Od miesięcy wysłuchuję trajkotania, że koronawirus postępuje nad wyraz demokratycznie, buszując zarówno po organizmach pięknych, sławnych i bogatych, jak i flakach brzydkich, bezimiennych i biednych, a im dłużej trajkotania wysłuchuję, tym bardziej widać, że to półprawda. Zdarzają się wszak prześladowani ze szczególnym okrucieństwem – jak najznakomitszy obecnie tenisista, który skrada się po tytuł tenisisty wszech czasów.
To z powodu zarazy Novak Djoković ujawnił w kwietniu, przemawiając na cały regulator, że należy do wciąż niesformalizowanej globalnie, acz rosnącej sekty antyszczepionkowców. Wytrawni tenisofile wiedzieli już wcześniej, co mu w głowie szumi, ale to była wiedza na małą skalę, wyciekała po cichutku – kto miał wiedzieć, ten wiedział, ogół opinii publicznej fetował Serba w nieświadomości. Djoković został usłyszany przez wszystkich dopiero teraz, gdy przeraziło go realne niebezpieczeństwo, iż naukowcy opracują substancję chroniącą przed COVID-19 i będą ją wmuszać w każdego, kto zapragnie wystartować w Wimbledonie, US Open czy innym turnieju. Lider światowego rankingu wystosował więc oficjalną groźbę – zastanowi się, czy ulec szantażowi, być może postanowi zrezygnować z gry.
Odezwała się również jego żona Jelena, która umieściła na Instagramie materiał sugerujący, iż za pandemią stoi w istocie instalowanie na planecie technologii 5G. To koncepcja nieobecna na uniwersytetach, w laboratoriach czy mainstreamowych mediach, lecz mająca rzesze żarliwych zwolenników – podobnie jak inne cenzurowane w głównym nurcie treści, m.in. rozszyfrowujące koronawirusa jako zasadzkę Billa Gatesa, który chce nam wszystkim wszyć pod skórę chipy, by kontrolować umysły.
Skutki werbalnych ekscesów Serba znamy. Djoković został zmasakrowany przez komentatorów, którzy oskarżali go, że szerzy pseudonaukę, a ponieważ oślepia odbiorców blaskiem sportowej supergwiazdy, to sieje zniszczenie na wyjątkową skalę, właściwie zrzuca bombę jądrową.
Tenisista mógł zamilknąć, przycupnąć w izolacji i poczekać, aż sprawa przyschnie, ale dał się wciągnąć w pułapkę. Zaczął jeszcze śmielej głosić prawdę alternatywną dla powszechnie obowiązującej, co relacjonowałem i ja, przyłączając się do nagonki, w felietonie pt. „Paranormalne seanse Novaka Djokovicia”. Nauczał Serb, iż samym pozytywnym myśleniem o wypijanej w danej chwili wodzie można wpłynąć na jej strukturę molekularną, ciecz zatrutą zmieniając w leczniczą, wystawiał na widok publiczny dawno zdemaskowanych szarlatanów i cudaków, zachwalał książki pewnego geniusza, który komunikuje się z Duchem, zna się z 12 krążącymi między nami aniołami, choroby wykrywa spojrzeniem na pacjenta. Zresztą kliknijcie, to znajdziecie szczegóły.
Powtórzmy – gdyby nie koronawirus, serbski arcygracz wywijałby rakietą, zamiast reklamować pajaców demolujących rozum i godność człowieka. A tak spadały nań coraz dosadniejsze epitety, był diagnozowany jako przygłup, ewentualnie niebezpieczny dla otoczenia wariat. Typ skrajnie odmienny niż znany nam z kortu, gdzie uchodzi za wzorcowo zrównoważonego.
Djoković to jednak sportowiec niezłomny, nie skapitulował. W maju, gdy przebywał w Hiszpanii, zadrwił sobie z rygorów lockdownu, wracając do treningu tydzień przed otwarciem klubów tenisowych. W czerwcu wyrażał oczekiwanie, że zaplanowane na jesień turnieje zostaną w pełni otwarte dla kibiców. Aż wreszcie zorganizował na Bałkanach serię dobroczynnych turniejów, dzięki którym poznaliśmy finał jego szalonej podróży po status wroga publicznego – zamiast maseczek oraz społecznego dystansowania się ujrzeliśmy imprezę żywcem przeniesioną z ery przedpandemicznej, tłoczyli się kibice, tłoczyli się czołowi tenisiści świata, było przybijanie piątek i uściski dłoni, ręczniki wręczane przez chłopców do podawania piłek, było obejmowanie się podczas towarzyskich gierek w koszykówkę, były zapocone tańce topless na dyskotece. Wszystko ostentacyjnie wbrew sanitarnym regułom gry.
I wtedy interweniował koronawirus, którego nie obchodzi, czy ktoś w wierzy jego istnienie, czy nie. Też wskoczył do zabawy, oblazł cały tłumek uczestników Adria Tour, oblazł samego Novaka Djokovicia. Trafiony, zakażony. Mocny kandydat do tytułu dzisiejszego sportowca numer jeden na świecie awansował na pierwszego wśród największych sportowców błazna. Czy raczej: umocnił się na prowadzeniu.
Celebryci odlatujący na wyższy poziom świadomości to temat na dłuższą anegdotę – we wspomnianego wyżej człowieka-medium poza Djokoviciem wierzą również Robert De Niro, Gwyneth Paltrow, Pharrell Williams, Liv Tyler czy Naomi Campbell, którzy o intergalaktycznych podróżach w głąb siebie mogliby podyskutować z tabunami hollywoodzkich gwiazdorów tłusto płacących ruchowi scjentologów za to, że będą osiągać kolejne poziomy tzw. tetanu operacyjnego i odkrywać ukrytą prawdę o naturze kosmosu. Wiele słyszy się również o desperatach, którzy dla uzyskania nieśmiertelności zdobywają się na akty heroizmu ostatecznego, mój respekt budzi tu zwłaszcza pojąca się własną uryną Madonna. A także, wróćmy na terytorium sportu, małżeństwo Beckhamów – oni okładali sobie twarze kremem zawierającym m.in. ptasią kupę, czego spektakularność tylko troszeczkę osłabia fakt, że ów pożywny dla cery produkt sprzedawano w salonach piękności. Luksusowych, ale dostępnych dla wszystkich.
Serbski tenisista wtargnął zatem między doborowe towarzystwo, co zapewne złagodzi mu, gdy już oprzytomnieje po nawałnicy przeżytych ostatnio przygód, przykrość wysłuchiwania kolejnych wyroków skazujących, wygłaszanych zewsząd i bez umiaru: Djoković jako upadły idol, wzór do naśladowania nieodwracalnie skompromitowany; Djoković jako wioskowy głupek, którego należy czym prędzej zakneblować; Djoković jako zagrożenie dla całego środowiska tenisowego, które chciałoby powolutku wracać do normalności, więc musi przekonać opinię publiczną, np. w USA, że zorganizowanie turniejów nikomu nie zagrozi; Djoković jako superman, który na kortach nie poniósł w 2020 roku żadnej porażki, a poza kortami poniósł klęskę druzgocącą, wizerunkowo nie do odrobienia. Dawno już nikt tak sławny nie zrobił tak wiele, by u tak wielu utrwalić stereotyp, że sportowcy, owszem, bywają inteligentni, ale raczej bezobjawowo. Podejrzanie zaczęły brzmieć nawet powtarzane przez niego od lat mantry o tym, że „nie wierzy w granice, bo to jedynie wytworzone przez jaźń złudzenia”. Dzisiaj nie świadczą już o olbrzymiej, pożądanej u wybitnego atlety wiary w swoje możliwości , lecz trącą infantylną ezoteryką. Zresztą sam zafrapowany sobie wyobrażam, jak Novak wypędza z siebie koronawirusa siłą woli, poprzez energetyczną transformację, którą rekomendował już jako tajną broń przeobrażającą toksyny w substancje życiodajne.
I nikt się za nim nie wstawia, mało kto chce pamiętać, że w trakcie hekatomby w północnych Włoszech wspierał tam finansowo szpitale, że organizował fundusz wsparcia dla słabszych rywali z kortów, w hałasie giną jego przeprosiny podpierane błagalnym wyjaśnianiem, iż feralną imprezę zrodziły intencje filantropijne.
Co gorsza, sam tenisista, jako pacjent zainfekowany, właśnie osiadł na kwarantannie. To wysoce niepokojące, może zwiastować eskalację – Djoković będzie miał jeszcze więcej czasu na myślenie.
Mógłbym się podpisać pod wszystkim, gdyby Djoković wylądował na OIOMie i przebywał pod respiratorem – wtedy byłby to rzeczony upadek absolutny, ale w tym problem, że wiemy tylko tyle, że test mu wyszedł pozytywnie, nie wiem czy wirus spowodował u niego chociaż jeden płytszy oddech, więc nadal prawdopodobna jest opcja, że wirusa pokona siłą woli, nic mu się nie stanie i dalej praktykując medycynę wedle własnego pomysłu zwycięży w US Open.
PolubieniePolubienie
@SAAS
To w czym się nie zgadzamy? Też wierzę, że Djoko pstryknie i ten śmieszny wirusek pójdzie sobie precz.
PolubieniePolubienie
W tym, że nie widzę gdzie ta druzgocąca porażka poza kortem, wizerunkowa – przecież nie zawiodły jego „cudowne” metody, on po prostu złapał wirusa, tak jak miliony innych na świecie. A czy jego wizerunek ucierpi? Jakiś sponsor rozwiązał z nim kontrakt, jego wartość marketingowa spadła? Raczej niezbyt, konsumenta kupującego buty czy rakietę tenisową mało obchodzą jego metody i poglądy dopóki nie są jakieś haniebne politycznie.
PolubieniePolubienie
@SAAS Ale zbiorowe tzw. darcie łacha może mieć wpływ na rzeczonego konsumenta – trochę na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Nie podejmuję się wróżenia (no właśnie) co do Novaka, takiego Leo czy Cristiano oszustwa podatkowe niewiele zaszkodziły, choć zarzuty na tle gwałtu(-ów) odbiły się negatywnie na kieszeni Portugalczyka. I teraz pytanie – szeroko rozumianemu „otwarciu na bodźce paranaturalne” bliżej do tych pierwszych czy drugich?
PolubieniePolubienie
Muszę to napisać to jest jeden z lepszych tekstów ostatnio. Natomiast zdanie o bezobjawowej inteligencji wyhaftować i na makatktę (Tak to się nazywawało?)i na ścianę do kuchni:)
PolubieniePolubienie
Tak na poważnie jak autorytety w naszym świecie zastępują głąby które naprawdę nie mają więcej w głowie niż licealista z pierwszej klasy nic dobrego z tego nie będzie. I cholera nie będzie
PolubieniePolubienie
Fakt, „bezobjawowa inteligencja” to perełka (z resztą kolejna) serwowana nam przez Rafała. Ale w przypadku Djokowić-a i wyżej opisanych mamy raczej do czynienia z objawami bez inteligencji. I tylko trochę przykro w czasach kiedy wielu sportowców pokazuje, że ma i umysł i serce.
Ale cóż? Być może miał rację Okudżawa kiedy śpiewał: – „na każdych dwóch mądrych i głupców dwóch jest – to mądre i sprawiedliwe”.
P.S.
Dzisiaj wszystko mi zgrało i mogłem obejrzeć Atalantę. Od szybkiego 0:2 do 3:2. Taką drużynę da się oglądać!
PolubieniePolubienie
Kolejny rozdział książki pod tytułem „dlaczego publiczny dyskurs jest upośledzony”.
Brniemy w takiej publicznej dyskusji do dychotomii totalnej, gdzie nie można mieć „swojej” opinii, tylko trzeba wybrać jedna z dwóch wykluczających się antagonistycznych opcji, między którymi nie ma cienia dialogu, jest tylko napinanie mięśni. Bo kompromis czy dialog to słabość, a jak nie zapiszesz się do obozu, toś zdrajca co siedzi okrakiem na barykadzie, weź wypi#$%laj do tych drugich.
I tak mamy, PiS lub KO. Varcelona lub VarReal. Dalej: Aborcje są złem najwyższym, lub zabiegiem porównywalnym do wyrwania zęba. I wreszcie: szczepionki powodują autyzm i ból d…, lub są panaceum na fszystko jako dobro najwyższe medycyny.
Zabawne w tym wszystkim, że Novakowi dostaje się akurat za słowa raczej wyważone i… rozsądne. Nie za jakieś bzdurki o 5G czy przemianie wody, zaczęło się od stwierdzenia iż potencjalne zaszczepienie się będzie musiał przemyśleć.
Już sekta szczepionkowców, równie niebezpieczni jak ich antagoniści, szykuje dla mnie stos, wołając iż ja to ewidentnie po drugiej stronie jestem, podły antyszczepionkowiec, przecież to panaceum co uwolni nas od zarazy, same korzyści, przecież nie ma opcji by jakimś niedopracowanym półproduktem ludzi traktowali, tak szczepionka na COVIDa to ho ho, taka zayebista i jeszcze w rok-dwa wyprodukowana, panie Ferdek, jaki to postęp!
Rozczaruję, jestem zwolennikiem szczepień. Takich które przeszły wiele lat żmudnych testów, badań, ich działanie długotrwałe jest znane, a skutki uboczne znikome. Na kolanie, byle szybko, bo popyt jest, szczepionka na zarazę, zrobiona w rok czy dwa, takich kryteriów nijak nie spełnia. Tak jak nie spełniała jej szczepionka Pandemrix wprowadzona w 2009 przy ostatniej światowej pandemii – Świńskiej grypie. Szczepionkę wycofano kompletnie w 2011, ale swoje zdążyła zrobić, autyzmu nie wywołuje, ale narkolepsję – owszem. I tak Szwecja wypłaciła już setki milionów euro odszkodowań ofiarom tej szczepionki, politycy uderzyli się tam w pierś i uznali że skoro państwo namawiało do masowych szczepień, to powinno wziąć odpowiedzialność za jej skutki, wszak są poważne. Już widzę tych naszych mężów stanu, jak podejmują podobne kroki.
Dla każdego przyjęcie jakieś naprędce skręconej i pobieżnie przebadanej szczepionki, powinno być co najmniej tematem do zastanowienia, wszak tu chodzi o jego zdrowie.
PolubieniePolubienie
W przypadku Novaka trudno nie popadać w zabobony. Którą nogą by nie wstał, czego by nie wypił, to wygrywa kolejne przelamania, piłki meczowe, turnieje
PolubieniePolubienie
Jeszcze uroki rzuca – jak wtedy w półfinale US Open, przy meczbolu i serwisie Federera…
PolubieniePolubienie
Djokowić obrywa nie za oryginalne poglądy, ale za zlekceważenie minimum ostrożności w warunkach epidemii. Problemem nie jest to co myśli i głosi (chociaż w przypadku osób popularnych to również bywa społecznie niebezpieczne) ale to, ze swoim działaniem naraził innych na ryzyko, a to jest przejawem skrajnej nieodpowiedzialności. Przy okazji (jak to w przestrzeni publicznej bywa) poleciano po ciałokształcie.
Otwojastara ma oczywiście rację, że z masowych szczepień bezpiecznie będzie można skorzystać dopiero jak zostaną one wszechstronnie przebadane. I nie ulega wątpliwości, ze znajdą się firmy, które na zagrożeniu będą chciały zarobić wprowadzając na rynek szybko produkty, które mogą stanowić zagrożenie.
PolubieniePolubienie
0twojastara
Dokładnie.
PolubieniePolubienie
Niesamowitą frajdę sprawił mi sukces Liverpoolu. Już zaczynam sobie ostrzyć zęby na czwartkowy wyjazd do Manchesteru. Jestem przekonany, ze Klopp zrobi wszystko, żeby w bezpośrednim meczu z City udowodnić, ze są drużyną lepszą.
To może być prawdziwe świętowanie sukcesu.
PolubieniePolubienie
Prawdziwe, to by było, gdyby nie zaraza. 30 lat czekania na tytuł i wyciął im los paskudnie złośliwy numer.
Swoją drogą gdy w 1990 zdobywali go ostatni raz, to prędzej bym uwierzył, że klub zmieni barwy na niebieskie, niż w to, że następny dopiero za 3 dekady.
PolubieniePolubienie
23 punkty przewagi na drugą drużyną, 31 na trzecią, o ostatniej ligowej porażce większość kibiców nie pamięta bez zaglądania do statystyk… – ta przewaga została zbudowana jeszcze przed zarazą.
Zwycięstwo nad bezpośrednim rywalem, zwłaszcza na wyjeździe to jest to „co tygrysy lubią najbardziej” i niewątpliwie dla Kloppa, piłkarzy i kibiców to byłoby prawdziwe SPORTOWE ŚWIĘTO.
A ponieważ City za darmo skóry nie sprzeda, liczę na WIDOWISKO i to bez względu na wynik.
PolubieniePolubienie
Tak, zaraza nie miała wpływu na przewagę – tylko świętować będą z zarazą, a nie po bożemu, z kibicami.
PolubieniePolubienie
No tak, świętowanie bez kibiców… – katastrofa nie sukces.
PolubieniePolubienie
O co wam chodzi? Futbol „bez kibiców” po prostu wraca do korzeni – wspaniałej rozrywki dla chcących poszaleć na powietrzu.
PolubieniePolubienie
Djokovic jest wolnym człowiekiem. Niewolnicy tego nie rozumieją. Będą chodzić w maskach 5 lat.
PolubieniePolubienie
@Rafał
Ja też już głosowałem i ucieszyła mnie frekwencja… – takiej nie widziałem od lat.
P.S.
Wchodząc do lokalu, zobaczyłem dwie młode kobiety, które pstrykały sobie zdjęcia na tle tabliczki: Lokal Wyborczy nr…. Miałem refleksję, ze za chwilę prześlą je przyjaciołom i przyjaciółkom z pytaniem: – ja już głosowałam, a TY?
PolubieniePolubienie
Frekwencja to jedno, a liczenie głosów – drugie. Zazdroszczę tym ,którzy są pewni uczciwości tego drugiego w obecnych czasach.
PolubieniePolubienie