokiego ryzyka”

    Andrzej Juskowiak wielkim piłkarzem był, ale trenerem wcale i z takim podejściem nie wiem co by z tego było. No chyba, że prowadzi się jakichś ligowych hegemonów. Doskonałym przykładem jest Jurgen Klopp, który po przyjściu do ligi wrzucił wszystkich na karuzelę, rollercaster box to box, ten heavymetal. Z boku pewnie oglądało się to przednio, tyle że worek straconych goli powodował, że o wielkie sukcesy było trudno. Facet jest na tyle dojrzały, że zamiast trzymać się tego heavymetalu zbalansował drużynę, zaczął grać dużo rozsądniej. Za kasę z będącego wtedy w wielkiej formie Coutinho sprowadził też czarodzieja, ale nie na pozycję Brazylijczyka, tylko do obrony i na bramkę. Skończył z grą w ping-ponga i zaczęły się wielkie wyniki.

    Zresztą nie do końca rozumiem tego kompleksu gry obrona-kontratak, który na odpowiednim poziomie potrafi być i skuteczny i niezwykle atrakcyjny. Przecież ten dzisiejszy wypad TAA-Robetson-Salah można oglądać w nieskończoność, dwa wielkie podania i wykończenie. Czy ten wielki mecz Włochów przeciw Niemcom w 1/2 mundialu 2006, to się oglądało.

    Każdy ma swoje gusta, doceniam i szanuję nowatorski ofensywny styl gry np. Pepa ale mnie przyznam ta gra czasami usypia, bardziej atrakcyjny był dla mnie direct football Juppa Heynckesa.

    Polubienie

  16. Irek,

    „popochnięcie Sterlinga w polu karnym”

    Ale to te pchnięcie Mane (chyba) jak poleciał na bandy reklamowe? Nie no, bez jaj, gdzie tu karny, to jednak nie koszykówka. Bardziej optowałbym za żółtkiem dla Sterlinga, choć tu mogę być nieobiektywny i zbyt surowy (chodzi tylko o kartkę).

    Polubienie

  17. „Przypomnijmy, nie dyktuje się karnych za dotknięcie piłki ręką, tylko świadome i z premedytacją zagranie piłki ręką. Arbiter rozstrzyga czy takowe było, za pomocą 3 kryteriów – 1) czy piłka była „spodziewana” czyli ilość czasu na reakcję, 2) czy był ruch ręki do piłki, 3) czy ułożenie ręki było „naturalne”, czyli typowe.”

    The Premier League has a different threshold for handball than Uefa. Under the explanations given by the Premier League in August, Alexander‑Arnold could have been penalised for making his body “unnaturally bigger” but not for a handball that followed a ricochet off a nearby player. PGMOL clarified: “The VAR checked the penalty appeal for handball against Trent Alexander‑Arnold and confirmed the on-field decision that it did not meet the considerations for a deliberate handball.”

    Czyli, jak rozumiem, skoro był rykoszet, to nie ma karnego. A nie było tam w ogóle ręki Silvy?

    PS. Nikt tak ładnie nie podaje piłki jak TAA.

    Polubienie

  18. „Żółtko dla Sterlinga”

    Za to, że został popchnięty w momencie, kiedy nabrał swojej chyba optymalnej szybkości?
    Ilu ludzi utrzyma się na nogach po popchnięciu podczas sprintu?

    Polubienie

  19. PS. Oczywiście sam jest sobie winien w tym sensie, że już nieraz w karierze „przyaktorzył” (co zmienia stosunek sędziów do zawodnika), ale nie tym razem.

    Polubienie

  20. @antropoid
    Musisz uściślić o który upadek Sterlinga w polu karnym chodzi. Jeśli o ten który opisuje Irek, gdzie Sterling poczuł kontakt i pofruuuuuuuunał, to obawiam się że mam zbliżone zdanie do Irka, tylko kartkę bym darował. Może jakaś inna sytuacja była, której nie pamiętam, kto wie.

    Za to kartkę sprzedałbym mu za wjazd w Van Dijka na pełnej k$%^e. Ewidentne z intencją wyładowania frustracji się w obrońcę LFC wpakował, aż ten salto myknął.

    @leuthen
    Zamiast do Guardiana, można prosto do źródła:

    „HANDLING THE BALL

    It is an offence if a player:
    deliberately touches the ball with their hand/arm, including moving the hand/arm towards the ball
    gains possession/control of the ball after it has touched their hand/arm and then:
    scores in the opponents’ goal
    creates a goal-scoring opportunity
    scores in the opponents’ goal directly from their hand/arm, even if accidental, including by the goalkeeper

    It is usually an offence if a player:

    touches the ball with their hand/arm when:
    the hand/arm has made their body unnaturally bigger
    the hand/arm is above/beyond their shoulder level (unless the player deliberately plays the ball which then touches their hand/arm)
    The above offences apply even if the ball touches a player’s hand/arm directly from the head or body (including the foot) of another player who is close.

    Except for the above offences, it is not usually an offence if the ball touches a player’s hand/arm:

    directly from the player’s own head or body (including the foot)
    directly from the head or body (including the foot) of another player who is close
    if the hand/arm is close to the body and does not make the body unnaturally bigger
    when a player falls and the hand/arm is between the body and the ground to support the body, but not extended laterally or vertically away from the body
    The goalkeeper has the same restrictions on handling the ball as any other player outside the penalty area. If the goalkeeper handles the ball inside their penalty area when not permitted to do so, an indirect free kick is awarded but there is no disciplinary sanction. ”

    Wrzuciłbym link, ale wordperss nie raz dziwnie na linki reagował. Wystukać w guglu „LAWS OF THE GAME & FA RULES” i styknie.

    Mamy rykoszet, który „usually is not an offence” (lul) czyli tym możliwe że kierowali się arbitrzy. Nawiasem, skomentowałbym, jakimi pryncypiami odróżniają „usually” od siebie, ale co się będę rozpisywał.

    Nawiasem trop z ręką Bernardo Silvy jest IMO całkiem ciepły, w teorii można podciągnąć po „creates a goal-scoring opportunity”

    BTW, aż zajrzałem do UEFA-owskich przepisów na ten rok. W update do zagrania ręką idzie to jakoś tak:
    „Deliberate handball remains an offence
    • The following ‘handball’ situations, even if accidental, will be a free kick:
    • the ball goes into the goal after touching an attacking player’s hand/arm
    • a player gains control/possession of the ball after it has touches their hand/arm
    and then scores, or creates a goal-scoring opportunity
    • the ball touches a player’s hand/arm which has made their body unnaturally
    bigger
    • the ball touches a player’s hand/arm when it is above their shoulder (unless the
    player has deliberately played the ball which then touches their hand/arm)

    • The following will not usually be a free kick, unless they are one of the above
    situations:
    • the ball touches a player’s hand/arm directly from their own head/body/foot or
    the head/body/foot of another player who is close/near
    • the ball touches a player’s hand/arm which is close to their body and has not
    made their body unnaturally bigger
    •if a player is falling and the ball touches their hand/arm when it is between their
    body and the ground to support the body (but not extended to make the body
    bigger)
    •If the goalkeeper attempts to ‘clear’ (release into play) a throw-in or deliberate
    kick from a team-mate but the ‘clearance’ fails, the goalkeeper can then handle
    the ball ”

    I dalej wyjaśnienie. Po mojemu dość podobne te przepisy, wiec nie wiem czo ten Guardian. Tylko to o bramkarzu się różni.

    Polubienie

  21. @mojastara
    „Nawiasem trop z ręką Bernardo Silvy jest IMO całkiem ciepły, w teorii można podciągnąć po „creates a goal-scoring opportunity””

    To byłoby słabe, gdyby po „puszczonej” ręce B. Silvy podyktować karnego za rękę TAA. Liverpool o tyle miał szczęście, że powinni mieć rzut wolny we własnym polu karnym. A sędzia puścił grę i poszła kontra. Z 3 sytuacji na karnego, to najbardziej podejrzanie wygląda mi pchnięcie Sterlinga przez Mane. A i to takiej raczej na nie niż na tak.

    Swoją drogą obejrzałem dziś powtórkę i to co zrobił Aguero w tej pierwszej sytuacji… Miał piłkę pod nogą i zamiast o nią zawalczyć, to pobiegł do sędziego. W piłce bywają dziwne serie. Aguero zdaje sie, że strzelał Liverpoolowi na Etihad w 8 meczach z rzędu. A na Anfield nie strzelił ani razu.

    Polubienie

  22. Co do ręki w obu przypadkach to mnie niemal przekonaliście. Myślę, że sędziowie mogli „puścić” grę, a gapiostwo City przy pierwszej jest ewidentne.
    Natomiast z popchnięciami to będę miał zawsze problem. Faktycznie przy dużej szybkości, „tańczonej na palcach” próby minięcia rywala wystarczy byle muśnięcie żeby spowodować upadek. Z drugiej strony w dzisiejszej piłce sędziowie zbyt często dopuszczają do zwykłych boiskowych przepychanek (szczególnie w polu karnym), a jednocześnie puszczają ewidentne spowodowanie upadku z uzasadnieniem; – nie było nadmiernego użycia siły.
    Wczoraj „gwizdania” na pewno nie ułatwiała niesamowita szybkość i dynamika meczu. I nie wiem czy, gdyby sędziowie drobiazgowo gwizdali wszystkie incydenty boiskowe, nie zepsuli by nam widowiska.

    Polubienie

  23. @0TWOJASTARA

    Który dokładnie w kolejności, to nie sprecyzuję, chodzi o sytuację z II połowy, tuż przy linii końcowej, niemal przed samą bramką. Z początku sam się nie zgadzałem z komentatorami w studio C+, którzy od razu mówili o karnym, ale po obejrzeniu powtórek z kilku kamer przyznaję im rację. Obrońca został minięty przez Sterlinga i nie miał żadnych szans na odebranie piłki – więc pchnął go ręką.
    Owszem, stojącego taki pchnięcie nie przewróci, ale maksymalnie rozpędzonego już tak.

    Sytuacji ze wślizgiem akurat nie widziałem, musiałem co jakiś czas wychodzić do kuchni, więc w przekroju całego meczu ok. 8 minut mi uciekło.

    Polubienie

  24. Dobra, upewnię się, chodzi o sytuację z 65 minuty. Sterling, w polu karnym, przy linii końcowej. „niemal przed samą bramką” to już jednak mocno przesada, wyjechał za linię pola karnego 2 m jeszcze przed polem bramkowym, więc do tej bramki kawałek jest.

    Popychał go Mane, ale blokował jeszcze AA.

    To po kolei – pierwsze co rzuca się w oczy, to że nawet potencjalnie nie faulowany Sterling, wyjechałby zwyczajnie z piłką za linię końcową, bo zbyt mocno ją sobie wypuścił. To już mój osobisty gust, przyznaję, ale dla mnie irracjonalne jest dyktowanie karnych za sytuacje z 0% szansami na gola. Rzut karny wymyślono, by właśnie oddać zabraną przewinieniem okazję strzelecką, tudzież okazję na wykreowanie takiej. Przyznawanie karnych za sytuację w której nie było nawet cienia szansy na zagrożenie, a nie były przerwane rzeczywiście niesportowymi zagraniami, jawi mi się zawsze przysługą sędziego dla atakujących. Mieli 0% na gola, teraz arbiter przyznał im 75%.

    Teraz zostawmy osobiste gusta, skupmy się na sytuacji – minięty Mane popycha Sterlinga od tyłu, a ten natychmiastowo płynie na brzuch. Oczywiście, w pełnym biegu i z dużym impetem, nawet niewielki kontakt może spowodować upadek – warunkiem jest żeby ten kontakt miał przeciwny biegun. Mane może nie popycha Sterlinga idealnie z jego trajektorią biegu, ale w zbliżoną stronę, mogłoby go to wytrącić rytmu, ale nie z miejsca przewrócić dorosłego atletę, 70 kg żywych mięśni. Sterlinga z nóg wręcz ścina – zaznaczmy – nie chwieje się ani chwili, nie jest w najmniejszym stopniu wytrącony popchnięciem, nawet przez milisekundę z potwornym impetem pchnięcia Mane nie walczy, wygląda to tak jakby mane trafił przycisk do nerwów Sterlinga, wyłączający jego nogi, one natychmiastowo przestają funkcjonować w momencie gdy Sterling czuje kontakt i wziuuuuuuu.

    Wydaje mi się jednak, że lidzie nie mają w tych okolicach splotu nerwów z taką łatwością wyłączających nogi, no chyba że ktoś mnie oświeci. Po mojemu wygląda to jakby Sterling, świadomy że z akcji już nic nie będzie, liczył na kontakt i poleciał nawet bez oporu, a z radością, na murawę. Oczywiście, Mane powinien sobie popchnięcie darować, szczególnie że AA też był przy akcji, ale nadal podyktowanie karnego w tej sytuacji jawi mi się nagrodzeniem nurka, który wykonał akcję z 0% szans na powodzenie, tylko w nadziei iż wyłudzi karnego. Zatem z orzeczeniem arbitra i Var-u zgadzam się w zupełności.

    Jeśli zaś idzie o Sterlinga i van Dijka, to mamy fart, ktoś ze stadionu to złapał, więc mogę wrzucić raczej bez obawy iż boty banujące skróty tyż to skasujo:

    Spóźniony, nieproporcjonalna siła, IMO żółta jak nic, Fakt, z tym saltem, to trochę przesadziłem ;p

    Polubienie

  25. Irek,

    Z tą żółtą kartką oczywiście sobie ironizowałem, to nie był raczej klasyczny, bezczelny nurek na taką karę, niemniej Sterling w swoim stylu dodał dużo od siebie i jeszcze dobrze nie wylądował na trawie a już się niemal rozbeczał. Ale gdyby sędziowie w takich sytuacjach dyktowali karne to chyba zabiliby tę dyscyplinę.

    Trzeba jednak pamiętać, że nawet z Varem (którego używa się przecież w sytuacjach bramkowych i przy czerwonych kartkach, a już przy żółtych nie, a ukaranie nimi ma często wpływ na grę zawodników i drużyny) w takich dyscyplinach jak piłka nożna, rugby czy koszykówka zawsze będzie sporo sytuacji 50/50 i interpretacja sędziów. Są tacy, którzy pokazaliby wapno za tą pierwszą rękę TAA i jakoś by się wybronili, jedni pokażą żółtą kartkę w danej sytuacji, inni jeszcze nie itd. Jest o czym dyskutować. Wczoraj niejeden sędzia pokazałby Fabinho żółtą kartkę za ścięcie z tyłu uciekającego zawodnika, było to jeszcze w pierwszej połowie i mogło mieć wpływ na mecz, na szczęście nie pokazał.

    Napiszę tak, ucieszyłem się na wieść, że ten mecz będzie sędziował Michael Oliver. Oglądam niemal każdy mecz LFC i wiem, że akurat on, Kevin Friend czy może Andre Mariner tej kartki Fabinho raczej nie pokażą, a taki Lee Mason, Atkinson czy może jeszcze Moss wyciągną na pewno, tak to wygląda. I nie wiem nawet jaki są statystyki wygranych i przegranych przez LFC meczów z tymi sędziami, chodzi o te obserwowane sytuacje 50/50, jest tu powtarzalność.

    Zresztą VAR, ta sytuacja Mane z Leicester, kontakt jest, ale bardzo miękki, już karny czy jeszcze nie. Ostatnio Firmino, odgwizdany spalony, Anglicy wprowadzili jakieś linijki, ekierki, cyrkle, szereg kolorowych linii, wypadło, że z przodu jest palec dłoni, gola nie ma, jaja jak berety.

    Polubienie

  26. @Otwojastara
    „nawet niewielki kontakt może spowodować upadek – warunkiem jest żeby ten kontakt miał przeciwny biegun” – niekoniecznie. Przy maksymalnej prędkości wystarczy byle ocierka (łatwo to zauważyć w sprintach). W konsekwencji przesunięcie środka ciężkości, potknięcie i leżycho gotowe… – nie dotyczy Robbena, który nauczył się szybko biegać na mocno rozkraczonych nogach i całych stopach, a żeby go przewrócić trzeba było podstawić mu haka lub użyć technik sumo. Inna rzecz, że piłkarze często dokładają od siebie, żeby lepiej wyglądało, a to już sędziom zadania nie ułatwia.
    @Anonim
    Z VARem ostatnio w takich sytuacjach też mam kłopoty. Ostatnio np. (chyba Messiemu) odgwizdano spalonego na grubość kreski wyznaczającej linię. Trudno się było nawet połapać co mu wystawało.

    Polubienie

  27. @alp
    Ta, tyle że ten upadek inaczej wygląda. Jeśli przewraca cię popchnięcie, wypadałoby się jakoś zachwiać, cokolwiek, a nie poczuć niepowstrzymaną słabość w nogach natychmiast. Sterling czekał na kontakt, to naprawdę jest oczywiste.

    Polubienie

  28. @Otwojastara
    Pełna zgoda w sprawie Sterlinga. To jest to co nazwałem dokładaniem od siebie lub wręcz wykorzystywaniem muśnięcia koszulek, a sędziowie i my kibice mamy potem czasami problem z interpretacją.

    Polubienie

  29. Na jakiej podstawie z takim uporem twierdzisz, że to symulka? Sędziowie nieraz wlepiają kartki i dyktują karne/wolne za uderzenia ręką w twarz, które w powtórkach wyglądają na muśnięcia małym palcem, często zupełnie nie w to miejsce, za które łapie się poszkodowany, leżący jak po „plombie” od Tysona.
    A tutaj mamy ewidentne pchnięcie. Ja dzieciństwo i wczesną młodość spędziłem na nałogowym graniu w piłkę i mogę z całą powagą potwierdzić, że wypierdzielenie się po czymś takim nie jest żadną sensacją. I to wcale nie musi byś pchnięcie „kontrujące” – kiedy przeciwnik idzie na zwarcie z przodu, albo atakuje z boku i można się pewnych rzeczy spodziewać. Przeciwnie, to właśnie „pomoc” zadana w plecy, nawet delikatna jest najbardziej skuteczna w wytrąceniu z równowagi.

    Polubienie

  30. @Antropoid
    Myślałem że naprawdę jasno przedstawiłem już swoje stanowisko, ale uściślę – chodzi o imponujący czas reakcji w przewracaniu się, połączony z zaskakującą płynnością rzeczonej czynności.

    Może pan powrócić do czasów młodości, zebrać się z kolegami, odegrać starcie Sterlinga z Mane, nagrać na kamerze z 10 razy dla próbki kontrolnej, a potem zastanawiać się dlaczego żadna z 10 powtórek nie zbliża się nawet do refleksu i płynności upadku Sterlinga. Oczywiście zakładając że odgrywający Sterlinga będzie jednak starał się trzymać na nogach.

    Polubienie

  31. A ja myślę, że Ty się po prostu po swojemu znowu uparłeś, żeby udowodnić coś, co jest nie do udowodnienia, byle obronić postawioną tezę.
    Trochę jak szukanie winnego w facecie, w którego walnęła rządowa limuzyna z panią Becią.

    Polubienie

Dodaj komentarz