Gdy Mourinho nosił kajdanki

To było bodaj najbardziej niesamowite 0:0, jakie w życiu widziałem. Wprost niepojęte.

Do teraz opowiadam o nim zawsze, gdy chcę przywołać sceny ilustrujące przywódczą wielkość José Mourinho ze szczytu jego kariery. Szczytu, na który portugalski trener wzbił się wiosną 2010 roku – natchnął wówczas Inter Mediolan do zdobycia jedynej w historii włoskiego futbolu potrójnej korony, zwieńczonej oczywiście triumfem w Lidze Mistrzów. Dzisiaj mija okrągła dekada od finału, w którym jego piłkarze rozprawili się, z zimną krwią i bez sekundy zawahania, z Bayernem Monachium.

Ów niezapomniany bezbramkowy wieczór przeżyliśmy trzy miesiące wcześniej, w Serie A. Sobota, zwykły ligowy mecz. Mediolańczycy podejmowali Sampdorię i zanim upłynęło 38 minut gry, sędzia wlepił czerwone kartki obu stoperom gospodarzy – Walterowi Samuelowi oraz Ivanowi Cordobie.

Wtedy zaszokował trybuny Mourinho. Wprawdzie wprowadził obrońcę (Lucio), ale zdjął defensywnego pomocnika (Sulleya Muntariego), zostawiając na murawie obu napastników. Jakby nie zauważył, że forteca osłaniająca pole karne wyleciała w powietrze, więc trzeba by przywrócić drużynie równowagę. Między obroną a atakiem. Poprzestał tylko na przesunięciu Samuela Eto’o ze skrzydła do środka boiska, by zniwelować tam przewagę liczebną gości.

Mourinho wykonał ruch mistrzowski nie tyle taktycznie, co psychologicznie. Wysłał jasny sygnał – i do swoich ludzi, i do rywali – że wciąż gra o pełną pulę. Co ja zresztą wypisuję, jakie „wysłał sygnał”, on wrzasnął, bezczelnie i na cały regulator.

Zadziałało. Sampdoria nie umiała zorganizować oblężenia pola karnego Interu, nie zdołała też podnieść tempa gry, by osłabionych przeciwników wymęczyć. Genueńczyków było jedenastu, według wszelkich futbolowych prawideł powinni rozpętać dziewięciu mediolańczykom piekło. A wyglądali na przerażonych. Skutek: to Inter nacierał groźniej i mógł wygrać. Zwłaszcza że w drugiej połowie – kiedy Mourinho wreszcie zdjął snajpera Diego Milito, to wprowadził równie ofensywnego Gorana Pandeva! – sędzia częściowo wyrównał siły, usuwając z murawy Giampaolo Pazziniego.

Jeszcze raz: to nie grający w dziewiątkę Inter ocalał, ocalała Sampdoria.

Po meczu ani Mourinho, ani jego piłkarze nawet nie spojrzeli w stronę mikrofonu. To był wówczas stały motyw, Portugalczyk zazwyczaj odpowiadał na sędziowskie werdykty, które mu się nie podobały, ciszą prasową. A teraz znów utwierdził się w przekonaniu, że włoskie środowisko piłkarskie zawiązało spisek, by odebrać panującemu od lat Interowi tytuł. Dziennikarzom z Anglii – dla nich zrobił wyjątek – rzucił: „Przegramy tylko, jeśli zostaniemy na boisku w szóstkę”.

Nawet milcząc, zagłuszał jednak Portugalczyk wszystkich. Po czerwonej kartce dla Samuela poszukał kamery i uniósł dłonie ze skrzyżowanymi nadgarstkami, sugerując, że arbitrzy i w ogóle wszyscy rządzący włoską piłką krępują mu ruchy kajdankami, byle tytułu dopadł ktoś inny. To obrazek ikoniczny, symbol jego dwuletniego pobytu w Serie A. Wrył się w pamięć Włochów tak mocno, jak oskarżenie całego calcio o „prostytucję intelektualną” wszechobecną w środowisku, którego on, José, nie chce być częścią (oba incydenty widać na sfotografowanej wyżej koszulce, którą sam sobie zaprojektowałem).

Był w tamtym czasie Mourinho charyzmatycznym guru, który kontroluje totalnie wszystko, co dzieje się na boisku, i wszystko, co dzieje się poza nim. Trzymał rząd dusz, decydował – choć miesiącami bojkotował dziennikarzy, uważając się za pokrzywdzonego – czym żyje calcio. Calcio, którego, co otwarcie przyznawał, nie lubi. Wielokrotnie dyskwalifikowany (nie mam statystyk, ale dam głowę, że pobił rekord wszech czasów), wypominający Włochom toczące ich futbol patologie, agresywny wobec wrogów po fachu, nie umiejący mówić banalnie. Gdybyście przejrzeli okładki gazet i telewizyjne audycje z tamtego sezonu, to odkrylibyście megagwiazdę, przy której blasku bohaterowie boiska przygasali do maleńkich gwiazdek. Zarabiał zresztą więcej niż wszyscy piłkarze i prawie tyle, ile wszyscy pozostali trenerzy razem wzięci. Wybijał się nawet bardziej niż ostatnio Cristiano Ronaldo, który przyleciał do Juventusu, by przywrócić chwałę całej Serie A.

Tydzień po bezbramkowym remisie z Sampdorią mediolańczycy pojechali na mecz do Udine. Mourinho, który też zdążył zasłużyć na karę zawieszenia – za tamten gest z „kajdankami” – usiadł z oboma zdyskwalifikowanymi piłkarzami na trybunie dla gości. Jak nikt potrafił jeszcze wówczas budować wspólnotę w szatni. I nie tyle zawodników inspirował, co ich porywał. Wesleyowi Sneijderowi, Diego Milito czy Goranowi Pandevowi podarował najwspanialsze chwile w karierze, wydobywając z nich może więcej, niż oni sami podejrzewali, że może w nich tkwić. Stworzył w Interze grupę pancerną, niezłomną, mieszczącą się gdzieś między dziką bandą a kompanią braci.

A przede wszystkim – powalił drużynę obwoływaną najlepszą w historii. Gdyby nie on, Barcelona według Pepa Guardioli triumfowałaby zapewne w 2009, 2010 i 2011 roku.

Czasami odnoszę wrażenie, że Katalończycy zdołali narzucić ton narracji, że powszechnie akceptowanym meczem emblematem tamtej wiosny stała się ich półfinałowa wygrana 1:0 na Camp Nou. Wygrali, a jednak przegrali, zadziała się głęboka niesprawiedliwość. Tymczasem minimalne zwycięstwo nie wystarczyło im dlatego, że najpierw ulegli Interowi na należącym do mediolańczyków stadionie San Siro. Ulegli 1:3, choć „mecz im się ułożył”, to oni błyskawicznie objęli prowadzenie.

A przecież odwiedzili notorycznych przegrywaczy. Drużynę skreślaną jako wątła mentalnie, drużynę, która od siedmiu lat odpadała w 1/8 albo 1/4 finału, ewentualnie nie umiała przetrwać fazy grupowej.

Słowem, Portugalczyk podpisał tam swoim nazwiskiem trenerskie arcydzieło. Dałoby się obronić nawet tezę, iż Inter 2009/10 był na razie szczytowym osiągnięciem włoskiego futbolu klubowego w XXI wieku. Tyle że ogień zapłonął i w mgnieniu oka zgasł. José Mourinho odszedł, a mediolańczycy od tamtej pory nie dotknęli nawet półfinału Ligi Mistrzów.

10 myśli na temat “Gdy Mourinho nosił kajdanki

  1. Dokładnie tak. Nie ma tak wielkich słów, które byłyby za duże do opisania tego, jak zjednoczył się wtedy Jose z Interem i jak wielkim go wtedy uczynił. Barca w półfinale to siłą woli została obezwładniona.

    BTW: Dzięki temu, że polska liga wraca już 29 maja, prawami do pokazywania naszych rozgrywek zainteresowały się inne kraje z różnych zakątków Europy. Przedstawiciele Ekstraklasy prowadzili rozmowy z krajami ze Skandynawii i polska liga będzie transmitowana w Norwegii, Danii i Szwecji. Dodatkowo Skandynawowie chcą przygotować prezentację najlepszych zawodników naszej ligi. Pakiet z dwóch do czterech meczów na kolejkę zwiększyła stacja „Sportdigital” emitująca spotkania na żywo w Niemczech, Austrii i Szwajcarii.
    Oprócz tego mecze naszej ligi będą pokazywane w Izraelu oraz w Wielkiej Brytanii i Irlandii, z angielskim komentarzem, na antenie bezpłatnej stacji „Free Sports”. To jednak nie koniec zainteresowania i w niedalekiej przyszłości pakiet ten zostanie najpewniej powiększony. Do przedstawicieli Ekstraklasy zgłosiły się inne kraje. Jak ustaliliśmy, chodzi o Grecję czy Koreę Południową. W grze jest również Portugalia i kolejny kraj z wielkiej piątki – Włochy.

    Ależ będzie wstyd!

    Polubione przez 1 osoba

  2. @Panszeryf
    Ale ładnie zakończyłeś…
    P.S.
    Piątek utknął na pozycji zmiennika i to chyba na dłużej. Jego koledzy strzelili cztery. Gikiewicz robił co mógł, ale cztery w sieci to minimum co mógł dostać.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Mourinho odszedł – i to nie tylko z Interu. Artystę głodnego zastąpił syty – i wypalony.

    Polubienie

  4. Ktoś wie gdzie się podział stary, dobry Mou? Ten z Porto, Interu i Chelsea I?
    Wtedy miał za sobą szatnię, piłkarze skoczyli by za nim w ogień. Gwiazdy jadły mu z ręki. I gdzieś tak od Realu sytuacja zmieniła się diametralnie, później to już równia pochyła – Chelsea II, MU, szatnia byla juz w coraz to większej opozycji wobec niego, z geniusza strategii zmienił się w miernego, bezpłciowych trenera. Nie ma już nawet tych wszystkich medialnych wrzutek, prowokacji itd. To już nie jest Jose, to jakiś jego mniej utalentowany brat bliźniak.

    Polubienie

  5. @Andy
    Bernardo Rezende sugerował kiedyś, że metody motywacyjne odpowiednie dla trenera zmieniają się w czasie. Ściślej – kiedyś lepiej działało warczenie, a „teraz” ojcowanie, gdzie to „teraz” odpowiada końcówce kariery trenerskiej Brazylijczyka. Może Mou, trener doskonały w pierwszej dekadzie XXI wieku, po prostu nie zaadaptował się do piłkarzy z drugiej dekady?

    Polubienie

  6. @Rafał
    Moja przygoda z Wyborczą trwa. Tym razem nie spodobał się mój komentarz do artykułu Pawła Wrońskiego „Kampania Dudy…” następującej treści: – Artykuł jak artykuł, ale to zdjęcie promocji Dudy na zakładzie pogrzebowym w Izdebniku paluszki lizać! Powinno być do końca kampanii wyborczej pokazywane w telewizji i internecie przed każdym programem czy artykułem wyborczym!
    Tym razem blokowany jestem poleceniem zaloguj się. Oczywiście nie muszę dodawać, że logowanie i ponowne wielokrotne próby wysłania niczego nie zmieniają.
    P.S.
    Zdjęcie otwierające artykuł (są dwa jedno skryte pod drugim) to z Izdebnika gorąco polecam.

    Polubienie

  7. @koziołek
    Kompletnie nie wiem skąd mogły ci takie słowa przyjść do głowy 😉

    Uzupełnię tezę o parę detali – już w Interze zwracano uwagę iż Jose na starszych zawodnikach opiera skład, w magicznym okienku w którym wymienił Zlatana na 5 wspaniałych, pościągał głównie zaawansowanych wiekowo graczy, najmłodszy Snejder miał 25 lat,Motta 27, Etoo 28, Milito 30 a Lucio 31. Młodszych, siłą rzeczy, miał w Realu, i tam jedynym który miał się od niego nie odwrócić był Alonso(rocznik Etoo). Im dalej tym gorzej. Z „mileniansów” Matić wędrował za nim po klubach(rocznik’88), ciepło wypowiadał się też Fabregas(87), ale prawdziwy mir miał wśród piłkarzy urodzonych na przełomie lat 70 i 80.

    Polubienie

  8. @alp
    Prawdziwym problemem Piątka jest to że przegrywa rywalizację z grajkami 11-14 lat starszymi. Niedługo Brożek go posadzi.

    Polubienie

  9. @Otwojastara
    Tak źle (Brożek go posadzi) Piątkowi nie życzę, ale dobrze byłoby, że przestał wierzyć w zachwyty sprzed roku na swój temat i zrozumiał jak jednostronnym jest piłkarzem. Może wtedy zabrałby się do roboty nad wyeliminowaniem swoich słabości.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s