Krzysztof Piątek, piłkarz przytulony

Najmłodsi kibice mogli nigdy o tej taniej wymówce nie słyszeć, ale ja pamiętam aż nazbyt dobrze, że polscy piłkarze usiłujący podbić wielki świat bywali swego czasu regularnie prześladowani. Im bardziej ślęczeli w rezerwie – albo wręcz osadzeni na trybunach – tym hałaśliwiej ogłaszali, że trener się na nich uwziął.

I wiedzcie, że jeszcze niedawno była to typowa, przepraszam za wulgaryzm, ścieżka kariery dla naszego rodaka, który porywał się na ligę włoską czy inną Bundesligę. Walizki wyładowywał nadzieją, a potem albo nadawał się co najwyżej do przedsezonowych sparingów, albo nie nadawał się wcale – nowi pracodawcy trzymali go z dala od boiska, prawdziwego futbolu zaznawał w ilościach homeopatycznych.

Staje mi przed oczami figura dyskryminowanego pod obcym butem Polaka, ilekroć patrzę ostatnio na ruchy Krzysztofa Piątka. Ruchy albo niegramotne, albo spowolnione, sugerujące, że cierpi obecnie pod każdym względem. Zarówno wskutek nieperfekcyjnego przygotowania atletycznego, jak i na brak pewności siebie, niezbędnej napastnikowi muszącemu podejmować trudne decyzje w mgnieniu oka. Odruchowo tłumaczę rodaka niesprzyjającym środowiskiem – otóż wrzucony został on do klubu przechodzącemu permanentną zmianę klimatyczną. Nie dość, że co kilka miesięcy Polak spotyka nowego trenera, to jeszcze kolejni szefowie próbują go wymyślać na nowo. Wydawać zupełnie inne taktyczne rozkazy niż poprzednik.

Co ja wygaduję, jaka zmiana klimatyczna. To raczej kryzys, a nawet katastrofa klimatyczna.

Przypomina mi Piątek o tamtym dawnym Polaku nieboraku, co to mu zawsze huragan w oczy, ponieważ stanowi przypadek skrajnie odmienny, z drugiego końca kosmosu. Choćby dlatego, że do Italii przybył, zobaczył, zwyciężył, debiutancki sezon w eleganckim świecie rozgrywając fantastycznie – wystartował okazalej nawet od Lewandowskiego i bił rozmaite rekordy, należące do gigantów o rozmiarach Szewczenki.

Mnie uderza jednak nade wszystko to, że trenerzy nie tylko się na niego „nie uwzięli”, ale nieba mu przychylają. Wybaczają, przytulają jak własnego syna. Jak jest, każdy widzi – z piłkarza, który ratował Milan w beznadziejnych meczach drużyny, zmalał Piątek do piłkarza, który trwoni wysiłek Milanu w przyzwoitych meczach drużyny. Nie przegapia żadnej okazji, by zawalić.

Tymczasem trener Stefano Pioli właśnie po raz piąty z rzędu umieścił go w podstawowym składzie. Podobnie jak poprzednik Marco Giampaolo ufa mu do przesady, próbuje za wszelką cenę wydźwignąć z depresji, ignoruje przeraźliwe gwizdy spływające z trybun San Siro. Owszem, Piątkowi zdarzało się rozpoczynać mecz w rezerwie, czasami opuszczał też murawę długo przed ostatnim gwizdkiem. Ale w Milanie jako jedyny obok Alessio Romagnolego wystąpił na razie we wszystkich ligowych kolejkach.

Jego gra składa się ostatnio – jak dzisiaj w Parmie, wytrwał na boisku godzinę – z prawie samych niedoróbek. Polak nie doskoczy, nie dosięgnie, nie dobiegnie, nie poda zbyt dokładnie, nie całkiem przyjmie piłkę, spóźni się ze strzałem i zostanie zablokowany… Nie ma już niezawodnego rewolweru, jest rozregulowana pukawka. Im dłużej patrzę na tę udrękę, tym bardziej rozumiem, dlaczego klub rozważa pozyskanie 38-letniego Zlatana Ibrahimovicia, i wzbieram obawą, że po spektakularnym wzlocie Piątek przeżyje wkrótce spektakularny upadek. Uczciwość starającego się zachować bezstronność komentatora nakazuje mi wręcz wykrzyczeć – nie traktujemy już przecież polskich piłkarzy jak niedorajdy specjalnej troski – że Milan trzyma na środku ataku najgorszego tej jesieni napastnika w całej lidze włoskiej.

PS I jeszcze dołączam link do cotygodniowego felietonu z ubiegłego poniedziałku, bo akurat byłem szczególnie zadowolny. Znajdziecie go tutaj.

16 myśli na temat “Krzysztof Piątek, piłkarz przytulony

  1. Może Milan to za wysokie progi. Może Piątek odnajdzie się w innym, nie tak eksponowanym klubie, i odzyska jeszcze skuteczność.

    Polubienie

  2. Coś się z nim stało i nie mam pojęcia co. W poprzednim sezonie wyglądał jak naładowany energią, w tym wygląda jak wierzba płacząca.

    Polubienie

  3. Napiszę chyba jeszcze coś jutro, teraz tylko chciałbym zwrócić uwagę, że dziś pierwszy raz od nie wiem kiedy cały Mediolan jest szczęśliwy 🙂

    Polubienie

  4. @zzz Podobno był przemęczony poprzednim sezonem i miał problemy już w sezonie przygotowawczym. To jednak jest duży przeskok, a do tego jeszcze druga zmiana klubu – za szybko to wszystko i są skutki.

    Polubienie

  5. „Na razie Milan to jest dolna połowa tabeli… A wiosną, gdy bił się o Ligę Mistrzów, Piątek oddychał pełną piersią.”

    Milan to dolna połowa tabeli, ale to też klub z ogromnymi aspiracjami, a więc z nie mniejszą presją (kibiców) i oczekiwaniami, co w największych (i obecnie najlepszych) klubach. A może nawet ta presja jest jeszcze większa, bo aktualnie w Milanie to nawet zaangażowania jakoś specjalnie nie widać, co kibiców wprawia w furię i piłkarzom to nie pomaga, co chyba dość oczywiste. Może jeśli Milan skarleje do tej dolnej połowy tabeli na kilka dłuższych lat, to i oczekiwania zmaleją, ale na razie droga wydaje mi się do tego dość daleka.

    Co do samego Piątka, to od pierwszych goli strzelanych w barwach Genoi do mnie ten chłopak nie przemawiał (co zresztą można chyba znaleźć w moich starszych komentarzach). Poza instynktem, niczym nie zdołał mi zaimponować – nie ma ani żadnej wybitnej techniki, ani dryblingu, ani szybkości, ani przeglądu pola, ani nawet strzału, czy gry głową. Mam wrażenie, że wiosna w Mediolanie w jego wykonaniu, to była taka siła pędu, jak u Ancelottiego w pierwszym sezonie w Napoli, kiedy nie zdążył rozlegulować maszyny zaprogramowanej przez Sarriego. Nie chcę oczywiście sprowadzać jego zeszłojesiennych goli do przypadku, ale wiosna już wcale taka spektakularna nie była, a fakt, że trzyma się jeszcze w pierwszym składzie jest już dla mnie kompletnie niewytłumaczalny, bo gra żałośnie i nawet nie widać żadnych jaskółek w jego ruchach (w przeciwieństwie do Leao). Dla mnie to może być groźną „9” w klubie właśnie pokroju Genoi, czy innej Bologny albo Parmy, ale nie w klubie, którego ambicją jest skuteczna gra w Lidze Mistrzów. Chciałbym się mylić, ale dla mnie Piątek musi z Mediolanu uciekać. Nie do Dortmundu (?!), tylko do klubu pokroju ww.

    Polubienie

  6. No i właśnie o to chodzi – napastnik bez wybitnej techniki, bazujący na szybkości i sprycie (oraz dobrze rozwiniętym instynkcie, co się w piłkarskim slangu zwykło nazywać: „piłka go szuka”), kiedy fizycznie nie jest na 100%, to znika na boisku.

    Polubienie

  7. A dziś polski internet (i ludzie z branży) gotuje się o ledwie 8 miejsce Lewandowskiego – jakby było o co.
    Przecież ten plebiscyt jest od dawna na zasadzie „Familiady”, gdzie na pytanie o stolicę Polski odpowiadasz: Warszawa – a to nie musi być najwyżej punktowana odpowiedź…

    Polubienie

  8. Ja już od paru lat patrzę na plebiscyt jak na konkurs piękności marketingowych wizerunków, ale „Familiada” bardzo mi się spodobała.
    Natomiast z Piątkiem mam problem. Nie wiem na ile to problem formy fizycznej, a na ile trenerzy przekombinowali z koncepcją jego gry, oczekując pomimo ewidentnych braków piłkarskich rzeczy niemożliwych. Obrońcy rywali też się chyba z „Pistoletami” nauczyli obchodzić.

    Polubienie

  9. Irek,

    Faktycznie, ze ZP burza jakby to była recepta na leczenie narodowych kompleksów jak to przytomnie zauważył jeden z dziennikarzy. A ten plebiscyt dawno już stracił powagę, bo też tworzą go niepoważni ludzie. Sam Robert woła coś o LeCabaret, a sam ma pretensje do polskich dziennikarzy, gdy nie umieszczają go na pierwszym miejscu, lub przed laty sam w głosowaniu odpalił trójkę Muller, Vidal, Neuer, czy to nie jest kabaret? A pewnie takim trybem nie on jeden głosował, tylko wielu innych piłkarzy.

    Słyszę, że na upublicznionych kartach do głosowania jeden dziennikarz w piątce ma Mandżukicia:) Jak jest tam jakaś poważna kapituła czy prezydium, to do takich dziennikarzy powinno się wysłać pisma o uzasadnienie takich wyborów i wypieprzyć z plebiscytu na zbity pysk, bo to właśnie tworzy z prestiżowego plebiscytu pośmiewisko.

    No i wiedza. Okazuje się, że wielu argumentowało ostatnie serie bramek RL9, nie mając chyba pojęcia, że głosowanie zakończyło się już wcześniej. Zresztą, aby mieć ciężkie armaty, Lewy tak jak kiedyś musi pakować serie goli Realowi w półfinale CL, a nie Crvenom Zvezdom, z całym szacunkiem.
    W najważniejszym meczu sezonu dla Bayernu, w 1/8 CL Robert nie istniał, a błyszczał i strzelał piękne gole Sadio Mane, który zdaniem zaślepionych oszołomów powinien być za nim.

    Byłoby miło, gdyby ktoś mnie również mógłby oświecić za jaki okres jest to głosowanie. Jedne źródła, w tym Wiki pisze o roku kalendarzowym, inne o listopad-listopad (bezsens jakiś), inne o klasycznym sezonie. Moim skromnym zdaniem, najlepiej byłoby liczyć klasyczny piłkarski sezon i zakończyć głosowanie kilkanaście dni po sezonie lub letniej mistrzowskiej imprezie, gala na rozpoczęciu nowego sezonu, powiedzmy przy okazji meczu o Superpuchar Europy. Tyle, że to wymaga absolutnie poważnych i fachowych ludzi, bo wpływ na głosy z pewnością miałaby transferowa karuzela.

    Sorry za ewentualny off, nie ma czy gdzieś przegapiłem wiadomy coroczny konkurs?

    Polubienie

  10. Le cabaret le cabaretem, ale dla mnie Lewy zajął miejsce, na które zasługuje. Już prędzej nieporozumieniem jest miejsce Krystyny albo zwycięstwo Leo. Jeśli rok temu wygrał Modrić, to dziś tym bardziej powinien wygrać van Dijk, czy Mane…

    Polubienie

  11. Irek,

    W takich plebiscytach o drobnych różnicach w kolejności każdy będzie miał inne zdanie. Moim zdaniem Lewy mógłby być trochę wyżej, ale na pewno nie w pierwszej trójce. Skoro wyróżnieni są Wijnaldum i TAA, to dziwi brak Robertsona, który non stop gra na wysokim poziomie, jest chyba najrówniej grającym piłkarzem LFC obecnie. Skoro w dziesiątce jest Mahrez i Bernardo Silva to małym skandalem jest dalsza pozycja de Bruyne. Za wysoko jest oczywiście CR7, tu się w pełni zgadzam i Mo Salah, który po kosmicznym otwarciu w LFC ostatnie miesiące ma zdecydowanie słabsze.

    Co do zwycięstwa analogia z Modriciem jest bardzo ciekawa. Van Dijk był do pewnego momentu najlepszy, może zdecydowała magia Argentyńczyka, może słabsza w ostatnich tygodniach postawa Holendra. Defensywa LFC gra słabiej niż w zeszłym sezonie, a nawet nierzadko Matip czy Lovren prezentują się lepiej. O zwycięstwie Messiego trudno mi się wypowiadać, bo za rzadko oglądam Barcelonę, staty wiadomo, jak zawsze wspaniałe. Mane na pudle oczywiście (na marginesie, nie tylko wielki piłkarz ale też wspaniały człowiek).

    Polubienie

  12. Złota Piłka wiarygodna nie jest. Skoro niektórzy z jurorów jako najlepszego na świecie wskazują Trenta Alexandra, a w pierwszej 5 nie umieszczają ani Messiego, ani van Dijka.

    „Jeśli rok temu wygrał Modrić, to dziś tym bardziej powinien wygrać van Dijk, czy Mane…”

    Tak, a Messi powinien być 5, tak jak rok temu. Nawet van Dijk stwierdził, że Messi wygrał zasłużenie.

    Polubienie

  13. Biorąc pod uwagę czystą wartość piłkarską, to Messi musiałby mieć tę nagrodę corocznie. Co się oszukiwać – od ponad dekady jest najlepszy i tyle. No, ale jeśli w grę wchodzą tytuły zdobywane przez drużynę…

    Polubienie

  14. Otóż to, indywidualnie Messi nie ma ŻADNEJ konkurencji, ale sukcesy drużyny nie są bez znaczenia, jak rozumiem.

    Polubienie

  15. Jak zgodzę się że gdybym wstawiał piłkarzom staty do FIFY, to Messi bezdyskusyjnie otrzymałby najwyższą notę. Ale, w przeciwieństwie do przedmówców, nie uważam iż to z miejsca oznacza gwarantowaną ZP co rok. Szczególnie że takimi kryteriami to należałoby dorzucić jeszcze po kilka ZP Zidane’owi, Platniemu, Cruyffowi, przede wszystkim Eusebio etc. I tak się można bawić.

    W tym roku akurat rywal IMO był równie kosmiczny. Można się jarać bramkami i asystami, ale ponad półtora roku gdy obrońca nie daje się przedryblować, to wynik, w moim odczuciu, niesamowity. To było 527 dni, gdy van Dijk nie przegrał żadnego indywidualnego starcia na ziemi. Mogę się mylić, ale wydaje mi się iż jest to wynik bez precedensu.

    Druga kwestia, to znaczenie dla drużyny. Nie chodzi tyle o trofea z drużyną, ale o zważenie ile indywidualna jakość znaczy w wartości ogólnej drużyny. Oczywiście, Messi waży dużo, ale i van Dijk waży dużo. Przed jego przyjściem, LFC było drużyną z potencjałem, z szeroko pojętej czołówki, zdolną sprawić tzw. upset, ale nie był to poważny kandydat do niczego. Po przyjściu van Dijka – bum finał LM, bum plus 90 pkt w sezonie, bum Liga Mistrzów. Ciężko nie korelować tej zmiany z jakością i spokojem jaki daje Holender.

    Na końcu dużo do powiedzenia ma medialność, tak samych zainteresowanych, jak i niezainteresowanych, którzy potrzebują się jednak wypowiedzieć, a są medialni. I mamy wysyp Kowalczyków „to nagroda dla napastnika” i inne twórcze wypowiedzi.

    Generalnie od zmiany formatu głosowania z wąskiego panelu ekspertów, przygotowanych do roli, na głosowanie rodem z eurowizji, to status nagrody jest dla mnie właśnie eurowizyjny.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s