Już nigdy

Nie zlinczujcie: pociągała mnie wizja triumfu Paris Saint-Germain w Lidze Mistrzów, prawie go sobie życzyłem. Oddawałby ducha czasów, zgrabnie podsumował epokę, w której wielka piłka nożna przestaje być celem samym w sobie, lecz służy ciemnym typom do załatwiania brudnych interesów i wybielania zbrodniczych wizerunków; zdemontowałby również mit o zjednoczonej, zwartej drużynie jako warunku koniecznym do osiągnięcia sukcesu.

Przypomnijmy elementarne fakty. Katarczycy nie dość, że utrzymują swój reżim na usankcjonowanym prawnie niewolnictwie, to jeszcze kupili za łapówki organizację mundialu, ale środowisko futbolowe im tego turnieju wcale nie odebrało, pozwala im (prawie) wygrać w Champions League, w mediach czytałem w ostatnich dniach głównie o tym, ile ich inwestycja w klub sportowy znaczy dla Paryża. Zespół budowali zaś w sposób prymitywny, wręcz ordynarny, jawnie drwiąc z wprowadzonego przez UEFA Finansowego Fair Play, i zafundowali sobie szatnię rozwydrzoną, skonfliktowaną, wprawiającą w zażenowanie jak żadna inna. Pośmiewiskiem byli gwiazdorzy PSG nawet wtedy, gdy zdobywali ostatnie mistrzostwo kraju. A gdyby jeszcze dobrnęli przez ten zamęt do wiktorii w Champions League i pomogli swoim mocodawcom udowodnić, że można pokonać wszystkich, waląc szmalem na oślep? Perfekcyjnie wymyślona puenta, ostateczny koniec piłki nożnej. Wzruszam się na samą myśl o entuzjastycznym beatyfikowaniu przez ekspertów niejakiego Neymara, dotąd uchodzącego za antywzór atlety uprawiającego sport drużynowy.

Przeciw zeitgeistowi zbuntował się jednak Manuel Neuer, moim zdaniem bohater lizbońskiego finału. Przede wszystkim z powodu bramkarskich parad, ale i trochę ze względu na czujne patrolowanie okolic spoza pola karnego, które kilkakrotnie mogło zapobiec nieszczęściu po rozpruwających wysoko ustawioną defensywę podaniach paryżan (choć próbowali ich rzadziej niż we wcześniejszych rundach). Neuer stanowi integralny element ryzykanckiego sposobu gry Bayernu, bez niego byłby on samobójczym nawet w niedzielę, gdy monachijczycy zagrali jak na swoje standardy ostrożnie.

Przy PSG – nie mogę pisać o „katarskiej kadrze narodowej”, będę chyba stosował „katarska kadra międzynarodowa” albo po prostu „reprezentacja Kataru” – monachijski klub jawi się już nawet nie jako reduta tradycjonalizmu, lecz anachroniczna pozostałość po poprzednim ustroju. Istnieje dla społeczności swoich kibiców i czystego sportu, a jego najnowsze losy układają się tak, jakby miały doszczętnie skompromitować bimbaliardowe inwestycje w futbol. Wśród piłkarzy zasłużonych dla zwycięstw w ćwierćfinale, półfinale oraz finale Ligi Mistrzów tylko wspomniany Neuer kosztował stosunkowo dużo i jeśli zsumujemy wydatki na transfery Lewandowskiego, Müllera, Goretzki, Alaby (zerowe), Perisicia (5 mln za wypożyczenie), Gnabry’ego (8 mln), Kimmicha (7 mln) czy Daviesa (10 mln), to wyliczymy, że Europę podbiła najtańsza drużyna od 2004 roku, gdy sensację sprawiło FC Porto. Wszyscy ci, którzy znacząco obciążyli budżet – Lucas Hernandez (80 mln), Corentin Tolisso (41 mln), Javi Martinez (40 mln), Benjamin Pavard (35 mln) – albo się leczą, albo wyrywali podczas lizbońskich wieczór po kilku minut gry, albo przesiedzieli je w rezerwie. Całość wygląda na wyjętą z propagandowej pogadanki zwieńczonej podanym łopatą morałem: im drożej, tym gorzej, pieniądze trofeów nie dają.

Na każdym, nie tylko sportowym, poziomie widać, że pochodzą monachijczycy ze skrajnie odmiennej kultury niż finałowi rywale. Oni podświetlają swój stadion na tęczowo i szczycą się oficjalnym fanklubem LGBT (nazywa się „Queerpass Bayern”, spróbujcie wyobrazić sobie taką obscenę na Legii), a w Katarze za homoseksualizm wtrącają do więzienia lub zabijają (kara śmierci grozi tylko muzułmanom). Ale jednocześnie nawet mistrzowie Bundesligi podpisują z Katarem komercyjne kontrakty i latają tam zimą na zgrupowania, co przypomina, jak głęboko uwikłana jest cała nowoczesna piłka nożna na wysokim szczeblu. Kluby różnią się tylko skalą – mamy PSG umoczone po jupitery, mamy lekko schlapany Bayern.

Monachijczycy przeciwstawili się trendowi – wschodzące superpotęgi szły w bieżącym sezonie tyralierą – ale to nie znaczy, że go zatrzymali. PSG, manchesterskie emiraty arabskie czy coraz gęściej oplatająca glob franczyza Red Bulla rosną z każdym sezonem, a Barcelony i Madryty chudną, w najbliższej przyszłości czeka ich oszczędzanie. Nas czeka natomiast gratulowanie zupełnie nowym zwycięzcom Ligi Mistrzów, co wciąż pozostaje niezwykłą rzadkością. W XXI wieku zetknęliśmy się z nią ledwie raz, a zapłacił za nią Roman Abramowicz, poprzednik Katarczyków, który trefnym szmalem napompował londyńską Chelsea.

Bayern – niegdyś najbardziej wyklinany w Niemczech, bo jako jedyny miał wszystko – stał się w tym towarzystwie klubem z ludzką twarzą, a starego porządku bronił w zakończonym sezonie z obezwładniającym rywali poczuciem totalnej kontroli nad sytuacją. Rządził tak, że już nigdy samego siebie nie przebije. Że chyba już nigdy nikt inny go nie przebije.

We wszechkolorowej podróży po trofeum wygrał wszystkie mecze – co dotąd się nie zdarzyło, nawet w antycznych czasach istniejącego od 1955 roku Pucharu Europejskich Mistrzów; zdobywał średnio 3,91 bramki na 90 minut – to też kanonada bez precedensu; takiej firmie jak Barcelona na tak zaawansowanym etapie rywalizacji jak ćwierćfinał nawrzucał osiem goli. A przecież w bieżącym roku kalendarzowym także w innych rozgrywkach brał wszystko, na jedyny remis pozwolił sobie w lutym (bezbramkowy z Lipskiem). Gdyby chciał jeszcze więcej, musiałby się rzucić w pogoń za nieskończonością.

Za jego najjaśniejszą supergwiazdą też sezon, jakiego już nie powtórzy. Wygrał Robert Lewandowski Ligę Mistrzów i został jej królem strzelców, wygrał Bundesligę i został królem strzelców, wygrał Puchar Niemiec i został królem strzelców. Może przyśni mu się tyle samo, ale nie więcej – choć wstukuję te słowa ze świadomością, jak niepoważnie brzmi sugestia, że akurat ten sportowiec, całe życie zajęty odkrywaniem i przekraczaniem granic, kiedykolwiek zaprzestanie poszukiwań jeszcze trudniej dostępnych terytoriów. Chyba wszyscy podejrzewamy, że energia wciąż go rozsadza, więc czasu ma mnóstwo – nawet jeśli zwolni (tak, wiem, nie zwolni), wejdzie do wąskiego grona piłkarzy, którzy rozegrali w zawodowej karierze co najmniej tysiąc meczów. To nie tyle realne, co wysoce prawdopodobne, snucie innych prognoz byłoby masakrowaniem zdrowego rozsądku.

A moją uwagę – kibica coraz bardziej wycofanego i z coraz większym trudem wytrzymującego aktualny kształt świat, także futbolowego – zwraca uwagę również ten drobiazg, że nie zaciągnął się pod flagę Kataru. Z jego wsparciem dostałbym przecież w finale swoje katastroficzne widowisko, nieodwracalny koniec wszystkiego – to Katar powygrywałby wszystkie mecze.

46 myśli na temat “Już nigdy

  1. Neuer Neuerem, ale niesamowicie pomogły Bayernowi rozdygotane łydki napastników PSG. To, co przy 1-0 odstawiała raz za razem (ostatni raz w 91. minucie, Michael Cox wrzucił na tt 4 zdjęcia z przykładami) linia obrony, z dużym wsparciem środka pomocy Bayernu, powinno skończyć się minimum remisem.

    Polubienie

  2. „kibic co raz bardziej wycofany”… – my chyba wszyscy tutaj trochę tak mamy.
    ……………..
    Od co raz większej kasy piłka nie ucieknie. Zbyt duże pieniądze w niej i w jej otoczeniu się kręcą i będą się kręcić co raz większe. I wszyscy będą chcieli zarabiać co raz więcej, począwszy od piłkarzy a na otoczeniu medialnym i biznesowym kończąc. Bayern też jest umoczony w tym po same uszy.
    Problem w tym, żeby kasa nie decydowała o tym kto i co gra na trawniku, bo wtedy prędzej czy później znajdziemy się w świecie reżyserowanych sportów(?) walki.
    Bayern zawsze podkreślał, ze najważniejszy jest klub/drużyna ale w praktyce wychodziło to różnie. Nie tylko z uwagi na kasę, ale i na naturalne w sporcie egoizmy piłkarzy.
    Flickowi to się udało. Widziałem w tym sezonie wszystkie mecze Bayernu i to było niesamowite jak po jego przyjściu błyskawicznie drużna się zmieniała, grała co raz bardziej zespołowo. Jak osobiste popisy wypracowywane były przez co raz większa grupę piłkarzy i stawały się sukcesem wszystkich piłkarzy. Jak każdy kolejny mecz miał swoich, niekoniecznie tych samych bohaterów.
    Efekt zobaczyliśmy na lizbońskich boiskach.
    Być może to tylko moje osobiste odczucie. Ale bardzo mi się podobała w ostatnich kilkunastu minutach bezradność w oczach trzech francuskich muszkieterów. I nie tylko ich, ale nawet w oczach samego Tuchela.
    PS.
    Tuchel zmienił również Lewandowskiego. Efektem nie tylko tytuł króla strzelców i najlepszego kanadyjczyka LM, ale także 5 (nie zaliczono mu asysty(?) przy drugiej bramce Gnabrego w meczu z Lyonem) punktów w klasyfikacji asyst i 2 miejsce wspólnie z Mbape, za Di Marią i Ziyechem (6) na liście najlepszych asystentów.

    Polubienie

  3. No właśnie, przy niezbyt rzucającej się w oczy determinacji PSG zdumiewająco łatwo dochodziło do sytuacji pachnących golem.

    Polubienie

  4. Zarówno Lyon jak i PSG mieli, zaskakująco dużo jak na potęgę Bayernu, swoich okazji do strzelenie bramki, ale nic nie chciało wejść no i to zdeterminowało mecze.
    Zasada jest prosta: jeśli w pojedynczym meczu spotyka się drużyna świetna (Bayern) z drużynami bardzo dobrymi (Lyon, PSG), to te dobre będą MUSIAŁY wykorzystać swoje okazji, żeby w ogóle zacząć marzenia o wygraniu. Było w historii LM mnóstwo przykładów, gdy Dawid pokonał Goliata, bo jednak wykorzystał swoją okazję, a potem się sprytnie bronił – przeciwko Bayernowi się nikomu tego nie udało, ale już Lyon – City to właśnie ten przykład: starcie na ostrzu noża, ale Lyonowi wpadło, City nie, wiec faworyt odpadł.

    Wielka szkoda, że Bayernu nie przetestowała jakaś drużyna z topu (Barcelona obecnie nią nie jest, a PSG jest tylko gdy gwiazdy mają świetny mecz), bardzo żałuję braku półfinałowego starcia z City – wydaje mi się, że podopieczni Guardioli akurat mieli wszystko, żeby obnażyć braki Bayernu.

    Polubienie

  5. Mnie też cieszy, że wsród działaczy, trenerów itp. Bayernu prawie sami swoi – tzn. byli piłkarze. Kto wie, może Lewandowski wygra też Lige Mistrzów jako trener Bayernu?

    Polubienie

  6. Za chwilę zaczyna się mecz półfinałowy LM Kobiet. Wolfsburg (rozgromił rywalki w ćwierćfinale) zmierzy się z Barceloną. Większość kibiców pewnie nawet nie wie, tak jak nie mogła nawet znaleźć pomeczowych relacji z ćwierćfinałów.

    Polubienie

  7. No to w niedzielę będziemy się mogli cieszyć drugim sukcesem w LM. Ewa Pajor z Wolfsburgiem zagra po raz trzeci w finale.
    A dzisiaj po przewrotce, która się odbiła od bramkarki musiała zadowolić się asystą przy zwycięskiej bramce.

    Polubienie

  8. Szkoda… – nie będzie „polskiego finału” Ligi Mistrzyń. Paulina Dudek z koleżankami z Paryża musiały uznać wyższość Olimpijek z Lyonu.
    P.S.
    Zdążyłem jeszcze zobaczyć dogrywkę i spadek polskiej klubowej piłki do europejskiej ligi podwórkowej.

    Polubienie

  9. Mnie trochę bawi, jak widzę w mediach albo w opiniach kibiców coś na kształt oburzenia, że psa z kulawą nogą nie interesuje piłka nożna kobiet… Widziałem kiedyś kawałek meczu na MŚ kobiet i nikt mi nie wmówi, że poziom kobiecej piłki jest sens w ogóle porównywać z poziomem piłki męskiej, bo to są dwie różne dyscypliny. I jeśli ktoś uważa taką opinię za jakąś dyskryminację, czy nie wiem co, no to mogę tylko kogoś takiego serdecznie pozdrowić.

    Polubienie

  10. „Widziałem kiedyś kawałek meczu na MŚ kobiet” – szkoda, ze nie obejrzałeś jakiegoś całego, np. Amerykanek z Holenderkami. Ale cóż, wielu kibiców woli oglądać np. dzisiejszą Legię.
    A różnice oczywiście są… w kobiecej piłce jest zdecydowanie mniej gry w kości.

    Polubienie

  11. Mnie za to serdecznie bawi, gdy czestokroć wypływa temat kobiecej piłki, ktoś koniecznie musi się podzielić potężnie ugruntowaną opinią na jej temat, zaznaczając iż sprawa go z grubsza nie interesuje i w sumie nikogo nie powinna.

    Ach ten współczesny mesjanizm. Niby zasada ta sama, prowokacyjne wyście w imię pewnych racji by przyjąć ciosy i dać się ukrzyżować, ale jakże inna. Kiedyś chodziło o zniszczenie obowiązujących praw i konwenansów, dziś to ich desperacka obrona. Tylko w imię czego? Wtedy chodziło niejako o prawo do wyrażania siebie, swojej wiary, oraz niechęć do kastowości, sztywnego podziału świata. Dziś?

    Polubienie

  12. Dokładnie. Żeński futbol z męskim trudno porównań, choćby mimo najszczerszych chęci.
    To inne dyscypliny, niestety tak samo jak polska „ekstraklasa” vs inne zawodowe ligi Europy.

    Polubienie

  13. Oczywiście różnice są, tak jak w każdym innym sporcie… – lekkiej, narciarstwie alpejskim, pływaniu, kajakach, siatkówce itp. itd.
    Z żeńską piłką jest taki problem, że niewiele się jej pokazuje i niewiele się o niej pisze. Nie przeglądałem jeszcze dzisiejszych mediów, ale wczoraj po pierwszym półfinale znalazłem w internecie 3 króciutkie notki, przed meczami nie tylko nie można było znaleźć składów meczowych, ale nawet informacji, ze takie mecze się odbywają.
    A wyobraźcie sobie co by się w mediach działo, gdyby o finał LM walczyło trzech polskich piłkarzy, albo gdyby dwóch się do finału zakwalifikowało albo, gdyby polski piłkarz tak jak Ewa Pajor ma wpisaną w kontrakcie najwyższą kwotę odstępnego. Nie mam wątpliwości, ze nawet najbardziej zagorzały kibic nie byłby w stanie zapoznać się codziennie z nową porcją „najświeższych piłkarskich” wiadomości, a szaleństwo medialnych i piłkarskich ekspertów byłoby większe niż „Złota Piłka dla Lewandowskiego”.

    Polubienie

  14. @Alp

    To tylko pokazuje obecny poziom polskiego dziennikarstwa sportowego, zresztą nie tylko sportowego – to jest poziom całego polskiego dziennikarstwa. Jak coś jest „tematem medialnym” to kręcą lody do wyrzygu – Lewandowski zmienił fryzurę, Kubica zajął ostatnie miejsce w wyścigu traktorów wodorowych itd. Nie ma jakiejś ogólnej refleksji na temat wartości tych „artykułów” – nie ma jej u szeregowych dziennikarzy, nie ma jej u redaktorów naczelnych. Jest pogoń za klikiem – klik usprawiedliwi wszystko: najbardziej badziewny artykuł, najbardziej pojebaną tezę itd. Potem zastanawiają się dziennikarze jeden z drugim czemu nikt nie chce płacić za treści w internecie. No, kurwa, nie wiem, ale jakbym się obsikał w drogerii samplem o zapachu gówna to chyba też bym perfum nie kupił.

    Polubienie

  15. Przede wszystkim to kwestia tychże rednaczów. W końcu to oni decydują, co publikować. O wielu wspaniałych i popularnych dyscyplinach, takich jak np. szachy albo hokej pisze się mniej niż o figurach żon piłkarzy. Bo taki po prostu jest ich poziom umysłowy.

    Polubienie

  16. Niesamowite, jak piłkarze B36 Torshavn cieszyli się po awansie do kolejnej rundy eliminacji Ligi Europy po zwycięstwie w dogrywce nad dawną pogromczynią Wisły, Levadią. Wogóle zrobiłem sobie ciekawy eksperyment. Patrzę, które mecze skończą się karnymi i oglądam konkursy jedenastek. Fajne to, można poznać lokalną piłkę nożną w stanie czystym.

    Polubienie

  17. Jest! Jest! Jest!
    Pierwsza informacja o niedzielnym finale LM i udziale w nim Ewy Pajor i Katarzyny Kiedrzynek. W tekście też wspomniano Paulinę Dudek ale chyba tylko dlatego, żeby przypomnieć jak skandalicznie zachowała się jej koleżanka z PSG Ada Hegerberg, jedna z najlepszych zawodniczek na świecie, która w 2018 roku odbierając pierwszą Złotą Piłkę dla najlepszej piłkarki, zapytana czy twerkuje, tzn. czy potrafi potrząsać pośladkami w rytm muzyki, obrażona zeszła ze sceny.
    Tekst znalazłem na Wyborczej, ale nie w dziale Sport tylko w dziale Wysokie obcasy. A obok dwa inne równie znakomite teksty… – o amerykańskiej rzeźbiarce Sophii Wallace, która postawiła (jako pierwsza wyrzeźbiła) łechtaczkę na piedestale i o dobrodziejstwie orgazmu.
    Ale jaja. Ale jaja!

    Polubienie

  18. Hm..tak trochę z dupy to pytanie o twerk zadał (chyba, że na youtube to wyrwane z kontekstu) i bardziej się zniesmaczyła niż obraziła. A co o tym orgazmie pisali tak w skrócie?

    Polubienie

  19. @GP

    Nie wiem czy to kwestia poziomu umysłowego – trudno w końcu zakładać, że na szczycie dziennikarskiej hierarchii stoją sami debile. Myślę, że to bardziej kwestia takiego bezrefleksyjnego focusu na wyniki oglądalności/poczytności/klikalności. To też jest kwestia tego powtarzanego od lat i zasymilowanego kłamstwa, że to gusta czytelników decydują o tym, co przekazują media, a w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie – to media te gusta kreują, jak wykreują gówno jako trendy to ludzie będą się zabijać za gównem. Widać w Polsce nie znalazł się na razie żaden, który spróbowałby innego podejścia – coś tam próbuje robić w tym zakresie Rzepa, ale na razie chyba zbyt mało konsekwentnie.

    Polubienie

  20. Dawno temu ktoś wędkarstwo zaliczył do sportów – i do dziś rozrywanie haczykami/kotwiczkami rybich paszcz/skrzeli funkcjonuje w działach sportowych mediów.
    Także na sport.pl.

    Polubienie

  21. @xawrasw
    „bezrefleksyjnego focusu na wyniki oglądalności/poczytności/klikalności”

    To potrafi in long term ugryźć w d…
    Telewizja swego czasu podjęła pełną restrukturyzację programów, wywalili wszystkie dobranocki, większość sportu(kto by dziś pomyślał, że w tvp 20 lat temu było 33 mecze LM w sezonie), publicystykę, praktycznie wszystko zostało wycięte lub przesunięte na absurdalne godziny, został tylko kontent dla gospodyń domowych, opery mydlane pseudo-dokumenty i telewizja śniadaniowa.

    Na pozór niby to logiczne, bo programy z 5-7 mln oglądalnością, zastępujemy 8-10 mln, wszystko się zgadza. W wypadku prywatnych, żyjących z reklam, to ma nawet sens.

    Tyle że publiczna żyła z abonamentu, i wypięci się na ponad połowę potencjalnych użytkowników, którzy z programu dla gospodyń nie mają ochoty korzystać, i dla których nic nie zostało, okazało się strasznym błędem, bo naglę masa ludzi wcale nie ma ochoty płacić abonamentu na gó.. i propagandę reżimówki. I jak widzę te absurdalne pomysły, by podnieść ceny prądu byle na 2 mld dla tvp starczyło, to mnie mrozi. Osobiście telewizji nie mam i nie planuję, a dokładać się do tego medium nie mam ochoty.

    Polubienie

  22. @Xavras Legendy krążą o tym, że jak ktoś uważał, że kolega dziennikarz sobie nie radzi w poważnym dziale, to przesuwali tego i owego do sportu. I jak patrzę na sylwetki sławnych dziennikarzy sportowych, to wierzę, że to prawda. A wyjątki oprócz gospodarza są może ze 4-5, z czego część już nie żyje.

    Polubienie

  23. Różnie bywa. Kurzajewskiego sprzed lat kojarzę ze sportem, a wylądował w telewizji śniadaniowej i ponoć też sobie nie poradził.

    Polubienie

  24. @GP

    Ale, że niby w działach politycznych to same tuzy zostały??? :D:D

    Jak już tak sobie offtopujemy to taki mały quiz: podaj jedno polskie medium, w którym jak zaczynasz czytać artykuł to nie wiesz jakie będzie zakończenie/wnioski

    Polubienie

  25. Hej, przecież w znacznej większości artykułów nie ma żadnych wniosków…

    Ja bym powiedział, ze są redkacje, w których jest dopbry poziom, ale nie jest to darmowy kątent w internecie.

    A jeszcze wracając – redaktor, który nie rozumie, że w dobie internetu ktoś, kto chce obejrzeć gołe d… nie wchodzi w zakładkę „sport”, tylko w zakładkę „gołe d”, a skoro wchdzi w sport, to chce sportu – w sposób jaskrawy zdradza poważne niedostatki intelektualne. cbdu

    Polubienie

  26. Federacje z miejsc 12-32 niech zbuntują się i zażądają miejsc w tak zwanej lidze mistrzów bez eliminacji pod groźbą bojkotu rozgrywek. Bogacze żądają i dostają. Teraz czas, żeby biedni uderzyli z grubej rury.

    Polubienie

  27. Wpisując w wyszukiwarce finał LM kobiet w TV uzyskamy informację: -‚W najbliższym czasie nie ma w telewizji żadnych emisji: Liga Mistrzów Kobiet UEFA” Z dalszej części możemy się dowiedzieć, że taka transmisja się odbyła 18.05.2019 z poprzedniego finału.
    Przeglądając programy telewizyjne (nawet nie wiedziałem, ze tyle ich jest) też trudno znaleźć mimo, że są takie hiciory jak „kabaret Starszych Panów”, „Historia Wikingów” i powtórki naszej ekstraklapy. Szczęściarzami są tylko abonenci Polsat Sport Extra.
    Oczywiście w naszych sportowych mediach też temat nie istnieje. Jedyny tekst jaki udało mi się znaleźć to krótka zajawka na piłkanożna.pl o godzinie meczu i transmisji w Polsacie.

    Najwyższe wyrazy uznania dla ludzi sportowych mediów. Macie jak w banku, ze na następnej kontrmanifestacji przeciwko LGBT lub prawom kobiet kurator Nowak uhonoruje Was miejscem w pierwszym szeregu.

    Polubienie

  28. Zdaje się, ze już nikt nie powinien mieć wątpliwości, że w piłce nie chodzi o sport, ani tym bardziej o piłkarzy. Z komunikatu La Liga wynika jednoznacznie, ze chodzi o 700 milionów.

    Polubienie

  29. A tymczasem mamy brązowy medal na wirtualnej olimpiadzie. A można było nawet wygrać z Indiami i wejść do finału, no ale nie udało się niestety.

    Polubienie

  30. Takiego przebiegu się można było spodziewać. Lwice pewne swojej mocy, tak jak w półfinale z Paryżankami nastawiły się na kontrolę meczu i bez ryzyka sięgnęły po piąty tytuł z rzędu. Wilczyce po raz trzeci z rzędu musiały zadowolić się drugim miejscem.

    Polubienie

  31. @0TWOJASTARA
    La Liga twierdziła też, że nie przyjmie pieniędzy za Neymara. Trochę im się nie dziwię. Kiedyś mieli Brazylijczyka, Ronaldo i Messiego. Teraz będą sprzedawać swój produkt z Benzemą.

    Uważam, że rozwód już był. Co najwyżej obie strony mogą chcieć wyjść z twarzą i polubownie rozwiązać spór.

    Polubienie

  32. Po trzech dniach piłkarskiej posuchy pewnie wielu z nas czeka już na jutrzejszy mecz z Holandią. Ale na rozgrzewkę mamy mecz o wyjątkowym smaczku. Hiszpanie będą się próbowali odegrać na Niemcach za tegoroczną katastrofę w klubowej piłce.

    Polubienie

  33. Przejrzałem już pierwsze pomeczowe komentarze i czuję się tak jakbyśmy do meczu przystępowali może nie jak faworyt, ale jak równorzędny rywal. Przed meczem 1:0 brałbym w ciemno. Na dodatek bramkę straciliśmy po ewidentnym błędzie obrony… – Bereszyński gubi linię spalonego, Glik gubi krycie a Kędziora zapomina o asekuracji.
    Gdyby mecz zakończył się po 45 minutach reprezentację bym nawet pochwalił. Z jednym wyjątkiem… – Piątek kolejny raz potwierdził, że „ma kopyto” i jest zupełnie bezużyteczny w rozgrywaniu piłki, a każda próba rozegrania z nim to ewidentna strata. Na dodatek Milik jest bez formy, co dla każdego kto oglądał w rundzie wiosennej mecze Napoli nie jest żadną tajemnicą.
    Druga połowa zmienia obraz. Kiedy jak twierdzi w pomeczowym komentarzu Rafał Holendrzy przyspieszyli, a może jak odniosłem wrażenie naszym zabrakło pary, żeby rywala zabiegać, z minuty na minutę piłkarska jakość Holendrów była co raz bardziej widoczna. Można mieć tylko nadzieję, ze młodzi zawodnicy, których dzisiaj widzieliśmy, rozwiną się w zagranicznych klubach. Ale to nie stanie się z dnia na dzień.
    P.S.
    Dzisiaj nasi młodzieżowcy pokazali jak grać i wygrywać ze słabszym rywalem. Dzięki temu dzień per saldo mam na plusie.

    Polubienie

  34. Przyznaję, po każdym popisie mizerii, gdy repa nie umie wymienić 4 sensownych podań przez 90 minut, znajduję perwersyjną przyjemność w alpowym stawaniu na głowie i wynajdywaniu wymówek, byle jakoś kadrę Brzęczka bronic. Takie argumentacyjne sado-maso.

    Polubienie

  35. Holandia słabiutka, my jeszcze gorsi. Poziom futbolu spada z roku na rok. Kiedyś Pomarańczowi mieli piłkarzy a nie kopaczy.

    Edwin van der Sar, Michael Reiziger, Jaap Stam, Frank de Boer, Arthur Numan, Wim Jonk, Ronald de Boer, Dennis Bergkamp, Patrick Kluivert, Clarence Seedorf, Phillip Cocu, Boudewijn Zenden, André Ooijer, Marc Overmars, Winston Bogarde, Edgar Davids, Pierre van Hooijdonk, Ed de Goey, Giovanni van Bronckhorst, Aron Winter, Jimmy Floyd Hasselbaink, Ruud Hesp, Roy Makaay, Ruud van Nistelrooy, Wesley Sneijder, John Heitinga, Arjen Robben

    Polubienie

  36. @Otwojastara
    Każdy słyszy i widzi to, co chce usłyszeć i zobaczyć.
    Brzęczek to nie była moja bajka, o czym wspominałem już wielokrotnie. Nie bronię Brzęczka nawet jak komuś tak się wydaje. Polemizuję tylko z jego krytyką, w moim odczuciu prowadzoną z pozycji jakby kadrę przejął bezpośrednio po EURO2016, a nie MŚ2018.
    Brzęczek przejął reprezentację, której nie było, odzwyczajoną przez cztery lata od wewnętrznej rywalizacji. Za rok zostaną z niej bramkarze, Krychowiak, Zieliński, Lewandowski… – może Glik, Milik, a i to tylko dlatego, ze lepszych na razie nie widać.
    Jednocześnie przejął drużynę w sytuacji kiedy polscy młodzi piłkarze, kreowani w kraju na geniuszy, jak od ściany odbijają się od europejskich średniaków i najlepsi potrzebują minimum roku – dwóch, żeby wejść do drużyny. Dotyczyło to wszystkich piłkarzy w ostatnim 20-leciu z Lewandowskim, Błaszczykowskim i Piszczkiem włącznie. W sytuacji, kiedy PMŚ zamiast zacząć pracować nad usunięciem ewidentnych braków w podstawowym wyszkoleniu zajmuje się kombinowaniem z ustawianiem klocków, żeby jakoś przesłonić swoją merytoryczną piłkarską beznadzieję (zacofanie).
    Wczorajszy mecz obnażył wszystkie słabości polskiej piłki. Dopóki byliśmy w stanie zabiegać rywala, wykorzystania szybkości do gry w wolnych przestrzeniach to jeszcze to jako tako wyglądało. Kiedy rywal przyspieszył/ zaczęło brakować sił, skrócił dystans, zaczął kryć bardziej agresywnie jak królik z kapelusza wyskoczyła nasze nieumiejętności w prowadzeniu piłki, jej przyjęciu, przytrzymaniu, dokładnym rozegraniu.
    Wczorajsza pomeczowa krytyka jest uzasadniona tylko nie na temat i to nie Brzęczka wina.

    Polubienie

  37. Wyszkolenie indywiualne to rzeczywiście nie wina Brzęczka (w przeciwieństwie do dyletanctwa taktycznego), niestety mistrzostwa młodszych roczników nie tak dawno rozgrywane w Polsce, nie dają podstaw do oczekiwania szybkiej zmiany na lepsze.

    Polubienie

  38. @Alp Mylisz się co do Kuby, w Dortmundzie, wówczas średniaku, od razu wszedł do składu i był jednym z lepszych.
    Co do meczu – jak na LN dobry poziom, pressing na całym boisku obu drużyn, wygrał faworyt i nie rozumiem lamentów. Jesteśmy tam gdzie jesteśmy i kto się spodziewał pomyślnego przebiegu w składzie bez Lewego (a i z nim byłoby b. trudno), musi jeszcze co nieco się nauczyć o piłce. Marudzić będzie można na porażkę z Włochami, bo z nimi jesteśmy prawie równorzędnym rywalem.
    W sumie mam już dość tego ciągłego bujania w obłokach – jesteśmy europejskim średniakiem, nie mamy skrzydłowych, kadra jest wąska, a kibice oczekują zwycięstw z czołówką. Z czym do ludzi?

    Polubienie

  39. Nie będę się spierał w sprawie Kuby. Pisałem o generalnej tendencji, której pojedyncze wyjątki nie zmieniają… – można do nich zaliczyć także Piątka, który zaczął mieć problemy dopiero kiedy trenerzy zaczęli od niego wymagać czegoś więcej niż wyjście na pozycję i dostawienie nogi.
    I podzielam Twój pogląd, ze nasza reprezentacja to europejski średniak. Niestety z ligą, która powinna być bazą repry, jest znacznie gorzej. Aktualnie jest na 32 miejscu, a będzie jeszcze gorzej. W następnym sezonie (zasady kwalifikacji) będziemy na dnie dna. Dopóki tego nie zmienimy dyskusja na temat selekcjonera, jego decyzji i przyjętych założeń meczowych jest bezprzedmiotowa.
    Chyba, że wreszcie media i działacze podejmą rzetelną dyskusję i spróbują znaleźć odpowiedź na pytanie, które padło pod adresem Bońka na konferencji prasowej kiedy ogłaszał powołanie Nawałki na selekcjonera: – „czy brano pod uwagę trenera zagranicznego?” – Boniek uciął krótko: – „na trenera zagranicznego nie ma żadnych szans!”, co wszyscy przyjęli jak oczywistą oczywistość i nigdy do tematu nie wrócili.

    Polubienie

  40. @gp
    „kto się spodziewał pomyślnego przebiegu”

    Ja bym się spodziewał więcej niż 4 podań wymienionych w akcji. Oczywiście że to Holendrzy i teraz Włosi będą faworytem, ale jakieś organizacji gry, jakiegoś planu, naprawdę można wymagać. Janas czy Beenhakker mieli jeszcze bardziej ubogie w talenty reprezentacje, a jakoś oczy nie krwawiły totalnie, szczególnie w tym drugim przypadku. Nawałka, wiadomo „beneficjent topu formy kadrowiczów” ale jakaś wspólna myśl tam łączyła tę kadrę. To już 2 lata kadencji Brzęczka minęły(sic!) nawet Fornalikowej reprezentacji mniej było potrzeba by zacząć coś grać, nawet tam było widać progres, tutaj mam wrażenie że te 2 lata zostały absolutnie wyrzucone w błoto i składają się wyłącznie z coraz głupszych tłumaczeń Brzęczka i jego nielicznego grona obrońców.

    @alp
    Ty się serio w sprawach kadry wydajesz odrealniony. Brzęczek niewinny, polscy działacze i prezes za grube pieniądze zatrudniający kogoś z zagranicy, jeszcze ta „liga jako baza repy”.70-80% kadrowiczów śmiga za granicą, kto zdolny to ucieka czym prędzej, kiedyś Kosowskie, Frankowskie i Żurawskie siedziały i walczyły za Polskę klubową, ale Lewandowskie, Zielińskie czy Krychowiaki uciekły czym prędzej, i co im się dziwić. Chorwaci też za swoją ligę nie umierają, a 14 miejsce Cypru kandydata do awansu z nich nie uczyniło.

    Polubienie

  41. @Otwojastara
    „kto zdolny to ucieka czym prędzej” – właśnie dlatego nasza kadra jest tam, gdzie jest.
    Ci sami ludzie, którzy odpowiadają za to, że nasi młodzi piłkarze żeby zaistnieć muszą uciekać spod ich „oświeconej kurateli”… – im wcześniej tym lepiej, decydują „z cienia” o tym co i jak się w polskiej piłce dzieje i kształtują opinię o jej sukcesach (swoich) i porażkach (cudzych). I robią to od czterdziestu lat. To oni decydują o wszystkich kluczowych decyzjach (w tym personalnych) w PZPN i tolerują działania osób spoza układu tylko tak długo, jak nie zagrażają pozycji ich ukrytych interesów.
    I są bardziej teflonowi niż bossowie sycylijskiej mafii. Weź kartkę papieru i wypisz kilka nazwisk, które od czterdziestu lat funkcjonują w polskiej piłce na kluczowych choć niekoniecznie pierwszoplanowych pozycjach i niekoniecznie ze sobą zaprzyjaźnionych, a zacznie Ci się rysować szczyt piramidy faktycznie rządzących polską piłką.
    A zaczęło się to wszystko od wywalenia Górskiego z reprezentacji, bo śmiał z kolejnej Olimpiady przywieźć srebro a nie złoto… – i wskoczenia w jego buty.

    Polubienie

Dodaj komentarz