Kilerów dwóch

Wojciecha Szczęsnego uhonorowano tytułem najlepszego bramkarza sezonu w lidze włoskiej. Ściślej – reprezentant Polski sam sobie zawiesił order, ponieważ o jego przyznaniu nie decydowały kryteria uznaniowe, lecz wywiedziona ze statystyk ocena jakości gry we wszystkich meczach sezonu.

Wszystko zadziało się w zaskakujących okolicznościach. Od golkiperów stojących między słupkami wielkich drużyn zazwyczaj wymaga się, by zdołali w trakcie gry zwalczyć nudę i z powodu bezczynności nie reagowali w roztargnieniu wtedy, gdy muszą zademonstrować klasę. Raz-dwa razy na mecz. Szczęsny (na zdjęciu Kuby Atysa z synem) uwijał się jednak intensywnie, gdyż wątły w defensywie Juventus dziewiąte z rzędu mistrzostwo Włoch zdobył w niezbyt, delikatnie mówiąc, przekonującym stylu, co wyeksponowało kompetencje bramkarza. Specyfikę sezonu bodaj najpełniej oddaje mecz z rewelacyjnym Sassuolo (gdyby nie istniała Atalanta Gasperiniego, wielbilibyśmy rozdryblowane Sassuolo De Zerbiego) – Polak nie dość, że w końcówce ocalił remis (3:3), to jeszcze zatrzymał aż siedem strzałów (kanonada, jaka nie spadła na nikogo stojącego w bramce turyńczyków od marca 2014 roku!), więc „Tuttosport” krzyczało nazajutrz z okładki, by postawić mu pomnik.

Takich show dał Szczęsny więcej i mógł wielokrotnie poczuć się jak golkiper drużyny średniej klasy. Nie zapobiegł utracie mnóstwa goli (43, aż tylu rywale nie wbili żadnemu mistrzowi ligi włoskiej od 60 lat!), ale wielokrotnie ratował drużynę i obronił aż 74 proc. strzałów. To najwyższy odsetek w całej Serie A.

Przyznane przez ligę włoską wyróżnienie skłoniło mnie do postawienia pytania, które zapewne wyda się wam ryzykowne, może wręcz obrazoburcze – ile mianowicie dzieli Szczęsnego od Roberta Lewandowskiego?

Napastnik Bayernu Monachium zmonopolizował u nas masową wyobraźnię i zawładnął sercami kibiców do tego stopnia, że żaden inny zawodnik nie może liczyć na choćby przelotne zauroczenie – jest nadpiłkarz, którego kochamy na zabój, i są Polacy uprawiający tylko teoretyczne tę samą dyscyplinę sportu, których co najwyżej sporadycznie obrzucimy łaskawszym spojrzeniem. Co zresztą absolutnie zrozumiałe. Nie sądzę, bym za swojego życia pooklaskiwał jeszcze nadwiślańskiego futbolistę o choćby zbliżonej pozycji w globalnej hierarchii.

Jeśli jednak spróbujemy sklasyfikować innych czołowych polskich piłkarzy, to nieuchronnie ustalimy, iż najbliżej do Lewandowskiego właśnie Szczęsnemu. Tylko on również zakłada strój klubu będącego wielką europejską firmą, od wieczności królującego w czołowej lidze na kontynencie, nieusatysfakcjonowanego wyłącznie triumfami krajowymi, mierzącymi w szczyt Champions League. I jak Lewandowski sezon w sezon zbiera punkty w Złotej Piłce, tak Szczęsny uciułał punkty w nowo utworzonym głosowaniu na Nagrodę Jaszyna. Zajął ósme miejsce.

Może ciut za wysokie, może ciut za niskie, nie kłóćmy się o szczegóły – należy do ścisłej światowej czołówki wśród bramkarzy. (Sam uważam, że gdyby głosowanie powtórzyć dzisiaj, uplasowałby się wyżej, ale chowam tę uwagę w nawiasie, bo jej słuszność lub niesłuszność nie ma zasadniczego znaczenia dla niniejszego wywodu).

A jak rynek wycenia innych Polaków? Łukasz Piszczek jest wprawdzie bardzo szanowanym, ale weteranem – nikt nie wymienia go już wśród czołowych prawych obrońców globu (zresztą przesunął się do środka). Piotra Zielińskiego, aczkolwiek widzę w nim najzdolniejszego polskiego piłkarza za mojego życia, również nie umieszcza się wśród najlepszych graczy drugiej linii (wiem, jego pozycję trudno zdefiniować, a pojęcie mezzala pozostaje u nas nieznane). Grzegorz Krychowiak gwiazdorzy na peryferiach wielkiego futbolu. Arkadiusz Milik w oczekiwaniu na wspaniały transfer zdjął nogę ze spustu i znacząco spadł w snajperskim rankingu Serie A. Kamil Grosicki, Mateusz Klich czy Kamil Glik grają dla beniaminków dużych lig. Jan Bednarek należy do bardzo licznego stada młodych zdolnych środkowych obrońców. Stop, nie będę ciągnął, konkluzja jest jasna – innych rodaków, którzy uchodzą za najlepszych (jak Lewandowski) lub prawie najlepszych (Szczęsny) na swojej pozycji z muraw nie wykopiemy.

Nasz supernapastnik ma tutaj naturalną przewagę, ofensywni gracze od zawsze kradną scenę dla siebie częściej niż defensywni – no i bramkarz reprezentacji Polski wciąż nie ozdobił kariery popisami emblematami, jakimi dla supergwiazdora Bayernu są słynne cztery ciosy zadane Realowi Madryt lub pięciogolowa, ściśnięta w dziewięciu minutach eksplozja z meczu z Wolfsburgiem. Również dlatego rzadko mówimy głośno i wyraźnie, jak wysoko wybił się Szczęsny. Niby wiadomo, dla kogo gra i jak gra, ale nigdy nie zostało uroczyście wyartykułowane, że już teraz, w wieku zaledwie 30 lat, osiągnął chyba międzynarodowy status wspanialszy niż jakikolwiek nasz bramkarz w XXI wieku, a może i w znacznie dłuższym okresie. Nawet wspomnienie Jerzego Dudka, czyli jedynej polskiej ikony Ligi Mistrzów, wypada uzupełnić przypisem o pewnym istotnym paradoksie – otóż bohater stambulskiego finału wszech czasów rzucił się w niezapomniany taneczny trans akurat wtedy, gdy było wiadomo, że zostanie zaraz wyproszony z Liverpoolu, a w madryckim Realu robił potem za szóste koło u wozu.

Co doprowadza nas od próby odpowiedzi na pytanie, jaki dystans dzieli Szczęsnego od Lewandowskiego – otóż jest on wyraźnie mniejszy niż dystans dzielący bramkarza Juve od całej reszty polskich piłkarzy. Gdybyśmy zilustrowali rzecz wyścigiem kolarskim, powiedzielibyśmy, że Lewandowski ucieka i pędzi do mety niezagrożony, bo uzyskał imponującą przewagę nad wiceliderem, ale wicelidera peleton też już stracił z oczu. Kilerów dwóch.

27 myśli na temat “Kilerów dwóch

  1. To chyba tylko okres percepcji, ale w moim świadomym kibicowaniu było jeszcze parę nazwisk, które do tej dwójki doszlusowały, a przynajmniej były bardzo blisko. Pierwszy to Włodek Lubański (wcześniejsi to dla mnie raczej nazwiska symbole), który był bardzo blisko topu topów. Następnie Kazimierz Deyna i Zbigniew Boniek – pierwszy, który miał możliwość zweryfikowania swojej wartości w światowej piłce w pełni sił. Być może jestem niesprawiedliwy pomijając Grzegorza Latę, ale za to dołożę obrońcę Władka Żmudę, dwukrotnego brązowego medalistę MŚ.
    Jeżeli nawet trochę im brakuje do dwóch świecących najjaśniej gwiazd, to warto wziąć pod uwagę, że oni w światowej klubowej piłce mogli się zweryfikować dopiero jako piłkarscy emeryci (rekonwalescent) i żyli w zupełnie innych medialnych czasach.

    Polubienie

  2. Zawiść, czy nie – nie zmienia to faktu, że w tych mistrzowskich turniejach dziwne braki zrozumienia na linii Szczęsny – defensywa były i są.

    Polubienie

  3. „dziwne braki zrozumienia na linii Szczęsny – defensywa” to detal. Ja nie mogę zrozumieć gry naszej reprezentacji w mistrzowskich turniejach w ostatnich 20-stu latach.

    Polubienie

  4. @alp
    Ernest Pohl i Lucjan Brychczy w mojej opinii byli lepszymi piłkarzami od wymienionych (zdążyłem ich obejrzeć na boisku, choć raczej u schyłku ich karier).
    @gospodarz
    Czy odnotował Pan fakt, że w Niderlandach (będę poprawny politycznie) zezwolono kobiecie na grę w męskiej drużynie. Co prawda w zespole co najwyżej półamatorskim, czwartoligowym ale jednak systemowym, uczestniczącym w rozgrywkach firmowanych przez związek piłkarski. Podobno jest to ewenement w skali światowej.

    Polubienie

  5. Zgadzam się, że każdy piłkarz, aby go zapamiętała na dobre masowa wyobraźnia, powinien mieć jakąś eksplozję, któregoś razu wybuchnąć. Dudę zatyńczł w Stambule, i zapisał się w historii. Lewy półfinałem z Realem, również. Będą mieli ładne wstawki do potencjalnych filmów o ostatnich tańcach. Szczęsnemu jeszcze tego brakuje.

    Taka refleksja do dyskusji:

    Czy nie lepiej być bramkarzem w trochę słabszym zespole niż Juve?

    Polubienie

  6. @alp61
    Ja oczywiście porównuję Lewego i Szczęsnego do współczesnych, nie wynoszę ich daleko nad legendy z odległej przeszłości.

    @stanisław
    „Czy nie lepiej być bramkarzem w trochę słabszym zespole niż Juve?”

    W tym sezonie Szczęsny jest właśnie bramkarzem w trochę słabszym zespole niż Juve, choć gra właśnie w Juve.

    Polubienie

  7. Przepraszam, ale wczoraj gdy się chciałem na gorąco podzielić emocjami moje komentarze nie przechodziły. Pewnie mój komputer.
    Wczoraj wypad zaliczyło Juve (zasłuzenie) i Real (niestety nie widziałem – i nie mogę pojąć dlaczego mecze muszą być rozgrywane w jednym czasie). Gdyby dzisiaj Napoli wyeliminował Barcelonę, a Chelsea Bayern to mielibyśmy nie mega sensację, ale katastrofę na szczytach LM.

    Polubienie

  8. Robert idzie chyba po trzy indywidualne trofea w LM. Strzelców i kanadyjskiej punktacji już raczej nie odda. Na najlepszego asystenta musi jeszcze trochę popracować… – brakuje mu trzech asyst z tym, ze lidera klasyfikacji już nie ma w LM.
    P.S.
    Trochę się obawiałem o dyspozycję Bayernu po przerwie, ale na tle Chelsea wyglądał znakomicie. Już się zaczynam cieszyć na mecz z Barceloną.

    Polubienie

  9. @Antropoid
    Tak samo, jak Cassilas w Realu, Kahn w Bayernie, Schmeichel w ManU, itd., itd., itd., itd., itd. Czy ktoś potrafi wskazać równie wybitnego bramkarza ze średniego klubu?

    @Alp
    Real nie grał dramatycznie, ale defensywa grała o wiele gorzej, niż dramatycznie. Nie wspominając o Varanie. W pełni zasłużony awans Man C.

    Polubienie

  10. „Czy ktoś potrafi wskazać równie wybitnego bramkarza ze średniego klubu?”

    Lew Jaszyn?
    Gordon Banks?

    ze współcześniejszych – Tim Howard.
    Ale fakt, dziś koszulka „wyelkiego klubu” znaczy więcej niż to co daje się na boisku. Mieliśmy niedawno egzemplifikację w postaci dramy iż 5-krotny król strzelców bundesligi przegrał złotego buta z 3-krotym(sic!) królem strzelców serie A(jedyny który dokonał czegoś takiego w XXIw). Jak tak spojrzeć ze strony iż wielokrotny król strzelców jednej topowej ligi pokonał wielokrotnego króla innej, to jakoś to wszystko naturalne się wydaje. Ale jeden jest z wyelkiego klubu, a drugi nie i łojezu. Futbolowa oligarchia jest too stronk.

    Szczęsny ma tego pecha, że kibicowi w Polsce kojarzy się głównie czerwoną z Euro 2012/wypadem na frytki z Senegalem. Na Euro 2016 w sumie też sprokurował groźną sytuację niepewnym wyjściem i wyleciał z kontuzją, a jego „zmiennik” grał wybitnie.

    Tylko, czy to pech? Szczerze, do najwybitniejszych Szczęsnemu daleko, takich liczb jak Oblak, Ter Stegen czy(przed mundialem) DDG to nigdy nie był blisko, ot dobry, ponadprzeciętny bramkarz, co jakiś czas ładujący babola(przegrał Romie mecz z BATE, czerwoną a la euro zaliczył w LM eliminując wszelkie szanse Arsenalu) za to występu w stylu DDG z Arsenalem jakoś nikt mu nie wypomni. Ba, nawet pamiętne zwycięstwo nad Niemcami miało bardziej wyrazistych bohaterów.

    Polubienie

  11. „Lew Jaszyn? Gordon Banks?” – stare czasy (nieporównywalne ze współczesną piłką), w których bramkarz praktycznie był niedotykalny, a i obrońcy byli traktowani przez sędziów jak porcelana. Mam poważne wątpliwości czy we współczesnej zadymie w polu karnym można zostać wybitnym bramkarzem w średniaku.
    Myślę, że Wojtek błędy, które mu się wypomina, popełniał w momentach kiedy ponosiły go wyjątkowe emocje, kiedy mu najbardziej zależało. W tej chwili wchodzi dopiero w najlepszy wiek dla bramkarza i zobaczymy jak się dalsza jego kariera potoczy, na ile będzie potrafił nad nimi zapanować. Ale pomimo błędów, które faktycznie popełnił (a pewnie i w przyszłości mu się to zdarzy) nie zmienia to faktu, że na dzisiaj(!) jest jednym z dwóch piłkarzy, którzy mocno wyrośli ponad naszych najlepszych.

    Polubienie

  12. Tim Howard? Litości…

    Lew Jaszyn, Gordon Banks? To może Franciszek Wiciński? 😀

    Ale rozwijając temat poza bramkarzy, to Immobile jest ciekawym przypadkiem. Otóż, czy trzykrotny król strzelców najtrudniejszej dla napastników ligi świata może być pomijany przy wymienianiu najlepszych piłkarzy na swojej pozycji swoich czasów? No raczej nie może, ale już wśród najlepszych napastników XXI wieku nikt przytomny by go raczej nie wymienił. Dlaczego? Bo jest mistrzem w jednym klubie, podczas gdy miał szansę i w Juve, i w Borussii (do której przychodził jako gwiazda), i w Sevilli. Nigdzie kariery, delikatnie mówiąc, nie zrobił. A jest wielu innych zawodników, których też by mało kto wśród nawet 20-30 najlepszych na swojej pozycji w ostatnich 20-30 latach ustawił, ale potwierdzali swoją klasę w wielu najsilniejszych klubach/ligach – jak choćby Tevez, Vieri, czy nawet Higuain. Kolejny raz potwierdza się, że 90% sukcesu, szczególnie w profesjonalnym sporcie, to głowa. Choć przydomek Vieriego może temu przeczy 😛

    Polubienie

  13. Tim Howard jest zdaje się rekordzistą mundialu jeśli idzie o udane interwencje bramkarza w pojedynczym meczu, ale jasne, pisałem przecie o potędze koszulek, rozumiem.

    ” Bo jest mistrzem w jednym klubie”

    E?
    Królem strzelców by x2 z Lazio i raz z Torino, w Pescarze też strzelał(wiem, serie B)
    Czyli bzdura. Tak, Immobile obciąża nieudany wojaż, ale trafił na najgorszy sezon Borussi w tej dekadzie i jeszcze z językiem miał problemy. No jest Włochem, i tak dziwne że chciał wyjechać. Szczerze, to bardziej kadra jest jego problemem, zapakuje kilka goli na turnieju, to będzie legendą, nie zapakuje to przykryje go kurz zapomnienia.

    „jest jednym z dwóch piłkarzy, którzy mocno wyrośli ponad naszych najlepszych.”

    Jest jednym z dwóch piłkarzy który kariery wyrosły ponad pozostałych. Ale, szczerze, nie widzę go pod względem umiejętności jako bramkarza o poziom wyższego od Fabiańskiego. A karierę ma zdecydowanie lepszą, górując nad Łukaszem w zasadzie tylko pewnością siebie, no i pewnie obrotnym menadżerem.

    Polubienie

  14. Panie Rafale ciekawe i logiczne przemyślenia. Tylko w takim razie jak to jest ze w kadrze broni „do bólu solidny” i wcale nie będący w czołówce peletonu Fabiański?? 🙂

    Polubienie

  15. @Otwojastara
    I myślisz, ze tylko dlatego wygrał z Łukaszem rywalizację w Arsenalu, a po odejściu z Arsenalu (obu) trafiał do lepszych klubów?
    Myślę, że łatwiej by nam było obiektywnie ocenić Wojtka, gdyby nie „turniejowa klątwa”.
    Ale nie czuję się też na siłach ocenić o ile jest lepszy od Łukasza. Myślę, ze dobry bramkarz to taki co broni to co powinien i wpuszcza to czego obronić nie miał prawa. Ci najlepsi też wpuszczają to co powinni, ale zdarza im się też bronić to, czego obronić nie mieli prawa. No i współpraca z obrońcami, ale na jej poziom ma duży wpływ jakość obrońców i ich błędy.

    Polubienie

  16. @alp
    Myślę że ludzie nie doceniają wpływu tzw charyzmy. Ostatnie wybory dały znakomity przykład, reprezentantka drugiej siły politycznej w tym kraju praktycznie nie liczyła się w wyścigu i nie miała widoków na drugą turę, po czym zastąpił ją bardziej charyzmatyczny kolega z ugrupowania, reprezentujący te same postulaty i interesy, po czym nieomal nie wygrał. Ludzie są głupi i bardzo ulegają tzw charyzmie.

    Polubienie

  17. Nie wiem, czy uleganie charyzmie to „głupota”, natomiast tutaj ludzie tak „bardzo ulegają charyzmie”, że wygrywa osobnik pozbawiony jej kompletnie.

    Choć w kwestii uczciwości tych wyborów, to funta kłaków…

    Polubienie

  18. Fakt. Przestrzeń publiczną często kształtują określenia, które sprawiają wrażenia bardzo mądrych bo niewielu potrafi zdefiniować co faktycznie oznaczają. „Charyzma” do nich niewątpliwie należy, zwłaszcza gdy pojawia się pytanie o granicę pomiędzy przywództwem, zwykłym chamstwem i lizodupstwem.
    Nasz Gospodarz dzisiaj w felietonie (Wyborcza) o zmianach personalnych w Juventusie przytoczył opinie, określające Sarriego, jako niekompatybilnego z klubem i piłkarzami. Oczami wyobraźni widzę jak mentalne gimbusy pocą się nad rozwiązaniem zagadki czy to genialnie trafna opinia, czy wyjątkowy wulgaryzm, którego nawet oni nie słyszeli. Bez względu na ostateczny wynik przemyśleń, nie mam wątpliwości, ze na kibicowskim podwórku określenie zrobi zawrotną karierę.

    Polubienie

  19. A propo Sarriego..nie wiem, kto wymyślił, że on będzie pasował do Juve. Jak dla mnie cygar w gębie i dresy zamiast garniaka nijak miały się do elegancji i wyższych sfer, za jakie mają się w Turynie.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s