Wśród pokrzywdzonych przez pandemię jest grupa zawodowa, której mało kto współczuje.
Ba, gdy najwybitniejsi piłkarze świata zaczęli pokazywać w internecie, jak spędzają kwarantannę, w wielu ludziach wzbudzili gniew – bo przypomnieli, że żyją w bajecznym przepychu, każdy by się w takim powylegiwał. Nawet dobroczynne zrywy Messiego czy Ronaldo, którzy przelali po milionie euro na szpitale, mogły zirytować. Przecież obaj rżnęli urzędy podatkowe na znacznie więcej, jedynym laureatem Złotej Piłki z ostatnich 15 lat, który nie został skazany ani wsadzony za kratki za finansowe krętactwa, był niejaki Kaká (też oskarżony, ale uniewinniony). Parada bezwstydnych chciwców. Tak to przynajmniej widzi publiczność, majątki futbolistów kłują dzisiaj w oczy jak nigdy i, prawdę mówiąc, mdli mnie już od namolnego porównywania ich do ochłapów wypłacanych lekarkom czy pielęgniarzom.
Teraz boiskowi celebryci słyszą, że zbiednieją. Albo już biednieją. Nagłówki z 90 mln euro (trzecia część budżetu płacowego), z których rzekomo zgodzili się zrezygnować zawodnicy Juventusu, to półprawda (ponad połowę tej kwoty otrzymają później, chodzi o poprawienie ekonomicznego bilansu w obecnym sezonie), ale nawet pełna prawda robi wrażenie. We Włoszech mówi się zresztą, że wszystkie kontrakty zostaną zredukowane, w Niemczech sami piłkarze zrzekają się części dochodów, nawet Barcelona – jako pierwszy klub miała właśnie przekroczyć miliard euro rocznego przychodu! – wymusiła na swoich gwiazdach cięcia sięgające 70 proc. pensji (oczywiście nie w skali roku, lecz okresu przerwy w grze spowodowanej pandemią).
Wszystkie wymienione manewry poprzedził gromadny szloch prezesów, którzy straszyli lub wciąż straszą, że wielkiemu futbolowi grozi całkowity upadek.
Spanikowani menedżerowie mają spory zasięg rażenia. Liga Mistrzów i inne czołowe rozgrywki to bodaj najpopularniejsza rozrywka, której w tak intensywnym stężeniu przez okrągły rok zażywa cała Europa. Zauważalnie wpływa na PKB, kreuje pośrednio setki tysięcy miejsc pracy. I rzeczywiście łączy ludzi z różnych kultur, to nie marketingowy frazes.
Jeśli wierzyć lamentom prezesów, w futbolowym biznesie – mówimy o poziomie deluxe, doły to smutniejsza opowieść – obserwujemy jak w szkle powiększającym spektakularny przejaw bezrefleksyjnej ufności w nieograniczony postęp, która rozchwiała również całą resztą świata. W 2004 r. Real Madryt miał 236 mln euro przychodu, w 2009 – 401 mln, w 2014 – 550 mln, w 2019 – 757 mln. Inne kluby oraz całe ligi również rosły w obłędnym tempie, bo miliardy spływają zewsząd. Z praw do transmisji telewizyjnych, od sponsorów, od lansujących się przez soft power dyktatur znad Zatoki Perskiej. Mieć tyle i nie odłożyć?! Wystarczy marne trzy miesiące bez grania, by groziła im plajta?
Podkreślmy – futbolowy klub to nie firma, która wyzerowała rezerwę budżetową dla socjalnej opieki nad pracownikami, lecz kraina dóbr luksusowych, jest gdzie oszczędzać.
Tyle że szkicujący dramatyczne scenariusze prezesi prawdopodobnie trochę ściemniają, by zająć wygodniejszą pozycję negocjacyjną: zatrwożeni piłkarze łatwiej zaakceptują drastyczne cięcia, do planów naprawczych dorzucą coś może zaniepokojeni politycy. Nie tyle, ile w 2008 r. podarowali zasadniczej dla systemu finansjerze, ale jednak.
Dla elity futbolu chwilowy zastój – podkreślam: chwilowy, skutków ewentualnego dłuższego paraliżu ludzkości wolę sobie nie wyobrażać – to bowiem raczej awaria niż krach systemu. Manchesterowi United nie gnije w magazynie żaden towar, koronawirus nie zerwał mu łańcucha dostaw, nie wykrwawia się każdego dnia na wynajem stadionu czy ośrodka treningowego. Kryzys nie zabije klubów, w których wydatki w miażdżącej części pożerają pensje multimilionerów oraz transfery.
W organizowaniu tych ostatnich pośredniczą agenci. Z sezonu na sezon coraz bardziej łapczywi, w 2019 r. tylko dzięki transakcjom międzynarodowym przytulili na prowizjach 654 mln dol. – ich premie to często jedyny pożytek z przeprowadzek zawodników, pod każdym innym względem zbędnych. Jeśli zostaną wstrzymane, jeśli ubędzie piłkarzy kupowanych za bimbaliony i jeśli każdy gwiazdor zrezygnuje z jednego prywatnego samolotu, to Liga Mistrzów na atrakcyjności nie straci nic.
Nawet zyska. W całej futbolowej Europie właśnie trwa festiwal solidarności – czołowi gracze rezygnują z ułamka kontraktów, by sfinansować pensje zatrudnianych na śmieciówkach pracowników obsługujących ich i obiekty, a szefowie bogatych klubów zrzucają się na te biedniejsze, bo zrozumieli, że muszą mieć z kim grać. Że bez podstawy piramida się zawali.
Wielki futbol, siedlisko lodowato agresywnego turbokapitalizmu, znienacka zyskuje więc ludzką twarz. Oczywiście na chwilę, kataklizmy nie oczyszczają naszej cywilizacji z pazerności. Po detoksie możemy jednak zaznać przyjemnego skutku ubocznego pandemii – zdeprawowany sławny piłkarz, który od dawna konsekwentnie oddalał się od zwykłego kibica, uciekając do coraz droższej rezydencji schowanej za coraz wyższym płotem, znów wyda się ciut bliższy.
PS I jeszcze podrzucam coponiedziałkowy felieton do „Gazety”. O odkrywaniu człowieka w kobiecie, jest tutaj.
Pazerność powróci, oczywiście, szybko i nie tylko w sporcie. Tak już wyewoluowaliśmy. Każdy z nas może się jednak starać odwlec tę chwilę u siebie i może wspólnym wysiłkiem ten okres pamięci o solidarności w czasach kataklizmu się wydłuży.
PolubieniePolubienie
Cały klubowy futbol zawodowy to przecież dzisiaj skumulowana pazerność i niesprawiedliwość, z Ligą (tzw.) Mistrzów jako emblematem tego, to jakie mają być jego gwiazdy.
PolubieniePolubienie
@antropoid
Skoro tak, to dlaczego pasjonuje nas oglądanie rywalizacji piłkarskiej, a nie maszynek liczących pieniądze?
Nie podoba mi się wiele zjawisk, które gnębią współczesny sport, a zwłaszcza wykorzystywanie sportu przez biznes do realizacji własnych celów, nie mających nic wspólnego ze sportem. Ale to ciągle rywalizacja sportowa nas kręci. Chociaż niektórych (może nawet bardziej) np. przewałki transferowe, czy reklamy.
PolubieniePolubienie
@Alp
Jak już pisałem w komentarzu do innego wpisu Gospodarza, może wrócić do PEMK, zamiast LM. Myślę, że byłby nie mniej pasjonujący, a poza tym zasługiwałby na swoją nazwę.
PolubieniePolubienie
@Alp
Mogę mówić tylko za siebie, a nie za „nas” i w związku z tym bądź pewien, że oglądanie LM i LE krojonych coraz bardziej pod bogate ligi pasjonuje mnie znacznie, znacznie mniej niż niegdyś.
Nawet tenis to wzór pluralizmu w porównaniu z tym, co zrobiono z europejskimi pucharami w futbolu.
PolubieniePolubienie
@Wspaniały, antropoid
Myślicie, że dzięki powrotowi do formuły Pucharu Klubowych Mistrzów Europy i Pucharu Zdobywców Pucharów dłużej byśmy się cieszyli udziałem w europejskich rozgrywkach?
Pierwszy mecz pucharowy jaki widziałem dzięki telewizji to był od razu finał Benfica-Real w latach sześćdziesiątych. W stosunku do piłki, którą żyłem na co dzień to była poezja. Rożnica może nawet większa niż nasze dzisiejsze zderzenia z klubową piłką w Europie. I jak każdy kibic cieszyłem się późniejszymi sukcesami Górnika i Legii, Widzewa a już całkiem niedawno Groclinu czy Wisły.
To, że dzisiaj to niemożliwe to nie tylko wina komercjalizacji (o wadach której wielokrotnie się na blogu wypowiadałem) ale tego, że nie potrafiliśmy się do niej załapać. Odpowiedź dlaczego, znajdziemy w doświadczeniach z naszą piłką chociażby takich ludzi jak Drzymała czy Klicki. To to co się dzieje na naszym podwórku zadecydowało, że właśnie staliśmy się 33 ligą europy, a nasi piłkarze jeżeli myślą o poważnej karierze to muszą w jak najmłodszym wieku uciekać za granicę, bo w naszej króluje trzeci sort z lig zagranicznych.
W ostatnich paru latach mam możliwość oglądania piłki znacznie więcej niż kiedykolwiek. To co oglądam w w czołowych (nie tylko) ligach zagranicznych i europejskich pucharach stoi na znacznie wyższym poziomie niż tamten pamiętny mecz z lat sześćdziesiątych. To dlatego, wolę kibicować naszym piłkarzom grającym za granicą niż naszej lidze.
P.S.
1. Dla malkontentów pociecha… – zdaniem Rummenige, w związku z epidemią plany superligi europejskiej można odłożyć na długo, co najmniej na 10 lat.
2. Jeżeli kogoś rozbolała wątroba na wiadomość, że Ronaldo w tym roku zostanie pierwszym piłkarzem, który w karierze zarobi miliard, polecam raphacholin.
PolubieniePolubienie
A ja a propos zalinkowanego na końcu artykułu.
Artykuł w duchu „jak to kobiety na tym świecie mają źle”.
O tym, jak kobiety mają źle czyta się od wielu lat, w samej Wyborczej jeden z magazynów jest temu właściwie głównie poświęcony. Można się zgadzać mniej lub bardziej.
Ale Panie Rafale, na to że „rozmiary gadżetów w typie smartfona dopasowują się do naszych [męskich] większych dłoni” to bym nie wpadł 🙂
Skąd to ?
To na poważnie ? Bo może nie wyczułem sarkazmu …
PolubieniePolubienie
Nie boli mnie że zarobi. Boli że nie płaci odpowiednich podatków.
A co do notki. Nie wiem, czy ktokolwiek zauważył, ale spośród 10 najbogatszych klubów żaden 0 dosłownie żaden – nie ma praktycznie jakichkolwiek kredytów. W jakiej jeszcze branży tak jest? Nie znam. Jedyny z szerszej czołówki, który ma jakieś istotne zadłużenie to Inter, a to i tak pół rocznego przychodu, następny w kolejce ma 15%. Oni naprawdę mają za co przeżyć nawet kiedy nie grają.
Ich zawodnicy też, natomiast trochę rozumiem zawodników z takich lig jak nasza, którzy owszem, zarabiają dużo, ale z tego pewnie też dużo wydają, w końcu są młodzi, startują od zera, więc jakieś kredyty na dom itp., przy czasowych umowach pewnie mają je na krótki okres, to i raty wysokie, więc nie musi być aż tak różowo, jak wygląda po furach, jakimi jeżdżą. Więc jak im obciąć 50% to może być pewnie problem.
No ale to akurat teraz spotyka każdego.
PolubieniePolubienie
@Alp
Nie po to się tworzyło LM – i co za tym idzie – bezkresną przepaść między równymi i równiejszymi, żeby jakieś Crvene Zvezdy, Steauy, czy choćby Widzewy psuły równiejszym dobre samopoczucie na szczeblach (pół)finałów.
Tak że teraz to se można wracać…
PolubieniePolubienie
@antropoid
Czy mógłbyś wyjaśnić związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy utworzeniem LM a naszymi ubiegłorocznymi „sukcesami” w fazie wstępnej europejskich pucharów z półamatorami.
PolubieniePolubienie
@GP
„Boli że nie płaci odpowiednich podatków” – mnie też. Jednak trochę znając rynek usług doradczych, nie wiem ile w tym jego winy i innych piłkarzy, a ile ich menadżerów i doradców, którzy mieli „znakomitego pomysła” na nieopodatkowany biznes.
Wiem natomiast, że prowizja doradcy liczona od kwoty brutto jest wyższa od tej liczonej od kwoty netto, a ryzyko ponosi klient.
PolubieniePolubienie
Koślawy antyfutbol znad Wisły, wiecznie opierający się reformom, jako płaszczyzna do spoglądania na całość problemu to kiepski pomysł.
PolubieniePolubienie
@antropoid
Zgoda. Ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ma wpływ na poziom frustracji i opinie niektórych działaczy, kibiców i dziennikarzy, zwłaszcza tych emocjonalnie (?) powiązanych z konkretnym klubem czy grupą interesów.
Wczoraj np. ubawiła mnie wypowiedź prawniczki sportowej, która w momencie dyskusji nad obniżeniem pensji piłkarzy przypomniała rzymską zasadę; – umów należy dotrzymywać. Zapomniała tylko dodać, że każdą umowę strony mogą zmienić lub rozwiązać w sytuacji radykalnie zmieniających się warunków jej realizacji.
A z uznaniem odebrałem wypowiedzi tych naszych piłkarzy, którzy zadeklarowali gotowość do okresowego ograniczenia zarobków, czy jak np. Fabiański całkowitej rezygnacji z wynagrodzenia na czas zawieszenia rozgrywek. Tego oczywiście nikt nie lubi i każdego to boli, ale niektórzy z nas wiedzą, ze ich sytuacja jest uzależniona od sytuacji pracodawcy i sytuacji na konkretnym rynku pracy.
Inni natomiast uważają, że taka sytuacja to idealny moment na kręcenie własnych lodów lub rozegranie interesów wlasnej piaskownicy.
PolubieniePolubienie
@Alp
Co mają do tego polskie kluby? Chodzi o to, że nawet czarny kawior, spożywany w nadmiernych ilościach może wywołać odruch wymiotny. Poza tym, fazę grupową obecnej LM i tak, w zasadzie, można pominąć, bo awansują z reguły rozstawieni faworyci. I jeszcze jedno – do obecnej formuły rozgrywek bardziej pasuje nazwa Liga Równiejszych.
PolubieniePolubienie
Jak ktoś zarabia tyle, co Fabiański, to sobie może pozwolić na rezygnację z pensji, nie tylko przez miesiąc, lub kilka.
PolubieniePolubienie
@Wspaniały, Antropoid
Bez komentarza.
PolubieniePolubienie
Kilkanaście lat temu był lokaut w NHL. O tyle spektakularny, że przezeń liga straciła cały sezon. Rozumiecie? Nie rozegrano ani jednego meczu w całym sezonie.
Liga ten lokaut przetrwała. Ba, nawet wśród drużyn praktycznie nie było bankructw.
To, jak ostatecznie rozstrzygnie się obecna sytuacja, pokaże, na jakich podstawach biznesowych była zbudowana europejska piłka nożna.
Mam przeczucie, że jednak nie na aż tak mocnych fundamentach jak komercyjny sport w USA.
PolubieniePolubienie
Piłkarz to jednak ma przerypane. Jest na tym świecie masa ludzi pobierających gigantyczne pieniądze za bardzo niewiele, za nic, lub, co gorsza, za działanie na szkodę innych ludzi. Całe armie różnej maści dobrze poustawianych managerów, byznesmanów, lobbystów, zawodowo zasiadających w zarządach, odpowiedzialnych za niszczenie ekosystemu, za podtruwanie ludzi, zarabiających na bezbrzeżnym wyzysku swoich pracowników, na dostarczaniu wadliwego towaru(byle klient wrócił szybciej). Armia Trumpopodobnych łajz, która ma tą przewagę nad piłkarzami, że do dojenia systemu nie potrzebują splendoru reflektorów, opinia publiczna ich zauważać za bardzo nie chce. Co prawda jeden z drugim pajacem czasem się zapomni i wyjdzie przed szereg, niedawno paru byznesmanów paliło w amerykańskich mediach, że groźba śmierci na koronawirusa nie powinna paraliżować pracowników i ekonomii, iż dla dobra swych dzieci(sic!) winni oni wyjść i może nawet umrzeć, byle myśleli o przyszłości ameryki. W sumie to nie sprawdzałem opinii rzeczonych panów nt. zmian klimatycznych…
@gp
Barcelona w top10 się mieści, a kojarzę iż Bartomeu publicznie przyznawał, iż na ostatnie transfery to właśnie kredyty brali. Te 70% nie wzięło się z niczego.
Oczywiście wiele klubów jest w lepszej sytuacji – chyba najmocniejszy finansowo jest Bayern, Real też dość dobrze przygotował się na kryzys, od jakiegoś czasu Perez zmienił priorytety, czuł pismo nosem. Cóż, raczej spodziewał się wyhamowania kwot za prawa od transmisji, aniżeli światowej pandemii, ale na swoje wyjdzie.
PolubieniePolubienie
@RafalStec Twitter. 21 dni
Niezły odwyk. 🙂
PolubieniePolubienie
Język jest trochę Ezopowy, lecz UEFA właśnie chyba zawiesiła FFP dla uczestników Ligi Równiejszych i Ligi Europy do końca sezonu 2020/2021. Jeśli dobrze zrozumiałem, to takie Reale, Barcelony, PSG i Bayerny mogą uprawiać finansowe fikołki, a taki J. Kaczyński, gdyby, zamiast budować wieżowce, chciał kupić Neymara do Legii, to już nie. Ciekawie jawiłby się też w nowym świetle casus MC.
PolubieniePolubienie
@fw
A dlaczego ciekawie?
Nawiasem, źle pan zrozumiał. FFP polega na tym, by wykazywać przychód klubu na poziomie zbliżonym do wydatków, aby klubów nie zadłużać. Wszyscy chyba już przyjęli do wiadomości, iż kluby nie wygenerują w tym sezonie prognozowanych przychodów, ergo może być problem ze spełnieniem tego kryterium FFP. Dlaczego tyczy się to uczestników pucharów? Ano dlatego że tam UEFA ma swoją jurysdykcję, to ich rozgrywki. Zatem Jarosław mógłby, gdyby zechciał, Neymara kupić. Tylko jak z pochwaleniem się nim w europie, to nie wiem.
Zasadniczo, jeśli ktoś chce ładować sobie prywatnie w klub z okręgówki miliony, to UEFA naprawdę mu tego nie zakaże. Zresztą, bodaj Stano, opisywał kiedyś jak wójt gminy Stężyca ładuje w lokalną Radunię 2 mln budżetu gminy, a coś mi mówi, iż klub nie generuje takich przychodów. Jak Stężyca doczłapie się do pucharów, to pewnie banicja ich czeka, cierpliwości xD
PolubieniePolubienie
Żeby mogła wejść, to by musiał dać ze 20.
@Twoja stara
Dane wziąłem z Deloiite’a, ale są na koniec poprzedniego sezonu, więc może być, jak mówisz.
Ogólnie to się zgadzam z Tobą, nawet w samym futbolu wolałbym zobaczyć redukcję dochodów właścicieli klubów, prezesów i menadżerów, niż piłkarzy. Ale generalnie trudno żałować piłkarzy, zwłaszcza tych najbogatszych, kiedy miliony ludzi zaczynają lądować na bruku.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
@0Twojastara
Bo zostali wyrzuceni z rozgrywek za naruszenie FFP, a teraz UEFA FFP zawiesza. Owszem, sytuacja jest nadzwyczajna, lecz sądzę, że dostali do ręki kolejny argument w postępowaniu apelacyjnym. To mój pogląd i taki argument może nie zostać uwzględniony, zakładam jednak, że może zostać podniesiony.
PolubieniePolubienie
Taką ciekawostkę znalazłem: https://kruczek.pl/rynek-polskich-klubow-pilkarskich-miliony-dla-menedzerow/
Tam powinni poszukać oszczędności w pierwszej kolejności.
PolubieniePolubienie
@GP
O tym m.in. pisałem od początku. Gdyby ten obszar „piłkarskiej aktywności” wyłączyć, albo chociaż ograniczyć to i ceny na rynku transferowym by spadły i pensje piłkarzy byłyby łatwiejsze do strawienia.
P.S.
A ja porównałem sobie zapamiętane obrazki Wrocławia z czasów ospy z dzisiejszym widokiem. Pomimo letniej kanikuły, tamten Wrocław to było miasto tętniące życiem.
PolubieniePolubienie
A kiedy okazało się, że rząd brytyjski refunduje postojowe, właściciel Liverpoolu – który w ub. r. zarobił na czysto 40 mln funtów – natomiast wysłał za nie pracowników klubu…
PolubieniePolubienie