Lech pożarł bestię

Dla was to był zwykły mecz, rutynowe coroczne kwalifikacje do europejskich pucharów, jakaś przygrywka do prawdziwego sportu, a przed moimi oczami przelatywało całe życie, a teraz moje serce – jeśli wolno z racji święta zacytować Tytusa de Zoo – pika jak klapa od śmietnika.

5:0. 5:0 z Apollonem. Od razu uczciwie się przyznam: mało ważne, że Lech drugi raz z rzędu zagrał w Europie więcej niż z sensem, że po wyjazdowym boisku znów biegał z pełnym przekonaniem o swojej wyższości nad przeciwnikiem, że poza wynikiem sprezentował nam miłe doznania estetyczne. Pal licho te wszystkie drobiazgi. Ważne, że rozprawił się z Cypryjczykami.

Sędziwi czytelnicy bloga być może pamiętają, dlaczego szczególnie lękam się akurat tego plemienia – wykładałem to u schyłku lata w pradawnym roku 2008, gdy ogłaszałem wielką wojnę polsko-cypryjską.

Zanim przejdę do aktualnego meritum, niezorientowanym pokrótce przypomnę, o co biega. Otóż właśnie wówczas ich liga wyprzedziła naszą ligę w rankingu UEFA. Klasyfikowałem to pozornie drobne przesunięcie w tabeli – tak czy owak dla nas niekorzystnej, można rzec: tradycyjnie niekorzystnej – jako miarę upadku polskiego futbolu, ponieważ cypryjskiej piłce zawdzięczam swoją pierwszą w życiu kibicowską traumę. W 1987 roku, czyli mniej więcej w połowie podstawówki, Cypryjczycy byli dla mnie ludem zupełnie nieznanym. Być może nawet dzięki meczowi z reprezentacją Polski – w Gdańsku, 12 kwietnia – w ogóle dowiedziałem się o ich istnieniu. Trwały eliminacje mistrzostw Europy, kadrę prowadził selekcjoner Wojciech Łazarek, z bezlitosnym dla rywali spokojem oczekiwałem, że nasi spuszczą im łomot. A potem dostałem po łbie bezbramkowym knotem – przyjąłem swoje pierwsze szokujące 0:0.

Cypryjczycy smakowali triumf niezwykły, wywalczyli historyczny – pierwszy! – punkt w wyjazdowym meczu eliminacji do czegokolwiek. Ja długo dochodziłem do siebie, moje przeświadczenie, że z pewnymi rywalami Polacy wygrywać będą zawsze, umarło wraz z ostatnim spartaczonym zagraniem Jacka Bayera, zaliczającego – to najwłaściwsze słowo – swój jedyny występ w reprezentacji. Poznałem smak okrucieństwa sportu. Trener Łazarek po latach wspominał tamten remis na swój powszechnie znany, poetycki sposób: „A potem wszystko się rozeszło. Jak mendy po jajach”. Celnie to ujął. Od tamtego czasu z niepokojem śledziłem, jak Cypryjczycy niepostrzeżenie, kroczek po kroczku, skradają się w pościgu za polskim futbolem. Albo inaczej – w jakiś tajemniczy sposób ściągają naszych na swój nędzny poziom. Podbierając nam zresztą myśl szkoleniową. Mieli w swojej lidze aż dwóch polskich eksselekcjonerów, Jerzego Engela oraz Janusza Wójcika.

Aż wreszcie wyprzedzili Polskę w rankingu UEFA, co sprowokowało mnie do wydania im oficjalnej wojny; wyjaśnienia rodakom, że to w nich należy rozpoznawać głównego wroga; złożenia obietnicy, iż będę przebieg zmagań na blogu relacjonował dopóty, dopóki nie przywrócimy ludzkości właściwej hierachii, czyli Polska nie wystrzeli w klasyfikacji ponad Cypr.

Przez pewien czas dotrzymywałem słowa, ale w końcu zaniechałem kronikarskiego obowiązku, bo tablicą wyników czułem się prawie bez przerwy upokorzony – od tamtej pory udało się nam wysunąć nad maleńką wysepkę tylko na krótką chwilę, a kiedy wrogowie odrobili stratę, zaczęli błyskawicznie uciekać, wzbili się na swój rekordowo wysoki poziom, aż całkiem zaczęli znikać z oczu. Zerknijcie zresztą na diagram (wykonany dzięki serwisowi Berta Kassiesa):

Jednak to nie tabela UEFA, w gruncie rzeczy zabawka dość abstrakcyjna, pustoszyła moją psyche. Najgorzej było wtedy, gdy Polacy stawali z Cypryjczykami twarzą w twarz. A stawali, na moją zgubę, regularnie.

W 2011 roku drogę do Ligi Mistrzów zatarasowali Wiśle Kraków piłkarze APOEL-u Nikozja.

W 2013 roku Legia przerżnęła u siebie z Apollonem Limassol – w rewanżu się wprawdzie odkuła, ale były to podrygi żałosne, leżała już wówczas na dnie tabeli w grupie Ligi Europy, szans na choćby minimalną poprawę nie miała, mecz nie miał żadnego znaczenia.

W 2015 roku Jagiellonia nie umiała wydłubać nawet pół gola przez 180 minut mordęgi z Omonią Nikozją i oczywiście odpadła z kwalifikacji tych samych rozgrywek.

Potem przez kilka sezonów los oszczędzał nam tortur, Cypryjczyków szczęśliwie wymijaliśmy. Aż wreszcie nastał rok 2020 i przyleciała do nas znów Omonia – tym razem na mistrzowski stadion przy Łazienkowskiej. Efekt jak zwykle, Legia oberwała 0:1, rzetelnie zorganizowani goście wyglądali przy gospodarzach jak mężczyźni przy chłopcach.

Chyba już się domyślacie, co buzowało w mojej czaszce? Przestałem widzieć w Cyprze punkt odniesienia, zrezygnowałem z wypatrywania dnia, w którym Cypr zostanie wyprzedzony w rankingu, nie marzyłem już o chwili, w której nabędziemy prawo do ogłoszenia, że nastąpił przełom, bo skoro sforsowaliśmy Cypr, to znaczy, że jesteśmy zdolni osiągnąć wszystko. Zamiast myśleć pozytywnie i konstruktywnie, zacząłem się bać. Zdarzało się przedstawicielom tzw. ekstraklasy zatrzymywać Juventus, wygrywać z Manchesterem City, zdarzało się nawet zremisować z Realem Madryt. Tylko od Cypru zawsze w czerep. W Cyprze ostatecznie rozpoznałem arcyłotra, potwora stworzonego po to, by gnębić na boisku akurat Polskę, ten dzielny, Bogu ducha winny naród z północy Europy – stał się Cypr prześladowcą, w futbolowych dialektach z południa kontynentu mówi się o takich „czarna bestia”. Niektórzy panicznie boją się pająków, niektórzy ciemności, duchów czy klaunów, ja bałem się Cypru.

A już z autentycznym przerażeniem myślałem sobie, że tamtejszą reprezentację wylosuje nasza reprezentacja – w eliminacjach mistrzostw Europy czy świata.

Aż nadszedł 23 września 2020 roku, nadeszła baśniowa środa Lecha, który potworowi nie stawił czoła, nie poprzedził nieuniknionej klęski heroiczną walką o honor, on całą tę śmieszną wysepkę pożarł – może nawet z przyległościami, poznaniacy nie znali dzisiaj umiaru. Śmiejcie się, rechoczcie, ile wlezie, z mojej najintymniejszej perspektywy to nasz europejski triumf dekady.

97 myśli na temat “Lech pożarł bestię

  1. A to ciekawostka. Okazuje się, że ligowa kolejka piłkarska gromadzi mniej kibiców niż kolejka żużlowa. I to na stadionach nowoczesnych(!) i przed telewizorami!
    Może wyjaśnienie tego „fenomenu” byłoby ważniejsze dla wyrwania naszej piłki z wieloletniego zjazdu niż udowadnianie, że biznesmeni nie potrafią inwestować zarobionych przez siebie pieniędzy? A zwłaszcza próba wyjaśnienia dlaczego nikomu(!) – sądząc po ciszy wokół problemu, na tym nie zależy.
    P.S.
    Gratulacje dla Zmarzlika. Gdyby nie jego sukces, pewnie nadal żyłbym w nieświadomości.

    Polubienie

  2. Niezły pokaz siły.
    W polskim tenisie coś takiego to megaczad, najlepsza dotąd Radwa musiała się jednak sporo nabiegać w meczach z czołówką, a tu było bombardowanie i egzekucja na numerze 1.

    Polubienie

  3. Pamiętam, jak szanowny Gospodarz pisał kiedyś, że tzw. Ekstraklasa i polska myśl szkoleniowa ma taką renomę, że nawet największe (młode, polskie) gwiazdy naszej bananowej ligi są wytransferowywane za jakieś śmieszne pieniądze, podczas gdy kluby z krajów wielokrotnie mniejszych od Polski i mających niekoniecznie lepsze ligi (np. bałkańskich) obracają dziesiątkami milionów europejskiej waluty przy transferach swoich (wschodzących) gwiazd. Albo coś w tym stylu.
    Dziś czytam, że niejaki Moder z Lecha ma iść do UK za 11. milionów. Czy to dobra okazja, żeby zrobić jakiś nowy wywiad, który ustali, czy idą lepsze czasy? 🙂

    Polubienie

  4. Fajnie, że za coraz większe pieniądze, ale dlaczego tak szybko, że człowiek nie zdąży nawet porządnie obejrzeć tego czy owego w barwach polskiego klubu?
    Cóż, może dzięki tym pieniądzom będzie też można kolejnego zatrzymać chwilę dłużej…

    A Lewy dziś złamał 500, w tym 250 dla Bayernu. Gigant.

    Polubienie

  5. @Rafał
    Serdeczne dzięki. Być może Twoja recenzja/refleksje (w Wyborcze)j z lektury uratowały mnie nawet przed kolejnym udarem.
    Kiedy dotarły do mnie pierwsze przecieki z książki od razu przypomniało mi się prastare zaklęcie; – „Boże chroń nas przed przyjaciółmi, bo z wrogami to sobie sami damy radę”. Tym czasem okazuje się, że „wart Pac pałaca, a pałac Paca”. Każdemu może się przytrafić przyjaźń z infantylną (hm!) dziennikarką, ale nie każdy „potrafiłby” traktować infantylną Małgosię poważnie.
    Dla nikogo na blogu nie jest tajemnicą, że broniłem Brzęczka przed (moim zdaniem czasami zbyt ostrymi ocenami (słowa „hejt” chyba już do końca życia nie użyję), ale właśnie mi przeszło. I to pomimo, że moim zdaniem przejął po Nawałce reprezentację w totalnej rozsypce i musiał ją budować od nowa.
    P.S.
    Nie lubię takich przedreprezentacyjnych poniedziałków.

    Polubienie

  6. Czytałem dzisiaj wywiad z autorką książki (tekstu Gospodarza nie czytałem) i ona brnie w zaparte twierdząc, że podpisuje się pod każdym swoim zdaniem z tej książki. Kompletnie do niej nie dociera, że Brzęczek nie jest krytykowany za swoje pochodzenie, wykształcenie, czy powierzchowność (chyba, że przez buraków), tylko za efekty swojej pracy – żałosną grę reprezentacji w prawie każdym meczu. To powoduje, że jakakolwiek polemika z tą panią (pośrednia, czy bezpośrednia) jest zupełnie bezsensowna.

    Np. na pytanie, skąd jej przyszło do głowy porównywać Brzęczka do Górskiego, odpowiedziała: „Nie mam wątpliwości, że potrzebujemy normalności, stoicyzmu, trenera całkowicie oddanego drużynie, który komunikuje się z piłkarzami bez skomplikowanych łamigłówek. Taki właśnie był Kazimierz Górski.” Ręce opadają. Myślę, że jakieś osiem miliardów ludzi ma jakieś cechy Kazimierza Górskiego, ale to chyba nie czyni ich jeszcze kontynuatorami jego myśli szkoleniowej?

    Polubienie

  7. Zwłaszcza, że już jego następca (w jego sztabie specjalista od teorii) zupełnie przebudował drużynę i z grającej piękny, ofensywny futbol drużyny, zbudował pod własną bramką „gmoch polskiej piłki”.(autentyczne określenie z lat siedemdziesiątych). A późniejsi selekcjonerzy nawiązywali do Górskiego tylko po to, żeby przekonać piłkarską społeczność do swoich wymysłów.
    Nie wiem jakim językiem rozmawiał Górski ze swoimi zawodnikami bo z szatni nic nie wychodziło, a na dodatek większość jego reprezentantów krasomówcami nie było. Próbki ich ówczesnych talentów mogliśmy poznać w wykonaniu Prezesa Lato, który od tamtych czasów niewiele się w gadaniut zmienił.
    Natomiast faktycznie mediom udzielał bardzo lakonicznych odpowiedzi, często niewiele wyjaśniających. Przykładem jego stylu była odpowiedź na pytanie Jana Ciszewskiego o wynik meczu… – „piłka jest okrągła, a bramki są dwie”, która później stała się szlagwortem piłkarskiej piosenki.
    Myślę, że Kazimierz Górski był przede wszystkim pragmatykiem, który znakomicie potrafił dostosować ustawienie drużyny i założenia gry do piłkarskiego potencjału jakim dysponował. Pomimo, że olimpijskie złoto wygrał Lubańskim na desancie, kiedy ten wypadł cofnął Deynę i zrobił go mózgiem ofensywy, a drużynę uzupełnił takimi piłkarzami jak Grzegorz Lato i Władek Żmuda (trzykrotni reprezentanci na MŚ).
    Rafał trafnie w swojej polemice z Domagalik trafnie podkreśla, że myśmy w tamtych czasach niewiele piłki widzieli. Jeszcze w latach osiemdziesiątych transmisje telewizyjne ograniczane w zasadzie były do reprezentacji, telewizorów tyle co kot napłakał, a ligę oglądali Ci, którzy mieli szczęście mieszkać w miejscowościach pierwszoligowych klubów. Naszych wybitnych piłkarzy mogliśmy zobaczyć w ligowych meczach raz w roku jak do nas przyjeżdżali… – nigdy nie zapomnę przyjazdu po MŚ do Wrocławia Stali Mielec), a ci, którzy dostawali zgodę na zagraniczny wyjazd (po trzydziestce) znikali za żelazną kurtyną. Od czasu do czasu można było tylko usłyszeć lub przeczytać o nich lakoniczną zajawkę.
    Dlatego tak łatwo jest dzisiaj o legendach snuć opowieści z mchu i paproci oraz kleić się do ich myśli czy sukcesów.

    Polubienie

  8. Chyba trochę przesadzasz. Puchary były regularnie transmitowane i od czasu do czasu bywały też mecze ligi, choć często tylko drugie połowy plus finał pucharu Polski.
    Kiedyś niektórzy byli zawodnicy i członkowie sztabu Górskiego opowiadali o różnych nowinkach, jakie naówczas wprowadzali, ot choćby coś tak dziś oczywistego jak trener bramkarzy, a na boisku pressing przy wyprowadzaniu piłki przez obrońców rywala już na jego połowie. Jako nowinkę też wskazywano sposób rozgrywania kontry za pomocą dwóch przerzutów w poprzek, najpierw do linii środkowej, a potem od razu na drugą od pole karne, co dzięki szybkości m.in. Laty pozwalało na szybkie przeniesienie ciężaru gry. Nowinką chyba też było samo ustawienie Gadochy, ale to już nie pamiętam, o co chodziło.
    Bo nie chodzi o to, żeby ładnie opowiadać w wywiadach przedmeczowych, jak i kim zagramy, żeby rywal wiedział, tylko żeby ustalić to między sobą i czymś go zaskoczyć.
    Teraz jest to trochę trudniejsze, bo po jednym meczu są wszechobecne nagrania i na drugi dzień można mieć analizę, wtedy było to dość trudno dostępne.
    Co do Gmocha to przesada z tym stylem. Np. Argentynę mocno cisnęliśmy, cuda wyczyniał bramkarz i przy odrobinie szczęścia dałoby się nie przegrać. Z kolei w 74 z Brazylią wygraliśmy bardzo szczęśliwie, większość czasu broniąc się na własnej połowie, a i mecze ze Szwecją czy Jugosławią to też nie były popisy, tylko ciężko wywalczone zwycięstwa po wyrównanej grze i kto wie, jak by było gdyby nie obroniony karny z tymi pierwszymi.
    A Brzęczek na razie opchnął przeciwników, z jakimi niejeden nie dawał sobie rady (Janas, Fornalik, Beenhakker 2), teraz ma sparingi, więc po meczu z silnym rywalem, który pokazał, gdzie mamy słabości, każdy powinien być zadowolony, że zostały wskazane i teraz niech pracują nad ich wyeliminowaniem. A dziennikarze powinni komentować jego pracę fachowo, a nie na poziomie kibola.

    Polubienie

  9. @GP
    Co Ty opowiadasz? „Brzęczek na razie opchnął przeciwników, z jakimi niejeden nie dawał sobie rady”. Grupa była chyba najsłabsza w dziejach, co każdy powtarzał po losowaniu, a „opchnął” to akurat bardzo dobre określenie, bo nawet z najsłabszymi drużynami graliśmy bardzo, bardzo topornie i przy wielu zwycięstwach mieliśmy bardzo, bardzo, bardzo dużo szczęścia. Nie jestem zwolennikiem tezy, że zwycięzców się nie sądzi i w tym przypadku, mimo awansu z grupy, moje wrażenia po tym, co reprezentacja w tych eliminacjach pokazała, są tylko i wyłącznie negatywne. Bardzo mocno trzymam kciuki, żeby Brzęczek przywiózł z ME z piłkarzami złote medale, ale spodziewam się niestety tylko kompromitacji… Podstawowym problemem jest fakt, że Brzęczek nie wyciąga z tej drużyny nawet 30% potencjału i niestety nic nie wskazuje na to, żeby miało się coś w tym względzie zmienić… A frazesy, że „Brzęczka bronią wyniki” i „oceniać będziemy po ME” są bezsensowne.

    Polubienie

  10. @Brzęczek
    Miał już wystarczająco dużo czasu żeby ogarnąć drużynę, początki Nawałki też były toporne, ale z tego co pamiętam to progres było widać. Tu od patrzenia oczy bolą jak od oglądania Legii w pucharach, a przecież już powinno być po mistrzostwach. Lepiej nie myśleć co by było gdyby się odbyły w terminie. No a książka na pewno wzbudzi pełen szacun 🙂 można by zrobić niezłą kolekcję, fajnie by się prezentowała obok „Futbolu na tak” czy jak to było ulubieńca gospodarza 😉

    Polubienie

  11. Jeśli w 74 wyniki z Brazylią, Szwecją, Jugosławią były „szczęśliwe”, to co powiedzieć o ostatnich eliminacjach i spotkaniach z takimi tuzami jak Austria (oba mecze) i Macedonia (obecnie Północna)…

    @lata 80-te

    Były w TVP i mecze pucharowe i ligowe.
    Gdyby nie było, to skąd by sobie kibic spoza dużych ośrodków wyrobił porównanie z poziomem ligi ówczesnym i współczesnym.
    Youtuba nie było, VHS to też był długo luksus w tym kraju.

    Polubienie

  12. @GP
    Pewnie trochę przesadzam. Sam pierwszy raz oglądałem finał PKME (Benfica – Real) jeszcze w głębokich latach sześćdziesiątych na chyba 17 calowym Belwederku u sąsiada (jeżeli dobrze pamiętam) Ale musisz przyznać, że tego nie da się porównać do dzisiejszej oferty w telewizji i internecie, która umożliwia nam na bieżąco śledzenie występów naszych piłkarzy na całym (niemal) świecie.
    Co do kontynuacji „myśli Górskiego” to myślę, ze najbliżej było Piechniczkowi. Inni już tylko w mniejszym lub większym stopniu o niej ględzili/do niej kleili, a styl drużyny Gmocha był dla mnie jej zaprzeczeniem.
    W naszych dyskusjach o Brzęczku wielokrotnie apelowałem o danie mu czasu. Ale porównywanie go z Górskim to dla mnie na razie dziecinada… – zwykłe marzenia przedszkolaka o wielkości.
    P.S.
    Mecze 74 o których pisałeś oceniam identycznie.

    Polubienie

  13. @Panszeryf
    I problem właśnie w rym, że taki sam ogląd, jak Ty, prezentuje wielu dziennikarzy, a od nich wymagam profesjonalizmu.

    w 88 wyprzedziły nas Węgry i Grecja
    w 90 Szwecja, która na mistrzostwach uzyskała 0 pkt w grupie z Kostaryką i Szkocją
    w 92 Irlandia
    w 96 Słowacja
    w 04 Łotwa
    w 10 Słowacja, Słowenia i Irlandia Północna
    w 12 na euro Grecja i Czechy
    w 14 Czarnogóra

    I Ty chcesz twierdzić, że nie da się kadrą Polski przegrać z przeciętnym rywalem?

    A nawet jak jest awans:
    Jakie miał Piechniczek wyniki z Albanią? 2-2 i wymęczone 1-0
    Beenhakker z Finlandią? 1-3 i fuksem uzyskane 0-0 dzięki słupkom i poprzeczkom z Armenią? 0-1 na wyjeździe i 1-0 u siebie, a z Azerbejdżanem trzeba było zgasić światło, żeby 0-1 się zmieniło…
    A Nawałka? Przecież ze Szkocją były 2 remisy, w tym drugi wywalczony dzięki kuriozalnej bramce w 4 min. czasu doliczonego! A przecież ta Szkocja i ta Irlandia to wcale nie byli lepsi rywale, niż Austria i Słowenia teraz. Ta właśnie Słowenia, która orłom Beenhakkera wkleiła 3-0.

    Jedyna kadra, którą znam, która zawsze deklasuje rywali w eliminacjach to Hiszpania, która zresztą poza okresem Xavi/Iniesta nigdy nie wygrywa na turnieju…

    Polubienie

  14. @Alp
    Ja tam pamiętam z dzieciństwa krytykę Piechniczka, że tak naprawdę dobrze zagraliśmy tylko 2 mecze, bo o trzecie Francja odpuściła, a reszta to kopanina i męki (btw. mecz z ZSRR był naprawdę słaby z obu stron).
    Wniosek? Nigdy nie będzie tak, że w każdym meczu zagra się ładnie. A im wyżej, tym trudniej.

    Teraz takie wyniki każdy bierze z pocałowaniem ręki, a i na poziom jakoś patrzy się inaczej, kiedy widać, że poziom wyszkolenia najbardziej topornego z „11” S. Majewskiego, w kadrze Smudy byłby dla większości nieosiągalny. Kto wie, jak za jakiś czas spojrzymy na te eliminacje?
    Dobrym prognostykiem jest to, że tracimy mało bramek, bo to na turniejach jest b. ważne
    Co do finałów, to nie jestem jakimś wielkim optymistą, z Hiszpanią pewnie porażka, ze Szwecją remis, z outsiderem wygramy, a w II rundzie pewnie porażka, bo na tyle nas stać.

    Polubienie

  15. @GP
    Myślę, ze Piechniczek próbował nawiązać do Górskiego, ale to już była inna drużyna, nawet jeżeli niektóre nazwiska się zgadzały.
    @Antropoid
    O piłce czy mediach?

    Polubienie

  16. Swoje uwagi odnosiłem głównie do lat siedemdziesiątych, w których tv zaczynała się dopiero rozkręcać, dokładnie od MŚ 74. W latach osiemdziesiątych było lepiej ale nawet ich nie da się porównać ze współczesną ofertą. Cyba nie chcesz mnie przekonywać, ze wtedy na co dzień oglądałeś np.europejskie ligi. Tyle i tylko tyle.

    Polubienie

  17. @gp
    Jeżeli chcesz pochwalić sportowca za wynik 11:42 na 100m argumentem że kto inny kiedyś pobiegł 13:02 to może być problem ze znalezieniem audytorium.

    Wypominanie też udanym selekcjonerom słabszych występów, wydaje mi się nie na miejscu, proporcje ich dobrych i złych spotkań są odwrotne do tych Brzęczka. Oczywiście, Jurek nie jest najgorszym selekcjonerem ever, najgorszym był człowiek który go wybrał, Rudy Zbych. Biorąc pod uwagę jaką opinię Boniek ma o trenerach i ich wpływie na piłkarzy, był najgorszą osobą która mogła podjąć taką decyzję. Aż się drapie po głowie, że swego czasu Engela wybrał.

    Nikt nie oczekuje wgniatania rywali a la dawna Hiszpania, tylko gry po której nie masz ochotę wyłupić sobie oczu. Oglądając kadrę Nawałki, Leo, czy nawet Janasa, był tam jakiś plan, była nawet płynna gra, co sprawiało że oglądało się to z pewną dozą nadziei. Za Jurka nadzieję można tylko mieć, że przeciwnik będzie jeszcze gorszy, no i że, od biedy, w destrukcji nie będą kadrowicze funkcjonować tak źle.

    Ale grzechem głównym Brzęczka, jest jego relacja z mediami i przygniatająca go presja. Wrażenie jest, że 80% pracy selekcjonera to wynajdowanie argumentacji na obronę serwowanych widowisk, a 20% to praca nad właśnie widowiskami. Ten facet na pierwszą konfę po meczu, przyszedł uzbrojony w wiedzę kto co na jego tema tweetnął, zamiast skupiać się na meczu. I teraz powstają całe stosy „dzieł kultury”, filmy, biografie, które mają przekonać że Jurek nie taki zły. To pewien pijarowy fenomen, brakuje już tylko kolorowanek dla dzieci z wesołym nie takim złym Jurkiem, może jakiś wierszyków, piosenek, „koko Jurek spoko” ect.

    Epoka post-faktów i fake-newsów? Raczej epoka lecenia w wuja.

    Polubienie

  18. @GP
    Do komentarza Twojejstarej dodam jeszcze, że Brzęczek ma zasoby nieosiągalne dla żadnego z jego poprzedników (poza Nawałką), a mimo to kadra pod jego wodzą serwuje nam gniota za gniotem i gra najgorzej od nie pamiętam kiedy, choć reprezentacja Polski nigdy raczej (w XXI. wieku) pięknie nie grała (jeśli już, to pojedyncze mecze), więc konkurencja specjalnie mocna nie jest. Jak pisałem, koronnym argumentem osób broniących Brzęczka są wyniki i wpisujesz się w to, w dodatku przytaczając (nie wiem po co) przykłady sprzed kilkudziesięciu lat… Wyniki? Ok. Fuuuuura szczęścia, ale ok. A co poza tym? Zero stylu. Zamiast wydobywać potencjał z piłkarzy – grają ułamek tego, co pokazują w klubach. Po żałosnych meczach jeszcze bardziej żałosne wynurzenia, że było świetnie, choć było w najlepszym razie bardzo słabo. Zero nadziei, że będzie lepiej.

    Polubienie

  19. „Wrażenie jest, że 80% pracy selekcjonera to wynajdowanie argumentacji na obronę serwowanych widowisk, a 20% to praca nad właśnie widowiskami”.
    Być może gdyby nie to wrażenie ocena jego pracy mogłaby być bardziej wyważona, co oczywiście nie oznacza, że bardzo pozytywna. Ale faktycznie trudno się dziwić, że jest „jaka jest” skoro w publicznych wypowiedziach wykazuje się głównie znajomością tego co na jego temat wypisano w internetach. Książka Domagalik na pewno mu wizerunku nie poprawi.
    Na pewno lepiej by zrobił, gdyby zamiast koncentrować się na pijarze, odciął się od społecznościowych mediów i skoncentrował na robocie.

    Polubienie

  20. Ja pisałem o polskiej lidze.
    Wiadomo, że o zachodnich Polak mógł wtedy najwyżej przeczytać, albo zobaczyć kilka goli pod koniec dziennika.

    Polubienie

  21. @Pan Szeryf
    Nie wiem, ilu tych poprzedników masz na myśli, ale z np. aktualnych obrońców do kadry Engela mógłby się nie załapać żaden. A tak bardziej aktualnie to ze skrzydłowych to już w ogóle nawet na ławkę żaden by nie trafił w ciągu ostatnich 10 lat (poza Grosickim, który był i jest i jak nie było lepszego, tak nie ma).
    Uważanie, że mamy grać nie wiem, jak pięknie, kiedy największe nasze atuty to napastnik i bramkarz, to nieporozumienie. 90% gry odbywa się bez ich udziału.
    Tu się nigdy nie dogadamy, bo widocznie mamy inne priorytety. Ja tam doceniam porządek w obronie, który naruszyć potrafiła tylko Słowenia.
    Jak ktoś chce ładnej gry, ok, rozumiem, doceniam, też kiedyś tak chciałem, ale futbol się zmienił.

    Polubienie

  22. Skądś się ta mania przeglądania w opinii publicznej (szególnie tej negatywnej) wzięła. Być może ze wspomnianej w książce i tekście Rafała tyranii rodziciela.
    Swoją drogą ciekawe, bo miałem kiedyś okazję poznać człowieka osobiście i widziałem jego dumę z syna (wówczas piłkarza) kadry olimpijskiej.
    No ale wiadomo, różnie bywa, jedno z drugim nie musi się wykluczać.

    Polubienie

  23. @GP
    Ale jaki porządek w obronie? To, że straciliśmy relatywnie niedużo goli, to jeszcze o wszystkim nie świadczy. Trudno, żebyśmy dostawali w każdym meczu 3-4 gole, jak przez 90. minut parkujemy autokar w polu karnym. I to ze spuszczonymi kołami. Nie twierdzę, że silne są tylko zespoły grające pięknie, z polotem, finezją i jeszcze skutecznie. Nie wymagam też, żeby reprezentacja prowadziła przez 70% czasu gry atak pozycyjny typu tiki-taka. Ale naszej obrony bym obecnie nie nazwał ani monilitem, ani żadnego porządku też tam nie widzę. Wygląda to za to tak, jakby nikt nie wiedział, co ma robić na boisku i wszyscy liczą na indywidualne umiejętności. Zarówno w obronie, jak i w pomocy, i ataku. Sugerujesz, że Wałdoch, Bąk, czy Hajto byli kilka długości przed Bednarkiem, czy Glikiem? Czy ci piłkarze w klubach cieniują? Nie. W klubach stanowili i stanowią o sile formacji swoich drużyn. Nie są to europejskie tuzy, ale też nie zespoły walczące o utrzymanie. A w reprezentacji nie wiedzą, co się dzieje na boisku. To ich wina, czy selekcjonera? Nie twierdzę, że Polska ma drugim garniturem golić wszystkie Słowenie i inne Austrie. Ale niech grają w piłkę. A nie jak Legia.

    BTW: Piątek w pierwszym składzie 🙂 ciekawe, ile on będzie jechał na renomie z półtorej rundy… Do końca kariery?

    Polubienie

  24. Dziś nawet fajnie. Będzie ten 2-3 dobry mecz wuja. Pierwszy to Izrael, drugi to chyba znowu Izrael, ale wspomnienia są dość zamazane xD

    Polubienie

  25. Panie Szeryfie,

    Poza meczami z Austrią to nie przypominam sobie seryjnego marnowania sytuacji przez rywali. 0,5 bramki na mecz to JEST porządek w obronie. To jest 3 miejsce ex aequo z Hiszpanią i Ukrainą za plecami Belgii i Turcji.
    No i wiesz, jednak podstawowi zawodnicy wicemistrza Niemiec czy Francji to chyba trochę wyższa klasa, niż ci ze średniaków, choć Bednarek pewnie poradziłby sobie i w lepszej drużynie. A jednak oni tracą 0,5 bramki na mecz, więc wbrew temu, co mówisz – wiedzą, co się dzieje na boisku.

    Polubienie

  26. Yey, nietracenie goli z Macedonią czy Łotwą, no czaaad.

    Zaryzykuję że Włosi i Portugalczycy mogli jeszcze dołożyć. Zaryzykuję że ci pierwsi za 3 dni dołożą.

    Wiesz, Gp ilość naciąganych argumentów zwyczajnie cię pogrąża, wyciągasz Łotwę Bońka, ale się już nie zająkniesz, że tamta Łotwa w barażach ograła 3 drużynę mundialu a na turnieju zremisowała z 2, potentatem nie była, ale nie ssała. Wypominasz Finlandię Leo, ale po co wspominać że w tamtych eliminacjach Finowie walczyli do samego końca, stawiając się każdemu, także Portugalii, i tylko parę punktów im brakło do awansu na turniej, a prowadzeni byli przez Hodgsona – gościa z furą trofeów, w życiorysie Intery, Liverpoole, repy Anglii czy Szwajcarii, dwa finały europejskich rozgrywek ect Ponownie – potentatem nie byli, ale tych ze wczoraj to by nosem wciągnęli. Naciągasz te gacie do oporu, choć nie bardzo wiadomo dlaczego.

    Prawda jest taka, że krytyka Brzęczka jest bliźniacza do krytyki Nawałki z jego początku kadencji, też czepiano się go o byle g… i że niby pod górkę robił selekcjonerom juniorów. Nawałka zagrał 3 dobre mecze i poszła krytyka precz, wyglądało to dalej długo znośnie, więc nawet gorsze momenty wybaczano. Tu mamy prawie 2,5 roku kadencji i dopiero 3 dobry mecz. Gościa rola przerasta i to oczywiste.

    Nie chce mi się bawić, czy był lepszy od Engela(overrated IMO) czy innego selekcjonera, bo to nie jest temat, takimi wybiegami uciekasz od meritum. A meritum jest takie, że Brzęczek prawie nikogo na boisku nie przekonał, jednocześnie pakując masę energii w inne formy perswazji. Nie zgodzę się też iż polskie audytorium tak ciężko przekonać – Leo czy Nawałce wystarczał jeden hitowy mecz i na długo uciszyli krytykę, Engel, który miał fatalny start, wygrał 2 mecze w eliminacjach i już był super selekcjoner, nawet Smuda, który był beznadziejny, miał momenty dobrej prasy(Bułgaria, WKS). Brzęczek też miał chwile, świetny występ z Izraelem wystarczył by pojawiły się głosy pro-brzęczkowe. Tyle że potem przegrał ze Słowenią tak bezdyskusyjnie, po czym marny remis z Austrią i chwila Jurkowi umknęła. Raczej bezpowrotnie, ale gdyby cud się stał z Włochami i Bośnią, to 6 pkt wystarczy by wybaczyć 2 lata totalnej bidy.

    Polubienie

  27. @Finlandia 2006

    Wypominanie LB porażki z Finami to jakieś kpiny. Facet ledwie przyjechał, postawił walizkę w hotelu i nim oblukał gospodarstwo, już grał I mecz eliminacyjny, w dodatku kadrą ciężko skacowaną po mundialu, który miał być ulubionym tutaj „powstaniem z kolan”, a okazał się klasycznym (i też tradycyjnym w Polsce) padem na pysk, zresztą już w premierowym starciu.

    I po falstarcie zaraz okrzyknięto go megapomyłką i ogłaszano, że silna Serbia nas rozjedzie.
    Tymczasem z Serbią było już bardzo przyzwoicie – jak i w całych eliminacjach, zakończonych w niełatwej grupie tym, co nigdy nie udało się nawet największym tuzom PMSZ.
    I zdaje się mocno sobie tym w centrali nagrabił, zwłaszcza wśród frakcji miłośników wspomnień przy kominku.

    Polubienie

  28. No popatrz, a Brzęczek w takiej samej sytuacji na wyjeździe z Austrią wygrał 🙂

    I jeszcze wracając do Finlandii ówczesnej: tak, to była najlepsza Finlandia w historii, ale nijak nie lepsza od dzisiejszej Austrii. Koledzy chyba nie zauważyli, że w niedawnych półfinałach LM grało trzech Austriaków.

    Z kolei argument o „mocnej Łotwie”, bo pokonała 3 zespół wcześniejszych MŚ. No pokonała, ale to był cień drużyny sprzed półtora roku, zresztą na ME przecież zdobyli raptem jedną bramkę i 0-0 ze słabymi Niemcami, którzy za chwilę przegrali z rezerwami Czech to żaden argument na mocarstwowość Łotwy.

    Polubienie

  29. Taa, jeden po objęciu reprezentacji miał eliminacje za niespełna 2 miesiące, drugi za ponad pół roku i po drodze Ligę Narodów – rzeczywiście taka sama sytuacja…

    Polubienie

  30. Po wczorajszym meczu mam mieszane uczucia… – na plus Grosik i młodzi. Ciekaw jestem jak to Brzęczek po układa i jak to się sprawdzi w grze o punkty.
    P.S.
    „frakcja miłośników wspomnień przy kominku” – bardzo mi się podoba. Trzeba jednak przyznać, ze ta frakcja znakomicie potrafi pilnować swoich stołków i kasy.

    Polubienie

  31. @Antropoid
    Masz rację, pomyliło mi się z przyzwyczajenia.

    Zresztą uważam, że Beenhakker w tamtym eliminacjach dokonał po prostu cudu, a szczęście trzeba mieć. Natomiast krytyka Brzęczka jest bardzo bardzo przesadzona, zaważywszy na liczbę wpadek ze słabszymi zaliczanych przez naszych w przeszłości.

    Polubienie

  32. Tu nawet nie o wpadki chodzi, bo uwzględniając tylko suche wyniki, to w zestawieniu z grą on robi jakieś 500% normy, tylko właśnie o tę makabryczną grę i multum farta, który oby go nie opuścił.

    Co do porównań LB i JB, to jeszcze jedna potężna różnica jest taka, że Holender przyjeżdżał tu na nieznany sobie ląd, a „wuja” jest obeznanym z terenem tubylcem.

    Polubienie

  33. @gp
    ” Natomiast krytyka Brzęczka jest bardzo bardzo przesadzona, zaważywszy na liczbę wpadek ze słabszymi zaliczanych przez naszych w przeszłości.”

    To może tak, Brzęczek nie jest najgorszym selekcjonerem ever, nie jest nawet najgorszy w XXIw. najgorszy był i będzie na zawsze Boniek, kawałek za nim Franz. W dalsze dyskusje wchodzić nie będę, bo nie o tym meritum.

    Oczywiście, krytyka selekcjonera to był zawsze emocjonalny kociokwik. Tyle że nie za Brzęczka się to zaczęło, zawsze to tak wyglądało. A to ile kto dostał mniej więcej wypada z tego ile pozytywnych wibracji dostarczył kibicom – im więcej tym mniej.

    Zaraz „mocna” Łotwa, zwyczajnie nie ssąca ;p postawienie się Niemcom, Turcji, Polsce czy Szwecji(tak, tak, wiem, na pewno się podłożyli) to dla takiego kraiku duży sukces. Niemniej już kompetentny Janas z Łotwą wygrał, tylko strat po Bońku nie nadrobił.

    „to była najlepsza Finlandia w historii, ale nijak nie lepsza od dzisiejszej Austrii.”

    Jeżeli idzie o nazwiska, to na pewno, ale futbol co i rusz uczy że nie tylko nazwiska grają. Potencjał tej Austrii jest, ale osobiście uważam że selekcjoner Foda również w znacznym stopniu marnuje potencjał swoich piłkarzy. I miał tyleż szczęścia do grupy, co Brzęczak.

    Polubienie

  34. A bo jak mówiłem, my mamy napastnika i bramkarza, oni napastnika nie mają, ale mają pomocników. I dlatego to tak wygląda, że oni mają więcej sytuacji, ale to my więcej trafiamy.

    Polubienie

  35. Ja tam pamiętam jak nasz napastnik był swego czasu masowo hejtowany, a przed rezerwowymi z buli aż tak bym na kolana nie padał, więc to chyba nie takie proste. Dobrzy, ale o sile swych klubów niekoniecznie stanowią. Różnicy klas tam nie ma.

    Zresztą co my tu o Austrii, jak Brzęczek ze Słowenią czy Macedonią miał solidne problemy. Jak Austrię pierwszy raz ograł, to oni na tym samym zgrupowaniu od Izraela 2-4 dostali, totalnie bez formy byli.

    Polubienie

Dodaj komentarz